|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Muffy
Pirokinetyk
Dołączył: 24 Lut 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:51, 07 Cze 2010 Temat postu: [Fan-fick] "Ostatni krzyk w ETAPIE" |
|
|
No więc po długim zastanowieniu postanowiłam opublikować tu moje niezwykle amatorskie i dziwne Fan Fiction. Jest to historia przeciętnej dziewczyny, która nie może się odnaleźć w nowym świecie ETAPU. Ostrzegam, że jest to opowiadanie nieco brutalne, miejscami krwiste, bo muszę się wyżyć artystycznie . Oto pierwszy rozdział. Liczę na konstruktywną krytykę i mam nadzieję, że doradzicie mi, co powinnam zmienić w swoim stylu pisania. Ach, no i jeszcze jedno. Historia ta ma miejsce trochę czasu po "Głodzie", ale Drake żyje. Nie mogłabym pisać bez naszego szurniętego psychopaty, bo chociaż nie pałam do niego miłością to on wprowadza fajny nastrój.
Rozdział 1 - Mrówki
Pierwszą rzeczą, którą usłyszałam był krzyk. Krzyk pełen bólu, błagania o pomoc.
W jednej sekundzie napięłam wszystkie mięśnie nie bardzo wiedząc, czego się spodziewać. Krzyk nie chciał ustać jeszcze przez kilka chwil. Pochodził z wnętrza łazienki.
Wbiegłam do pomieszczenia i otworzyłam drzwi na oścież. Sue siedziała na podłodze tyłem do mnie.
- Wszystko w porządku? – Zapytałam ją
Usłyszałam tylko słaby szloch. Podeszłam, obróciłam ją przodem do siebie i wrzasnęłam, widząc co się z nią stało.
Sue była całkiem ładną dziewczyną. Miała błękitne, duże oczy, które spoglądały na świat spod wachlarzu długich, grubych rzęs. Jej usta były pełne, jasnoróżowe, zazwyczaj wygięte w ironicznym uśmiechu.
Teraz jednak wyglądała, jak postać rodem z horroru.
Wrzasnęła do mnie coś niezrozumiałego, a z jej ust zaczęły wypełzać czerwone mrówki. Tak samo jak z reszty ciała.
Wydostawały się spod powiek, policzków, nosa, uszu i pożerały ją żywcem. Tysiące malutkich, czerwono-czarnych mrówek wgryzało się w nią, jej ciało krwawiło ze wszystkich stron, z których wychodziły mrówki. To wyglądało niemal jak fontanna krwi. Jej skóra jakby zaczęła pękać, a powieki zupełnie się… rozerwały. Niegdyś piękne oczy krwawiły najbardziej intensywnie, bo właśnie stamtąd wypełzało najwięcej owadów. Sue turlała się po podłodze jak opętana, a ja stałam wmurowana w podłogę, zszokowana tym, co działo się przede mną.
Chwilę później otrząsnęłam się z głębokiego szoku i wybiegłam z łazienki, choć dziewczyna błagała mnie bym jej pomogła. Zamknęłam ją tam.
Zachowałam się jak tchórz, ale nie chciałam by i mnie zaatakowały te stworzenia. Usiadłam pod drzwiami, uniemożliwiając jej wyjście i nasłuchiwałam jak jej wrzaski i krzyki powoli zamierają, zmieniają się w szloch, aż w końcu nastaje zupełna cisza przerywana jedynie szybkim biciem mojego serca.
Wtedy do pomieszczenia wpadła Diana.
- Co się tu dzieje? – warknęła
I wtedy zaczęłam dziko płakać, szlochać i cicho pojękiwać. Ciemnowłosa potrząsnęła mną.
- Spójrz mi w oczy. Co tu się dzieje?!
- Łaa…łazie…łazienka – udało mi się wyjąkać.
Diana odsunęła mnie od drzwi kopniakiem, a ja wciąż byłam w zbyt wielkim szoku, by jakoś na ten gest zareagować.
Wstałam tylko i ledwo trzymając się na nogach weszłam za nią do środka.
Diana przyglądała się zmasakrowanemu ciału Sue z przerażeniem, ale mrówek już nie było. Na środku pomieszczenia leżało tylko zwłoki i… czekolada. Podniosłam ją. Sue miała czekoladę. I się nie podzieliła. Poczułam niesamowity, szaleńczy głód i już zbliżałam moje usta do smakołyku, gdy zobaczyłam na nim mrówkę. Przełamałam czekoladę na pół, a tam było ich całe mnóstwo. Wydrążyły w niej tunele.
- O…ne wy..pełzły z cz..ekolady – wybełkotałam przez łzy i upuściłam ją.
- Idę po Caine’a – szepnęła zdezorientowana Diana i wyszła.
Walczyłam z przemożną chęcią zwymiotowania dzisiejszym śniadaniem. W duchu modliłam się, aby to wszystko okazało się złym snem, jedynie okropnym koszmarem.
Ale to było dużo gorsze od koszmaru.
To był ETAP.
Chwilę później przyszła Diana z Caine’m oraz Drake’m.
Gdy pokazałam im zwłoki Sue w oczach Drake’a widziałam pasję i fascynacje jej martwym ciałem.
Psychopata – pomyślałam – Po prostu psychopata
Caine natomiast zdawał się być zszokowany, lecz próbował nie dać poznać tego po sobie. Chciał sprawiać wrażenie osoby mającej kontrole nad sytuacją.
- Na pewno jest ci teraz bardzo ciężko i współczuje ci z powodu śmierci twojej przyjaciółki – Powiedział. Akurat. Wiedziałam, że wcale mu jej nie żal. Ona nie miała mocy, była więc bezużyteczna- Ale jak w ogóle do tego doszło?
- Nie… nie wiem, w pew...pewnym momencie usłyszałam krzyk. Wbiegłam do toalety i zobaczyłam, że pożerają ją mrówki...ki.
Pominęłam fakt, że przestraszyłam się tego wszystkiego tak bardzo, iż nie pomogłam jej i zamknęłam ją w łazience.
Podniosłam z podłogi czekoladę. Drake wyrwał mi ją z ręki swoją ohydną macką i przyjrzał się jej pełen głodu. Wszyscy na nią tak patrzyliśmy. Tak dawno nie jedliśmy czegoś słodkiego, dobrego…
- No dalej. Zjedz ją. Wtedy i ciebie zabiją mrówki. – mruknęłam, głos cały czas mi drżał
Chłopak oplótł moje nadgarstki swoją wężową ręką darowaną mu przez gaiaphage.
- Mówisz prawdę? – wycedził przez zaciśnięte zęby
- Odwal się ode mnie, ty...
I wtedy potwornie zabolał mnie policzek, jakby uderzono mnie grubą, płonącą liną, a nie macką. Zachwiałam się niepewnie, wciąż jednak trzymając na nogach.
- Tylko na tyle cię stać?! – prowokowałam go
Biczoręki właśnie miał uderzyć drugi raz, gdy odezwał się Caine.
- Zostaw ją. – powiedział – jesteś pewna, że to mrówki ją zaatakowały i zabiły, Celine? – zwrócił się do mnie
- Jestem Christelle – poprawiłam go i otarłam rękawami od bluzki łzy – I tak, jestem pewna
Wtedy zmasakrowane ciało Sue się uniosło i wyleciało przez otwarte na oścież okno. Poczułam jak wściekłość ogarnia moje ciało, jak policzki zaczynają płonąć mi z gniewu. Rozpacz przerodziła się w złość. Palącą złość
- Głupi jesteś, Caine?! Ty skur*ysynie! Może trochę szacunku dla zmarłych?! – krzyknęłąm i szybko pożałowałam, że to zrobiłam
Znowu poczułam palący ból, teraz był jednak tak silny, że przewróciłam się. Jęknęłam cicho.
Jak przez mgłę zobaczyłam triumfalny uśmieszek Biczorękiego i to że cała trójka wyszła zostawiając mnie samą.
Potem powieki opadły mi ciężko i rzeczywistość ustąpiła miejsce snu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Muffy dnia Pon 21:03, 07 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Brianna
Elektrokinetyk
Dołączył: 19 Mar 2010
Posty: 1098
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rosie Brookie. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:00, 07 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Świetne. Fajnie piszesz. Czekam na więcej Muffy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:07, 07 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Wow..... Naprawdę świetne
Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 14:54, 08 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Aż mam ciarki na plecach. Rzeczywiście niektóre sceny drastyczne, ale to w końcu ETAP. No i racja - bez Biczorękiego, ani rusz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Muffy
Pirokinetyk
Dołączył: 24 Lut 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:21, 08 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Dzięki Wam. Motywujecie mnie do dalszego pisania ;*.
Następny rozdział pojawi się jeszcze dziś wieczorem lub dopiero za tydzień, bo jutro wyjeżdżam. Zobaczę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blindness
Gyrokinetyk
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 696
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:13, 16 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Wow! Świetne, fascynujące i zarazem przerażające.
Oby tak dalej!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:42, 19 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Muffy to jest genialne Czekamy na dalszą część xD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Muffy
Pirokinetyk
Dołączył: 24 Lut 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:02, 19 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
No więc oto kolejny rozdział. Aha, i zapomniałam wcześniej wspomnieć, że na potrzeby tego fan-fica zmodyfikuje trochę końcówkę "Głodu". Otóż zależy mi na zachowaniu dobrych kontaktów między Drakiem i Cainem, dlatego załóżmy, iż Drake nie przewrócił wtedy w "Głodzie" Diany, tylko np. ona sama się przewróciła .
Rozdział 2 – Ból
Przez jedną, niesamowicie piękną sekundę nie wiedziałam, kim jestem.
Ale potem wszystko wróciło.
Nazywam się Christelle Thompson, mam trzynaście lat i od dwóch lat mieszkam w Coates Academy. Moi rodzice byli policjantami i zawsze chcieli abym była dobrą, poukładaną córeczką. Na przekór im zaczęłam chodzić na imprezy, pić i palić, stałam się plamą na ich honorze, więc wysłali mnie do Akademii. Niezbyt duże przewinienia, prawda? A dziś… a dziś zabiłam Sue. Zamknęłam ją w łazience i pozwoliłam aby te małe bestie ją zjadły.
Okropne poczucie winy sprawiało, że miałam ochotę się drzeć. Zagryzłam więc wargi, żeby tego nie zrobić.
Podniosłam się ociężale z podłogi. Ciała Sue nie było, Caine swoją mocą wyrzucił je za okno, zostały więc tylko ślady zaschniętej, lepkiej krwi.
Czekolada przepełniona mrówkami także zniknęła.
Zapewnie Caine, Diana i Drake ją zabrali, by zobaczyć czym są te stworzenia. Normalne mrówki nie zjadają przecież ludzi. – pomyślałam
To wszystko było takie dziwne.
Poczułam, że musze wyjść na zewnątrz, bo inaczej na pewno zwariuje, jeśli już nie zwariowałam.
*
Na dworze było całkiem ciepło i bezchmurnie, słońce przebijało się radośnie przez chmury. Pogoda była zupełnie kontrastowa do mojego humoru. Ja byłam zła, zdruzgotana, chciało mi się rzygać, choć naprawdę nie miałam czym, może krwią? Nie, nie mogę tego zrobić. Musze się trzymać. Musze być silna.
Rozejrzałam się w poszukiwaniu ciała Sue. Jako, że była ona wychowana w wierze katolickiej, chciałam ją pogrzebać i zwrócić jej godność. Caine przeniósł ją telekinezą gdzieś poza obszary Coates, co mogło nieco utrudnić mi znalezienie ciała, w szczególności dlatego, że chłopak rozstawił strażników w niektórych miejscach przy murach CA, by nikt nie mógł uciec z Akademii. Bowiem ostatnimi czasy wszyscy zaczęli uciekać z Coates, jak z więzienia. Ludziom brakowało żywności, bezpieczeństwa, pocieszenia i nadal brakuje. Ja uciec nie zdążyłam.
Mimo wszystko, wbrew rozsądkowi pobiegłam przed siebie, głupio licząc, iż jednak mnie nie zauważą, niestety zaraz zatrzymał mnie jakiś chłopak. Był on dość niskim pulchniutkim blondynem, który nie mógł mieć więcej niż jedenaście lat.
- Caine zabronił opuszczać Coates Academy – wyrecytował mrożąc mnie wzrokiem – Wracaj.
- Niech Caine się… - Nie dokończyłam, gdyż chłopiec okazał się silniejszy niż myślałam i jednym ruchem ręki przewrócił mnie na ziemię.
- Ty mały gówniarzu – warknęłam przez zaciśnięte zęby.
Wstałam i już miałam walnąć go pięścią w twarz, gdy koło mnie pojawili się kolejni strażnicy.
- Nareszcie mamy coś do roboty, dziś cały dzień nic nie robimy! – uśmiechnął się jeden z nich, niezwykle wysoki i bardzo dobrze zbudowany, przez co nieco przerażający.
- Hmm, widzę, że macie tu jakiś smakowity kąsek – usłyszałam kolejny głos koło mnie, dokładnie po mojej prawej stronie.
Nie musiałam się nawet odwracać, żeby sprawdzić do kogo należy. Ten głos paraliżował mnie strachem, jak i wściekłością. Nawiedzał mnie w koszmarach. Dręczył już dwa lata.
- Sprawiasz Caine’owi dużo problemów – kontynuował. – Myślę, że nie obraziłby się gdybyś… no wiesz… w tajemniczy sposób zniknęła.
- Drake? Ty też jesteś strażnikiem? Tylko marnym strażnikiem? I tak łatwo oddajesz władzę Caine’owi? Myślałam, że jesteś od niego silniejszy– mówiłam.
Chciałam zyskać nieco na czasie, by móc uciec, ale i tak byłam bez szans, bo otoczona ze wszystkich stron, przez czterech, silnych chłopaków.
- Caine i tak kiedyś ze mną przegra, bo to ja jestem panem. Panem życia i śmierci.
Jego macka „objęła” mnie w tali. Próbowałam się wyrwać, ale to było zupełnie na nic. Uścisk był za silny dla mojego słabego, wychudzonego ciała.
- Jesteś taka słodka, kiedy się złościsz, że aż prawie mi cię żal. Prawie. – zamruczał mi niskim głosem do ucha i dosłownie rzucił mną o drzewo.
Widząc to, pewność siebie reszty strażników jakby uleciała, bo odsunęli się o krok. Wiedziałam, że chcieli mnie pobić, ale nie tak zaraz dotkliwie, by rzucać mną o drzewo. No i bali się Drake’a. Z nimi też mógł zrobić coś takiego.
- Pomóżcie mi – zapłakałam, czując jak po moim kręgosłupie rozchodzi się niemiłosierny, palący ból.
Ale oni nie chcieli pomóc. Wymamrotali coś do Drake’a, że muszą już chyba iść i uciekli.
-Nadal jesteś taka pewna siebie, Christelle? – syknął Biczoręki i uderzył mnie z całej siły w twarz.
Czułam jakby moje ciało płonęło. Jakby żywcem je palono. Każda komórka, każdy mięsień… Wszystko we mnie krzyczało, płakało i błagało o pomoc. Jego macka teraz zaciskała się na mojej szyi, nie pozwalając mi oddychać. Łapczywie próbowałam złapać oddech, próbując sobie przypomnieć ile czasu człowiek może wytrzymać bez powietrza. Na pewno nie dużo.
Czy to już koniec? Pomyślałam panikując Nie mogę poddać się tak łatwo. Muszę walczyć.
Uniosłam ręce i zaczęłam machać nimi na oślep, jakby to miało cokolwiek dać i… wtedy stało się coś dziwnego.
Chłopak puścił mnie, skrzywił się i upadł. Zaczął wrzeszczeć różne przekleństwa i wić się niczym robak na ziemi.
- Nie, proszę, już nie! – ryknął.
Wyrwał sobie kłębek włosów i wgryzł się w ziemie z bólu, nie przestając cały czas się wić i krzyczeć oraz płakać. Nigdy nie widziałam, aby ktoś czuł taki ból. Nawet ofiary Drake’a, które często dręczył i zabijał dla zabawy.
Wtedy upuściłam ręce i poczułam, jakby jakaś niewidzialna, ledwie wyczuwalna nić się przerwała. Instynktownie wiedziałam, że chłopak zaraz się podniesie i że trzeba uciekać.
Wzięłam kilka głębokich wdechów poczym nie zważając na szaleńczy ból w krzyżu i w nogach zaczęłam uciekać, przewracając się co chwilę ze zmęczenia. Cokolwiek zrobiłam Biczorękiemu, wyczerpało mnie to, tworząc z bólem wybuchową mieszankę.
W pewnym momencie potknęłam się o coś więcej, niż własne nogi. Na ziemi leżało ciało Sue. Pisnęłam, przestraszona, ale uświadomiłam sobie, że w końcu właśnie tego szukałam. Uklękłam przy niej. Była martwa, bez życia i tym samym prysnął cały jej urok. Oprócz tego okropnie śmierdziała i była brudna od ziemi.
Mam nadzieję, że Drake nie będzie próbował mnie znaleźć i nie znajdzie – pomyślałam, poczym gołymi, przekrwionymi i jakże słabymi rękami zaczęłam kopać grób.
*
Słońce zachodziło, gdy skończyłam kopać i pochowałam Sue, moją jedyną przyjaciółkę. Ona nigdy nie była taka brutalna, jak większość dzieciaków z CA. Trafiła tu w wyniku pomyłki, wplątano ją w aferę z morderstwem jakiegoś dzieciaka, więc siedziała tutaj, choć nie miała z tam tą sprawą nic wspólnego. Rękami, ubrudzonymi ziemią i krwią uczyniłam znak krzyża.
- Spoczywaj w pokoju, kochana – wychlipałam – Niech Bóg ma Cię w opiece, z dala od tego piekła.
Podniosłam się z ziemi i ruszyłam chwiejnym krokiem przed siebie. Ból cały czas nie ustępował, więc moje plany wydawały się zupełnie nierealne.
A miałam zamiar dojść do Perdido Beach…
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Muffy dnia Sob 21:02, 19 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:12, 19 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Straszne, trzymające w napięciu, ale po prostu GENIALNE. Świetnie piszesz Muffy, aż mam straszny smaczek na ciąg dalszy Super!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Sob 21:13, 19 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Brianna
Elektrokinetyk
Dołączył: 19 Mar 2010
Posty: 1098
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rosie Brookie. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:31, 20 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Świetne. Chcę więcej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:18, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Brrrrrrrrr....... okrutne, aż płakać się che.
Po za tym, dróga część jest boska, jeszcze lepsza od pierwszej, niecierpliwie czekam na więcej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Muffy
Pirokinetyk
Dołączył: 24 Lut 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:02, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Oto kolejny rozdział. Jest beznadziejny, bo weny brak.
Rozdział 3 – Wizyta w Perdido Beach
To było męczące, bolesne i bezsensowne. Przecież Perdido Beach nie przyjmie z otwartymi ramionami kogoś z Coates!
Ale nie byłam samobójczynią i wiedziałam, że nie mogę zostać, bo po tym co zrobiłam, Drake na pewno by mnie zabił.
A właściwie, co ja mu takiego zrobiłam?
Przecież Diana stwierdziła, że nie posiadam mocy. Czyżbym dopiero teraz ją dostała? Przypatrzyłam się swoim dłoniom, nimi wczoraj zadałam ból Drake’owi. Czy mogłabym go zabić? Tego nie wiedziałam.
Szłam dalej wolnym krokiem przy autostradzie. Czułam się brudna. Byłam wyczerpana i spocona. Odgarnęłam moje kręcone, brązowe włosy z czoła, ale i tak kiepsko widziałam. Obraz był jakby zniekształcony, rozmazany. Chwilę później zdałam sobie sprawę, że to przez łzy.
Wzięłam głęboki wdech. Szłam już długi czas, ale moja podróż zdawała się nie mieć końca.
- Idź, idź dalej – powtarzałam sobie.
Wyczerpanie było jednak silniejsze, a ból zbyt nieznośny. Ułożyłam się w trawie przy autostradzie i zacisnęłam powieki czekając na śmierć. Zaszlochałam. Teraz nadejdzie wieczna ciemność, teraz nadejdzie koniec. No dalej, niech już będzie po mnie, pomyślałam i zaraz wszystko po prostu się… rozpłynęło.
*
Lana Arwen Lazar szła ze swoim psem Patriciem na spacer. Oboje bardzo lubili spacery, Lana - bo mogła po dniu ciężkiej pracy pozbierać myśli i zrelaksować się, Patric – bo wreszcie mógł sobie pobiegać.
Zupełnie nie spodziewali się, że znajdą gdzieś w trawie nieruchome ciało młodej, ciemnoskórej dziewczyny. Labrador ujrzał je pierwszy, podbiegł i obwąchał je dokładnie poczym zaczął głośno szczekać.
- Patric? Co jest? – zapytała Lana, poczym podbiegła do niego i krzyknęła, dostrzegając to samo, co jej pies..
Labrador szturchnął leżącą w bezruchu dziewczynę, a jego pani przysunęła ucho do jej ust. Oddychała, żyła. Ulga, jaką Lana wtedy poczuła była nie do opisania. Potrząsnęła nią lekko i nieznajoma otworzyła oczy. Wydawała się być zaskoczona i obolała.
- Nic, nic nie mów – powiedziała Uzdrowicielka i wyciągnęła przed siebie rękę, by wyleczyć dziewczynę.
*
Ta brunetka właśnie uratowała mi życie. Zdjęła mi ciężki kamień z serca znowu pozwalając swobodnie oddychać i nic, zupełnie nic mnie już nie bolało. Moje zmęczenie nie zniknęło, ale czułam się świetnie.
Dostałam drugie życie i wiedziałam, że zawdzięczam je tej dziewczynie z psem przyglądającej mi się badawczo.
- Jak ty to zrobiłaś? – zapytałam słabym głosem.
- To moja moc. Jestem Uzdrowicielką.
- Jesteś z Perdido?
- Tak – zlustrowała wzrokiem mój mundurek i skrzywiła się - A ty z Coates… Czyżbyś była szpiegiem?
- Nie… Ja… uciekłam. To długa historia.
- Uciekłaś? – powtórzyła
Kiwnęłam powoli głową.
- Mogłabyś zaprowadzić mnie do Sama? Waszego burmistrza.– zapytałam.
- Najpierw powiedz, czego chcesz. – rzuciła ostro – Nie ufamy Coates.
Jej labrador obwąchał mnie przyjaźnie. Pogłaskałam go po łebku. Ciemnowłosa dziewczyna patrzyła na mnie uważnie, śledząc każdy mój ruch.
- Boję się, chcę pomocy. Nie każcie mi wracać do akademii. Ja tam nie pasuje! Nie jestem zła, trafiłam tam przez małe przewinienie… - poczułam, że głos mi się załamuje – Nie rób mi tego.
- Chodź ze mną. Sam osądzi co z tobą zrobić. – powiedziała – Jestem Lana
- Christelle. I bardzo dziękuje Ci za to co zrobiłaś.
- Nie ma za co – Mruknęła, chyba trochę nie pewna czy dobrze postąpiła ratując mnie. W końcu mimo wszystko byłam z Coates.
Resztę drogi do miasta odbyłyśmy w milczeniu. Z resztą co mogłybyśmy sobie powiedzieć? Jesteśmy z dwóch różnych światów…
- To już niedaleko – Rzuciła dziewczyna gdy wreszcie weszłyśmy między wąskie uliczki miasta.
- Trochę się tu zmieniło – powiedziałam patrząc na wymalowane na ścianach znaki „EL” i wybite okna.
W sumie nie tylko trochę. To miasto stało się wrakiem. Widmem dawnego Perdido Beach.
W jego głębi było nieco lepiej, bo dzieciaki zamalowywały napisy i naprawiały szkody.
„Śmierć mutantom” głosił któryś z napisów.
W tym całym zamieszaniu z czyszczeniem Perdido nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi. Wszystko obracało się wokół tajemniczego „EL”. Wsłuchałam się w rozmowy niektórych dzieciaków idąc za Laną do Ratusza.
- …nie wiem po co w ogóle to czyścimy. To oczywiste, że oni nie dadzą za wygraną… Uh, debile.
- … nie wygramy z Ekipą Ludzi…
- … Zill nas zabije, kiedy nas zobaczy!...
Kto to jest Zill? – myślałam – Co to Ekipa Ludzi?
W końcu weszłyśmy do ratusza i stanęłam przed drzwiami do gabinetu burmistrza, w którym urzędował Sam. Niepewnie w nie zapukałam i wzięłam głęboki wdech.
- Proszę! – usłyszałam
Weszłam z Laną do środka. Na fotelu za biurkiem siedział przystojny, ciemnowłosy chłopak, otoczony stertą papierów.
Zapewnie Sam - pomyślałam
Obok niego stała ładna, niebieskooka blondynka.
- Sam, ta dziewczyna jest z Coates. Uciekła. I chyba chce tu zostać. – powiedziała Lana
- Jestem Christelle. Christelle Thomspon. – przedstawiłam się – W CA panuje totalne piekło, nie chcę tam mieszkać. Drake, Caine i Diana to psychopaci! Boje się ich.
- Ale skąd mamy wiedzieć, że dla nich nie szpiegujesz?– zapytała blondynka
- Co do tego nie możecie mieć pewności. Liczę, że mi zaufacie.
- Masz jakąś moc? – zapytał Sam
Wzruszyłam ramionami.
- Diana stwierdziła, że nie, ale chyba… chyba zrobiłam coś Drake’owi.
- Drake’owi?!
Wszyscy popatrzyli na mnie z niedowierzaniem.
- Zadałam mu ból. Nie wiem jak.
- Czyżby moc Lany obrócona o sto osiemdziesiąt stopni? – spytała niebieskooka
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. Czy... mogę zostać?
Sam popatrzył na blondynkę jakby szukając u niej odpowiedzi. Było widać, że był zmęczony podejmowaniem decyzji. Blondynka niemal niezauważalnie skinęła głową.
- Możesz, ale będziemy mieć cię na oku – powiedział ‘burmistrz’
- Dziękuje. Naprawdę dziękuje. – rzuciłam szczerze
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:06, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Muffy napisał: | Oto kolejny rozdział. Jest beznadziejny, bo weny brak.
|
??!!
No chyba żartujesz... Przeczytaj moje wypociny, a zobaczysz, co znaczy prawdziwy brak weny...
Rozdiał jest naprawdę świetny, jak wszystkie z resztą
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Muffy
Pirokinetyk
Dołączył: 24 Lut 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:54, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Fire- mup, Ty nie masz weny? Twoje fan fiction właśnie w napięciu cały czas trzyma! Mam jeszcze trochę zaległości w czytaniu twojego opowiadania, bo ostatnio nie znajdowałam czasu, żeby czytać, ale teraz są już wakacje, więc napewno je nadrobię .
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:20, 26 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Tylko się nie zaczytaj - musisz napisać ciąg dalszy. Nie mogę się doczekać - ta moc Christelle, wydaje się być bardzo ciekawa... Czekam z, charakterystyczną dla mnie, niecierpliwością.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Brianna
Elektrokinetyk
Dołączył: 19 Mar 2010
Posty: 1098
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rosie Brookie. Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:22, 28 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
I kolejna część świetnego opowiadania. Powiem ci Muffy, że naprawdę nieźle piszesz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Muffy
Pirokinetyk
Dołączył: 24 Lut 2010
Posty: 706
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 12:12, 06 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że wciąż nie pojawił się czwarty rozdział. Myślę, że jutro albo pojutrze napiszę go i wstawie.
EDIT:
Rozdział 4 – Orc
Zamieszkałam w niewielkim domku naprzeciwko Ratusza przy San Pablo Avenue. Podobało mi się tutaj, bo choć wyraźnie widać było, że jego właścicieli dawno w nim nie było i nie sprzątano tu od wieków, spodziewałam się zostać dużo gorzej przyjęta – jak intruz, a nie nowy członek społeczności Perdido Beach.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać jakieś filmy, które były na kasetach. Głównie były to łzawe romansidła, zupełnie nie w moim stylu, ale i tak z przyjemnością je oglądałam. Wreszcie nie zagrażał mi Drake i to było wspaniałe.
Potem poszłam pod Ratusz, aby wziąć swoją porcję jedzenia. Lana wytłumaczyła mi zasady tu panujące. Papier toaletowy w zamian za żywność. Podobał mi się ten pomysł. Wiedziałam, że muszę szybko coś zjeść, bo nie czułam już głodu. Nie sypiałam na lekcjach biologii i zdawałam sobie sprawę z tego, że teraz mój głód przeszedł na stadium stępienia. Czyli jest już bardzo źle.
Zapach ryby poczułam natychmiast, gdy dotarłam na miejsce. Ta cudowna woń spowodowała, że gardło zapiekło mnie silnie.
Wszyscy zebrani ludzie otoczyli jakiegoś chłopaka, który rozdawał po kolei pożywienie. Osób w kolejce było naprawdę wiele, ale i tak czułam się szczęśliwa.
- Ryby, ryby, ryby – podśpiewywałam sobie pod nosem
Niespodziewanie ktoś wepchnął się przede mnie.
- Hej, ty… - Słowa zamarły mi na ustach, gdy zobaczyłam, jak wygląda chłopak przede mną. Był wielki, części jego ciała były zniekształcone, a twarz w połowie skamieniała. Patrzył na mnie podkrążonymi, zmęczonymi oczami, a w swojej wielkiej ręce trzymał piwo. – Co ci się stało? – wymknęło mi się
- Nie powinno cię to obchodzić – rzucił szorstko ‘potwór’ poczym upił duży łyk piwa i przyjrzał mi się – Hmm… Myślałem, że znam wszystkich z Perdido… Jak masz na imię?
- Nie powinno cię to obchodzić – powtórzyłam jego słowa.
Przez jego twarz przemknął cień uśmiechu.
- Chyba nie jesteś stąd… Wydaje mi się, że zapamiętałbym kogoś takiego jak ty.
Nie byłam pewna, o co mu dokładnie chodziło, gdy to powiedział. Być może o mój ciemny kolor skóry albo burze brązowych, kręconych włosów na głowie. Najprawdopodobniej jednak o to, że byłam niesamowicie wychudzona, przypominałam trochę afrykańskie dzieci z biednych rodzin.
- A ty, powiesz mi jak się nazywasz? Czy nie powinno mnie to obchodzić? – zapytałam go, aby trochę zmienić temat
-Orc, a właściwie Charles .
Chyba o nim słyszałam – pomyślałam – Podobno walczył z Drakiem…
W końcu dostałam upragnioną rybę i zjadłam ją na miejscu, wręcz wpychając ją sobie do gardła. Nie mogłam się delektować jej smakiem, kiedy po przełknięciu pierwszego kawałeczka znów poczułam ten potworny głód. Łzy szczęścia spływały mi po policzkach. Zachowywałam się jak dzikuska, która pierwszy raz dostaje do ust coś jadalnego i nie wie, co to są sztućce, ale naprawdę mnie to nie obchodziło.
W CA nie mieliśmy ryb. Były tylko resztki zepsutego jedzenia, jedzenie z puszki i trawa, jeśli ktoś naprawdę głodował. Jak dobrze, że uciekłam! Zaczęłam śmiać się ze szczęścia.
Orc popatrzył na mnie, jak na wariatkę, którą należy zamknąć jak najszybciej.
Pomyślałam, że w sumie i tak nie był takim złym materiałem na przyjaciela, a powinnam zapoznać się z kimś z Perdido.
- Charles, zaczekaj! – krzyknęłam za nim, kiedy odchodził.
Chłopak zatrzymał się.
- Czego chcesz?
- Dokąd idziesz?
- Do domu, a gdzie indziej mam iść?
- Wiesz, miałeś racje. Nie jestem stąd. Jestem z Coates Academy – Powiedziałam, poczym widząc gniew i dezorientacje na jego twarzy dodałam szybko: -Uciekłam. Sam pozwolił mi tu zostać.
Orc uniósł pytająco brwi.
- No i co w związku z tym? – spytał i upił kolejny łyk piwa
- Pomyślałam, że może wprowadziłbyś mnie w sytuacje tutaj. Wielu rzeczy nie wiem.
- Chcesz ze mną rozmawiać? Z potworem?
- Póki nie wyrasta ci sierść, ostre kły i pazury… Muszę cię zmartwić, nie jesteś potworem. Jesteś taki jak wszyscy.
- Moja historia czyni mnie innym. Gorszym. – powiedział poczym odszedł.
*
Postanowiłam szpiegować Orc’a.
Moja podświadomość wiedziała, że to bezsensowny i głupi pomysł, ale chciałam dowiedzieć się o nim i Perdido Beach nieco więcej.
Charles skierował się do dużego, ale bardzo zaniedbanego domu. Obserwowałam go i jakiegoś nieznanego mi jego sługę przez okno.
Orc ułożył się na kanapie i wypił jednym duszkiem całe piwo poczym głośno beknął.
- On jest alkoholikiem – uświadomiłam sobie patrząc na to jak wygląda jego dom.
Podłoga cała w zgniecionych puszkach od piwa. To zdecydowanie nie mógł być dom abstynenta.
Jego sługa – czy też przyjaciel - podał mu całe pudło napojów alkoholowych, a Charles zadowolony pił coraz więcej i więcej. Jego ruchy stawały się coraz bardziej ociężałe, pijackie, a spojrzenie nieprzytomne. Mimo to w pewnym momencie zauważył mnie.
- Jesteś tutaj! – wybełkotał – Estelle, tak? Napij się ze mną, im więcej tym lepiej, uhuuu!
Orc otworzył okno tak, bym mogła wejść i weszłam, choć nie miałam na to najmniejszej ochoty. Kiedyś już piłam, ale to było dawno temu i robiłam to tylko i wyłącznie na przekór rodzicom. Piwo nawet mi nie smakowało.
- Howard, rzuć naszej laleczce puszkę! – krzyknął Charles – Im nas więcej tym weselej! Będzie wesolutko!
Sprawnie złapałam w locie puszkę piwa.
- Ale ja nie pije – powiedziałam
- No pewnie, przecież Estelle jest taka grzeczniutka, ‘ja nie piję’ – powiedział nieudolnie parodiując mój głos
- Jestem Christelle i nie, nie pije – rzuciłam stanowczo
- No więc, Gizelle – Orc niebezpiecznie zbliżył swoją twarz do mojej, a ja skrzywiłam się, czując smród alkoholu – jesteś zbyt dobra, żeby pić, tak, tak Gizelle? Muchy byś nie skrzywdziła! A niby z Coates. Ha, ha, ha! A ja skrzywdziłem, a ja zabiłem, a ja, nie wiesz jak to, jak to… - albo mi się wydawało, albo załamał mu się głos
- Kogoś zabiłeś i dlatego pijesz – odgadłam- Topisz poczucie winy w puszce piwa.
Charles usiadł na kanapie i beknął
Poczucie winy… Dziś przez cały dzień blokowałam myśli o Sue wmawiając sobie, że to był sen. Robiłam wszystko, aby tylko nie myśleć o tym, co się stało. Teraz dotarło to do mnie ze zdwojoną siłą.
- Nie wiesz jak to jest – powiedział – Nie masz pojęcia
- Wiem Orc, jak to jest. Wiem, aż za dobrze. Nie jestem tylko bezbronną trzynastolatką, ja zabiłam moją przyjaciółkę! Kopałam jej grób własnymi rękami! – Nawet nie zorientowałam się, kiedy mój normalny głos przerodził się w krzyk, a po policzkach zaczęły ściekać łzy – Pozwoliłam jej umrzeć, patrzyłam na to jak odchodzi, bojąc się o swój tyłek! Tylko i wyłącznie swój tyłek!
Otworzyłam piwo i zaczęłam pić. Na początku nie było zbyt dobre, było gorzkie, ale z każdym łykiem stawało się coraz lepsze. Z każdym łykiem odrywałam się od ziemi i uciekałam od przyziemnych problemów. Kształty stawały się mniej wyraźne, dźwięki ciche, a wszystko piękniejsze.
Wypiłam kolejną puszkę i kolejną, aż w końcu przed moimi oczami zapanowała całkowita ciemność.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Muffy dnia Czw 19:56, 08 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Miriam
Bez mocy
Dołączył: 11 Maj 2010
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Kraina Samotności Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:12, 09 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
`Świetne ! Czekam na kolejne cześci
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:20, 11 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Kurzę, bossssskie.
Jesteś świetna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Deskjet
Przenikacz
Dołączył: 20 Maj 2010
Posty: 295
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:53, 12 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Naprawdę świetne te twoje historie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|