|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gaia
Elektrokinetyk
Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 23:18, 10 Sty 2013 Temat postu: Rozdział VII |
|
|
ROZDZIAŁ VII
Czas: Minęły dwa tygodnie od ostatnich wydarzeń.
Trwa trzeci miesiąc ETAP-u.
Co się dzieje? W ciągu czternastu względnie spokojnych dni każdy z was zajmował
się różnymi zajęciami i dziwnym trafem okoliczności, w których się teraz znajdujecie, są nadzwyczaj konkretne.
Zostaliście połączeni w pary lub trójki. Postawiono przed wami cele, które musicie spełnić. Nie wolno wam się odłączać od towarzyszy, a podstawową zasadą, jaką należy się kierować, jest współpraca.
Dla ułatwienia lub utrudnienia waszego zadania zaszły pewne zmiany: jedna pozytywna i jedna negatywna. Poza tym w odpowiedni sposób odnosicie się do przedstawionej sytuacji.
Ale jak to? Tak to. Wszelki sprzeciw odrzucony. Jeżeli nowe warunki wam się podobają, to dobrze, jeżeli nie- tym lepiej. Wewnątrz małych sojuszów nie musi być sielankowo:
możecie się zaprzyjaźnić lub znienawidzić, ale musicie jakoś siebie znosić, dopóki nie osiągnięcie tego, co zamierzaliście.
UWAGA! Wszystkie postacie oznaczone w kartach dopiskiem nieaktualne są do
waszej dyspozycji. Możecie je dowolnie wykorzystywać.
P.S. Radzę wszystkim przeczytać wszystko poniżej- informacje o innych bohaterach będą przydatne.
NICOLE & BLAKE- ANAID i ELDARION
+ Moc:
Nicole- stałaś się o wiele precyzyjniejsza. Potrafisz teraz koncentrować zadawanie bólu na konkretnych częściach ciała, a nawet wnętrzności; dodatkowo wspiera cię Gaiaphage.
Blake- zwiększył się twój zasięg. Jesteś w stanie odczytać myśli osób w promieniu kilkudziesięciu metrów, wyczuwasz też dokładniej ich emocje.
~ Sytuacja: Pewnego dnia do twojej bazy wpada na wpół oszalała dziewczyna w makabrycznym stanie. Odczytujesz jednak jej myśli i twoim nadrzędnym celem staje się znalezienie w niej sojuszniczki. Szalenie ci zależy.
- Wypadek: Ergo został potrącony przez niewidzialny traktor bez kierowcy. Nie ma go.
JILL & GABRIEL- SAM&ASTRID i GABRIEL
+ Moc:
Jill- na wskutek wydarzeń minionych dwóch tygodni znacznie rozwinęłaś swoje możliwości empatyczne. Oprócz rozumienia zwierząt możesz teraz nakłaniać je do praktycznie każdej czynności i liczyć na posłuszeństwo.
Gabriel- wyczuwasz żywe stworzenia w odległości nawet kilometra wokół siebie- prawie za każdym razem reagują na twoje wezwanie.
~ Sytuacja: Od pierwszej chwili udało wam się zaprzyjaźnić. Postanowiliście połączyć siły i zrobić porządek w PB, czym oczywiście doprowadziliście Jaskra do szału- nie mógł wam nic zrobić, bo działaliście na korzyść miasteczka, ale wszystkie dzieciaki zapałały do was czystym uwielbieniem, a to mu się zdecydowanie nie podoba.
Dzięki pomocy zwierząt w krótkim czasie uprzątnęliście i wzmocniliście obronę Perdido, ludzie czują się bezpieczni. Staliście się idolami tłumu i pojawiło się wiele głosów sugerujących przekazanie wam władzy.
- Wypadek: Musicie działać ostrożnie, bo Jaskier prawdziwie was nienawidzi. Poza tym zdecydowanie zaczyna brakować wam żywności. Na domiar złego jedno z was podejrzewa, że lubi drugie bardziej niż powinno.
CASSANDRA & FADE- ANUNA i SHEVA
+ Moc:
Cassandra- odgruzowanie Jaskra dodało twojej mocy lewitacji precyzji: możesz teraz unosić przedmioty bardzo drobne i kierować je dokładnym torem. Zaczynasz też uczyć się podnoszenia własnego ciała.
Cassidy/ Fade- przemianę w swoją mroczną połowę opanowałaś do perfekcji. Zajmuje ci to zaledwie sekundę- równie szybko przestawiasz się z zachowania jednej płci na drugą.
~ Sytuacja: Dostałaś polecenie usunięcia gruzu blokującego jedną z ulic PB.
Wyruszyłaś sama, na dodatek zaczynał zapadać już zmierzch. Szybko uporałaś się z zadaniem i postanowiłaś jak najprędzej odnaleźć Jaskra, ale twoje plany pokrzyżował pewien wysoki, elegancki i oszałamiający chłopiec w garniturze.
Zastąpił ci drogę, a tobie odebrało dech.
- Wypadek: Samo spotkanie Fade'a zasługuje na miano wypadku: nikt nie wie, jakie ma zamiary.
ANGELA, ELIZABETH & NICK- CUKIERKOWA, KIRA i ROBAL
+ Moc:
Angela- teleportujesz się w mgnieniu oka, a dodatkowo nie czujesz zdezorientowania po gwałtownej zmianie miejsca.
Elizabeth- możesz odczytać poziom mocy danej osoby za pomocą jedynie muśnięcia jej skóry. Poza tym potrafisz też określić dziedzinę, do której ta moc przynależy:
wyczuwasz, czy dana osoba ma zdolności telepatyczne czy też raczej może zabić cię jednym spojrzeniem.
Nick- patrz: Cassidy.
- Wypadek: wam się akurat poszczęściło.
~ Sytuacja: dziwnym zbiegiem okoliczności wszyscy troje trafiliście w okolice pola uprawnego tuż przy granicy z barierą. Spotkał was tam prawdziwy szok, bo jest to najwyraźniej jedyne miejsce w ETAP-ie, które można określić mianem raju: oszołomił
was wszechobecny urodzaj.
Musicie zdecydować, co zrobić z tym miejscem i jego potencjalnymi zapasami, a przede wszystkim sprawdzić, czy w ogóle nadają się do spożycia.
KAISIE & FAUST- LOKI i ERINACEUS
Czyli moja ulubiona para.
+ Moc:
Kaisie- poszkodowane, pozbawione głosu dziewczę. Los ci to jednak wynagrodził- ponieważ nie możesz już uskuteczniać czarowania słowami (a zakładamy, że Uzdrowciel ci nie pomoże),
zwiększyły się możliwości innego zmysłu, a mianowcie dotyku. Zaledwie dotykając czyjegoś ramienia jesteś w stanie nakłonić go do pójścia w tę stronę, w którą sobie życzysz. Albo i nie ramienia.
Tak, zrobiłam to dla frajdy własnej.
Jeżeli jednak uda ci się odzyskać utracone- staniesz się jeszcze niebezpieczniejsza niż dotychczas.
Faust- twoje ambicje może i nie zasługują na miano zdrowych, ale z całą pewnością odnoszą skutki. Tknięty przeczuciem wyłowiłeś z jeziora książkę o liszach, i jesteś na najlepszej drodze do próby praktycznej.
- Wypadek: Kaisie cierpi już wystarczająco, natomiast za Faustem przez całą drogę podąża stado szczurów kuszone jego uwodzicielską wonią zwłok, co raczej nie przydaje mu popularności wśród żywych.
~ Sytuacja: Dagger zaginął gdzieś bez śladu razem z środkiem transportu- podejrzewasz, że oboje leżą pijani pod jakimś płotem. Nie jesteś w najlepszym humorze, a na dodatek spotykasz Fausta w otoczeniu małych gryzoni- nie rozpoznajesz go, jednak on natychmiast odgaduje twoją tożsamość.
Na drodze poza obozem natknąłeś się na Kaisie, i choć ta myśl zdziwiła nawet ciebie, od razu uznałeś, że jest niepodważalnie najpiękniejszą osobą w ETAP-ie. Prędko jednak przesłania ją pomysł- nie chciała z tobą współpracować? Zmusisz ją.
JASKIER, BANDIT & NUNCA- IHUARRAQUAX, PREMIT i TEMI
+ Moc:
Jaskier- tak jak i Cassandrze wydostanie się zza kamiennej ściany pomogło zwiększyć twoją siłę. Potrafisz władać cięższymi przedmiotami, ale, co ważniejsze, zręczność zyskały palce. Niepozorne machnięcie ręką może poplątać bardzo wiele kabli.
Nunca- obiekty, które podpalasz, wciąż nie mogą przekroczyć pewnych rozmiarów, ale zyskałaś na odległości. Wywołanie pożaru nie wymaga od ciebie stania bliżej niż trzydzieści metrów od danego miejsca.
~ Sytuacja: Robiłeś standardowy obchód okolicy, kiedy natknąłeś się na Nuncę i Bandit. Byłeś wściekły z powodu tego, co się dzieje w PB i miałeś zamiar je ochrzanić, ale...
- Wypadek:...nagle ziemia rozwarła się pod waszymi stopami, połknęła was i natychmiast się zasklepiła. Znaleźliście się w samym sercu systemu kanalizacyjnego, nie macie pojęcia jak się stamtąd wydostać ani kto was tak urządził.
LEIA & JAMES- MEGUMI I VRINGI
+ Moc:
Leia- tu mamy do czynienia z prawdziwym talentem. Dopiero zaczęłaś ćwiczyć, a twoje iluzje już osiągnęły niezwykły poziom. Bez wiedzy o ich nieprawdziwości niemożliwe jest odróżnienie ich od rzeczywistości.
James- miotasz kataną jak...nieważne. Jesteś osobą, która zna działanie swojej mocy najlepiej i która najlepiej ją rozwinęła- okazji do praktyki nie brakowało.
Teraz dodatkową odporność zyskał twój organizm. Odkryłeś, że gdy się skupisz, potrafisz zmniejszyć swoją podatność na rany.
~ Sytuacja: Oboje poczuliście się odrzuceni- Leia, bo nie miałaś na kim testować swoich nowo odkrytych umiejętności;
James, bo jedynym czym zajmowałeś się ostatnio, było uleczanie
połamanych kości, rozcięć i złamań Felice po kilka razy dziennie. Wszystko stało się dla ciebie dziwnie obojętne. Jej przepełniona bólem twarz, późniejsze pocałunki i wdzięczność, mierzwienie twoich włosów. Pewnego popołudnia opuściłeś obóz i idąc wzdłuż linii lasu rozmyślałeś nad wymykającym ci się uczuciem, kiedy twoją drogę przecięła inna dziewczyna.
Dwie potężne moce, dwa nie do końca zrównoważone umysły...zastanawiasz się teraz, czy sprowadzić ją do obozu Fausta i wcielić do armii, czy też może odtrącić lojalność i nie wracać tam nigdy więcej.
- Wypadek: Wasze pierwsze spotkanie ma miejsce w lesie i bardzo prędko udaje wam się tam zgubić. A w lesie pełnym zmutowanych zwierząt nie jest bezpiecznie.
FELICE & CHRISTOPHER- GAIA i ERINACEUS
+ Moc:
Felice- precyzja i skala ukamieniowań wciąż warunkowane są w większej mierze emocjami niż jej wysiłkiem, ale nauczyła się czegoś, na czym w głębi serca zależało jej bardziej: idealnie kontroluje przemiany w Meduzę i z powrotem, nadała jej też płynności.
Chris- nie straciłeś swoich umiejętności nawet po śmierci. Jesteś jedynym martwym podwładnym Fausta, któremu Felice nie może absolutnie nic zrobić.
~ Sytuacja: Tuż po powrocie nad jezioro Faust zarządził intensywny trening, jednak nie był to trening mocy. "Z tym sobie poradzisz", ocenił możliwości Fel- "martwię się raczej, że w bezpośrednim starciu fizycznym nie masz szans, szczególnie z kimś silniejszym od ciebie".
Tak więc przez dwa tygodnie Felice trenowała walkę wręcz i rożnymi typami broni z Chrisem: nie musiała się obawiać się o jego urazy i mogła dawać z siebie wszystko- mimo to ani razu nie udało jej się go pokonać.
- Wypadek: W ciągu ostatnich kilku dni miała wielokrotnie łamane kości. Mimo uzdrowień nie odzyskały pierwotnej odporności.
CALLUM & ?- BEWAREOFME i HEROIN(E)
+ Moc: nieujawniona w obu przypadkach.
~ Sytuacja: spotkaliście się.
- Wypadek: żaden, podążacie w dowolną stronę.
ELI CHAMBERS
+ Eli to aktualnie najpotężniejszy mutant w całym ETAP-ie. Jego geokineza jest na poziomie mocy nieosiągalnym dla kogolwiek innego*.
~ Młody Chambers składa się tylko i wyłącznie z pierwiastków czystego zła i pragnie zaszkodzić wszystkim.
- Działa sam; nie współpracuje z nikim.
*Wasze moce mają teraz mniej więcej trzy kreski.
Indżoj.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Ihuarraquax
Różowy
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 17:51, 12 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[PB]
Chłopak leżał na ziemi pogrążony w ciemnościach. Głowa pękała mu po uderzeniu o kamienie. Chłopak z ociąganiem podniósł głowę z ziemi. W okół panowały ciemności, lecz zdołał dojrzeć zarysy postaci Bandit i Nuncy. Chłopak uniósł się z ociąganiem. Znajdowali się w kanałach. Co to było?
-Żyjecie?
Nie doczekał się odpowiedzi. Jaskier siadł pod ścianą czekając. Bandit i Nuncy podniosły się z ziemii jednocześnie.
-Gdzie jesteśmy?
-W Perdido Beach.
Bandit spojrzała na niego z wściekłością.
-A teraz?
-Sadzę, ze w kanałach. Lecz nie jestem pewien. Trzeba poszukać drabinki i włazu.
Nunca podeszła do ściany.
-Co to jest, to zielone?
Dopiero teraz zwrócili uwagę na zieloną substancję, znajdującą się na ścianie.
-Nie wiem. Biegnie w tamtą stronę. Możemy za tym iść. Albo iść w drugą stronę bez żadnego celu.
Dziewczyny zgodziły się po namyśle.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:55, 12 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[?]
Zastanawiała się czy nie użyć racy. Nadal było wystarczająco ciemno, słońce dopiero wschodziło. Ale to mogło nie wystarczyć - jeżeli spał, przebywał w pomieszczeniu albo leżał gdzieś martwy to nie zareaguje. Mocno zacisnęła usta. Od dwóch tygodniu nieprzerwanie nosiła na nich karminową szminkę. Nawet do snu. Pomadka, notes i ołówek - jej niezbędnik, nosiła go przy sobie cały czas. Oraz broń, oczywiście; na nożu zostały resztki zaschniętej krwi. Zapalniczkę też wzięła, chociaż jej gardło wciąż się nie zagoiło. Gdy alkohol wywoływał pieczenie, chociaż z każdym łykiem coraz mniejsze, dym piekł, gryzł, doprowadzał do ataków kaszlu i łzawienia oczu. Dlatego wolny czas, a miała go wręcz w nadmiarze, wykorzystywała do nauki 'migania', jak to nazywał Dagger. A robiła to z prawdziwą ambicją i zaangażowaniem, tak, że potrafiła już płynnie przeliterować każde słowo, przedstawić się, podać datę, wiek, liczbę, ilość, adres, miasto, ulicę, nazwać budynek, kolor, ubiór, określić kierunek, godzinę, nastrój, stopień pokrewieństwa, kształt, fakturę, deseń, materiał.
Gdyby tylko kiedykolwiek była na tyle mądra by wykorzystać te zdolności.
Oczywiście to wszystko nie przydawało jej się za nic - jej przyjaciel Dag ni w ząb nie znał znaczenia tych gestów, więc upraszczała je lub po prostu pisała po kartkach, gazetach, meblach, czasem nawet własnej skórze. Na razie wystarczały im zapasy, niedługo większość czasu zajmie im zdobywanie jedzenia, którego zasoby kurczyły się w zastraszającym tempie. Dobrze, że ich dom miał panele słoneczne. Dzięki temu mogła słuchać muzyki.
Ciągle. Na okrągło. Każdego dnia.
Nawet teraz miała w uszach słuchawki.
-M-m-mmm. - mruczała bezkształtnie, ciągle jednym tonem.
Dag wykradł płyty z jakiegoś domu, kilkanaście sztuk. Do tej pory zdążył już tysiące razy pożałować tego pomysłu, bo zdążył nauczyć się ich na pamięć. Ale wytrzymywał to. Dla Kaisie - bo przeżywała piekło. Dla niej czytał też archiwalne egzemplarze magazynu "Love", kolumny sportowe sprzed trzech miesięcy, opowiadał anegdoty i opisywał swoje podróże.
Słowa, słowa, słowa.
Głos może tak wiele powiedzieć o człowieku. Jąkanie. Seplenienie. Przejęzyczenia. Akcent. Powtarzanie pewnych wyrażeń. To wszystko może zniechęcić, może zdradzić sekrety, lęki, pochodzenie, przyzwyczajenia, intencje względem słuchacza, nawet wiek. A Kai rozwinęła w sobie pewną wrażliwość, która pozwoliła rozpoznawać charakter i stan tylko po samym sposobie mówienia.
Dlatego, gdy instynkt podpowiedział jej, że ktoś za nią jest, gdy szarpnięciem wyjęła słuchawki, gdy tylko pochwyciła do uszu niepozorny tembr głosu, całkowicie pozbawiony akcentu, miękki jak ciepły wosk i cichnący na końcu zdania, odruchowo sięgnęła po pistolet.
Jakiś zastój coś. Nostalgia bierze.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Sob 17:56, 12 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Premit
Super Szybki
Dołączył: 12 Lip 2011
Posty: 400
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:28, 12 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Perdidio Beach, kanały]
Bandit leżała w kałuży brudnej wody, zapach był nie do zniesienia. Tak naprawdę nie wiedziała co się stało. Pamiętała tylko ułamki wydarzeń.
- Dobra, zróbmy coś, wstawaj księżniczko Po chwili była na nogach i podeszła do Nuncy, podając jej rękę.
Dziewczyny poszły za swoim towarzyszem, który teraz dotykał zielonej, dziwnej substancji. Będzie tego żałował.
- Auć. Nie dotykajcie tego! – krzyknął Jaskier, trzęsąc ręką z bólu.
Na dłoni chłopaka pojawiły się czerwone strupy.
- Nic ci nie jest? – zapytała Nunca.
-Nie, nic mu nie będzie. Miejmy nadzieję, że od tego się nie umiera i chodźmy dalej.
Czas się ciągnął. Wydawało się im, że idą kilka dni, byli spragnieni i głodni.
- Jeśli zaraz nie dojdziemy do jakiegoś włazu, to chyba umrę - narzekał chłopak.
I właśnie w tej chwili zobaczyli na podłodze wielką kałużę zielonej breji. A zaraz za nią małe pomieszczenie.
- Chyba śnię. Biuro w kanałach? – parsknęła Nunca.
- Jest tu tylko z jednego powodu. Nie sądzę, że ktoś od tak postawił sobie domek. Jakiś człowiek chciał coś ukryć przed światem. Sprawdźmy to. Ruszyła w stronę drzwi, które prowadziły do pomieszczenia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Premit dnia Sob 20:29, 12 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 23:24, 12 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Las]
- Jestem Leia - odparła nowo poznana istota ludzka, gdy tylko opuściła kij bejsbolowy nadziany gwoździami. James White dalej trzymał uniesiony tasak, mierząc tamtą podejrzliwym wzrokiem. Z jednego z jej gwoździ wciąż ściekała krew pochodząca z jego ciemiona.
- Może wypadałoby się przedstawić, co? - zapytała tamta, spoglądając na niego groźnie. Chłopak zrobił nożem młynek i wsunął go za pasek spodni.
- James White. Ciesz się, że rana nie jest głęboka - odparł, rozcierając świeżą krew we włosach. Uśmiechnął się szeroko i schował dłonie w tylnych kieszeniach dżinsów.
Dobrze, że byłem przygotowany na uderzenie. Inaczej byłoby krucho.
Rana się zagoiła, a Uzdrowiciel oblizał palce i wbił smutne spojrzenie w drzewa dookoła siebie.
- Ej, skąd przeszedłeś? - zapytała tamta. Widocznie nic jej nie obchodziło to, że mało nie zrobiła mu trepanacji czaszki. Parsknął cicho pod nosem i oparł dłoń na czole, wpatrując się w nią rozbawiony.
- Ty też się zgubiłaś?
Jej spojrzenie mówiło samo za siebie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:54, 13 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Las]
Zajebiście.
Leia nadal nie mogła uwierzyć jak się zgubiła. Na dokładkę spotkała chopaka, który z niewiadomych przyczyn pląsał się po lesie. Dobrze, że pomyślała o kiju.
- Super. - odparła. - I pewnie nie masz przy sobie jakiegoś piwa, co?
Chłopak pokręcił przecząco głową. Raczej nie był zachwycony, że spotkał Leię, ale cóż... Nieszczęścia chodzą po ludziach.
Leia wiedziała, że będzie musiała z tym James'em współpracować, aż nie znajdą wyjścia z tego buszu.
Kurde, aż nie wierzę, że aż tak nisko upadam...
- Dobra mam propozycję. Trochę siedzę w tym buszu i chciałabym mimo wszystko stąd wyjść. Ty też nie masz pojęcia gdzie jest wyjście więc co byś powiedział na tymczasową współpracę?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Megumi dnia Nie 15:57, 13 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 0:01, 14 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Las]
Leia, wręcz tryskasz entuzjazmem
Zamiast tego uśmiechnął się promiennie i odparł:
- Jestem do twej dyspozycji, Leia.
Następnie podszedł do dziewczyny i kucnął przy niej, opuszkami palców dotykając jej kostki.
- Co ty... - urwała, widząc jak tamten unosi w górę dłoń. James podniósł głowę, spoglądając na nią martwym spojrzeniem. Tym samym, którym raczył Felice przez ostatnie dwa tygodnie.
- Skręciłaś kostkę. Pozwól, że się tym zajmę.
- A co ty możesz - przerwała w pół zdania, widząc jak kość wraca na swoje miejsce a uciążliwy ból znika. - zrobić.
Chłopak wstał i otrzepał dłonie, przeciągając się niczym kot. Widząc jej spojrzenie uśmiechnął się i mrugnął do niej.
Gdzieś ty się uchowała dziewczyno? Żeby nie wiedzieć o Uzdrowicielu?
Dawno mnie nikt tak nie rozbawił. Ostatnim razem byłem tak wesoły w obozie Chrisa...
Chłopak spuścił lekko głowę, garbiąc się nieco.
Czy powinienem wracać do obozu? Do Felice?
Coraz częściej miał wrażenie, że nie jest w stanie patrzeć na Monroe. Kiedy indziej chciał z nią rozmawiać o wszystkim i niczym.
Właśnie. Rozmawiać. On i Felice prawie nigdy nie rozmawiali. Chłopak nie znał przyczyny, ale dziewczyna każdą rozmowę kończyła "na nim".
- Wolałbym tam jeszcze nie wracać.
- Co mówisz? - zapytała Leia, wyrywając go z letargu. Chłopak obrócił się dookoła, przy okazji zrywając gałąź pobliskiego drzewa. Chwycił ją w dłoń i uniósł na wysokość oczy, tak aby blondynka mogła jej się dokładnie przyjrzeć.
- Może zdamy się na ślepy los? - odparł, uśmiechając się jak obłąkany. Wyjął zza pasa tasak i przejechał ostrzem po nadgarstku. Zamoczył jeden koniec kija w krwi, a następnie przyłożył palec do kija. - Pójdziemy w kierunku, który wskaże czerwony koniec patyka, co?
- Odbiło ci - odparła tamta. Chłopak wybuchnął niekontrolowanym śmiechem i chwycił ją za ramiona, zaciskając kurczowo palce. Jego dwukolorowe tęczówki odbijały pojedyncze promienie słońca przedzierające się przez koronę drzew.
- Masz lepszy pomysł? I tak będziemy krążyć bez celu
Przynajmniej miejmy z tego rozrywkę.
Widząc jak tamta wzdycha, uniósł głowę i podrzucił w górę gałąź, obserwując jej tor spadku.
Gdy ta upadła, uniósł dłoń i skierował ją w lewo.
- Tędy - odparł entuzjastycznie, po czym porwał patyk z ziemi i ruszyli przed siebie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Pon 12:38, 14 Sty 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
DarJad
Super Silny
Dołączył: 08 Cze 2012
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wonderland
|
Wysłany: Czw 19:31, 17 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Autostrada, Perdido Beach]
Flo szła wzdłuż drogi. Któryś dzień, ale na szczęście nie prześladowały jej żadne dziwne zwierzęta, z tych które pojawiły się jakieś trzy miesiące temu. Kiedy wszyscy dorośli zniknęli. Ale nie czas teraz tego roztrząsać.
Gdzie to cholerne miasteczko?
W tym momencie je zobaczyła. Zeszła ze wzgórza i ujrzała rozwalony, pomazany napis:Witamy w Perdido Beach. Pod spodem ktoś "dowcipny" dopisał:"witaj, przybywający! Jak nie masz piwa, to spadaj".
Nie wygląda zachęcająco.
Tymczasem, gdy weszła już głębiej w ulice miasteczka, zorientowała się że coś tu jest nie tak. MOCNO nie tak.
Jakby stało się coś jeszcze dziwniejszego, niż to, co stało się z nią. Chodziło tu kilkoro dzieciaków, wszystkie z bronią, mniej więcej w jej wieku i młodsze. Ale niewiele, co nie było dziwne. W końcu słońce już zaszło. Ktoś krzyknął za nią:
-A ty tu skąd, frajerko?-Poleciała butelka,ale nie trafiła. Dziewczyna skrzywiła się z ironią.
Mogło być gorzej. Zawsze może być gorzej
I wtedy ujrzała dwoje łagodnie wyglądających nastolatków, którzy odwrócili się na jej widok z lekkim zdziwieniem.
-A ty skąd się wzięłaś? Wydawało mi się, że znam tu wszystkich.-powiedział chłopak.
-To tak witacie tu obcych? Średnio miło.Jestem...jestem Flo.
-Och, wybacz-powiedziała dziewczyna-jestem Jill, a to jest Gabriel. Witaj w mieście wariatów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez DarJad dnia Pią 14:17, 18 Sty 2013, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:59, 18 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Las]Nie mam weny -.-
Wariat. I emo. Z kim ja w ogóle zawarłam współpracę?
Leia nie była przekonana do Jamesa. Odstawił przed nią jakąś dziką scenę... Z dziwną mocą. Może nie tyle dziwną, co przydatną.
A chciałam być wyjątkowa...
Blondynka przychnęła pod nosem. To byłoby zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe...
Nagle Leia wpadła na genialny pomysł. Skoro ten chłopak twierdzi, że i tak będziemy błądzić, to czemu by nie zabawić się nim? Ot, tak parę iluzji dla zmyłki. I tak przez ten cały czas się strasznie nudziła...
- Ej, tam chyba coś jest... - powiedziała dziewczyna używając swojej mocy, by przedstawić zmutowanego tygrysa.
A może potem jakiegoś goryla wymyślę, o ile ta sztuczka się uda...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 22:34, 18 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Las]
To chyba jakaś kpina
James White utkwił wzrok w stojącym naprzeciwko nim tygrysie. Tyle ze ten osobnik był pokryty niebieskim futrem, a jego zgryz wręcz do złudzenia przypominał zgryz T-rexa. Katem oka zetknął na Leia'e. Parsknął pod nosem, dobywając zza pasa tasak. Rzucił tasakiem centralnie między oczy tamtego i nie czekając na reakcje zwierzaka ruszył biegiem ciągnąc za sobą blondynkę.
Zaraz stracił grunt pod nogami i zaczęli się staczać w dół. Uzdrowiciel złapał i objął dziewczynę, chroniąc ją przed połową obrażeń, a gdy zatrzymał się uderzając plecami w drzewo, zerwał się na równe nogi, i ponownie ruszyli przed siebie.
- Żyjesz? - zapytał, nawet na chwile się nie zatrzymując. Tamta próbowała coś powiedzieć, ale rudzielec narzucił im zbyt szybkie tempo, aby mogła z siebie coś wykrztusić.
*15 minut później*
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknęła tamta, podczas gdy White siedział pod drzewem wbijając smętny w ledwo widoczny skrawek nieba.
Zwyczajnie ją zignorował.
Chłopak zdjął buta ukazując okaleczoną stopę. Widząc spojrzenie Leia'i westchnął i uniósł do góry nogę, a następnie sięgnął do kieszeni wyjmując nóż sprężynowy. Podwinął nogawkę spodni i wyjął ukryty w pochwie nóż wojskowy.
Nerwowo oblizał wargi i podniósł się ociężale, mierząc ją wzrokiem.
- Idę poszukać czegoś do jedzenia.
Na szczęście przez ostatnie dwa tygodnie nauczyłem się tego i owego.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Sob 11:44, 19 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaia
Elektrokinetyk
Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:00, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Jezioro]
Zawsze chciałam coś takiego napisać.
Felice stała w lekkim rozkroku i z zamkniętymi oczami. Przebierała delikatnie palcami obu dłoni.
Tym razem mi się uda.
Skoczyła na znużonego Chrisa, który załatwiał ją tym samym chwytem prawie za każdym razem- teraz też złapał ją w biodrach i zdecydowanym ruchem przerzucił sobie przez ramię.
Zazwyczaj lądowała wtedy na ziemi z poharataną twarzą albo połamanymi kończynami, ale postanowiła spróbować wpleść w walkę trochę gimnastyki. Wyciągnęła przed siebie obie ręce tuż przed upadkiem, ugięła je i odbiła się podwójnym przerzutem ciała w tył.
-Ha!- zawołała tryumfalnie, gdy udało jej się stanąć na nogach i złapać równowagę. Jeszcze więcej satysfakcji przyniosło jej spojrzenie Chrisa, które po raz pierwszy od dwóch tygodni błysnęło zaciekawieniem.
-Dawaj- rozkazała, zaciskając zęby.
Zaczął uderzać pięściami, ale kiedy zorientował się, że opanowała już uniki, uciekł się do tego, co powstrzymywało ją zawsze, czyli bezpośredniego kontaktu. Podciął jej nogi silnym kopniakiem i przyciągnął do siebie tyłem. Skrzyżował jej ramiona, uniemożliwiając ruchy.
Nie napinać mięśni.
Udała, że się poddaje, i wykorzystała moment rozluźnienia uścisku. Wyśliznęła się dołem, chwytając Chrisa za kostki. Po chwili wylądował nosem na ziemi, wzbijając w powietrze tuman kurzu.
Felice wyszczerzyła zęby i uniosła pięść w geście zwycięstwa.
-Chcia-łabyś- wymamrotał Afterhean i sekundę później leżałą już skulona obok niego- ale tylko jedna osoba z walczących miała złamaną rękę.
-Dałbyś mi raz wygrać- jęknęła.
Pokręcił głową, usprawiedliwiając się swoją standardową kwestią.
-Roz...rozkaz F...
-Tak, Fausta- otarła usta zdrową dłonią i dźwignęła się ze ściółki. -Idę naprawić kość- dodała też tradycyjnie.
Nie znalazła jednak Jamesa nigdzie w obozie ani na brzegu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Erinaceus
Gość
|
Wysłany: Sob 21:47, 19 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Somewhere in forest]
Faust stał za Kaisie, słysząc szczury chodzące po leśnym poszyciu, trzymając lekko szeleszczącą książkę pod pachą i wpatrując się w plecy niemej dziewczyny, która i tak wydawała dziwne odgłosy. W całym lesie tylko nieumarli byli naprawdę cisi i spokojni. A zombie stali w dwóch szeregach za Faustem, który wybrał się na kolejny z porannych spacerów, podczas których studiował książkę.
Mógłbym przysiąc, że przed wyrzuceniem do jeziora niektórych stron tutaj NIE BYŁO.
- Więc... droga panno Scaper... - wyszeptał głośno nekromanta. Jego język był wyschnięty jak sucha podeszwa. Od paru dni pił niesamowicie mało wody i nic nie jadł. Musiał oczyścić swój organizm przed... przejściem.
Monroe. Przez nią mówię do wszystkich po nazwisku.
Gdyby Faust zdecydował się jednak unieść głos, brzmiałby jak szczekający, stary pies. Jego gardło domagało się wody.
Ćwiczenie woli. Woda. Wodór i tlen. Co jest w niej takiego specjalnego, że nie możemy bez niej żyć?
- Panno Scaper... - wycharczał Faust, uśmiechając się do dziewczyny, która odwróciła się jak oparzona.
- Zostaw ten pistolet, jeśli łaska. Jeżeli mogę, pozwolę sobie na tani chwyt. Alfa, proszę.
Postawny nieumarły stanął przed bladym chłopakiem, chroniąc go własnym ciałem przed ewentualnymi kulami. Jakiś szczur zapiszczał głośno, kiedy Alfa nadepnął na jego ogon.
- Cóż... Co pannę sprowadza nad jezioro? Na... teoretycznie... nazwijmy to "moim terytorium", mówiąc językiem tych głupich zoologów?
Faust dopiero po chwili zorientował się, dlaczego dziewczyna nie odpowiada tylko mruczy i macha rękami.
- Ahh... niema hipnotyzerka. Pasjonujący przypadek.
Nie mówię do siebie, ale brzmię jak ktoś, kto mówi monolog. Oszalałem?
Kciukiem pogłaskał grzbiet książki z wyrytą na okładce czaszką.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:13, 23 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[j/w]
Nie miała zamiaru opuszczać broni. Lepiej mierzyć do tej stopy, kawałka ramienia i połowy oka - istnieje marna szansa, że trafi. Faust. Bo kto inny. Tylko skąd te szczury? Na zwierzęta też to działa?
Kaisie powoli przyklękła na jedno kolano. Z kieszeni wyjęła swój notatnik, otworzyła na pierwszej wolnej stronie, położyła na asfalcie. Nadal niedbale celując, starając się trzymać pistolet poziomo, ujęła ołówek i nakreśliła kilka powykrzywianych wyrazów. Potem wstała i zgrabnym kopnięciem posłała zaimprowizowaną wiadomość w stronę Fausta. Szczury natychmiast rzuciły się do gryzienia papieru, zaczęły nawet obgryzać palce truposza, kiedy ten podawała wiadomość swojemu panu.
-Szukasz przyjaciela? - złapała kontakt wzrokowy z jego lewym okiem - Myślisz, że znajdziesz go we mnie?
Skrzywiła się paskudnie. Notatnik zatoczył łuk nad ich głowami. Chwyciła go zgrabnie, nadal utrzymując lufę idealnie równolegle do podłoża, i szybko wsunęła do tylnej kieszeni.
-Kim jest twój przyjaciel?
Przegryzła uszminkowane wargi. Uniosła dłoń nad swoja głowę.
-Wysoki wzrost?
Pociągnęła za pukiel włosów.
-Włosy. Ciemne.
Podrapała się w kroczu.
Dotarło do niej z lekka przerażone spojrzenie. Przewróciła oczyma, palcem wskazującym wcelowała w Fausta, po czym powtórzyła gest.
-Mężczyzna... Przypuszczalnie cierpi na choroby układu moczowego.
Zbyła to milczeniem. Napięła mięśnie.
-Jakiś mięśniak?
Postąpiła kilka kroków przesadnie chwiejąc się na wszystkie strony, mrużąc oczy i potykając się o własne nogi.
-Alkohol? To wyjaśnia problemy z nerkami.
Usztywniła ramię. Miała ochotę wystrzelić, ale byłby to oczywisty sygnał do ataku - nie oszukujmy się, raczej stała na przegranej pozycji. Najbardziej rozsądnym krokiem zdawało się zająć pokojowe stanowisko. Opuściła broń bardzo powoli. Oparła wolną rękę na biodrze i uniosła brew w pytającym grymasie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Śro 22:14, 23 Sty 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Erinaceus
Gość
|
Wysłany: Czw 17:20, 24 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Somewhere]
Faust przewrócił oczami, krztusząc się podchodzącą do gardła flegmą.
- Chyba... hmm...
Zmierzył hipnotyzerkę od stóp do głów i cofnął się parę kroków. Zmrużył oczy, wypluwając żółtą maź na ziemię. Po tym wrócił na swoje wcześniejsze stanowisko.
- Cóż... chyba nie jestem zbytnio zainteresowany.
Nekromanta uśmiechnął się, widząc lekko zaskoczone spojrzenie Kaisie.
- Nie jestem fundacją charytatywną.
Faust uchylił się, kiedy rozpędzony notatnik śmignął nad jego głową. Alfa groźnie napiął przegniłe mięśnie, podczas gdy Jota podał chłopakowi zeszycik z szybko napisanymi literami.
- Nie uważasz, że rządzenie żywymi jest bardziej pociągające niż władza nad umarlakami? Znam hipnozę, jeśli nie zauważyłeś.
Chłopak prychnął, drąc notatnik na dwie części i gładząc przemokłą książkę.
- Zauważyłem i nie uważam. Żywi są... uhm...
Kolejna fala flegmy zalała krtań de Grave'a.
- Zbyt głośni. Zdecydowanie zbyt głośni.
Faust zmiął części notatnika w kulkę i rzucił nią w niemą hipnotyzerkę.
Wyjątkowo szczeniacki gest.
- Sama załatwiaj swoje sprawy.
Nekromanta odwrócił się na pięcie, równocześnie z całym Alfabetem. Zaczęli powoli odchodzić w stronę Tramonto - Faust musiał dostosować krok do wolnych ruchów spacerujących nieumarłych.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 16:37, 25 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Las]
No i po co mam tu czekać? Kretyn.
Leia myślała, że chłopak będzie się bał. Ale nie. Zawsze musi być inaczej...
A może on coś knuje? Cholera wie, co jeszcze potrafi...
Dziewczyna rozejrzala się po lesie. Wcześniej nie mogła się przyznać, ale teraz musiała - ten las wydawał jej się nieskończony. Siedziała w nim Bóg wie ile, ciąge plącząc się dookoła. Nawet już przywykła do myśli, że zostanie w tym lesie na wieczność. Dzięki swojej mocy mogła sprawić, że była najedzona, wymyślając coraz to nowsze rodzaje słodyczy. Wiedziała jednak, że nieodczuwalny głód odcisnął się trochę na jej wygladzie.
Pieprzony labirynt
Leia westchnęła i rozejrzała się wokoło. James'a nie już nie było.
Pewnie mnie zostawił. Jak zawsze.
Dziewczyna poczuła ucisk w żołądku. Nie, on napewno ją zostawił. Niech się tylko pojawi, to sprawi mu iluzje tortur o jakich zapewne nie słyszał.
Blondynka pomyślała o batonie Milky Way. Na jej dłoni pojawiła się niewielka słodycz w niebieskim opakowaniu. Nie zwlekając rozpakowała go i zaczęła jeść, muśląc przy okazji, jak zacząć torturować chłopaka. Nagle do głowy wpadł jej pomysł.
Jeżeli przyjdzie, to może wypytam go o to, co się dzieje poza tym cholernie wielkim lasem i delikatnie przejdę na pytania dotyczące jego osoby. Przecież coś musi być dla niego cenne...
Usłyszała za sobą szelest. Odwróciła się gwałtownie, gotowa do ewentualnej obrony.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Erinaceus
Gość
|
Wysłany: Sob 11:34, 26 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Tramonto]
Szczur zapiszczał, kiedy Faust powoli rozciął go na pół, wyciągając płuca na wierzch i posypując odrobiną soli. Po chwili wicia się w dłoni chłopaka zabrakło mu krwi. Nekromanta znudzonym ruchem ręki wyrzucił go do jeziora, wycierając dłonie o kępę trawy.
Faust zerknął na Felice, trzymającą się za rękę i szukającą Uzdrowiciela.
Hmm... może poszedł złożyć ofiarę albo coś w tym stylu.
Nekromanta odchylił się do tyłu i pogładził jeszcze raz grzbiet powoli pleśniejącej książki. Prychnął, widząc niewyraźne litery i małe dopiski na marginesach, przekreślenia i wyrwane kartki.
De Ville westchnął i wstał, wyciągając zapałki z kieszeni. Podpalił książkę. Mimo tego, że była przemoknięta, od razu zajęła się niebieskawym ogniem.
Jakiś idiota nasączył strony czymś trującym. Myślał, że się nie zorientuję.
- Alfa. Jota. Kappa. Lambda. Psi. Omega. Tau. Idziemy.
Wymienieni nieumarli stanęli przy Fauście, otaczając go szczelnym kręgiem.
- Eta. Teta. Delta. Gamma. Zajmijcie się tą Scaper. Uduście, zakatujcie, jak chcecie. Jeśli nie znajdziecie jej w promieniu kilometra, wróćcie.
Zwrócił się do trupów, którzy stali dookoła niego.
- Południowy zachód.
Ruszyli, powoli nabierając prędkości. Po przejściu trzystu metrów Faust pstryknął palcami.
- Na wschód. Baza wojskowa.
[Tramonto] - Beta
Śmierć.
Woda.
Płuca.
Brak tlenu.
Śmierć.
Oderwane wspomnienia obijały się po głowie byłego tytana.
Kiedy umarł i był nieżywy naprawdę - Faust dopiero go wskrzeszał - płynął tunelem w stronę jasnego punkciku. Jego świadomość wzdychała, oczekując ujrzenia morza lawy i żeliwnych kotłów. Żadnej polany i ładnych kwiatuszków.
Ku jego zdziwieniu, wylądował na popielnej równinie. Zbliżyła się do niego wysoka postać w czarnej szacie i o smutnym wyrazie twarzy. Dopiero po chwili Chris zorientował się, że jest to żelazna maska. Postać w dłoni trzymała pergaminowy zwój. Chris Afterhean.
W drugiej ręce znajdowała się waga.
Nim na szalkach znalazły się pióra grzechów, monety dobrych uczynków, bryły wiary i sztaby miłosierdzia, łańcuch owinął się na świadomości Chrisa, zamieniając go w Betę.
Śmierć.
Ból.
Łańcuch.
Zimny.
Kolczasty.
Beta potrząsnął głową i popatrzył na Felice.
- Co... gdzie Uzdro.... Uzd... Uzdro... Uzdra... Uzdroficiel?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:42, 27 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Las]
Noc. W normalnych okolicznościach po prostu poddałaby się, zawróciła i do zachodu słońca wróciłaby już do swojej chatki i korzystała z ostatnich chwil dnia, może przy odrobinie wina, albo zapaliła kilka świec by przy ich blasku przeglądać swoja książkę. Mogłaby odpalić jakąś płytę, niewidzialną batutą dyrygować swoja wyimaginowaną orkiestrą. A także malować paznokcie, liczyć gwiazdy na niebie, zjeść coś, wylegiwać w łóżku i bezmyślnie gapić w sufit.
Ale znalazła motor.
Dag był dumny z tej maszyny, chociaż nie wiedziała właściwie dlaczego. Grunt, że nie zostawiłby jej pośrodku drogi. Maszyna nie była na chodzie, ale leżała na boku, a kasku (widocznie jej przyjaciel nie do końca wierzył w swoje umiejętności) nigdzie nie było. Na miejscu nie znalazła żadnych śladów - krwi, odcisków butów, nic.
Dlatego błądziła w tę i z powrotem jeszcze na długo po zmroku. W końcu poddała się, weszła płytko w las, rozpaliła niewielkie ognisko i urządziła sobie coś, co można nazwać prowizorycznym szałasem - kilkadziesiąt dużych patyków na wpół wbitych w ziemię, opartych o gałąź rozłożystej jodły, wiszącej tak nisko, że niemal zamiatała poszycie. Rozłożyła się na miękkim mchu, szczelnie otuliła skórzaną kurtką, leniwie wpatrywała w dogasające ognisko. Uśpił ją cudowny, świeży zapach i martwa cisza.
Nie obudziły ją nawet trzaski łamanych gałęzi, chociaż były wyjątkowo głośne. Jak u kogoś, kto nie panuje nad mięśniami na tyle by się skradać. Ze snu wyrwały ją dopiero palce zaciśnięte na jej gardle. W pierwszej chwili wzięła to za element snu, tak surrealistycznego, przepełnionego gardłami, ustami, językami i mową, mową, słowami. Ale kiedy uczucie nie zniknęło ogarnęła ja panika, właściwa komuś, kto zaraz straci życie. Oderwała złośliwe dłonie od szyi - puściły zaskakująco łatwo, zdzierając tylko apaszkę i zagarniając gdzieś we wszechobecną ciemność. W zamian nadeszli dwaj inni przeciwnicy - pierwszy uderzył z prawej i pociągnął ją za włosy, drugi za kostkę. Kolejne trzaski i zaimprowizowana kurtyna z gałązek rozpadła się pod naporem trzeciego napastnika.
Kaisie potoczyła się po ziemi, pień wbił się w jej plecy. Kopnęła mocno uwalniając stopę, podciągnęła nogi pod brzuch, dźwignęła się do pozycji stojącej i pochylona nisko staranowała coś szarpiące jej włosy; chociaż wypchnęła to na drzewo nie obyło się bez straty kilku pasem. Dziewczyna wyszarpnęła zza paska pistolet. Nerwowo celowała na wszystkie strony daremnie próbując coś wypatrzeć w morzu czerni. Dwie silne pary rąk zacisnęły się na jej ciele nim zdążyła zareagować. Kopała nerwowo, chociaż była zdana na porażkę. Kolejne dłonie wyłoniły się znikąd i przesunęły po jej twarzy, zacisnęły na ustach. Ugryzła - prawie zwymiotowała czując zgniliznę i pleśń zamiast krwi i potu.
Stało się jasne z kim ma do czynienia. Napięła mięśnie i oswobodziła rękę - wycelowała lufę przed siebie i oddała trzy strzały. Jakimś cudem jeden z naboi dosięgnął celu. Przyłożyła lufę do ciała po prawej - strzał. Nie mogła chybić. Trzeciego odepchnęła, przyjęła odpowiednią pozycję i wystrzeliła po raz ostatni. Głuchy odgłos, towarzyszący wgryzaniu się kuli w mięso. Puściła się biegiem na oślep.
Już po chwili zdała sobie sprawę, że nie musi się spieszyć - liczba jej przeciwników zmniejszyła się do zero. Stanęła, złapała się najbliższego drzewa, pochyliła i zaczęła pluć. Ten paskudny posmak w ustach. Kolejne pięć minut zajęło jej uspokojenie oddechu i łopoczącego głośno serca. Wytężyła słuch - cisza. Martwa.
Trzask.
Nie zdążyła zareagować - ostatni truposz popchnął ją tak mocno, że aż potknęła się o własne nogi i stoczyła z urwiska, zatrzymując 20 metrów niżej na dębowym pniaku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Erinaceus
Bez mocy
Dołączył: 26 Sty 2013
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lubelskie Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 19:23, 27 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Evanston - podziemia]
Faust uśmiechnął się, patrząc pod światło na kilka fiolek. W bazie wojskowej ciągle był prąd - dwóch zombie już zajęło się wymontowywaniem agregatów, uruchamianiem jeep'ów i znoszeniem do nich kanistrów z paliwem.
Sam nekromanta, jedynie z Alfą, stał w niezwykle sterylnym pomieszczeniu. Na podłodze leżały pozwijane kombinezony, idealnie chroniące przed bakteriami i wirusami. Rękawy Fausta były podwinięte.
Żyły były napięte, tak by chłopak mógł dobrze wycelować. Nekromanta uśmiechnął się i odłożył fiolki, owiązane czarną taśmą. Podniósł za to strzykawkę, przyozdobioną niebieską, lekko odstającą wstążką.
- Ahh... więc... więc to jest władza nad życiem i śmiercią.
Alfa zachrypiał, kiwając głową.
- Dwie fiolki. Życie i śmierć.
Igła strzykawki wbiła się w żyłę Fausta.
Zabawne. Sama śmierć nie może umrzeć... bo wtedy nikt by nie umarł. Więc... śmierć musi pozostać żywa. Po wsze czasy.
Roześmiał się, naciskając strzykawkę i wtłaczając w swoje żyły szczepionkę.
Szczepionkę. Niedawno wynalezioną szczepionkę, przeciw czarnej ospie, której wirusy przechowywane są tylko w dwóch laboratoriach na całym świecie.
Faust roześmiał się.
- Na szczęście, jedna z tych wspaniałych świątyń nauki znajdowała się w bazie wojskowej Evanston.
Trójka nieumarłych wtoczyła się do podziemi, powłócząc nogami. Jeden z nich pokiwał Faustowi głową. Samochody były gotowe. Jota i Kappa zaś podniosły cztery przenośne lodówki. W trzech znajdowało się kilkadziesiąt szczepionek przeciw dżumie, zaś w jednej paręnaście fiolek, śmiercionośnych kawałków szkła, mieszkań zarazy i puszek Pandory w jednym.
*kilkadziesiąt minut później*
[Tramonto]
Faust uśmiechnął się, słysząc cichy szum jeziora.
Trzy... dwa... jeden. Tramonto.
Oczom nekromanty ukazała się jasna tafla wody. Rozpromienił się, widząc Betę i Felice, która błąkała się po obozie, trzymając się za rękę, z ciałem Afterheana, błąkającym się za nią jak pies strażniczy. Faust zabrał jedną ze strzykawek i podszedł do dziewczyny, wyskakując z samochodu, znowu powodując pisk jednego ze szczurów.
- Masz. Wstrzyknij to sobie w żyłę, jeśli nie chcesz umrzeć w ciągu kilkudziesięciu godzin.
Szczepionka idealna, według testów na skazańcach. Nawet się nie przeziębimy, kiedy wszyscy będą się trząść w czarnej ospie.
Odwrócił się od Felice. Podszedł do niego Eta. Był kiedyś kapralem w wojnie secesyjnej - zasalutował mu, drapiąc się po łysej czaszce, dotykając prawie delikatnie szpary po pęknięciu czaszki.
- Hmm... więc przywlekliście tutaj pannę Scaper... może to i lepiej.
Eta zaprowadził Fausta do niewielkiego namiotu, jednak wystarczającego by stać w nim wyprostowanym. Leżała tam na ziemi niema hipnotyzerka, nieświadoma tego że po czole płynie jej strużka krwi.
Nekromanta uśmiechnął się ciepło i obtarł posokę czubkiem buta. Kaisie nie była zbytnio poturbowana, jednak kiedy się obudzi, na pewno będzie ją bolała głowa.
- Uhm... Eta, nie uważasz, że szkoda takiej ładnej twarzyczki?
Nieumarły wzruszył ramionami, wydrapując resztki zgniłego mózgu przez oczodoły.
Faust wystawił głowę z namiotu, głaszcząc kciuk z Nigelem.
- Teta! Kochana, mogłabyś przynieść mi niebieską lodówkę? Proszę Cię, bądź ostrożna!
Nekromanta wrócił do środka, obcierając znowu nagromadzoną krew drugim butem. Tymczasem Eta zdążył już opróżnić swoją czaszkę i teraz zabawiał się pukaniem i słuchaniem głuchego odgłosu.
Teta przytargała lodówkę i postawiła ją przed Faustem. Ten wyjął stamtąd jedną strzykawkę, odciągnął rękaw hipnotyzerki i wstrzyknął jej w żyły szczepionkę.
- Cudownie. Eta, Teta, pilnujcie jej. Jeśli się obudzi, przyprowadźcie ją do mnie.
Przejechał palcem po czole Kaisie i wstał, pukając Etę w czaszkę.
Rzeczywiście, śmiertelnie zabawne.
Westchnął i położył się nad jeziorem, otwierając dłonie i podnosząc je nad klatkę piersiową. Jeśli wespnie się na niego jakiś szczur, umrze zanim zdąży pomyśleć o wspaniałych kuzynach z Ameryki Południowej.
Apeluję do całej moderacji o nadanie Piotrusiowi jakiejś specjalnej rangi będącej odpowiednikiem grafficiarza naczelnego w dziale RPG. Nie wiem, talent naczelny czy coś w tym rodzaju. Jako gejmaster oficjalnie stwierdzam, że to absolutnie jeden z naszych najlepszych graczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Temi
Kameleon
Dołączył: 22 Sie 2011
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 13:16, 28 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Biuro w kanałach.
Korytarz w tym miejscu był niski, niższy niż w miejscu z którego wyruszli. Ze ścian żałośnie zwisały rozbite resztki lamp oliwnych a na ziemi walały się resztki czegoś, co zapewne było ubraniami roboczymi.
-Ktokolwiek tu był- oznajmiła, podchodząc bliżej zardzewiałych drzwi- opuścił to miejsce w pośpiechu..
-Dlaczego?
-Nie wiem, ale jeśli powód ich ucieczki wciąż jest gdzieś tutaj... Lepiej się wynośmy.
-Nikt nie wie, co kryją podziemne kanały Perdido Beach w czasach ETAPu- podsumował poetycko chłopak.
-Tak, dziękujemy ci za przypomnienie, że znajdujemy się w śmiertelnym niebezpieczeństwie bez możliwości ucieczki- Bandit rzuciła mu mordercze spojrzenie i kopnęła w metal z całej siły. Głuchy dźwięk rozszedł się po w głąb korytarza, nadając mu wrażenie nieskończonego.
-Musimy je otwierać?
-Nie mamy wyjścia.
-Może mamy? To jest kanalizacja. Co półtora kilometra powinny być wyjścia z włazami. Gdyby udało nam się jakiś znaleźć, wydostaniemy się na powierzchnię- zauważył Jaskier.
-Miło że nam to teraz mówisz.
-Lepiej późno niż wcale- przerwała Nunca, wyczuwając zbliżającą się sprzeczkę- Jak podniesiemy ciężki, metalowy właz?
-O to się nie martw- uśmiechnął się chłopak, dotykając głowy dwoma palcami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gaia
Elektrokinetyk
Dołączył: 10 Maj 2011
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 19:20, 28 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
[Tramonto]
-Chris- jęknęła Felice. -Łapka mnie boli.
Wsparła się na jego ramieniu, czując, że już długo nie wytrzyma.
-Szukaj Jamesa- zwróciła się do Bety.
Afterhean zmarszczył brwi, wpatrzony w jakiś punkt w oddali.
-No już. Niuch, niuch.
-F...Fausss- zauważył.
Po chwili na wydeptaną drogę wjechał samochód, z którego wyskoczył Pan i Władca Jeziora.
-Faktycznie- westchnęła Fel.
- Masz. Wstrzyknij to sobie w żyłę, jeśli nie chcesz umrzeć w ciągu kilkudziesięciu godzin.
Rzucił jej strzykawkę i już go nie było.
To kpina?
Ruszyła za Faustem, a Beta podreptał za nią. Kiedy zobaczyła jego plażową postawę, z trudem powstrzymała się od wbicia mu igły prosto w czoło.
-Proszę pana- wycedziła, i trzasnęła go zdrową ręką w wyciągnięte dłonie. -Pobudka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|