|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:22, 07 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee...........................
OMG......
To jest po prostu genialne!!!!!!!
(talent po mamusi, oczywiście )
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Pią 19:06, 10 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nicole
Super Silny
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:10, 10 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Ta wrodzona skromność... A jakże by inaczej, Fire-mum Specjalnie dla Ciebie rozdział, z którego za bardzo zadowolona nie jestem xD
Nicole nie lubiła mówić o swoich uczuciach. Dlatego najczęściej milczała, nie mogąc znaleźć słów. I Quinn nie wiedział, że z tym swoich uroczym uśmiechem robi mu się dołeczek w policzku, że potargane włosy nadają jego łagodnej twarzy żartobliwy wygląd, że błysk w jego oczach nieustannie kojarzy się dziewczynie z zachodzącym nad oceanem słońcem.
…najczęściej więc milczała, opierając swoją głowę na jego ramieniu albo mocząc łzami jego koszulkę. Teraz było inaczej. Cisza pełna niezrozumienia, bólu, wyrzutów. Jak mogłeś zasnąć? Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś inna? Mogłam zginąć! Jesteś niesprawiedliwa. Czemu nie byłaś szczera?
Na ich wzajemnym zaufaniu pojawiła się rysa, pęknięcie. Najpierw malutkie. Potem wszystko nagle się zmieniło.
-Quinn, boję się.
Westchnienie.
-Ja też. Idź do Sama, spytaj, co masz robić.
-Nie cierpię go, przecież wiesz. A co z tym…?
-Napis sugeruje, że nic chce zrobić ci krzywdy, więc nie masz się czym martwić.
-Quinn, o czym…
-Nicole, weź się w garść! Zrób coś z sobą i przestań już beczeć! To irytujące!
Trzaśnięcie drzwiami.
Cisza.
Dziewczyna podeszła do lustra i przejechała palcem po powierzchni, rozmazując czerwone litery. Sama niewiele widziała przez łzy wypełniające oczy.
-Drakey…- szepnęła i zagryzła wargi. Bała się, że wybuchnie płaczem, że zacznie krzyczeć. W normalnych okolicznościach myśl o posiadaniu starszego brata byłaby pokrzepiająca, radosna. Teraz Nicole była tylko przerażona.
Chociaż…?
Sama przed sobą nie chciała przyznać, że chciałaby się z nim spotkać.
Ściana znowu nie stanowiła problemu. Przeniknęły przez nią najpierw palce, potem cała dłoń. Jakby mur był niczym. Wszechobecny strach zmusił jej organizm do reakcji, która sama w sobie była zaskoczeniem. Kusiło ją, by spojrzeć przez okno. Wiedziała, co tam zobaczy. Quinna siedzącego na kamieniu w wodzie, łowiącego ryby. Siedzącego bez ruchu, wpatrującego się w barierę. Nie wiedziała, że dostrzegłaby wilgoć na jego policzkach, tam, gdzie nie powinna jej dostrzec.
Ktoś zapukał do drzwi. Nicole krzyknęła i przez przypadek przeleciała przez ścianę na korytarz. W drzwiach ujrzała zarys postaci.
-Nicole? Wszystko w porządku?- cichy, dziewczęcy głos.- To ja, Astrid.
-Hm, tak?- z niepewnym uśmiechem Nicole położyła Astrid dłoń na ramieniu. Ta odwróciła się gwałtownie.
-Ojej, przestraszyłaś mnie.- Astrid parsknęła nerwowym śmiechem.- Wszystko w porządku?- powtórzyła pytanie.
-Taak.- odparła dziewczyna przeciągle, ale zaraz pokręciła głową.- Nie. Nic nie jest w porządku. Pokłóciłam się z Quinnem. To nie była kłótnia, on…- znów pokręciła głową, tym razem z zakłopotaniem. Nie wiedziała, co miałaby jej powiedzieć.- Obiecał, że mnie ochroni.- w jej głosie pojawił się wyrzut.- A na ranem zobaczyłam napis na lustrze.
Poprosiła Astrid gestem, by weszła do jej pokoju.
-Nie chcę cię skrzywdzić, Nikki. Pozwól mi z tobą porozmawiać.- przeczytała Astrid powoli.- Nikki?- uniosła brwi.
-Tak, on zawsze tak do mnie mówił, jak byłam mała…- Nicole urwała, poniewczasie zdając sobie sprawę, że się wygadała.
-On rzeczywiście…- Astrid wyglądała na wstrząśniętą.
-Nie mów nikomu.- Nicole chwyciła ją za rękę i zacisnęła mocno na niej palce.- Błagam. To nie może się wydać.
-W jaki sposób… Ty nie wiedziałaś o tym?
-Nie mam pojęcia.- dziewczyna pokręciła bezradnie głową. – Widziałam, jak on postrzelił naszego sąsiada… Holdena. Chyba w mojej obronie.- parsknęła niedowierzającym śmiechem.- Potem… Żyłam, jakbym nie miałam brata. Nie chcę go mieć.- jej ramiona zatrzęsły się w szlochu.
Astrid zmarszczyła brwi.
-Pogadaj z Samem, on też… Jest w takiej samej sytuacji jak ty.
-Nie!- zaprotestowała gwałtownie.- On jest chłopakiem, i…
-I czasem też sobie nie radzi.- przerwała jej Astrid, otaczając ramieniem.
-Nieprawda.- pokręciła głową.
-Wiem, co mówię, Nicole. Musimy coś ustalić. Musimy…
Przerwała. Zgarnęła z rozkopanego łóżka długi nóż. Popatrzyła na niego niepewnie i westchnęła.
-Weź go. Może się przyda.
-Sam, nie o to mi chodziło!- Astrid wstała od stołu i podeszła do chłopaka z gniewną miną.- Ty chyba zwariowałeś!
Nie odpowiedział. Ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w siedzącą pod ścianą Nicole, która ściskała nóż w lewej dłoni.
-Sam, nie myślisz racjonalnie.- Astrid momentalnie uspokoiła się i odetchnęła głęboko.- Spójrz na mnie.- ściszyła głos. Gdy posłusznie na nią spojrzał, odetchnęła jeszcze raz.- Nie możesz wystawiać ją jako przynętę dla Drake’a. To psychopata, co, jeśli zrobi jej krzywdę?
-Podobno napisał, że nie chce zrobić ci krzywdy?- zwrócił się bezpośrednio do Nicole.
-Tak, ale…
-No właśnie. Sprawdzimy, czego chce. Dowiemy się, czy faktycznie jest jej bratem.
Nie zauważysz szybkiego spojrzenia dziewcząt. Ich wzrok się spotkał i równocześnie odwróciły głowy.
-Nie zgadzam się.- odparła Astrid stanowczo.
-Nie ty tu rzą… Ty nie…- zagalopował się Sam. Odwrócił głowę i odsunął się od bladej Astrid.
-Nie wiedziałam, że potrafisz być tak bezwzględny.- w głosie Astrid zabrzmiał smutek.- Ale spójrz na nią, ona nie nadaje się…
-Zgadzam się.- Nicole wstała z podłogi i niepewnie zaczęła obracać nóż w dłoni. Miała w tym wprawę, nie wiadomo skąd. Może miała ją w genach, jak on.- Porozmawiam z nim. Dziś w nocy. Na pewno przyjdzie.
-Nicole, ale…
Zignorowała protest Astrid. W końcu, jak to było? Musiała wziąć się w garść.
Sam podszedł do biurka pod oknem i z szuflady wyjął mały, czarny przedmiot.
-Zwariowałeś.- stwierdziła Astrid z lękiem.- Naprawdę zamierzasz…
-Tak.- przerwał jej ostro.- Widzisz inne wyjście? Sama widzisz.
Podał pistolet Nicole.
- Chyba umiesz się tym posługiwać?- spytał. Przez jego zmęczony głos przebijała drwina. Bez słowa chwyciła broń i wsunęła za pasek spodni. Bez słowa wyszła z domu Sama, ignorując wołanie Astrid i jej gniewne okrzyki w stronę Sama.
Poszła do siebie. W dłoni miała nóż, za paskiem jeansów pistolet. Jednak nie sądziła, żeby były potrzebne.
-Drakey…- szepnęła, znów wpatrując się w lustro. Tym razem się uśmiechała. Do zmroku brakowało kilku godzin. Trochę się bała. Nie, nie tego, że ją skrzywdzi, choć może tego powinna się bać. Bała się, że… Że od czasu, gdy żyła z nim razem, on zmienił się tak, że ona już nie odnajdzie w nim swojego starszego brata.
Idiotka, zganiła się w myślach. Co ty wyprawiasz? Z żalem i narastającym buntem pomyślała o Quinnie. Chcesz, żebym coś z sobą zrobiła? Chcesz, żebym dorosła? Proszę bardzo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:03, 10 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Uuuu... Dramatycznie się zrobiło. Nie mogę uwierzyć, że nasz Sammy byłby do tego zdolny, aczkolwiek miło rozwija to akcję. Drakey, Drakey... Czekamy na ciebie z utęsknieniem.......
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:09, 10 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii rozdział dla mnie! Czuję się zaszczycona!
Jak można nie być zadowolonym z takiego czegoś?
Więc albo wymagasz od siebie za dużo, albo to ja jestem jakaś dziwna, bo mnie się potwornie podoba.
Nie mogę się doczekać ich spotkania, ale emotion!!!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicole
Super Silny
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:13, 10 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Ell, nie lubię schematów Mój Sammy jest bezwzględny, zimny, nie taki, jak w książce... xD Och, Fire-mum, dziękuję Fajnie, że tak sądzisz
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose
Wykrywacz Kłamstw
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wyspa Crabclaw Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:38, 10 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Nicole, jesteś dla siebie za surowa. To jest fantastyczne! A i co trzeba zrobic żeby byc w dedykacji?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicole
Super Silny
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 20:07, 10 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Trzeba być moją mamusią /buziak do Fire/
A tak serio... Hm. Oryginalny komentarz? No nie wiem. Spytaj Fire-mum, to Ci powie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 21:16, 10 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Nie ma opcji - dedykacja to opcja tylko dla vip’ów!
/Odwzajemnia buziaka/
No chyba, że dla wnuczki ciotecznej zrobisz wyjątek córuchno.
Twoja wola.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicole
Super Silny
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:50, 18 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział dla Ellki- drugiej Mamusi. Za niezłomną wiarę, że to, co piszę, ma jakikolwiek sens... xD
Burza wisiała w powietrzu. Napięcie było wręcz fizycznie namacalne- od chwili, gdy Drake wszedł do jej pokoju, stał się zdenerwowany, niepewny, ale z niezachwianą pewnością, że dziś w nocy z nią porozmawia. Jakby to wyczuł w jej przyspieszonym oddechu, zmarszczonych brwiach, w wypowiadanych półgłosem w nocną ciszę słowach.
-Nie, Holden, tym razem to się tak nie skończy.
Uśmiechnął się lekko i podszedł bliżej. No tak, jak mógł zapomnieć, że mówiła przez sen… Już w dzieciństwie prowadziła ożywione dyskusje z sobie tylko wiadomymi osobami, wprawiając w osłupienie i rodziców, i brata.
-Nicole.- wyszeptał, siadając przy łóżku. Miała stąd piękny widok, wprost na rozmigotany, ciemnogranatowy ocean. Obróciła się na drugi bok i podłożyła dłoń pod policzek. Uśmiechnął się szerzej, gdy zauważył na jej nadgarstku ciąg kolorowych, plecionych chyba z muliny bransoletek. Cała Nikki. Niesamowicie dziecinna i nad wyraz dojrzała. Dwie sprzeczności, które czyniły ją nieprzewidywalną.
-Nicole.- powtórzył, a w jego zimny na co dzień głos wkradła się nutka czułości.
Drgnęła i powoli otworzyła oczy.
-Przyszedłeś.- bardziej stwierdziła niż zapytała, mrużąc lekko oczy.
-Tak.- uśmiechnął się łagodnie.- Nie chcę cię skrzywdzić.- wstał i uprzedził, ale nie musiał. Nie bała się go. Usiadła na łóżku po turecku i przekrzywiła lekko głowę, wpatrując się w chłopaka. Jej piaskowe, krótkie włosy były potargane, twarz blada. Oczy lśniły.
-Ja…- Drake odchrząknął, nagle nie za bardzo wiedząc, co ma powiedzieć. W jego wizji ta rozmowa wyglądała zupełnie inaczej, ale jego wyobrażenie było bardzo różne od rzeczywistości. W rzeczywistości był nieludzko zdenerwowany.
-Dlaczego odszedłeś? Dlaczego zniknąłeś tak nagle?- odezwała się nagle dziewczyna, odwracając od niego wzrok. W jej głosie pojawił się wyrzut, dziecięce pragnienie, by wszystko dobrze się skończyło i świadomość, że tak się nie stanie.- Czekałam na ciebie, a ciebie nie było!- jedna łza spłynęła po jej policzku.
Nie mógł patrzeć na jej łzy. Upadł na kolana przy łóżku. Chwycił jej rękę.
-Nikki, musiałem. Rodzice wysłali mnie do Coates Academy, nie miałem wyboru!- powiedział z żarem w głosie.- zacisnął palce na jej ręce.- Uwierz, gdybym mógł, zostałbym z tobą.
-Jasne.- prychnęła jak kotka i odtrąciła jego rękę.- Znowu chodziłbyś gdzieś z tatą i udawał, że wszystko jest w porządku. Spójrz.- nie pozwoliła mu mówić, mimo że kilka razy zaczerpnął tchu, aby się wtrącić, sprzeciwić.- Dali mi to – podała mu nóż wyciągnięty spod poduszki.- I to.- wskazała na pistolet leżący na szafce. Niechętnie odwrócił od niej wzrok.
-Beretta.- mruknął ze znawstwem.- Kaliber 96.
-Och, przestań.- warknęła.- Nie o to chodzi. Dali mi go, żebym się obroniła przed tobą. Żebym zrobiła ci krzywdę.- głos załamał jej się niebezpiecznie.- Jakby zapomnieli, że przecież jesteś moim bratem i kochałam cię, i żyliśmy w jednym domu, i pomagałeś mi…- urwała, nie mogąc zapanować nad drżącym głosem.
Patrzył na nią, wstrząśnięty. A gdzie: ty potworze? Ty dziwaku? Gdzie wyzwiska, których się spodziewał, gdzie wyrzuty, gdzie strach? Spojrzał na nią. Płakała. Usiadł obok i niezgrabnie objął ją jedynym ramieniem, jakie miał. Wielkim zaskoczeniem było dla niego, że na tym ramieniu oparła głowę i płakała, mocno ściskając jego dłoń.
-Cieszę się, że wróciłeś.- wyszeptała tak cicho, że nie był pewien, czy faktycznie to słyszał.
Uśmiechnął się lekko. Ale twarz mu promieniała.
-Nikki, kto dał ci broń?- spytał, podając jej koszulkę z szuflady. Odwróciła się i ściągnęła podkoszulkę. Parsknęła cichym śmiechem.
-Nasz drogi Sam.- westchnęła.
-Chyba go nie lubisz.- stwierdził, uśmiechając się szeroko.
-Daj spokój. Sammy to palant.- odparła gniewnie.- Nie cierpię go.
Zaśmiał się. Była zabawna.
-I dał czternastolatce broń bez uwagi na to, że sama może sobie może zrobić krzywdę?
Przewróciła oczami.
-Coś ty. Najpierw mnie przeszkolili, w końcu jesteś taki groźny…
-Nie uważasz, że jestem groźny?- teatralnie strzelił macką w powietrzu, ale pozostawał poważny.
Wydawała się być zdziwiona.
-Nie, dlaczego? To nie twoja wina, że masz to… to coś zamiast ręki. Poza tym, nie skrzywdziłbyś swojej siostry, prawda?- uśmiechnęła się do niego.
Odwzajemnił uśmiech, spojrzenie, w którym kryła się radość.
-Oczywiście, że nie, Nikki.
To było pierwsze kłamstwo.
Dochodziła trzecia, gdy w nocnej ciszy zabrzmiały dźwięki gitary.
-Grasz?- spytał Drake, trzymając gryf prawą ręką.
Pokręciła głową i przeciągnęła palcem po strunach w zamyśleniu.
-Gdy zniknąłeś, odłożyłam ją i nie chciałam więcej grać .
-Dlaczego?- Drake zmarszczył brwi.- Przecież byłaś świetna…
Wzruszyła ramionami.
-Nie miał mnie kto słuchać, nie miałam nauczyciela, a nie chciałam nikogo innego…
Nagle poczuła się zagubiona. Co dalej? On chyba też nie wiedział, co zrobić. Zapadła cisza. Przeciągała się. Patrzyli na siebie. I odwracali wzrok.
-Nikki, co ty na to…- urwał i zagryzł wargi. Spuścił wzrok.- Dlaczego mnie nie pamiętałaś? Nie chciałem cię przestraszyć.- teraz on wyglądał jak małe, zagubione dziecko. Smutne dziecko.
-Nie wiem. Przepraszam. Ja… Miałam siedem lat, gdy ty…- jąkała się, nie mogła znaleźć słów.- Gdy postrzeliłeś Holdena. To podobno jakiś wstrząs pourazowy, rodzaj reakcji umysłu na tamto wydarzenie. Nie wiem.
Zamyśliła się, gładząc chłodne w dotyku drewno gitary.
-Boję się, Drake. A nie chcę się bać.- mówiła prawie szeptem. Jej palce stały się bardziej gwałtowne. Szarpała struny, wydobywając z nich niepokojące dźwięki.- Nie mam tu nikogo. Nie umiem dogadać się z resztą, co prawda Quinn i ja… Nie potrafię być taka jak oni. Ja… Jestem samotna, Drake.- podniosła oczy wypełnione łzami i spojrzała w jego. Chwycił jej ręce, które za chwile mogłyby zniszczyć instrument.
-Spokojnie, Nikki. Nie bój się.
-Naucz mnie tego. Bo ja sama nie potrafię…- stłumiła szloch, przytulając się do jego ramienia.
-Nikki, chodź ze mną.- zaproponował Drake cicho.- Zamieszkaj u mnie.
Brak odzewu z jej strony.
-Jasne, tak myślałem. To nic, Nikki, przecież nie…
-Chętnie.- przerwała mu z bladym uśmiechem.- Ja… Chciałabym.
Znów cisza.
-Nikki… Ja…- Drake pokręcił głową z niepewnym uśmiechem.- Cieszę się, że chcesz…
-Iść do domu kompletnego psychopaty?- zaśmiała się.- Sam nie wierzysz w obraz stworzony przez ludzi. Udowodnij, że się mylą. Udowodnij, że mam starszego, dobrego brata , którego kochałam przez całe dzieciństwo. Obiecaj, że zmienisz się. Dla mnie.
Spojrzał w jej oczy. To chyba ta prośba w oczach, to błaganie, by jej nie zostawiał, ta szczerość. Więc obiecał.
To było drugie kłamstwo.
-Jesteś gotowa?- spytał Drake, kładąc jej dłoń na ramieniu.
-Jak nigdy.- pokiwała głową z malutką tylko dozą niepewności.-Chociaż… Musiałabym się jakoś pożegnać.- uśmiechnęła się krzywo.- Żeby w końcu dali mi spokój.
Drake podał jej długopis z biurka, ale pokręciła głową. Zaśmiała się. W ciszy, jaka zapadła, ten śmiech zabrzmiał odrobinę złowrogo.
-Pozwól, że zrobię to po swojemu.
Podeszła do półki z książkami i jednym ruchem zrzuciła je na ziemię. Drake patrzył osłupiały, jak jego siostra zmienia pokój w ruinę, ale po chwili zrozumiał… I sam przyłączył się do zabawy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nicole dnia Sob 22:01, 18 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:46, 18 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
NARESZCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!
O matko, jak ja na to czekałam!!!!!!!!!!!
To jest boskie!
I nie mówię tego tylko po to, aby ci zrobić przyjemność.
Po prostu mnie zatkało.
Jesteś świetna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:03, 18 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Hahaha! Miły Drakey. Czuły Drakey. Opiekuńczy Drakey. Ha!
Niesamowite, wręcz nieprawdopodobne, że udało Ci się takiego stworzyć, zachowując autentyzm. Autentyzm - jak zawsze Biczoręki zachwycony nad bronią palną. I kłamliwy. Cudnie
Swoją drogą - sama chciałabym tak podemolować pokój....
A no tak - czekam na ciąg dalszy!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Sob 23:04, 18 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose
Wykrywacz Kłamstw
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wyspa Crabclaw Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:06, 19 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
O matko, o matko, o matko! To chyba twój najlepszy rozdział. Ale on chyba nie skrzywdzi swojej siostry, prawda? Znaczy to Drake, ale pewnych granic nawet on nie przekracza....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicole
Super Silny
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:04, 27 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Rozdział dla Anusiaka. Za natchnienie. Gdyby nie Twoje drejkowate prace, to nigdy by nie powstało
Quinn był zły na siebie. Zły, że ją zostawił. Odszedł w gniewie, a nie powinien. Gdzie rozsądek, gdzie myślenie racjonalne? W gruncie rzeczy, Nicole to jeszcze dziecko. Słabe, małe, przestraszone dziecko. Mimo że od pewnego czasu myślał o niej z lekkim politowaniem, nie wybaczyłby sobie, gdyby z jego winy coś jej się stało. Dlatego spał niespokojnie, dręczony wyrzutami sumienia i koszmarami, w których ją tracił. Ledwie nad oceanem wzeszło zamglone słońce, chłopak wstał i ziewając, ubrał się. Niepokój stawał się coraz większy. Ten psychopata przychodził nocą. A jeśli…?
Z domu wybiegł, żegnany przez zdziwione spojrzenia dzieciaków. Dokąd tak gnał? Przecież dopiero świtało. No właśnie- noc się skończyła. A mogło być za późno.
-Nicole!- trzasnął drzwiami wejściowymi i wbiegł na górę. Spokojnie, stary, pewnie jeszcze śpi, pewnie zasnęła późno… Ale niepokój nasilał się.- Nicole!- sam nie zauważył, kiedy w jego głos wkradło się przerażenie.
Z prędkością błyskawicy wpadł do jej pokoju i stanął jak wmurowany w podłogę. Serce mu zamarło i zaczęło bić w zastraszającym tempie. Nie, to nieprawda. To jakieś złudzenie, halucynacja wywołana stresem… Jednak wiedział, że to, co widzi, to rzeczywistość. Jakaś chora rzeczywistość. Drzwi były otwarte na całą szerokość. Oparł się o nie ciężko i potoczył wstrząśniętym wzrokiem po pomieszczeniu.
Na podłodze leżały rozrzucone książki, jedna szafa była przewrócona. Zakrył ręką usta, by nie krzyknąć, kiedy na ścianie zauważył ślad krwi. Na papierach na biurku widniały cienkie, rozerwane rysy, jakby ktoś przeciął je nożem. Chłopak wiedział, co to było. Ktoś, kto miał do czynienia z Drake’iem Merwinem wiedział, co zostawia taki ślad. Pistolet, który dał dziewczynie Sam, leżał odbezpieczony pod szafą, jakby ktoś go wytrącił jej z rąk w chwili, gdy chciała oddać strzał. Gdy spojrzał na szafkę pod biurkiem, omal nie zemdlał. Jęknął głośno. Do drewnianego blatu została przymocowana kartka wyrwana z zeszytu. Była przybita zakrwawionym nożem. Quinn zacisnął powieki. I je otworzył. Zmusił się, by podejść do zostawionej wiadomości i ją przeczytał, mimo że miał nogi jak z waty, a przed oczami krążyły mu ciemne punkty.
Nie, Sammy, mój drogi, to ja wygram tę grę. przeczytał, blednąc. Krzyczał, nie otwierając ust.
Sądziłeś, że ten marny pistolet i KUCHENNY nóż zdołają mnie powstrzymać? Jesteś taki naiwny. I taki głupi. I nieodpowiedzialny. Zostawiłeś trzynastolatkę samą i pozwoliłeś, bym odebrał jej życie. Brawo, Sammy. Możesz być z siebie dumny.
-Nie!- krzyknął z rozpaczliwą bezradnością. Nagle nie mógł dalej czytać. Przeszkadzały mu łzy, które nagle napłynęły mu do oczu. Przemógł się, by przełknąć łzy i głęboko odetchnąć- zauważył, że wstrzymuje oddech.
Quinn. Teraz wiadomość do Ciebie. Nawet nie wiesz, ile radości sprawił mi widok zakrwawionej, zapłakanej Nicole, która pomiędzy okrzykami bólu wołała Twoje imię. „Quinn! Quinn! Pomóż mi, błagam…” Więc dziękuję Ci, że tej nocy z nią nie zostałeś i pozwoliłeś, by ból po stracie osoby, którą kochała był ostatnim jej uczuciem. Gdybyś tylko widział tą rozpacz, to cierpienie w tych pięknych, czekoladowych oczach… Niezapomniany widok. Och, byłbym zapomniał. Nie szukaj ciała. Ani to estetycznie wygląda, ani się nie prezentuje, a i tak go nie znajdziesz, więc daruj sobie. Chyba się spóźniłeś, a na pogrzeb, wybacz, nie zamierzam Cię zapraszać.
Pozdrawiam
D.
Quinn zatoczył się, jakby ktoś uderzył go w splot słoneczny. Jakby kostucha chwyciła jego szyję i zaciskała na niej swoje lodowate, kościotrupie palce. Quinn, skarbie, nic ci nie jest? Coś blado wyglądasz… A tak w ogóle, to dlaczego zamordowałeś Nicole?
-Nie.- wydyszał ciężko. Chwycił poplamiony czerwienią nóż i wyszarpnął go z drewna. Złapał kartkę, ale ręka dygotała mu tak, że nie mógł nic odczytać. Ale po co mu to? Treść już na stałe utkwiła mu w pamięci i czuł, że tak łatwo jej z pamięci nie wyrzuci.- To nie ja ją zamordowałem.
Świat przesłoniła mu furia, mordercza chęć zemsty. Nie był pewny, na kogo kieruje gniew: na Drake'a czy na... Na kogoś innego. Nieświadomie zagłuszał obezwładniające poczucie winy, ból i strach. Był przerażony, bo to on pozwolił, by Drake… By on… Wcisnął kartkę do kieszeni, a nóż złapał za rękojeść i wybiegł, potykając się, ze zmienionego w ruinę pokoju Nicole. Uciekł z miejsca, w którym Drake udowodnił, że zawsze wygrywa.
Nie wiedział, co się z nim dzieje. Jakby w jednej chwili wybiegł z domu Nicole, a w drugiej stał przed drzwiami, które ostatnio bardzo często widywał. Bezceremonialnie wtargnął do środka i trzęsąc się, stanął nad śpiącym chłopakiem. Widział tylko czerwień. Nie panował nad tym, co robi. Uderzył chłopaka w twarz tak mocno, że ten obudził się z krzykiem i zaraz wyprostował ręce do obrony. Jednak nie Quinna spodziewał się ujrzeć. Nie przed nim miał zamiar się bronić.
-Wstawaj.- warknął Quinn morderczym tonem.
-O co…
-Wstawaj!- rzucił, nie ruszając się z miejsca, ściskając nóż za plecami.
Sam nadal nic nie rozumiał, ale nie chciał się kłócić, szczególnie, że Quinn był widocznie czymś wstrząśnięty, więc posłusznie wstał. Był zmęczony, niedawno wrócił z obchodu, chciał się trochę przespać i… Od uderzenia w twarz pociemniało mu w oczach, a z ust wyrwał się zduszony krzyk.
-Bracie, co ty…
-Nie jestem twoim bratem.- przerwał mu Quinn zimno.
-Do jasnej cholery, Quinn, co ty wyprawiasz?!- zdołał spytać zirytowany Sam, ścierając wierzchem dłoni krew ze skaleczonej wargi. Nagle Quinn się uspokoił, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę z powagi i grozy sytuacji.
-Zabiłeś Nicole.- stwierdził na pozór beznamiętnie, cicho, bez emocji. Jakby mówił o pogodzie.
-Kogo? A, tą twoją… Co?!- Sam zmarszczył brwi.- O czym ty gadasz? Nie zrobiłem jej krzywdy.
-Ty ją zabiłeś, Sam.- Quinn cofnął się kilka kroków, zadrżał. Coś ciepłego spłynęło mu po policzku, w ustach poczuł smak soli, a w gardle urosła mu gula, która nie pozwoliła mu dalej mówić. Bez słowa podał Samowi kartkę, zapisaną słowami Drake’a. Sam zbladł, zaklął pod nosem i bezradnie spojrzał na przyjaciela.
-Ja nie…
-To jej krew.- Quinn przejechał palcami po ostrzu noża, na którym wciąż lśniły świeże ślady.- To twoja wina.- w jego głosie pojawiło się coś, co przeraziło Sama. Quinn chwycił jego nadgarstek i przeciągnął palcami po jego dłoni, zostawiając na niej widoczny krwawy ślad.- Jesteś mordercą, Sam.- zamachnął się ręką z nożem. Sam zamknął oczy, czekając ze wstrzymanym oddechem na cios, jednak Quinn wbił nóż w środek obrazu, kilkanaście zaledwie centymetrów od głowy Sama.
Quinn odwrócił się i wpadł na Astrid, która zasłaniała ręką usta.
-Co tu się dzieje? Czy to krew?
Nie odpowiedział. Wyszedł. Niepewnie stawiał kroki. Coś w jego spojrzeniu kazało cofnąć się przestraszonej Mary i o nic nie pytać. Gdy usłyszała zduszony krzyk, dobiegający s pokoju Sama, bezszelestnie wróciła do swojego i nakryła się kołdrą po sam czubek głowy, byle dalej od tego koszmaru.
Quinn wrócił do pokoju Nicole. Przez chwilę spoglądał na jej rzeczy, na rezultat jej zmagań z bezlitosnym demonem, na daremną próbę ratowania życia. Zaszlochał, nagle starszy o kilkanaście, kilkadziesiąt lat. Uklęknął na połodzę i chwycił metalowy, błyszczący przedmiot. Gdy zabezpieczał broń, obmyślał plan zemsty. Sam nie wiedział, czy na Drake'u, czy na Samie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 17:15, 27 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
Aż nie wiem co napisać. Serio, to mną poruszyło do głębi. Więcej. Proszę, chcę więcej.
A i tak nawiasem - czyja to w końcu krew, co?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose
Wykrywacz Kłamstw
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wyspa Crabclaw Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 18:21, 27 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
AAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Wybacz ale to jedyne co mogę powiedzieć. Naprawdę nigdy nie lubiłam Quinna, ale ten piękny, plastyczny opis morderstwa w liście Drake'a ( chociaż.... To raczej Nicole wydaje się taka mściwa) - po prostu cudo!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:31, 29 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
. . .
Zatkało mnie.
Nie oczekuj ode mnie jakiejś konkretnej krytyki, bo normalnie mnie zatkało.
Czekam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 16:06, 08 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Czekam, czekam, coś się nie doczekam.... Ej, to nie fair!. Nieładnie nas tak trzymać w niepewności
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:53, 08 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Elka napisał: | Czekam, czekam, coś się nie doczekam.... Ej, to nie fair!. Nieładnie nas tak trzymać w niepewności |
Fakt.
Daje ci.. hm.. 5 dni - potem zacznę skandować!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kate
Przenikacz
Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 257
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarczyn (k.Warszawy) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:46, 08 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się. Pisz dalej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicole
Super Silny
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:01, 09 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Dobrze, Mamusie, macie grzeczną córkę. Napisałam specjalnie dla Was, ale byłam pod taką presją, że wyszło chaotycznie, bez sensu i ogólnie blee... Więc jeśli będą jakieś zastrzeżenia, to kierować je do Elki i Fire-mum
Ale faktem jest, że długo nie pisałam. Mam rozwalony komputer i korzystam z siostry, a to nie pomaga na przypływ weny. Tak więc... rozdział najmniej udany, bo pisany na szybko. Cóż. Miałam dobre chęci
Pochyl się nad sobą i pochyl się w sobie, dowiedz się teraz od siebie co jest obłędem. Obłędem jest udawać, że jest się kimś innym niż tym, którym jest się. Obłędem jest dawać się bezwładnie ponosić słowom nie słysząc ich. Obłędem jest przymykać powieki na to, co skacze do oczu żeby być zobaczone. Obłędem jest być nieprawym będąc prawym ciałem obdarzonym, albowiem ciało każde jest prawe. Obłędem jest głosić rzeczy przez siebie samego nie odkryte i dlatego nieoczywiste, dlatego nieszczęsne. Obłędem jest nie liczyć się z drugim człowiekiem.
Obłędem jest szukać miłości tam, gdzie ona nie ma prawa być. To jest obłęd. Dawanie sobie nadziei wbrew wszystkiemu i świadomość, że jest się głupcem. Obłędem jest trwanie w obłędzie, mimo że zna się skutki swojego wyboru. Obłędem jest udawanie, że wszystko jest w porządku, gdy nic w porządku nie jest.
To jest obłęd. Nicole doskonale o tym wiedziała.
Czy jest coś gorszego od utraty kogoś, kogo się kochało? Ból pękającego serca i wyrzuty prześladujące w snach, i tęsknota w pustym spojrzeniu i powoli rodzący się bunt. Gniew. I żądza zemsty. Tak, gdyby zobaczył, jak Merwin cierpi, byłby usatysfakcjonowany. Poza tym musiał odzyskać jej ciało. Musiał je pochować. Tylko tyle mógł dla niej zrobić.
Świeciło słońce. Ciszę zakłóca suchy szloch i urwany, szybki oddech.
-Drakey, on tu idzie!- woła dziewczyna z narastającym przerażeniem, oglądając się w stronę salonu. Podchodzi do niej chłopak. W jego oczach kryje się lęk. Łapie ją za ramiona.
-Nicole, wszystko będzie dobrze.- jego szept jest naglący, przejęty.- Schowaj się, ja go załatwię.
-Boję się…
Przytula ją mocno, oplata ramionami jej drobne, drżące ciało.
-Wszystko będzie dobrze. Nie pozwolę mu cię skrzywdzić.- szepcze w jej brązowe włosy.- Idź już – ponagla, a sam chwyta nóż z blatu kuchennego i powoli wchodzi do salonu. Dziewczyna wybiega w drugą stronę. Siada pod stołem i oplata kolana rękoma. Udaje, że nie słyszy okrzyków bólu i przekleństw. Że nie słyszy odgłosów walki, która budzi w niej przerażenie. Mijają sekundy. Zapada cisza.
-Nikki? Już możesz wyjść. Jesteś bezpieczna.- słyszy stłumiony, cichy głos.
-Drakey…
-Chodź, Nikki. Już nic ci nie grozi.
Oddycha głęboko i wychodzi spod stołu. Staje przed bratem, który ma rozciętą skórę na twarzy, ramionach i klatce piersiowej. Ale uśmiecha się i wyciąga do niej ręce.
-Tak się bałam, Drakey.- mówi, tuląc się do niego.- Myślałam, że…- szloch zamiera jej w gardle. Wciąga głęboko powietrze z sykiem. Zaskoczona unosi głowę. Drakey zmienia się. Jego przyjazna twarz nabiera przerażającego grymasu, oczy płoną, ramię wydłuża się, zmienia w długiego jakby węża. Spogląda w dół na klatkę piersiową, z której wystaje zakrwawione ostrze noże.- Drakey…?- jest zaskoczona, na razie nie czuje bólu. Na jej koszulce powiększa się czerwona plama.
Chwieje się i próbuje wyszarpnąć nóż z ciała, ale nie sięga ręką za plecy, nie daje rady, a plama powiększa się, i tak bardzo boli…
-Drakey…- płacze.
On otrząsa się, otwiera oczy ze zdumienia. I ze strachu.
-Nie, ja nie chciałem…- jąka się i łapie jej bezwładne ciało.- To nie ja, Nikki, naprawdę!
Ale ona już nie słyszy, gaśnie na jego ramionach. A z jego gardła wydobywa się krzyk.
Ktoś łapie go za rękę.
-Drake, cicho, nie krzycz.
Usiadł na łóżku, oddychając ciężko. Nicole wpatrywała się w niego z zaniepokojeniem.
-Miałeś zły sen - stwierdziła, siadając obok niego.
-Nawet nie wiesz…- mruknął. Przetarł twarz. Chciał zapomnieć o tym, co widział, ale obrazu zakrwawionej dziewczyny nie mógł wyrzucić z pamięci. Objęła go niezdarnie i przytuliła go, ale zdecydowanym ruchem odsunął ją od siebie. Nie mógł okazać, że się boi. Że potrzebuje miłości. To dla ludzi słabych. Nie dla niego.
-Ej, nie rozklejaj się.- powiedział żartobliwie. Odwzajemniła uśmiech.- Czas zabrać się za naukę.
Posłała mu zaskoczone spojrzenie.
-Przecież chciałaś się nauczyć panować nad strachem, prawda, Nikki?
Pokiwała głową, nie do końca rozumiejąc.
-Trafiłaś na świetnego nauczyciela.
Osoba postronna mogłaby pomyśleć, że się zmienił. Że zrobił to, o co Nicole tak usilnie go prosiła. To nie była prawda. Pozostał tym samym sadystycznym psychopatą, tyle że… Tyle że teraz zyskał słaby punkt. Nie podobało mu się to, że jest od niej tak zależny, że tak mu na niej zależy. Że zrobi wszystko, by z nim została. Bo czuł się przy niej tak dobrze…
I nie pozwoli, by potwór, który w nim był, potwór o płonących oczach i trzaskający biczem zatriumfował nad jego bardziej ludzką częścią, nie pozwoli, by ten potwór skrzywdził jego siostrę.
-Co ty robisz, stary?- w głosie Sama zabrzmiało zdumienie. Quinn posłał mu zimne spojrzenie.
-Idę po ciało Nicole. I nie, nie pytam cię o pozwolenie.
Przeładował pistolet i wsunął za pasek jeansów. Wstał z podłogi i zgarną ze stolika nóż, który zaczął ważyć w dłoni.
-Quinn, strasznie mi przykro.- Sam położył mu dłoń na ramieniu.
-Od razu mi lepiej.
-Posłuchaj, nie możesz tam iść – zaczął Sam najłagodniej jak mógł.- Nie pomoże jej to.
Quinn nie odpowiedział. Wbił twarde spojrzenie w ścianę przed sobą.
-Drake to psychopata, a ty… Ty nie jesteś… No wiesz.
-Co? Nie jestem mutantem, tak? To chciałeś powiedzieć?- Quinn ze złością strącił dłoń Sama.- Dzięki za troskę, poradzę sobie.
-Wybacz, ale sobie nie poradzisz.- Sam powoli pokręcił głową.- Tam jest Drake i Caine. Jeżeli tam pójdziesz… To będzie wojna, rozumiesz?
-Co z tego.
-Nie pozwolę ci na to – szepnął Sam i zagryzł wargi.
-Nie pytam cię o pozwolenie! – krzyknął Quinn z nutą rozpaczy w głosie.- Co ma być to będzie.
-Jesteś na tyle wściekły, by chcieć zrobić mu krzywdę?
Zapadła cisza. Quinnem nagle zawładną gniew.
-Oczywiście! On ją zabił! Zasługuje na karę! Kto jak kto, ale ty powinieneś o tym wiedzieć najlepiej.
-Wywołasz wojnę między nami a CA, Quinn. Odpuść sobie.
Chłopak nie odpowiedział. Wyminął Sama bez słowa i wyszedł na próg.
-Nigdy – wycedził, nie oglądając się. Sam westchnął i ruszył za przyjacielem.
-Pójdę z tobą. Ale czuję, że będą kłopoty.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nicole dnia Nie 12:04, 09 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|