|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:12, 23 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Przestańcie, bo popadnę w samozachwyt i co będzie?
Proszę, oto kolejna część - mam nadzieję, że uda wam się coś zrozumieć, bo sama chyba nie dokońca wiem, o co mi chodzi.
Roz.7 ‘Zdrajczyni’
Dziewczyna była pod niemałym wrażeniem. Dostał moc, o której nawet nie marzył, możliwość zdobycia Świata Ciemności i zemsty na swoim wrogu. Jednak na swoją odpowiedzialność poprosił o dodatkową porcję cierpień związanych z usunięciem ręki. Stał teraz przed nią w pełni sił, wymachując czerwonym biczem z rekinim uśmiechem na ustach.
-Mogę już iść ich posiekać?
Zaśmiała się.
-Nie, czeka cię jeszcze sporo pracy. Musisz nauczyć się kontrolować wszystkie swoje moce, poznać Pana i cel, dla którego masz, jak to powiedziałeś „Iść ich posiekać”.
Zrobił zbolałą minę. Wszystkie punkty programu wydały mu się bez sensu. A zwłaszcza ostatni.
-Nie widzę problemu. Jak ich zabiję, twój Pan będzie szczęśliwy, ty będziesz szczęśliwa i ja będę szczęśliwy. Wszystko gra.
-Niezupełnie. Ważne jest, żebyś zabijał ich w określonej kolejności. Jak w grze komputerowej. Przechodzisz na coraz to trudniejsze poziomy, aż dotrzesz do bosa.
-A nie mogę zabić tego bosa od razu?
-Nie dasz rady.
-Więc nie ważne kiedy się za niego zabiorę.
-Wręcz przeciwnie, gdyż on z każdym kolejnym poziomem słabnie.
Rozkminiał to przez dłuższą chwilę, poczym na jego usta wpłynął zadziorny uśmieszek. Dziewczyna westchnęła i uchyliła się przed macką, zamierzającą zaatakować ją od tyłu. Mimo porażki zaczął się cieszyć jak głupi.
-Jak to zrobiłaś?
-Powiedzmy, że mam oczy z tyłu głowy.
-Nie, chodzi mi o mój bicz.
-To nie moja zasługa, jest takim... prezentem od Pana.
-Więc czemu nie dał mi go osobiście.
-Bo do stworzenia ciała potrzebna mu jestem ja.
Była taka szczęśliwa. On żył. Odzyskała go. Nie mogła śnić o niczym więcej... póki nie dotknął jej twarzy. Wtedy cały jej świat spowiła ciemność. Tak, jak za pierwszym razem. Czas się zatrzymał, a wszystkie kształty wokół nabrały nienaturalnych, zniekształconych konturów. W powietrzu unosiła się czarna mgła, a niebo połyskiwało zielenią w znany jej sposób – ten sam, jakim błyszczała podczas jej ostatniego spotkania z Samem, chłopakiem, który teraz promieniał złotym światłem, podczas gdy ją pochłaniał mrok. Oddalali się. Nie widział tego co ona, żył w świecie upozorowanym na postać świata rzeczywistego, stworzonego specjalnie dla jego oczu. Astrid widziała go takim, jaki był naprawdę. Wtem, za jego plecami pojawiła się jego twarz. Okropne oblicze zwłok człowieka, zniekształcone promieniowaniem, spowite w zielone kryształy. Chciała krzyknąć, lecz nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Nie była już w niezrozumiałej, lecz bezpiecznej przestrzeni którą stworzył Luke, lecz stała tuż przed nim.
Zdobądź go dla mnie.
-Nie. – powiedziała, a jej głos zawisł w gęstej mgle.
Zrobisz to. Należysz do mnie.
Dwa ostatnie słowa, mimo że kierował je do niej, miały trafić do zupełnie kogo innego. Kogoś, kto był bardzo daleko stąd. Ona także musiała przekazać mu wiadomość.
-Nie należę do ciebie. Nie należę do nikogo.
Z niewiadomych powodów, wprawiło go to we wściekłość. Przeniknął jej umysł, szukając informacji o Pete’ym, lecz zatrzymał się na Luke’u. Nabrała pewności siebie.
-On cię zabije. A już nigdy ci nie pomogę.
Nie. To ty zabijesz ich..
Usłyszała, poczym jej wspomnienia zaczęły odpływać.
Spojrzał wściekle na Caine’a, poczym znów zwił wzrok na nią. Krzyknął i odsunął się szybko. Miała otwarte oczy przepełnione zielonym mrokiem. Nie zorientował się nawet, kiedy się na nim znalazła. Patrzył na nią przerażony nie zdolny do zrobienia jej krzywdy. Wtem, z jej ust wydobył się straszliwy, nieludzki pisk, a z ramienia trysnęła krew.
-Edilio, nie! – krzyknął Sam, gdy przyjaciel szykował się do kolejnego strzału. Lecz ona była szybsza niż słowa. Zmaterializowała się koło chłopaka i odsłoniła zęby. Po chwili odsunęła się jednak, nie czyniąc mu najmniejszej krzywdy i zwróciła się w stronę Caine’a, próbującego zajść ją od tyłu. Przygwoździła go do ziemi i dotknęła palcami jego piersi. Popłynęła moc.
Lecz zanim transfer został zakończony, ktoś uwiesił się jej na plecach. Astrid jednym, potężnym ruchem zrzuciła z siebie ciężar i cisnęła nim o skałę, przy której obozowali. Wtem, snop biało-zielonego światła strzelił tuż przed jej rękami. Zwróciła jarzące się oczy w stronę winowajcy.
-Sam, zabij ją! – krzyknął Edilio.
W oczach chłopaka pojawiły się łzy.
-Nie mogę.
-Musisz to zrobić! To nie jest Astrid, to jedna z nich!
Nie zorientował się, iż nieświadomie, powoli kręcił przecząco głową. Wiedział co musi zrobić, lecz nie mógł znieść myśli, że ma zabić jedyną osobę, która naprawdę go kochała. Nawet, jeśli była tylko iluzją. Ostatni raz spojrzał jej w oczy. Płonęły nienawiścią.
-Przepraszam. – powiedział, a zielono-biały blask rozświetlił powoli zapadający zmrok.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Rose
Wykrywacz Kłamstw
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wyspa Crabclaw Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:31, 23 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!
To je....dy...ne ....co...mogę napisać. Konstruktywny komentarz potem.
No więc... dalej nie wiem co napisać. Jakz wykle jestem po prostu o-cza-ro-wa-na.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rose dnia Śro 21:06, 23 Lut 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Medium
Odczytywacz
Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:38, 23 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Normalnie mnie zatkało.
Naprawdę.
Z każdą częścią jest coraz lepsze, a już kilka rozdziałów temu stało na takim poziomie, że najwyższy budynek świata nie sięgał nawet do połowy.
Ta scena z Drakem i jego nastawieniem do życia bardzo mi się spodobała, "Mogę już iść ich posiekać?" stanie się pewnie jednym z moich ulubionych tekstów, chociaż nie w dosłownym znaczeniu.
A to co stało się z Astrid, znaczy już jej nie będzie? Astrid kaput? Trochę szkoda, nawet jeżeli za nią nie przepadam. Ta walka była naprawdę dobrze opisana, wszystko sobie wyobraziłam.
Mogę tak nawijać jeszcze długo, ale po co?
Cały ten ff ma u mnie 15 punktów i to w 10 punktowej skali. To dosyć wysoko.
Czekam na kolejną część. Chcę ją jak najszybciej, ale poczekam, żeby była naprawdę dobra. Ja się nie martwię. Na pewno będzie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:57, 23 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Uno - Rose, błagam - zmień komentarz, bo nie mogę czytać FF Karaluszka
Dues - Mówiłam to nie raz i powiem jeszcze wiele razy - kocham Drake'a w Twoim wykonaniu. Chyba dlatego, że jest tak wspaniały jak w oryginale, jeśli nie lepszy. Uwielbiam, kocham, ubóstwiam! A Ciebie, najdroższa Fire, to samo tylko tysiąc-osiemset-sześćdziesiąt-pięć lub siedem razy bardziej!
Gaiaphage broi... oj, kroi się grubsza afera. Rzeczywiście, rozdział skomplikowany, acz chyba wszystko zrozumiałam. Chociaż znając Twoje sztuczki, po następnym rozdziale okaże się, że jest inaczej
Czekam i miłego samozachwytu - komu jak komu, ale Tobie się należy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicole
Super Silny
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:19, 24 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Znów nie wiem, co powiedzieć. Naprawdę. Dwa pierwsze akapity przyćmił ostatni. Jest niesamowity. I smutny. Normalnie ja też prawie się popłakałam, prawie jak Sam. Proszę, zmień to. Niech on jej nie zabija. Przecież Sam nie mógłby... To do niego nie podobne; szukałby raczej innego wyjścia. Jak z Britt/Drake'iem. Nie chciał jej zabić. Nurtuje mnie tylko, kim jest ten owy "Pan". Tu coś mi nie gra. Zobaczymy, może rozjaśnisz mi myśli następnym rozdziałem, na który czekam. Jak zwykle, z niecierpliwością i rosnącym podziewm.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kate
Przenikacz
Dołączył: 27 Gru 2010
Posty: 257
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Tarczyn (k.Warszawy) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:48, 24 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem ,,Pan" to Gaiaphage. No bo niby kto?
Nicole ma rację ostatni akapit był... Niesamowity! Sam zabił Astrid! No ja nie wytrzymam. Jak on mógł... No chyba, że jej nie zabił. xD
Ja z pewnością nie chciałabym mieć takiego chłopaka. Nawet to, że ona była ,,jedną z nich", to od razu powód żeby ją zabijać? Mógł zwalić na nią drzewo. Albo coś. Przywiązać ją, zamknąć gdzieś. Przynajmniej ja bym tak zrobiła.
Mimo tego rozdział naturalnie bardzo mi się podobał. Czekam na więcej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicole
Super Silny
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:55, 24 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Kate napisał: | Moim zdaniem ,,Pan" to Gaiaphage. No bo niby kto?
Nicole ma rację ostatni akapit był... Niesamowity! Sam zabił Astrid! No ja nie wytrzymam. Jak on mógł... No chyba, że jej nie zabił. xD
Ja z pewnością nie chciałabym mieć takiego chłopaka. Nawet to, że ona była ,,jedną z nich", to od razu powód żeby ją zabijać? Mógł zwalić na nią drzewo. Albo coś. Przywiązać ją, zamknąć gdzieś. Przynajmniej ja bym tak zrobiła.
|
Właściwie to dobra koncepcja, tylko zmyliło mnie to, że we poprzednich częściach mianem "Pana" określano Tego U Góry. Tak mówiła Astrid i Britt. A z tym zabiciem to ujęłaś to lepiej. Mi też chodziło o to, że Sam mógłby być bardziej, no nie wiem, delikatny w odebraniu jej życia. Jeżeli już musiał. Nie mógł jej zamknąć w piwnicy czy cóś? W zasadzie to jednak chyba nie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:07, 26 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Wiem, że to nic niezwykłego, że mało akcji, że jest masa lepszych, ale no niestety. Chcieliście odpowiedzi, proszę. Oto niektóre z nich:
Roz.8 ‘Odpowiedzi’
Stał oparty o ścianę starego domu i zaciskał pięści. Nienawidził się. Nienawidził z całej siły. Miał wszystkich uratować, po to właśnie się urodził, lecz wciąż popełniał straszne błędy. Miał zwyciężyć, lecz wciąż przegrywał. A teraz doszło do najgorszego. Gaiaphage zdobył ją. Gdyby Luke tam był, mógłby ją uratować jak wcześniej. Ale nie było go przy niej. Równie dobrze mógłby się tu położyć i umrzeć. Wiedział, że Sam nie był w stanie tego zrobić. A jemu pozostaje tylko czekać na cud.
Niepewnie obejrzała się za siebie. Nie powinna zostawiać tego... tworu samego. Nawet, jeśli znajdował się kilkanaście metrów w głąb ziemi i strzegła go cała armia kojotów. Co powie Panu, jeśli ten psychol zawali jego kopalnię? Skąd weźmie drugie stado? Biorąc pod uwagę jego nowe możliwości, mógł rozwalić to i to, wychodząc ze wszystkiego bez szwanku. Bacząc na jej wyższość umysłową, dałaby radę go upilnować, lecz teraz miała ważniejsze sprawy na głowie. Musiała dołączyć do grupy i wytłumaczyć im jakoś swoje zniknięcie. Jak na razie granie jednej z nich szło jej całkiem nieźle, ale ten chłopak, Edilio, od jakiegoś czasu zaczął się interesować jej wypadami. A to niedobrze. Bardzo niedobrze. Może się czegoś domyślał? Nie, mało prawdopodobne.
Powoli zbliżała się do obozowiska, gdy bardziej poczuła niż usłyszała, czyjś telepatyczny krzyk:
-Nie należę do ciebie. Nie należę do nikogo.
Przystanęła oszołomiona.
Nie należę do ciebie. Nie należę do nikogo -wciąż brzmiało jej w głowie, odkrywając coś, o czym już dawno zmuszona była zapomnieć. Nie potrafiła pojąć, dlaczego te słowa znaczyły dla niej tak wiele. Pojawiły się przebłyski wspomnień, jakby z innego życia:
Strzelała jak szalona. Raz, dwa, trzy. Pociski odrywały kawałki skały. Kojoty rzuciły się do ucieczki.
Położyła broń na masce.
Wyszperała zapalniczkę w kieszeni.
Nie.
Zapaliła.
Płomyk był mały, pomarańczowy.
Nie zrobisz tego.
Zbliżyła płomyk do końca sznura
Przestań.
Zawahała się.
-Tak – wydyszała.
Nie możesz.
Oparzyła sobie palec. Ale ból był niczym, niczym w porównaniu z nagłym, potężnym bólem, który wybuchnął w jej głowie.
Krzyknęła.
Zatkała uszy dłońmi. Zapalniczka przypaliła jej włosy.
Puściła sznur.
Nigdy nie wyobrażała sobie takiego bólu. Jakby wyciągnięto jej mózg i wypełniono czaszkę rozpalonymi do białości węglami.
Wrzasnęła w męczarniach i stoczyła się z maski. Przed oczami miała palącą ciemność, ale dłonią mogła wymacać upuszczoną końcówkę sznura.
Jesteś moja
-Nie – zaprzeczyła.
Znalazła! Drżącymi dłońmi przysunęła do niego zapalniczkę.
-Należę tylko do siebie.*
Z trudem uświadomiła sobie, że od jakiegoś czasu nie brała oddechu. Zaciskała dłonie w pięści. Ta dziewczyna – to była ona! Wszystko zaczęło do niej wracać. Razem z Tonnym Gilderem próbowała zniszczyć Ciemność, poświęcając własne życie. Tylko dlaczego? Czy jej się to udało? Chyba tak, gdyż pamiętała płomienie, huk. Tylko co potem? Siła powinna rozerwać ją na strzępy, jak to się stało, że wciąż żyje? I czy naprawdę żyje?
Nie. – podpowiadał głos w jej głowie. Chwile po wybuchu zmieniła się w strumień czystej energii. Nawet po domniemanej śmierci próbowała walczyć z Gaiaphage, w postaci białej smugi. I przegrywała. Wtedy nagle pojawiło się to złote światło. Przezwyciężyło mrok. Myślała, że to dla niej koniec. Że dobra moc ją pochłonie i da umrzeć w spokoju. Lecz Ciemność wycofując się, jakimś cudem zagarnęła ją razem ze sobą. Ostatkami sił uczepiła się nadziei, że Gaiaphage zginie, ale w ostatniej chwili coś przerwało walkę.
-Jestem Lana Arween Lazar – szepnęła do siebie słabym głosem. Wtem, ujrzała przed sobą twarz Ciemności, która przeniknęła przez nią na powrót więżąc jej umysł. Zaczęła krzyczeć, łapiąc się za głowę, próbowała uciekać. Na próżno. Jej wspomnienia zaczęły odpływać, a ich miejsce zastąpiła mroczna pewność siebie, świadomość swojego jedynego celu. Jakaś maleńka cząstka niej nadal walczyła i co sobie właśnie uświadomiła, walczyła od początku.
-Należę tylko do siebie. – powiedziała bezgłośnie. Pragnęła, by te słowa zakorzeniły się głęboko w jej umyśle, by nie straciła ich razem ze swoją tożsamością. Udało się. Stała teraz dumna i przepełniona ciemnością, słysząc w swej głowie nic nie znaczące, cichnące słowa.
*Gdyby ktoś nie pamiętał - to prolog.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:15, 26 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Wdech. Wydech. Wdech. Wydech. Wdech...
Tego się nie spodziewałam!!!!!!!
A głowiłam się - co prolog ma do jasnej anielki wspólnego z ruinę Perdido! Ha! No i proszę! Może i nie wiem jeszcze najważniejszego - domysły mam, acz nie jestem ich pewna - ale co to kogo! Genialny pomysł - taki właśnie miałaś Karaluszku! I nie mogę się doczekać co jeszcze mnie zaskoczy.
No i... skrycie czekam na prezentację nowych umiejętności pana Merwina
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicole
Super Silny
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 22:20, 26 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Jeden z lepszych (nie 'najlepszy', bo wszystkie są świetne, tylko inaczej ) rozdziałów. Podczas czytania naszła mnie pewna myśl i była super jasna, a teraz za bardzo nie wiem, jak to sformułować. No nic, daj mi szansę, spróbuję.
Można nie znać się na pisaniu i napisać coś nierzeczywistego? Można. Można stwarzać nowe światy, nowych ludzi, nowe wymiary i umiejętności z niczego? Można. Ale prawdziwym geniuszem jest umiejętność napisania tekstu tak, że nierzeczywistość staje się rzeczywista; że rzeczy nie mające prawa istnieć istnieją, a emocje są opisane w taki sposób, jakbym to ja je czuła, jakbym ja, nie Lana, nie Luke, nie Sam czy Astrid je przeżywała. Nie oni. Tylko ja. Aż się przestraszyłam- czułam Ciemność, słyszałam ją, bałam się jej. Chyba o to chodzi, prawda? By przenieść emocje swoje i swoich bohaterów na czytelnika.
Za to Cię kocham, Fire-mum. Bo tak właśnie piszesz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:27, 09 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Roz.9 ‘Szantażystka'
-Astrid nie! – krzyczał ze łzami w oczach, próbując dogonić własny promień. Miał wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie i... Zaraz, zaraz. Działo się! Światło z jego ręki, które miało prędkość początkową podobną do pocisku wystrzelonego pistoletu, zbliżając się do niej, zwalniało. Kilka milimetrów przed jej brzuchem, zatrzymało się zupełnie i rozprysło na milion maleńkich kawałeczków. Dziewczyna, powoli odwróciła głowę w stronę lasu. Uczynił to samo. Między drzewami majaczyła niewyraźna postać. Mimo pięknej, słonecznej pogody, była rozmazana i zacieniona, przy czym ten mroczny kamuflaż, mimo istniejącego przeciwieństwa, wydawał się być całkiem skuteczny, gdyż nie mógł rozpoznać stojącego kilkadziesiąt metrów dalej kształtu. Wydawał się prowadzić z Astrid jakąś niemą rozmowę. Z początku Sam uważał go za jednego z sługusów Gaiaphage, lecz zmienił zdanie, widząc błyszczące w mroku, stalowoniebieskie oczy. Nie zdążył przypomnieć sobie skąd je zna, gdyż wtem, dziewczyna upadła zemdlona na ziemię. Natychmiast do niej podbiegł.
-Sam?
-Astrid, to ty? Nic Ci nie jest?
-Nie, co ja tu robię? Co tu się... – nie dokończyła, gdyż ją pocałował.
-Nic nie pamiętasz? – spytał, gdy skończył. Pokręciła głową.
-Oh nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłem! Nie masz pojęcia, jak bardzo brakowało mi twojej mądrości, gdy szukaliśmy ocalałych, twoich ciepłych ramion, gdy wszystko się sypało, twojego uśmiechu, który dałby mi siłę.
-Co?
Zaśmiał się.
-Mam ci tyle do opowiedzenia. Ale nie teraz, musimy zebrać wszystkich i uciekać jak najdalej się da od tego przeklętego miasteczka. Mniej więcej dwa dni zajmie nam dotarcie do San Louis. Mam nadzieję, że tam nie dotarło promieniowanie.– odwrócił głowę i krzyknął – Czy wszyscy są cali?
Kolejne głowy zaczęły się wyłaniać znad krzaków, zza drzew, czy za czym tam jeszcze się schowały. Wszyscy otoczyli ich z ciekawością. Tylko jedna osoba się nie poruszyła.
Caine klęczał na ziemi, przyciskając coś do piersi. Jego barki poruszały się spazmatycznie.
Płakał.
Astrid jak przez mgłę pamiętała chwilę, gdy próbowała przejąć moc chłopaka. Coś się na nią wtedy rzuciło. Odrzuciła to. To ‘coś’....
-Chciała mnie tylko obronić. – powiedział zduszonym szeptem, odgarniając włosy z pobladłej już twarzy, poczym podniósł na nią zaczerwienione oczy – To twoja wina!
-Przepraszam, ja... – cofnęła się o krok do tyłu, gdyż podniósł się i z zaciętą miną zaczął iść w jej stronę.
-Oszczędź sobie Caine, nie panowała nad sobą. – powiedział Sam, starając się zatrzymać brata.
-Zabiłaś ją! – krzyczał wściekle.
-Nie... nie chciałam tego...
-Zginiesz za to!
-Caine, to nie ona zabiła Dianę. To Gaiaphage! Możesz ją jeszcze pomścić, ale nie sam.
-Czemu miałbym ci ufać?!
-Bo...- zaczął, szukając u Astrid pomocy. Pokiwała głową. – Bo jestem twoim bratem. Rozdzielono nas po urodzeniu, adoptowali nas różni ludzie. – kłamał jak z nut licząc, że ten da się omamić. – Dlatego chcę Ci pomóc.
-Nie wierzę ci.
-Caine, to prawda. – powiedział Edilio.
-Zamknij się! Nie potrzebuję żadnego z was! – wrzeszczał, próbując uwolnić się z chwytu Sama, widocznie w furii zapominając o swojej mocy. Nagle ucichł i zwiotczał.
-Ups.
Wszyscy zwrócili oczy na Lanę z grubą gałęzią w dłoni. Rozległ się gwar rozmów i powitań, lecz Astrid zdawała się niczego nie słyszeć. Wpatrywała się wysoką, ciemnowłosą dziewczynę, którą przecież tak dobrze znała.
-Ty... Ty jesteś...
-Lana. A ty musisz być Astrid.
-Taaa... Chyba wymsknęło mi się parę zdań o tobie w ich towarzystwie – powiedział Sam. – Witaj Lano. Cieszę się, że wpadłaś, aczkolwiek wolałbym, żebyś mnie uprzedzała, zanim zachcesz zniknąć gdzieś w lesie.
Nie, Sam! Ona jest zła! Chciała powiedzieć, lecz coś w postawie dziewczyny kazało jej zamilknąć.
-Parę zdań? – zakpiła. – Gadał o tobie praktycznie cały czas! Sądził, że nie żyjesz. I pewnie mało brakowało. Po Świecie Ciemności nie powinno się chodzić samemu, a nawet i całej grupie może się coś stać. – mówiąc to, zmrużyła oczy. – Wiesz jak to jest. Wystarczy jeden niewłaściwy ruch, lub słowo i wszyscy padają martwi. Rozumiesz o co mi chodzi, prawda?
Astrid przełknęła nerwowo ślinę.
-Rozumiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:33, 09 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Kolana same mi się uginają.... Zabiłaś Dianę?! I...i.... to tak na serio?! I coś powstrzymało Caine'a od zabicia Astrid?! Niewierze!
No i jeszcze kwestia Lany...
Dobra, mówiąc szczerze nie wiem jak mogę to wszystko skomentować. Dużo tego, a wszystko przysłonięte tajemniczością (chyba, że to moje braki w inteligencji). Nie będę Ci gadać głupot, tylko weź po prostu pisz, bo chcę więcej. Za krótkie te rozdziały na moją zachłanność w kwestii Twych FanFików.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose
Wykrywacz Kłamstw
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wyspa Crabclaw Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:33, 09 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
-'
Czy ty zabiłaś....Dianę? Dianę? Nie Astrid? A Astrid żyje? Ale ja...
Dobra, niech inni komentują. Ja jakoś nie potrafię. Fire- jesteś wielka.
Nie przesadzaj z tymi emotkami.
Di.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicole
Super Silny
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:13, 09 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Tym razem mi też brakuje słów. Jest tajemniczo, tak jak lubię, dramatycznie, czyli jw. Zrospaczony Caine? Załamany Caine? Caine, który-się-nie-mści? Bardzo innowacyjne posunięcia, to Ci się chwali. Caine jest człowiekiem chyba pierwszy raz. Swoją drogą, szkoda mi go. Och, ach, i ten romantyczny pocałunek żywej Astrid i przeszczęśliwego Sama... Urzekło mnie to. Czekam na więcej. Jak zwykle <3
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:57, 17 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Jeśli ktoś jest tym zainteresowany, oto ostatni rozdział fazy 2. W wolnej chwili wkleję epilog.
Roz.10 ‘Początek zakończenia'
-Wszystkim kazałem iść na północny wschód bo, popraw mnie jeśli się mylę, w tamtych okolicach powinno się znajdować najbliższe miasto inne niż Perdido.
Chciała słuchać tego, co mówił, lecz w myślach wciąż słyszała słowa dziewczyny.
Ona zabije ich wszystkich, jeśli powiem im ,kim jest...
Chociaż może jeśli nie powie, nic się nikomu nie stanie. Po za tym, póki udawała Lanę, była nieszkodliwa. A przynajmniej nie zależało jej na wybiciu ich co do jednego. Tak, nie powinna teraz o tym myśleć. Są ważniejsze rzeczy.
-Powiedziałem im, że gdyby po drodze zastała ich noc, zatrzymali się w bazie sił powietrznych. Astrid, słuchasz mnie?
-Tak, oczywiście. Jako obiekt wojskowy ma pewnie wiele zabezpieczeń, które ochronią dzieciaki przed zielonookimi. Po za tym, powinien znajdować się tam zapas jedzenia i wody. Całkiem nieźle to wymyśliłeś.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Jesteś ze mnie dumna?
Zrobiło jej się ciepło na sercu. Przy Luke’u i jego wielkiej mocy czuła się taka mała, zagubiona. Teraz na powrót mogła się stać starą, mądralińską, Genialną Astrid.
-Jasne. Złota gwiazdka się należy.
Zaśmiał się i poderwał ją do góry. Nie wiedziała czy piszczy z zaskoczenia, czy ze szczęścia, gdy uniósł ją nad siebie i okręcił się. W końcu postawił ją na ziemi.
-Jak ja tęskniłem za tym tonem. – szepną jej do ucha.
-Po co wróciłeś? To znaczy, dla czego nie poszedłeś z resztą do innego miasta?
-Chciałem się jeszcze rozejrzeć. Sprawdzić, czy nikt nie został.
Uśmiechnęła się. Cały Sam. Jednak jego mina nadal pozostawała niepewna.
-A co jeśli źle robię? Jeśli reszta świata jest taka sama?
Postanowiła się zabawić.
-Nie wiem.
-Co?! Jestem zaskoczony.
-A czego się spodziewałeś? Jakiejś błyskotliwej teorii, która w sposób naukowy utwierdziła cię w przekonaniu, że dobrze czynisz?
-No.
Zaśmiała się. Uwielbiała to jego „no”.
-A co? Nie masz żadnej teorii?
-Oczywiście, że mam głuptasie! Chyba z milion!
Teatralnie podrapał się w głowę i spojrzał na słońce.
-Według moich obliczeń powinniśmy dojść do bazy wieczorem. Jeśli teraz zaczniesz, może zdążysz mi przedstawić z jedną piątą.
Chciała się jakoś odgryźć, ale język już ją świerzbił, by o wszystkim mu opowiedzieć. Otwierała usta, kiedy nagle coś ją tknęło. Czy powinna mu mówić o Luke’u? Przypomniały jej się jego słowa:
My dwoje pełnimy trochę ważniejszą rolę w tym świecie niż inni.
Czy to prawda? Może jego moc była tajemnicą? Chyba tak, skoro nie chciał ujawnić swych zdolności nawet jej – dziewczynie, którą rzekomo kochał. Nie chciała poruszać tego tematu także z innego, bardziej osobistego powodu.
-Więc jak? – niecierpliwił się.
-No cóż. Zacznijmy od początku. Ta zielona poświata, która pojawiła na barierze w dniu zakończenia ETAPu, to zapewne Gaiaphage. Złota natomiast, według moich podejrzeń, to... – szlag, jak miała mu przedstawić swoją teorię, nie mówiąc mu nic o tym przeklętym chłopaku?! – Jakaś siła przeciwna. Rzecz w tym, że Ciemność nie była w stanie sama opuścić sztolni.
-Ktoś jej musiał pomóc.
-Właśnie. Sądzę, że zmusił jakiegoś dzieciaka z ETAPu, by pomógł mu się wydostać. Na wolności miała dostęp do uranu z elektrowni, więc mogła ewoluować w to, czym jest teraz.
Pozostaje tylko jedno pytanie...
-Jak tego dokonała.
-Dokładnie. Jak wiemy, Gaiaphage nie może tak po prostu kogoś opętać. Przynajmniej kiedyś nie mogło. W ETAPie jego taktyka polegała na torturowaniu psychicznym swojej ofiary tak długo, póki ta nie zgodziła się mu służyć. Tyle, że do uwolnienia Ciemności byłaby potrzebna olbrzymia fala energii.
-No to co?
-To, że ta energia zabiłaby także tego dzieciaka. Musiała to być osoba, która była w stanie się poświęcić. Osoba z niezwykle silną wolą.
-Ale to się ze sobą kłóci. Nie zmusił by do czegoś takiego osoby o tak silnej woli.
-Chyba, że obróciłby ją przeciwko niemu.
-Masz na myśli podstęp?
Rozmowę przerwał im przerażony Edilio.
-Sam, Astrid. Powinniście to zobaczyć.
Spojrzeli po sobie i udali się we wskazanym kierunku. Przy bramach bazy lotniczej tłoczyło się kilkadziesiąt dzieciaków.
-Co się dzieje?! – krzyknął Sam. – Jest jeszcze widno, dlaczego nie idziecie dalej!
Astrid złapała go za rękę i splotła swoje palce z jego. Przeleciała wzrokiem po zdezorientowanych twarzach uciekinierów, kiedy nagle jej spojrzenie przykuło coś, co znajdowało się kilkanaście metrów dalej, za bazą. Wstrzymała oddech i jak we śnie podbiegła bliżej. Była kilka kroków od celu, kiedy zgięła się w pół i upadła na ziemię.
To nie możliwe, myślała.
Przed oczami zaczęły tańczyć jej ciemne plamy.
Krzyczała coś, lecz sama nie była w stanie usłyszeć żadnego dźwięku.
Ktoś ją objął.
Zaczęła się wyrywać, wrzeszcząc niezrozumiałe dla niej samej słowa.
W końcu nadeszło ukojenie. Traciła przytomność.
Nie jadła i nie spała od kilku dni, była u kresu sił.
Jedynym, co do tej pory trzymało ją przy życiu, była nadzieja.
Nadzieja, która właśnie umierała razem z nią.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:05, 17 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Nie! Znowu to robisz! Znowu kończysz rozdział tajemniczymi słowami! I znowu nie będę mogła przez nie sypiać po nocach! Ja się tak nie bawię!
Swoją drogą, ta scenka z Samem i Astrid, mmm... sama słodycz, cud, miód i podrożały cukier. No i troszkę poukładałam sobie wszystkie fakty.
Prooooooooooooooooszę o epilog "słodkie, karaluszkowate oczęta*
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:57, 17 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
OMG! Nie jestem w stanie napisać nic mądrego. Mogę powiedzieć tylko jedno. Pisz dalej. I częściej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nicole
Super Silny
Dołączył: 25 Paź 2010
Posty: 334
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 22:14, 17 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Popieram Mamusię Elkę.
Ale do rzeczy. Nie wiem, co napisać. Naprawdę, brakuje mi słów. Przez pierwsze akapity cieszyłam się jak dziecko, że w komentarzu będę mogła napisać "dzięki za happy end!". Ale później znów wszystko poszło nie tak, jak powinno. Happy endu nie było, poniekąd. Niby Astrid była z ukochaną osobą, ale równocześnie znów podejmowała (lub nie) walkę z Ciemnością. Jakby na dwóch płaszczyznach- z jednej strony wielbię Cię za scenę Astrid- Sam, z drugiej... Czemu Ciemność? Czemu nadzieja miała zniknąć? Zapomniałaś, że ona nigdy nie umrze? Czekam z niesamowitą niecierpliwością za epilogiem. Bo ciągle mi mało. Chyba się uzależniłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose
Wykrywacz Kłamstw
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wyspa Crabclaw Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:28, 18 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Mniej więcej tak się czuję.
Za dużo emotek. Spróbuj napisać jakiś bardziej konstruktywny komentarz.
Di.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:07, 23 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Epilog.
Stała na balkonie. Pozwoliła, by chłodny, wieczorny wiatr owiewał jej rany. Nie tylko te widoczne na skórze, gdyż one stanowiły najmniejszy problem.
Jasne włosy, które muskały jej twarz, kontrastowały z czarnymi sińcami i cieniami pod oczami.
Czuła się, jakby zamarzała.
Zmieniała w twardą bryłę lodu.
Nie czuła nic.
Nie musiała czuć.
Wypełniała ją determinacja.
Obok niej pojawiła się inna postać. Wzięła ją za rękę.
-Udało nam się okiełznać go już raz. Teraz także damy radę. – powiedział chłopak.
-My? Naprawdę nie masz jeszcze dość?
-Owszem mam. Lecz tylko my jesteśmy w stanie to zrobić. Bo tylko my znamy błędy przeszłości. Jesteśmy wyjątkowi.
Gdzieś już to słyszałam...
-Zrobimy to jeszcze raz, tylko lepiej- kontynuował.
Zacisnęła usta.
-Oni nas potrzebują.
-Potrzebują bohatera. Ty nim jesteś.
-Lecz nie dam sobie rady bez mojego Geniusza. Więc jak? Uratujemy świat?
Zacisnęła sztywne palce na poręczy, wpatrując się w zieloną barierę, ciągnącą się daleko poza zasięg jej wzroku. Choć widziała jedynie jej część, wiedziała, iż zatacza ona szerokie koło, w którego centrum znajduje się elektrownia.
Ich odwieczne więzienie. Jej nowy świat.
Świat przepełniony bólem, ciemnością i nienawiścią.
Świat po ETAPie.
Świat, w którym będzie musiała walczyć o wszystko, co jest jej drogie.
Czy była na to gotowa?
Nazywam się Astrid Ellison. Jestem bronią Ciemności. Przeżyłam w ETAPie. Straciłam brata. Nie mogę żyć. Nie mogę umrzeć. By nie utracić jeszcze więcej.
Odpowiedź brzmi: tak.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|