Koncerty

VeryOriginalNick

15 marca SnL we Wrocku <3

Ostatnio Comę przepuściłam, ale Strachów nie odpuszczę Wesoly

zimowykalafior · Wysłany: Czw 20:52, 14 Mar 2013 Temat postu:

Na System of a Down chyba nie mam już co liczyć, ale. Luxtorpeda 1 maja w Skierniewicach i jak dobrze pójdzie, to również Luxtorpeda, P.O.D. i nie-wiadomo-kto-jeszcze 28 czerwca w Łowiczu. Tylko niech zaczną sprzedawać bilety na pojedynczy dzień festiwalu. ;_; I ogólnie rozwala mnie to, że ja, czyli osoba, która była na kilku zaledwie koncertach w życiu, zasadzam się na trzeci koncert Luxtorpedy w ciągu roku. D: Ale to fajne.

Elissa · Wysłany: Czw 22:49, 14 Mar 2013 Temat postu:

Ja jak co roku odliczam do Jarocin Festiwal i Woodstock.. dobre festiwale na które od dawna jeżdżę no i zawsze są DOBRE zespoły. Jak sobie przypomnę, co wokalista Sabatonu robił w tym roku... buahhaha Wesoly

VeryOriginalNick · Wysłany: Nie 19:19, 17 Mar 2013 Temat postu:

A jednak odpuściłam ;_;
Nie było z kim pojechać na Strachy...

zimowykalafior

Pierwszy koncert w tym roku zaliczony. Całkowicie spontanicznie, i to na zespoły, o których wcześniej nigdy nawet nie słyszałam - Pull The Wire i The Toobes. Nie żałuję, bo było świetnie, tylko za mało osób pogowało. A może to lepiej, bo dzisiaj byłabym nie do życia. Zaraz. I tak jestem nie do życia. Ale to fajne. Chcę jeszcze raz. :3

Elissa

Ja byłam miesiąc temu na TSA Wesoly

Kumiko

Koncert na którym miałam się nie pojawić a jednak. Luxtorpeda. Z Anuna. Pominę fakt, że zniknęła w pogo. Wcześniej słuchałam tylko "Autystyczny" a nawet nie rozpoznałam tej piosenki. Patryk mi uświadomił. Totalna porażka z mojej strony. Stwierdzam, że z chęcią wybrałabym się jeszcze raz. Od momentu koncertu przesłuchuje ich piosenki i stwierdzam, że mają niesamowity przekaz i ogólnie są genialne. :3
Nadal nie wiem co z Billy Talent. T______________T

zimowykalafior

jamata

Ktoś może wybiera się na Iron Maiden lub Green Day?

zimowykalafior

Byłam na koncercie zespołu 19 Wiosen. Nastawienie miałam dobre, ale w trakcie coś się we mnie złamało, wiecie, przeszkadzały mi wszelkie dźwięki, więc po bisie i drugim odśpiewaniu piosenki Bez matki wyszłam z ulgą. Ale no... Nie grali źle. Gdyby był jeszcze ktoś, kto by rozkręcił pogo, bym się pewnie bardzo dobrze bawiła.

Loki

Byłam na Czesławie co Śpiewa - ten to lubi sobie pogadać. I śpiewać nie-do-mikrofonu. Ale gadanina mądra, pełna zaskakujących konkluzji, muzyka przepiękna, a i zabawy sporo. Jak balsam na duszę.

Kumiko

Skindred.
Śmiechowy wokalista pomijając fakt, że nie przepadam za czarnymi.

BILLY TALENT.
Gwiazda wieczoru. To niesamowite wrażenie zobaczyć ich na żywo. Czułam się jakbym zaraz miała odfrunąć z emocji. Bałam się, że zemdleje z wrażenia. Na totalnym spontanie pojechałam z dziewczyną, którą poznałam godzinę przed koncertem. Jeśli chce się wybierać na takie koncerty to muszę kupić glany. Na szczęście ze 2 razy tylko na mnie nadepnęli. Chcieli mnie zanieść na rękach pod scenę ale się wystraszyłam. Następnym razem.
Kocham tych chłopaków.
Mają moc!

Diana_Ladris

Byłam ostatnio na koncercie ROOM 94 w Warszawie. Było super

tylko trochę za krótko jak dla mnie. Potem można było się spotkać z chłopakami z zespołu na afterparty w klubie, ale wpuszczali od 18 roku życia. Cóż za niesprawiedliwość! Ale i tak się świetnie bawiłam. Z chcęcią bym poszła jeszcze raz, bo już tęsknię za R94.

VeryOriginalNick

Wysłany: Nie 12:14, 07 Lip 2013
Ominął mnie GD w Łodzi.
Przegapiłam Luxtorpedę za free, ale następnego dnia koncertu happysadu nie odpuściłam.
Było pięknie - zdjęcie z Kubą, pływanie po tłumie pod scenę, mega pogo i w ogóle... w ogóle <3.
_________________________________________________________________________________________________

Wysłany: dzisiaj
WOODSTOCK!
Gooral + Mazowsze - świetny koncert
happysad - no poezja, co tu dużo mówić... najlepszy koncert.
Maria Peszek - po tym występie ją polubiłam
Soya - nie lubię reggae, ale nawet nie najgorsze
Kaiser Chiefs - słabo niestety
Kiril Dżajkovski - największe zaskoczenie, zdecydowanie na plus

Puma

A ja sobię jadę na Rogera Watersa i jego zajebisty „The Wall", hehe <3

zimowykalafior

Byłam na koncercie orkiestry dętej.
Było klawo. I grali "Komboje".

VeryOriginalNick

Strachy Na Lachy we Wrocławiu. No.

zimowykalafior

Przedwczoraj miałam okazję być po raz pierwszy w rozsławionej warszawskiej Stodole. Wrażenie pozytywne, bo ona jest taka kolorowa. :3 I na zewnątrz, i w środku. Zdzierają za szatnię tylko. I jest dyskryminacja, bo jest osobne wejście dla mężczyzn i dla kobiet i można się domyślić, która kolejka przesuwała się miljon razy szybciej.
Szalony bieg w kierunku sceny, kiedy otworzyli wejście, przypomniał mi trochę Orange Warsaw Festival. *.* Wyszło na to, że stałam w drugim rzędzie, czyli całkiem przyzwoicie.
Ukeje
Miłe zaskoczenie. Grali bardzo, bardzo fajnie, wokalista ujął mnie tym, że tak się cieszył z tego, że ludzie się dobrze bawili i generalnie miło ich przyjęli. A gitarzysta miał wielkiego żelka.
Bonafide, a raczej Bonafide3000
No właśnie - przez to zamieszanie małe z nazwą (na bilecie było Bonafide, a oni się nazywają z tą cyferką) spodziewałam się szwedzkiego zespołu grającego rocka, a to było trzech Izraelitów z elektroniką. Nie mówię, że grali źle, tylko tak trochę nie mój klimat. W czasie ich koncertu wpadłam w jakąś mentalną pustkę i tylko podskakiwałam bezmyślnie. Jeden z członków fajnie machał włosami, jeden tak śmiesznie się skradał, a trzeci zapomniał ubrać koszulki.
COMACOMACOMACOMA
Przed koncertem zauważyłam u siebie spadek fascynacji ich muzyką. Dalej mi się podoba, ale nie sięga głębi. Plus nie przekonuje mnie wizerunek, zachowanie i generalnie postawa Roguca. Gdy weszli z Zaprzepaszczonymi Siłami (wymarzona piosenka na początek koncertu), miałam mieszane uczucia, a miejsce w drugim rzędzie okazało się porażką, bo ze wszystkich trzech stron cisnęli się na mnie ludzie. Wiem, że o to chodzi w koncertach, ale to było za bardzo, uniemożliwiało dobrą zabawę, bo nie poruszałam się tak jakby do piosenki, tylko walczyłam o to, żeby zrobić dookoła siebie trochę miejsca. Tak się przemęczyłam kilka piosenek, złapałam kawałek tej papierowej firanki, które zwieszały się z sufitu, a później poszłam do tyłu, gdzie było o wiele luźniej i pogo, a widać scenę było niemal tak samo dobrze. I tu kolejne zaskoczenie tego wieczoru - bo myślałam, że to pogo będzie mordercze, wnosiłam to z powszechnie panującej opinii o fanach Comy. A tu nie. Było fajnie. Dwa razy leciałam na fali, na Wojnie i Zero Osiem Wojnie. Na Zbyszku, Popołudniach bezkarnie cytrynowych i Schizofrenii energia była niesamowita, mimo że nie miałam siły śpiewać i podnosić rąk. A jak na Schizofrenii Roguc zwlekał z punktem kulminacyjnym piosenki i zamiast tego jakoś tak dziwnie wył, ludzie zaczęli tak głośno tupać nogami o podłogę, w pierwszym momencie myślałam, że ktoś stepuje. Bisy były fantastyczne, zagrali trzy piosenki, a jak już zespół powyrzucał pałeczki od perkusji i kostki to Roguc oznajmił, że jeszcze trochę na tej scenie pobędą i kazał wszystkim usiąść.
Usiąść. Żebyśmy sobie odpoczęli.
Byłam w szoku, ale nie zastanawiałam się nad tym, tylko usiadłam, tak jak cała reszta sali, coś wspaniałego. Roguc przelazł przez te biarierki i usiadł tak jakby na skraju tłumu, reszta zespołu też. I zagrali Sto tysięcy jednakowych miast. Zrobiło się kameralnie i nastrojowo, i wspaniale. Idealne uwieńczenie blisko 2,5-godzinnego setu. c: