|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rexus Maximus
Gość
|
Wysłany: Pon 18:31, 01 Sie 2011 Temat postu: Rozdział XII |
|
|
Start
Nie mam czasu na więcej.
Tom zeskoczył z jeepa, czekając na reakcję tłumu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 19:41, 01 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
[San Francisco de Sales]
Wszystko było w takim samym stanie w jakim pozostawił wyspę 2 miesiące temu. Opadł bezwładnie na kanapę.
Rozejrzał się. Wąs i Grymas wrócili w góry.
Miał dość. Wróci na arenę gdy się pozbiera.
Teraz nie umiał się na niczym skupić.
Dotknął dłonią swojego czoła.
Lód. Potrzebuje lodu.
Nie. nie lodu.
Lekarstw.
Albo antybiotyku.
Ale po co to przeciągać?
Nie czuje już tego. Kim on był?
Tak. To był jakiś psychol.
Morderca. Sadysta. Socjopata. Potwór.
Zero.
Ale czy nim był? Nie.
Przestań. Powstała nowa Rada...
To dobrze. Przekaz Tomowi że muszę coś zrobić.
Zasnął.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jagoda
Przenikacz
Dołączył: 17 Cze 2011
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 20:23, 01 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Miała wszystkich gdzieś. Nikt jej nie odpowiadał na jej pytania. Miała iść na coś w stylu zebrania - nie poszła. Nudziło jej się. Evans, postanowiła iść na pustynię, do Ciemności. Chodź do mnie... Potrzebuję Cię... Jak na zawołanie, znowu usłyszała głos Ciemności. Jednak tam nie pójdę... Zawróciła, kierując się do domu Charliego. Postanowiła iść przez las. Weszła do lasu, i szła przed siebie, tak jak wtedy, gdy wracała po raz pierwszy od Ciemności. Czuła, że idzie dobrze. Szła kilka godzin, gdy nagle zauważyła jakiś cień, wśród drzew. Ustał, wstrzymując oddech. Usłyszała, że ktoś podchodzi ją od tyłu. Zdążyła się odwrócić o 90 stopni, i wystrzelić kulami z rąk. Wtedy zapadła ciemność. Nic już nie czuła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Kameleon
Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stargard Szczeciński Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 21:38, 01 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
[Crabclaw]
Seth z trudem zaparkował samochód niedaleko wyspy. Odwrócił się do zasypanej chusteczkami Elizabeth.
-Wychodzimy. Zbieramy jedzenie i ciuchy. I szczoteczki do zębów. Wszystko co się przyda.- otworzył drzwi i wyskoczył z samochodu.
Elizabeth dalej siedziała, wpatrując się w przestrzeń. Seth obszedł auto i uchylił drzwi.
-Idziemy.- pomachał jej dłonią przed twarzą.- Jesteś tutaj?- złapał ją za dłonie i wytargał z samochodu.
Kiedy podeszli do wyspy Seth rozejrzał się dookoła. Pusto. Przeskoczył krawędź i ruszył w stronę rezydencji.. Po kilku minutach zdał sobię sprawę, że idzie sam. Cofnął się kilka kroków i stanął przed Elizabeth.
-Chcesz uciec. I widocznie ja uciekam razem z tobą. Musimy się przygotować.- przeszedł za nią i pchnął do przodu.
Ociężałym krokiem ruszyła w stronę rezydencji. Po wejściu do domu zostawił ją na korytarzu. Wyjął kilka toreb podróżnych z salonu. Jednego z wielu. Podał kilka Elizabeth.
-Idź do spiżarni i zapakuj jedzenie.
-Nie będziesz mi rozkazywał!- odparła z miną nadąsanego dziecka.- Ty pakujesz jedzenie.- ruszyła w dalszą część domu.
Seth wzruszył ramionami i poszedł do spiżarni. W której był już dwa razy wykradając jedzenie. Tym razem wrzucał wszystko, na chybił trafił, aż zapełnił trzy torby.
Powyciągał je na korytarz, usiadł na jednej z nich i czekał na Elizabeth.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 23:01, 01 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
[wyspa Crabclaw]
Ubrania Nerrisy znacząco różniły się od tych Elizabeth. Nie chodzi tylko o modę, ale o rozmiar - XXS, a S to jednak dwa "extremely" różnicy. Dlatego El przyczaiła się w pokoju pokojówki Swannów. Spakowawszy plecak ciuchów, metodą "ładuj co wpadnie w łapy, aż nawet nogą się da się upchnąć", położyła się na podłodze i zaczęła wgapiać w sufit. Jedną dłonią gładziła brzuch. Drugą bawiła sygnetem na szyi.
Była wtedy wściekła. Wściekła na Marvela. Na Arthura też, w końcu nie wyrażał sprzeciwu, przystał na propozycję, by się jej pozbyć. Po tym wszystkim... Kiedy jej duch opuścił ciało, udał się tam, nabuzowane emocjami ciało nie wytrzymało, działało całkowicie instynktownie, impulsywnie. Rzuciło się na Arthura Misfortune'a, drapało, gryzło, wydrapywało oczy, biło, szarpało, a wszystko z zwierzęcą siłą, zapędem i wściekłością. Tak kazało jej własne ciało. Własne podświadomość. Co jeszcze się w niej kryło? Jakie mroczne zapędy? Do czego była zdolna?
Mocniej zacisnęła palce. Jej ciało nie tylko chciało zabić R2. Gryzieniu towarzyszyło lizanie i całowanie, rozrywała nie tylko odkryte miejsca, ale i ubranie, oraz to co było pod nim. Nie zdawała sobie nawet sprawy, że chciałaby czegoś takiego. A jednak...
Podniosła się gwałtownym ruchem i jeszcze raz zwymiotowała. Powlokła się w poszukiwaniu wody, by zabić ohydny posmak w ustach. Seth czekał na nią w korytarzu. Dźwigał trzy wypchane torby. Spojrzała smętnie na własny plecak, po czym minęła go, szurając nogami. Przytrzymał jej ramię.
-Idziemy - zarządził. Wyraźnie denerwowała go już rola psa przewodnika.
Pić - chciała powiedzieć. Ale gdy otworzyła usta, wydobył się z nich tylko głęboki szloch, a potem wdech i wydech.
Westchnął tonem "za jakie grzechy", po czym pociągnął ją do siebie. Przez chwilę kłopotał się z dużą ilością bagaży, ale Elizabeth po prostu podniosła dwie z toreb, bez cienia wysiłku na twarzy. Mruknął coś o dźwiganiu ciężarnych, ale wziął ostatni pakunek i zaczął pchać ją przed sobą jak wcześniej. Nie sprzeciwiała się. Wyznaczanie kierunku, tępa... To wszystko było takie bez sensu. Równie dobrze mogła przecież stać, nikt by się tym nie przejął.
Dojście do samochodu pamiętała więc jak przez mgłę. Podobnie jazdę, złapanie gumy, zmianę koła.
Ocknęła się dopiero w łóżku, gdy Seth przytknął jej butelkę wody do ust. Piła łapczywie.
-Gdzie? - jęknęła, chociaż tak właściwie jej to nie obchodziło.
-Witaj na polu kempingowym Parku Narodowego Stefano Rey!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 8:12, 02 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
[rzeka Achatz]
Pierwszym co Maggie zobaczyła, było niebieskie, bezchmurne niebo.
Dzień dobry! Właśnie zaczął się nowy, pogodny dzień w ETAP-ie!!
Maggie przeciągnęła się. Dawno nie była tak wypoczęta i pełna sił. Miło choć raz tak się poczuć.
Usiadła na łódce i zauważyła kartkę papieru. Podniosła ją i spojrzała na nią.
Charlie
Po przeczytaniu zawartości kartki spojrzała jeszcze raz na miejsce, w którym ją znalazła. Leżał tam jeszcze scyzoryk i jakieś mięso. Maggie z radością wzięła do ręki scyzoryk i ugryzła kawałek pozostawionego jedzenia.
Nieźle to rozegrał. Skoro tak to zrobił, to na razie zrobię to, co mi rozkazał
Maggie weszła do niewielkiej kajuty i uruchomiła silnik.
[Santa Elissa]
- Według tego co tu napisał, powinno być tu - mruknęła Maggie patrząc na wystające korzenie jakiegoś drzewa spod ziemi, które układały się w koło. Maggie odgarnęła tochę ziemi i poczuła cos metalowego. Niedługo potem znalazła kłódkę. Wyjęła scyzoryk i użyła niewielkiego śrubokręta. Nie minęło dziesięc sekund, a zamek był już rozbrojony. Błękitnooka podnosła klape do góry.
W środku znajdował się ekwipunek wojskowy.
- Nowe zabawki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anaid
Przenikacz
Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:00, 02 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
[CA]
Wbrew logice, nikt nie zwrócił na wrzeszczącego dzieciaka uwagi.
Ktoś nowy przyszedł. Nawiązała się krótka rozmowa, a potem w tłumie rozległy się pokrzykiwania.
Ismira kucając zbliżała się do zbiegowiska.
Nikt jej nie zauważył.
Jej celem były dwa pistolety leżące nieopodal.
Kiedy je wzięła, od razu poczuła się lepiej.
Podbiegła do lasu i wspięła się na wiekową sosnę. Rozłożyła się wygodnie na gałęzi, a rude włosy wyglądały jak ognista korona wokół jej głowy. Luce wypełzła z jej kieszeni i rozłożyła się w zagłębieniu na szyi dziewczyny.
Była doskonale widoczna, ale nic jej to nie obchodziło.
Uśmiechnęła się i zapatrzyła w zielone gałęzie nad nią.
- Hakuna Matata…jak cudownie to brzmi… – zanuciła, śmiejąc się cicho.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anaid dnia Wto 20:00, 02 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ihuarraquax
Różowy
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 20:20, 02 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Jaskier wstał słysząc odgłosy strzałów. Wyjrzał za krzaków. Zobaczył uciekającą dziewczynę, która była postrzelona w nogę. Zaczyna się coś dziać . Zamieszanie trwało kilka minut. Później wszyscy zaczęli się rozchodzić. Chłopak wrócił na swoje miejsce. Usłyszał uderzenie o maskę samochodu.
-Charlie, dziękujemy ci za to, że w takim szlachetnym, i wiele wnoszącym celu nas tu zebrałeś. Jednak, nie powinniśmy marnować czasu na czcze pogadanki i roztrząsanie tego, kto postrzelił "tą, taką, no, co w ciąży jest." I tu mówię. Ja, Sonia, Anuna... hmm... Nevil, Rose i Nerissa. I Seth. Nowa Rada ETAP-u.
Jaskier zerwał się z ziemi krztusząc się. Wszyscy spojrzeli na niego.
- Yyy dzięki.
Ruszył przed siebie, starając się przejść przez tłum.
- Witaj Anu, nowa członkini rady Uśmiechnął się.
- Znowu mnie w coś wpakowali.
Ruszył dalej wychodząc z ruin Coates. Co ja robię tu /u-u/ co ty tutaj robisz . Usłyszał trzask łamanej gałęzi. Tuż przed nim spadły dwa pistolety. Zaraz po nich na ziemię zleciała dziewczyna. Rozpoznał ją. Wyciągnął rękę.
- Pomóc?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ihuarraquax dnia Wto 20:20, 02 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Puma
Naczelny Grafficiarz
Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Paradise City Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 21:09, 02 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Nerissa jakiś czas wałęsała się po lesie, ot tak. A potem z nudów ruszyła przed siebie. Acz w stronę przeciwną do Coates. Szła i szła, bez żadnego celu, teorytycznie w kierunku Crabclaw, nie miała jednak wyznaczonego konkretnego celu. Co jakiś czas zaglądała do resztek domów, opuszczonych obozowisk i podbierała jakieś żarcie. Minęło parę godzin, aż jej oczom ukazała się wyspa. Dość duża wyspa, która przylegała nierówno do brzegu, tworząc wielkie fałdy piachu. Wyglądała, jakby przeżyła ciężkie tornado. I trzesięnie ziemi. I tsunami. Wszystko razem.
Dziewczyna nie miała nic lepszego do roboty, więc zaczęła się wdrapywać, przeciskać, skakać, a prawie latać, żeby ominąć nierówności, górki i pagórki, aż w końcu dostała się na Crabclaw. Wyspę otaczała rozległa plaża, zaś w głebi rosły palmy. A między palmami stał dom.
Dom to mało powiedziane - ogromna rezydencja, willa, ot co lepsze określenie.
Dla Nerissy Swann był to jednak dom. Dom, w którym spała, jadła, spędzała czas z ojcem, w którym wspominała zmarła matkę. Dom, do którego zaprosiła jakiegoś chłopaka, dopiero co poznanego, tuż po wprowadzeniu się, a jej tata nakrył ich kiedy całowali się w pokoju dziewczyny.
Ale teraz to wszystko było nieistotne.
Ściemniło się. Swann widziała z oddali zapalone światło w swojej sypialni. I w sypialni gościnnej, po przeciwnej stronie korytarza. W oknie tej pierwszej widziała sylwetkę dziewczyny trzymającej dziecko. A w oknie tej drugiej chłopaka. Opierał się o framugę paląc papierosa. Ner miała wrażenie, że wciąż patrzy w jakiś jeden punkt, ale nie konkretny. W przestrzeń. Jakby się zastanowić, to wybrali sobie słabą kryjówkę. I zapewne ze sobą nie rozmawiali.
Ona sama rozebrała się i w samej bieliźnie ruszyła wzdłuż brzegu. Nieruchoma woda morska delikatnie muskała ją w stopy. Zanurzyła się głebiej. I jeszcze głębiej. Po kolana. Po szyję. Całkowicie. Pływanie sprawiało jej niesamowitą przyjemność. Zapominała o wszystkich problemach, jakie spoczywały na jej barkach. Ale tak właściwie; przechodziła chyba ostatnią fazę w ETAPie. Obojętność wobec wszystkiego. Każdego ona w końcu dotykała. Bo i co można było zrobić? Nie dało się usunąć bariery. Nie dało się powstrzymać Lizzie. Ani kogoś gorszego, o kim słyszała tylko pogłoski - Nathana.
Pogodziła się już z tym, że w każdej chwili może umrzeć. Jedyne, czego się bała, to śmierci swoich bliskich.
Wyszła z powrotem na brzeg i ubrała się. Nie miała na nic siły, więc po prostu ruszyła w stronę domu. Żeby się położyć.
Kiedy szła przez korytarz, widząc pootwierane szafki i wypadające z nich rzeczy, jak i pouchylane drzwi do pokoi, łazienek, a w szczególności - kuchni i spiżarni - zacisnęła pięści. Miała ochotę zabić tych wszystkich ludzi, któzy traktowali jej dom jak magazyn. Zaczęła sprzątać. Pochowała przedmioty na swoje miejsca, mniej lub bardziej schludnie, pozamykała pomieszczenia i zabarykadowała najlepiej jak umiała główne wejście.
Może na trochę pomoże...
Weszła do swojej sypialni, w której siedziała Rose. Zaskoczona dziewczyna aż podskoczyła widząc Nerissę i już otwierała usta, kiedy tamta machnęła ręką, i rzuciła zniecierpliwiona:
- Żelki, Rose, żelki. Jak możesz to zostaw nas same.
To mówiąc wypchnęła delikatnie przyjaciółkę z pokoju i zamknęła go. A potem rzuciła się na łóżko kładąc sobie na brzuchu Destiny i głaszcząc ją po włoskach. Tak, miała już włosy. Niewiele, ale jak na niemowlę... Chociaż ku jej zaskoczeniu, były ciemne. Fakt, córka bardzo przypominała Nerissę, nawet w takim wieku, ale jej włosy miały kolor kasztanowy. Prawie czarny.
Swann przymnknęła oczy i odrobinkę przysnęła.
Gratuluję! Zostałaś przyjęta do nowej Rady ETAPu!
Dziewczyna gwałtownie usiadła, odrobinkę strącając z siebie Destiny.
WTF?! A ty kto?
Endo. Znaczy... tak na mnie mówią...
Swann westchnęła.
Ach, to ty... Ten, co tak uprzyksza życie?
Mi też miło poznać.
Zaraz, ale jakiej rady?
Sonia, Anuna, Nevil, Rose, Tom i...
Ach, Tom! Mój zacny kolega! To jego pomysł? Przekaż pozdrowienia. Dla niego i ... hmm, Ricky'ego. A teraz daj mi spokój.
To mówiąc, dziewczyna położyła się i zasnęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Kameleon
Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stargard Szczeciński Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 22:44, 02 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
[Stefano Rey]
Seth odwrócił się i rozejrzał po malutkim pokoju.
-Jedzenia straczy nam na... dość długo. Mamy jakąś namiastkę prądu i wody. Zawsze coś.- pomógł usiąść Elizabeth. Wciąż miała nieprzytomne spojrzenie.
Podał jej butelkę wody.
-Co zabrałaś ze sobą? Rozpakowałem tylko moje rzeczy. Mam nadzieję że masz tam jakieś ubrania dla mnie.- to w co był ubrany bardziej przypominało stertę brudnych szmat.
Wysypał zawartość jej plecaka. Brał po kolei każdą koszulkę, bluzę, spodnie i chował do szafy. Równiutko ułożone.
-Możesz się odezwać. Albo obudzić. To ja mam mało gadać.- podał jej kolejną butelkę wody.
Podniósł puste opakowanie i poszedł do kuchni. Na stole stały wszystkie zapasy jakie wzieli ze sobą. Trochę tego było. Ale po zjedzeniu wszystkiego będą musieli zacząć polować. Chyba że Elizabeth znowu postanowi zapanować nad światem.
Zaczął chować jedzenie do szafek. Konserwy obok konserw. Resztki słodyczy obok innych słodyczy. Oczywiście równo. Po ukryciu wszystkiego podniósł się na nogi i odwrócił w stronę sypialni. Którą przysłaniała Elizabeth oddalona od Setha zaledwie o pare centymetrów.
Niespokojnie się poruszył.
-Czego... potrzebujesz?
Zmniejszyła dzielący ich dystans o połowę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:08, 02 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
[Ocean]
Podróż motorówką była niezwykle przyjemna. Pacyfik zawsze go zachwycał. Dlatego od przybycia do Perdido całe dnie spędzał na plaży.
Między zachodami i wschodami słońca.
Angel wyjął wędkę i nabił na haczyk dżdżownicę.
Dzisiaj miał w grafiku jedynie łowienie ryb.
Co go obchodzą Endorayal i Gaiaphage? Nowa Rada ETAPu? Ciąża El? Bóg ETAPu, Nathan? Maggie którą wyposażył w broń przeciwpancerną?
Teraz łowił ryby.
Od uwolnienia z Jabłoni czuł się rozdarty. Jakiś pusty. Niepełny.
Dlatego nie mógł się zebrać w sobie. Akcje takie jak ta pod CA nie pasowały do niego. On należał do tych którzy robią, nie gadają.
Spojrzał na swoją prawą dłoń. Nie zagoiła się. Nawet nie użył swojej mocy.
Podobnie było ze świeżym oparzeniem.
Kim teraz był? Odpowiedź była prosta: cieniem samego siebie.
Ryby nie brały.
- Cholera
[Tam gdzie szumią jabłonie]
Musiał tu wrócić. Potrzebował tego. Szum liści. Aromatyczna woń żywicy. Miękka trawa. Błękitne niebo.
Charlie leżał bezwładnie pod Jabłonią.
Czekał na cud.
Na powrót tego czegoś. Chciał znowu być dawnym Charliem Angelem. Tym który śmiał się przy strzelaniu do wrogów.
Jednak coś w nim pękło. Nie mógł się zdobyć na pocałowanie Nerrisy. Na szczerą radość z życia.
Zniknął ten specyficzny błysk w spojrzeniu jego zielonych oczu.
Był pusty. Bardziej niż kiedykolwiek. Czuł jedynie żal.
Niechętnie podniósł się na nogi.
W mieszkaniu Swann znajdzie coś do picia.
[Crabclaw]
W spiżarni panował bałagan.
Seth albo El
Lub obydwoje
Wisi mi to. Mogą się udławić.
I ty niby jesteś dobry?
Znalazł butelkę wody mineralnej. Następnie wszedł do pierwszego lepszego pokoju. W którym spała Nerrisa z Destiny. Charlie usiadł na podłodze opierając się o łóżko.
Wziął małą na kolana. Ta zaczęła promienieć z radości.
- Co mała? Zastanawia cię czego nauczy cię twój ojciec? Po pierwsze tego czego nauczył mnie mój. Kraść, kłamać i bić się. - zaczął rozmarzonym głosem. Dziewczynka wyraźnie zadowolona zaczęła puszczać bąbelki.
Jest taka podobna do matki.
Mam wgląd do umysłu małej. Odziedziczyła po tobie charakter i sposób myślenia
...
Biedne dziecko.
Ej!!!
Potem przez kolejne piętnaście minut tłumaczył małej jak dokładnie używać rewolweru. Potem wpatrując się w skoncentrowaną twarzyczkę maleńkiej Swann przedstawił jej podstawy kradzieży samochodów. Jak wyłączyć alarm przeciwwłamaniowy.
Wtedy katem oka ujrzał że Nerrisa wpatruję się w Charliego rozbawiona.
- Od kiedy nie śpisz? - zapytał lekko zmieszany.
- Od kiedy wszedłeś. - powiedziała wpatrując się w Angela. To spojrzenie lekko go speszyło. - Słyszałam twoją rozmowę z Endem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Puma
Naczelny Grafficiarz
Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Paradise City Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 7:33, 03 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
- Słyszałam twoją rozmowę z Endem.
Charlie wbił pusty wzrok w Destiny.
- I... co?
- Zgadzam się z nim. Biedne dziecko.
Angel uniósł brwi, a Nerissa uśmiechnęła się wrednie. Wychyliła się z łóżka i wzięła Destiny z kolan chłopaka, po czym położyła się tak samo, jak leżała wcześniej, całkowicie płasko, wgapiając się w sufit. Tuż obok niej spała już mini-Swann. Było późno.
- Jesteś psycholem, wiesz? - powiedziała Ner sufitowi.
- Wiem - odparł nie sufit, a okolica szafki nocnej. - W dodatku... Nic już nie czuję. Tylko pustkę. Po tym, jak stałem się jabłonią...
Nerissa nagle się podniosła i trzasnęła go w twarz, co spowodowało głośny jęk strony poszkodowanej jak i bliskie spotkanie z podłogą.
- Ha! - uśmiechnęła się radośnie - Coś jednak czujesz.
Dziewczyna z powrotem opadła na łóżko, tym razem z wyraźnym zadowoleniem.
- Czy ty naprawdę musisz cały czas to robić? - Charlie uniósł się na łokciu, drugą ręką masując twarz.
- Tak.
Tym razem jej uwagę przykuło coś innego.
- O, nie masz noża! Dobrze wiedzieć, że można do ciebie podejść z tamtej strony. A tak właściwie, co się stało? - dodała już nieco poważniej. - Czemu tu przyszedłeś?
- Myślałem... myślałem, że może tutaj odzyskam coś... No, jakieś uczucia.
- Ej, nie przesadzaj. Może i jesteś psycholem i... Popaprańcem... Alkoholikiem... kretynem...
- Możesz przejść do rzeczy?
- ...i czasami cię nienawidzę - skończyła zdanie w przyśpieszonym tempie widząc, jak Charlie piorunuje ją wzrokiem. - Ale przynajmniej nie jesteś taki jak Lizzie. I Maggie. Nie mówię o jakiejśtam brutalności, czy innych takich pierdołach, ale... Nie wydaje ci się dziwne, że martwe osoby...no, odżyły sobie i wyczarowały sobie nowe supermega ciałka? Generalnie lubię zombie - ciągnęła powoli Swann - Ale to już lekka przesada. Zombie powinny mieć przecież stare ciała!
Tym razem to Angel popatrzył na nią jak na wariatkę. A potem nastała kolejna chwila milczenia, po której Nerissa wstała, wzięła na ręce śpiącą córeczkę i ułożyła ją w prowizorycznym łóżeczku niemowlęcym, składającym się z dizajnerskiego kosza na pranie wysłanego kocami. Pocałowała ją, a następnie przykryła kosz przewiewną, miękką siatką przeciwowadową, tak, żeby nie została ani jedna szczelinka.
- Odbija ci - rzucił chłopak przez ramię znużonym głosem.
- Tylko troszkę.
Wszystko to, co przez ten czas mówili było wypowiadane nużącym, zmęczonym tonem, lub też takim najzwyklejszym, pozbawionym jakichkolwiek emocji. Zupełnie tak, jakby dyskutowali sobie swobodnie o pogodzie.
Swann jeszcze raz zerknęła na małą.
- I ty, naiwny, myślisz, że ta mała rączka udźwignie, albo choć obejmie rewolwer? Chyba w wersji mini.
Ner miała wrażenie, że po części gada do siebie, Charlie wydawał się zamyślony. Pocierał leniwie skronie nadgarstkami.
- Neri, ja na prawdę nic nie czuję.
Dziewczyna przestała szczebiotać oraz się uśmiechać i westchnęła ciężko.
- Skoro tak się tym martwisz, to chyba jeszcze nie jest tak źle.
- Jest źle!
Swann, wyraźnie zniecierpliwiona jego narzekaniem momentalnie wyjęła z szuflady szafki nocnej swój nóż i przyłożyła go sobie do gardła. Dość mocno, tak, że na jej szyi już pojawiła się odrobina krwi.
Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, jakby nigdy wcześniej nie próbował sobie wyobrażać nic podobnego.
- A teraz? Co byś poczuł gdybym się zabiła? Jeżeli nic, to faktycznie jest źle.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anaid
Przenikacz
Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 11:11, 03 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
[CA]
Gałąź się złamała.
Ismira, zaskoczona wypuściła broń i już sekundę później odbyła krótki lot w dół,
zakończony bolesnym upadkiem na tę część ciała, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Jednak większym zaskoczeniem był dla niej stojący przed nią chłopak.
Był zielonooki, dość wysoki i blady. Na jego nosie spoczywały okulary.
Wyciągnął do niej rękę i zapytał:
- Pomóc?
Ismira chętnie skorzystała z podanej jej dłoni. Chłopak pomógł jej wstać.
Uśmiechnęła się.
- Dzięki. – odparła.
Odgarnęła ręką włosy z twarzy. Włochata kulka wskoczyła na nią, popiskując z niezadowoleniem. Chłopak zerknął na zwierzątko.
- To Luce. A ja jestem Ismira Fallen. – podała mu rękę.
Uścisnął ją.
- Nevil Jaskier.
- Co tutaj robisz? – zapytała.
Nevil wskazał głową w stronę Coates.
- Przyszedłem zobaczyć co się tutaj dzieje. No i wybrali mnie do Rady ETAP-u.
- Gratuluję. – podniosła pistolety, zabezpieczyła je i wetknęła za pasek spodni.
Skinął krótko głową.
- Dziękuję. – powiedział z lekką nutą sarkazmu w głosie.
Ismira złapała biegającą jej po głowie Luce i wsadziła ją do kieszeni.
- Jak tam twoja ręka? – spytał znienacka.
Dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie.
- Dobrze. To ty mnie stamtąd zabrałeś?
- Tak. Kim był ten chłopak?
Ismira machinalnie dotknęła ramienia.
- To Simon Force.
Nevil zmarszczył brwi.
- Nie znam.
Wzruszyła ramionami.
- Przypadki chodzą po ludziach.
Coś zaszeleściło w krzakach. Dziewczyna obróciła się na pięcie i wbiła spojrzenie w krzaki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 13:22, 03 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
[Crabclaw]
Nerrisa stała przed nim przystawiając sobie nóż do szyi. Zaskoczyło go że wpadła na tak durny pomysł.
Stanął przed nią i wyrwał jej nóż z ręki. Następnie trzasnął ją w twarz. Siła uderzenia powaliła ją na łóżko.
- Oczadziałaś?!? Co ty do cholery wyprawiasz?!
Przez kolejne piętnaście minut rozwalał ze złości pokój. Rzucał się po nim klnąc jak szewc. Następnie opadł na ziemię dysząc jak pies i patrząc na dziewczynę wilkiem.
- To było dziwne....
Tylko tyle ta idiotka umie z siebie wykrztusić?
Wziął z ziemi butelkę wody i napił się.
- Po co ci to było idiotko?
Nie powiedział jak się poczuł gdy chwyciła ten nóż. W końcu co by to zmieniło? Przecież byłoby to bezsensowne.
Wyszedł z pokoju. Przyniósł Nerrisie mokry ręcznik i wodę utlenioną. Następnie usiadł na krześle.
Czekał aż ona się odezwie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Puma
Naczelny Grafficiarz
Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Paradise City Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:33, 03 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
brak weny -.- ale jak dostęp do komputera jest, to trzeba korzystać ;>
[Crabclaw]
- Po co ci to było idiotko?
Wzięła od niego ręcznik, polała go wodą i przyłożyła sobie do szyi. Rana była niewielka.
Usiadł na krześle.
- Nie wiem.
Po chwili milczenia dodała:
- Nie chciałam zrobić nic złego... Tylko... zastanawiałam się, czy mnie jeszcze kochasz - popatrzyła na niego miną kota ze Shreka.
- I to był najlepszy sposób, żeby to sprawdzić - w jego głosie wciąż słyszała wyraźną nutę wściekłości.
- No wiesz... Ty kiedyś to zrobiłeś.
- Co? - zapytał, tym razem zaskoczony.
- Poderżnąłeś sobie gardło na moich oczach. Wlekli cię do Siriusa, a ja stałam patrząc jak się wykrwawiasz - powiedziała z pretensją.
Nerissa pominęła delikatnie fakt, że wydarzenie to miało miejsce dokładnie w chwili, gdy Charlie się dowiedział, że dziewczyna jest w ciąży, co było jeszcze bardziej idiotyczne.
Swann westchnęła.
- Przepraszam. Po prostu... też mam czasem tego dość, okej? Mam swoje schizy i odpały. Zresztą chyba jak każdy tutaj... - to mówiąc rozejrzała się po rozwalonym pokoju. Następnie podciągnęła kolana pod brodę, jak małe dziecko, któremu ktoś zabrał zabawkę.
- Rozumiem, że możesz mnie nienawidzić, bywam... wkurzająca. Ale nie wal mnie już więcej, dobra?
Wszystko to mówiła już beznamiętnie, przymykając lekko oczy. Przez moment miała wrażnie, że przysnęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:39, 03 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
[CA]
Dopiero dźwięk własnego imienia zdołał wyrwać Anu z otępienia. Podniosła głowę, którą uprzednio oparła o kolana, i rozejrzała się.
Rada ETAP-u? Znowu?
W tym momencie targały nią różne sprzeczne uczucia, w wyniku czego jej wyraz twarzy pozostawał dość nieodgadniony. Flossy i Susan spoglądały na nią, zapewne zastanawiając się, co teraz zrobi czy powie. I tu był problem - ona sama tego nie wiedziała.
Jakaś jej część już wracała nad jezioro. Do lasu. To, co mówiła do Marvela i reszty w ruinach kościoła, było prawdą, ale widocznie była tu jeszcze jakaś inna 'prawda', to coś, co kazało jej tu zostać. I działać. Jakkolwiek by się to miało odbywać.
Wstała.
I usiadła z powrotem, bo nie chciała czuć wzroku wszystkich na sobie.
-Witaj Anu, nowa członkini rady - powiedział Nevil i poszedł gdzieś przed siebie.
-Znowu mnie w coś wpakowali - mruknęła i westchnęła ciężko.
-Też to czujecie? - zwróciła się do Susan i Flo. Spojrzały na nią, nie rozumiejąc, i starając się wychwycić w powietrzu jakiś zapach. - Urlop się kończy. Poczekajcie tu na mnie, powinnam zaraz wrócić. A jeśli nie wrócę, to wy wróćcie nad jezioro.
Wstała ponownie i przepychając się między dzieciakami, dotarła do samochodu Toma. Sonia też tam była.
Rose? Nerissa? Seth? Nevil? Gdzie on polazł?
Przybrała zrezygnowany wyraz twarzy i poszła w kierunku miejsca, gdzie ostatni raz go widziała, mówiąc przy okazji wszystkim, że mogą się rozejść, bo tu już nic ciekawego się nie wydarzy.
Wyszła z krzaków, kląc przy tym i odganiając się od chmar owadów. Jaskier jak gdyby nigdy nic stał pod drzewem z jakąś dziewczyną. I wiewiórką.
-Cześć. Idziemy. - powiedziała i zrobiła w tył zwrot.
-Dokąd?
-Eee... Na zebranie rady. Ty też możesz iść, jeśli chcesz - Anu spojrzała na dziewczynę.
Poszli okrężną drogą - nie przez te krzaki, pełne pokrzyw i różnych kłujących niespodzianek - aż trafili na plac, gdzie już prawie nikogo nie było. Ferry dalej opierał się o maskę samochodu, a Sonia stała w pewnym oddaleniu.
-Pierwsze zebranie Nowej Rady ETAP-u uważam za otwarte.
-Zebranie? Chyba nie wszyscy jeszcze są.
Collins uśmiechnęła się ponuro.
-Cztery na siedem. No właśnie. Chciałabym poddać dyskusji kandydaturę Setha.
-Nie nadaje się?
-Nie wiem, ja go nie będę osądzać, ale wiem, że to samolubny egoista, który nie dzieli się żelkami. A jeśli ktoś ma z nami decydować o ważnych sprawach, powinien umieć dzielić się żelkami.
Ogólne westchnienie.
-Jeszcze Rose i Nerissa. Co z nimi?
-Albo nie wiedzą, albo nie chcą. Poczekajmy chwilę, a jeśli nie przyjdą, przechodzimy do sedna.
Mwahahah, teraz wy sobie to sedno wymyślajcie ^ ^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:55, 03 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
[Stefano Rey]
-Po prostu muszę coś sprawdzić - mówiła cicho, niemal bezgłośnie. Jakby samo mówienie sprawiało jej trud. Wspinając się na palce, ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała powoli, niepewnie i delikatnie. Dopiero, gdy upewniła się, że jej nie odpycha, mocniej rozchyliła wargi, z całą czułością na jaką było ją stać, tak nienaturalną u Elizabeth Ann Marie. Słuchała bicia swojego serca, jednocześnie szukając tego czegoś. Tego uczucia. Odczuwanie samo w sobie było trudne, a co dopiero równoczesne ze wspominaniem, tak by wiedzieć czy to już właśnie to. Porównywanie tego co teraz, z tym co czuła wcześniej.
Postąpiła pół kroku do tyłu. Nadal była blisko, bardzo blisko, gdy koncentrowała wzrok w oczach Setha. Zrobił wdech, chciał coś powiedzieć, ale zmienił zdanie w połowie pierwszej głoski. Stali dobrych kilka minut. El nawet nie mrugnęła.
-Długo tak jeszcze? - spytał w końcu.
Dopiero jakichś dwadzieścia sekund później zdobyła się na odpowiedź.
-Dziękuję - kolejna rzecz, która kłóciła się z jej image'm. Obróciła się ostrożnie i delikatnie jak baletnica, bezgłośnie - jak zawsze - wróciła na kanapę.
-Co chciałaś sprawdzić? - stanął nad nią, świdrując tymi niesamowitymi, fiołkowymi ślepiami. Nie wyglądał na złego. Bardziej... zaintrygowanego.
Dobrą minutę tylko mrugała. A potem spuściła obojętnie wzrok. Wtedy kucnął, byle mieć twarz na wysokości jej oczu.
-Więc...?
Jej usta drgnęły. Powoli, jak w zwolnionym tempie, wyraz jej twarzy zmienił się z obojętności na bezgraniczne zdziwienie.
-Ja tego nie czuję - prawie nie ruszała ustami, gdy to mówiła.
-Ale czego?
Nie odpowiadała. Odczekał w spokoju minutę, po czym przysiadł się obok niej. Wyciągnął jakieś chrupki i zaczął jeść. Zachęcająco wyciągnął ku niej paczkę, ale nawet nań nie spojrzała. Westchnął.
-Miły wieczór, prawda? - wcisnął do ust pełną garść chrupek. Wtedy El wydała z siebie głośny szloch, odwróciła do Setha i mocno przytuliła. Ten przewrócił oczami i - z miną męczennika - odwzajemnił uścisk, pocieszająco klepiąc po plecach.
-To... Co chciałaś sprawdzić? - spróbował jeszcze raz, gdy była już z miarę spokojna.
Elizabeth go zignorowała. Wytarła nos o rękaw, odczepiła się od niego, oraz ze śladami dawnego wigoru, powiedziała stanowczo.
-Muszę go znaleźć - po czym wstała i postąpiła dwa kroki do przodu, zanim Seth złapał ją za nadgarstek, by mocnym pociągnięciem usadowić z powrotem na kanapie.
-W tym stanie nigdzie nie pójdziesz. Jeszcze się zagapisz i wpadniesz pod pociąg... Albo coś.
Nie musiał używać dużo siły, by ułożyć ją w pozycji poziomej. Skądś tam wyczarował koc i przykrył ją niedbale. Siadł naprzeciw i obdarzał podejrzliwym spojrzeniem. El nadal gapiła się w jeden punkt. Nawet dwie godziny potem, gdy Seth na przemian przysypiał ze znudzenia i wpatrywał w nią intensywnie, jej jedynym ruchem były pojedyncze, szybkie, wręcz niezauważalne mrugnięcia. Odważyła się wstać dopiero, gdy zaczął chrapać.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:38, 03 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
- Przepraszam. Po prostu... też mam czasem tego dość, okej? Mam swoje schizy i odpały. Zresztą chyba jak każdy tutaj... - to mówiąc rozejrzała się po rozwalonym pokoju. Następnie podciągnęła kolana pod brodę, jak małe dziecko, któremu ktoś zabrał zabawkę.
- Rozumiem, że możesz mnie nienawidzić, bywam... wkurzająca. Ale nie wal mnie już więcej, dobra?
Charlie zmiękł. Wyraźnie przesadził. Wrócił do kuchni po lód.
Następnie wrócił do pokoju i usiadł obok Nerrisy. Ta odsunęła się od niego zlękniona. On pokazał jej woreczek lodu i przystawił jej do rany.
- Przepraszam. Poniosło mnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie.
- Nie, no co ty?
Mimo to oparła się na nim. On delikatnie pogłaskał ją po głowie.
- Dlaczego wszystko komplikujesz?
Milczał gładząc jej włosy.
- Sprowadzasz w swoją stronę wszelkie nieszczęścia. W ogóle nie myślisz i robisz co ci się podoba. Dlaczego taki jesteś?
Charlie uśmiechnął się.
- Dlaczego szczerzysz zęby?
- Raz o to samo zapytała mnie moja ciotka. Odpowiedziałem jej: "Bo twój brat mnie tak wychował". Tak mnie ten świat ukształtował. Każdy wbity kij do mrowiska. Każdy strącony z drzewa ul. Każdy kamień który rzuciłem na środek autostrady.
Westchnął. Podniósł się z łóżka i wyszedł z pokoju. Wparował do łazienki mało nie taranując Rose po drodze.
Oparł się o umywalkę i odkręcił kurek. Następnie wsadził twarz do wody.
Podniósł głowę i spojrzał w lustro.
Co ja wyprawiam?
Otwierasz się na innych?
Spadaj pasożycie. Ty i G jesteście tacy sami.
Endorayal więcej się nie odezwał.
To był błąd. Jak skończyłem na dzieleniu się emocjami? Drzewo. I durna przemowa. Ja nie przemawiam! Działam.
Uderzeniem pięści rozwalił lustro. Spojrzał na swoje dłonie. Błyskawicznie się zagoiły.
Charlie uśmiechnął się ohydnie. Wyskoczył z WC i wpadł na Marvela.
- Idziesz ze mną?
Tamten kiwnął głową uśmiechając się. Wparowali do pokoju Swann. Charlie zaczął przetrącać go w poszukiwaniu zeszytu i długopisu.
"Odeślij" wszystkich. C.
Następnie wezwał jastrzębia. Ptak wylądował mu na ramieniu.
- Słuchaj Nevermore. Przekaż tę wiadomość Harry'emu i wróć do mnie gdy wszyscy opuszką tamto miejsce.
Wsadził wyrwaną kartkę do dzioba i ptak odfrunął. Charlie rozłożył się na krześle.
- Pozostaje nam czekać
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Śro 23:39, 03 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ihuarraquax
Różowy
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:01, 04 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
-Pierwsze zebranie Nowej Rady ETAP-u uważam za otwarte.
-Zebranie? Chyba nie wszyscy jeszcze są.
Collins uśmiechnęła się ponuro
-Cztery na siedem. No właśnie. Chciałabym poddać dyskusji kandydaturę Setha.
-Nie nadaje się?
-Nie wiem, ja go nie będę osądzać, ale wiem, że to samolubny egoista, który nie dzieli się żelkami. A jeśli ktoś ma z nami decydować o ważnych sprawach, powinien Jaskier westchnął.
-Jeszcze Rose i Nerissa. Co z nimi?
-Albo nie wiedzą, albo nie chcą. Poczekajmy chwilę, a jeśli nie przyjdą, przechodzimy do sedna.
- Raczej to pierwsze.
Stali tak w milczeniu przez kilka minut.
- Zaczynamy?
-Dobra. Więc kto jest za wyrzuceniem Seta z rady?
-Jakieś konkretne powody?
- Nie dzieli się żelkami. Kto jest za wyrzuceniem Setha z rady, ręka w górę.
Jaskier podniósł rękę.
- 2 na 2. Do powtórzenia na następnym zebraniu?
-Na to wychodzi
- Można już iść?
- Ta
Chłopak wstał i ruszył w stronę dziewczyny Ismiry.
-Idziesz?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Puma
Naczelny Grafficiarz
Dołączył: 15 Mar 2010
Posty: 808
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Paradise City Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:19, 04 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
- Pozostaje nam czekać - powiedział Charlie i rozłożył się na krześle. Marvel przez moment wyglądał na zadowolonego, ale potem znów spochmurniał, jakby sobie o czymś przypominając. Ciekawe o czym. Oparł się o parapet.
- Na co? - Nerissa wciąż bacznie obserwowała poczynania przyszłego tatusia.
- Aż wszyscy opuszczą CA - odparł Angel.
- A potem co, wysadzamy? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Yyy... Nie?
- Eh... Szkoda.
Swann jeszcze chwilę próbowała przekonać Charliego, że wysadzenie szkoły jest dużo ciekawsze niż ratowanie świata, na próżno. Marvel utkwił swój pusty wzrok na śpiącej Destiny.
- Co teraz zrobisz? - dziewczyna przerwała nagle zdanie o tym, że "na sto procent widziała w bunkrze jakiś dynamit!" i spojrzała na Omberda.
- ... co? Ja?
- Nie, martwy pirotechnik w stroju kapłana. Co zrobisz, jak Elizabeth urodzi?
Chłopak rzucił jej piorunujące spojrzenie. Jego twarz na zmiana robiła się kolejno zielona, czerwona, purpurowa, aż w końcu blada jak papier. Zacisnął usta w wąską linię.
- Marvel. Tak, ty. Nie pirotechnik... on nie ma nastroju na rozmowę. Kochasz ją?
- Nie!
- Kłamie..
Przyszły tatuś (a nie że pirotechnik) chwycił donicznkę z obumarłym Cactaceae Juss nim Swann dokończyła i cisnął przez pokój, po czym, krzywiąc się, zaczął masować sobie skronie opierając się o ścianę.
Nastała chwila (krępującej, a jakżeby inaczej) ciszy.
- Marvi, naprawdę ci współczuję, ale musisz się zastanowić co zamierzasz z tym zrobić - tym razem Ner była już całkowicie poważna, a jej oczy patrzyły na niego jak najbardziej szczerze.
Chłopak westchnął i przestał się odzywać. Rozumiała go bardzo dobrze. Lepiej niż ktokolwiek inny. Ale Lizzie... bała się myśleć, co zamierza z tym dzieckiem zrobić. A raczej - jak się nim posłużyć.
- Macie może ochotę na kisiel gruszkowo-jabłkowy? - próbowała jakoś załagodzić sytuację.
Cisza.
Przeczesała nerwowo włosy i wstała z łóżka. Krążyła przez chwilę po pokoju, co było dość trudne włączając wszytkie rzeczy walające się po podłodze.
Destiny zaczęła mamrotać coś przez sen po niemowlęcemu.
Marvel słysząc dziecko zerwał się z miejsca i z miną *poker face* wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
Ner spojrzała pytająco na Charliego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|