|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dynka
Odczytywacz
Dołączył: 11 Sty 2011
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: BP Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:31, 19 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Clary była zmęczona. Biegła już bardzo długo, nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Wiedziała jednak, że nie może się zatrzymać. Nie teraz. Musi wypełnić zadanie powierzone jej przez Ciemność. Musi znaleźć Jeźdźców.
- Ej, ty! - rzuciła w stronę jakiegoś dzieciaka - Widziałeś tu chłopaka? Dość wysoki, ciemne włosy, złota ręka.
Malec był zbyt przerażony, żeby mówić. Uniósł rękę i pokazał palcem na budynek, który płąnął. Clary znowu poderwała się do morderczego biegu. Po chwili zobaczyła Marvela. Towarzyszył mu jakiś chłopczyk.
- Marvel, musisz mi pomóc. - powiedziała.
- Skąd znasz moje imię? - zapytał. Na jego twarzy malowało się szczere zdziwienie.
- To teraz nie ważne. Potrzebuję Twojej pomocy. Musimy uratować Giselle i Arthura!
- Dlaczego mam Ci wierzyć? Skąd mam wiedzieć, że nie trzymasz z tamtymi? - ciągnął dalej Marvel.
W odpowiedzi Clary wyciągnęła z kieszeni zielony kamień. Podsunęła go Marvowi.
-Teraz mi wierzysz?- zapytała.
Chłopak skinął głową.
-Okej. Chodź za mną. TO nas zaprowadzi - powiedziała i delikatnie umieściła kamień w wyciągniętej dłoni.
Cała trójka ruszyła w kierunku Oceanu Spokojnego.
- Aha, zapomniałabym. Jestem Clary. - rzuciła przez ramię do Marvela.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dynka dnia Sob 19:38, 19 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:25, 19 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[Przy Sztolni]
-To w jaskini... Nim też zawładnęło... Mamy mało czasu - powiedziała cicho El.
Anu spojrzała na reakcję reszty. Byłaby skłonna jej uwierzyć, gdyby nie to, że... Nie, nie byłaby w stanie jej uwierzyć. Elizabeth nie mogła mieć czystych intencji, to byłoby nie w jej stylu.
Charlie zniknął. Nie zauważyła nawet, kiedy. Broń rozpłynęła się w powietrzu w ułamku sekundy. Albo to Ciemność chciała, żeby rzuciły się na siebie z pięściami, albo zadziałała jakaś inna moc.
-Idziemy? - spytała zniecierpliwiona Meg.
Nie, chciała powiedzieć Anuna, nigdzie nie idziemy, dopóki nie znajdziemy Syriusza.
Ale wtedy podszedł do nich chłopak, który przed chwilą pomagał w ustawianiu dzieci. Uniósł katanę wysoko w górę, gotowy uderzyć El.
-Czekaj - powstrzymała go An, bardzo niechętnie, ale musiała. Tylko Mhroczna mogła zaprowadzić ich do brata Sonii. - Potrzebujemy jej. El zaprowadzi nas do Syriusza, prawda? - spytała z naciskiem na ostatnie słowo. - I przy okazji możesz powiedzieć nam, gdzie ukrywa się Marvel.
Denerwował ją brak spluwy, którą mogłaby wycelować w kierunku El, ale tamta i tak nie miała szans.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gusia
Uzdrowiciel
Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 861
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:30, 20 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Giselle obudziły drobne wstrząsy. To delfiny bawiły się bańką.
Szybcy jesteście. A teraz przebijcie te dwie kapsuły. Ostrożnie!
Jeden z delfinów z całym impetem uderzył ogonem w bańkę. Giss poczuła duży opór wody, która targała nią we wszystkie strony. Dopiero po chwili zorientowała się, co się dzieje. Znajdowała się dobre kilka metrów dalej.
Zawsze jakiś sposób…
To samo zrobiły z kapsułą Arthura. Chłopak obudził się oszołomiony. Chciał już bronić się przed delfinami, ale zobaczył Giselle. Wskoczyła ona na grzbiet jednego z wybawicieli i na migi pokazała, żeby Arthur zrobił to samo.
Wynurzyli się z oceanu. Oboje zaczęli kaszleć i krztusić się powietrzem. Giss czuła się jakby woda wyssała z niej całą energię. Poczuła, że jej dłonie poddają się, że chcą puścić delfina.
Wytrzymaj jeszcze chwilę, jeszcze moment.
- Marvel? Przypłynął po nas, Giss patrz! – krzyknął Arthur.
Spojrzała we wskazanym kierunku. W ich stronę rzeczywiście płynęła łódź. Na pokładzie siedział Marvel, który wiosłował, a za nim stała jakaś nieznajoma dziewczyna.
Podpłyńcie do łodzi – wysłała rozkaz.
Delfiny wyciągały naprawdę niewiarygodną prędkość, dlatego Giselle co chwilę kazała im zwalniać. Nie miała sił, żeby utrzymywać się w takich warunkach na ich grzbietach.
Kiedy dopłynęli Arthur od razu wskoczył na łódź i razem z Marvelem pomogli wejść Giselle.
- Co wy robiliście na oceanie tak daleko od brzegu?
- Tamci nas zamknęli w jakichś podwodnych bańkach. Mniejsza z tym. Co teraz robimy?
- Chyba wracamy do Perdido. Nie wiem, co się dzieje z El.
- Coś nas ważnego ominęło? – zapytał Arthur.
- Sala gimnastyczna jest zrównana z ziemią i…
- Ekhem – przerwała mu nieznajoma, przynajmniej dla Giss, o której obecności w ogóle zapomniała – Jestem Clary. Tak wiem, wy jesteście Giselle i Arthur. Miło poznać – uśmiechnęła się i podała rękę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 22:27, 20 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[CA]
Chłopak krzątał się po pokoju. Zdążył już zauważyć że należy on do dziewczyny. I że był zamknięty. Poczuł od siebie zapach krwi i potu. Nie czekając wszedł do łazienki wsiąść kąpiel. Leżąc w wanie z gorącą wodą usłyszał dziewczęcy głos.
- Zawsze w cudzym domu kopiesz się w czyjejś wannie? - wtedy ją zauważył. Wysoka blondynka z niebieskimi oczami. Pojawiła się znikąd. Albo tak mu się wydawało:
- Kim jesteś? Kim ja jestem? Gdzie jesteśmy? Jak to zrobiłaś?
- Powoli, powoli mumio. - przełożyła nogę za nogę. Była ubrana wyzywająco podczas gdy on siedział nagi w wannie. Była od niego wyższa. Oceniał szansę na atak. - Jestem Karen Stone. To jest Coates Academy. Szkoła dla trudnej młodzieży. Ja należę do trudnej młodzieży? Co ja takiego zrobiłam? Chyba zrzucenie kamienia na głowę skończonego kretyna nie jest przestępstwem. Albo pi*****ie się z jakimś chłopakiem w czasie lekcji. I co mnie obchodzi że matkę boli głowa bo walnęłam ją patelnią.
- Nie o to pytałem - zawarczał. Nie wiedzieć czemu był wściekły. Wyszedł z wanny i stanął przed nią. - Jak to zrobiłaś?
Podniosła się z krzesła z wrednym uśmiechem. Podała mu znacząco ręcznik:
- Jeśli chce ludzie mnie nie zauważają. - odpowiedziała. Stanęła przed nim patrząc na niego. Próbowała go pchnąć ale zablokował ją. Siłowali się ze sobą długą chwilę.
Do momentu w go pocałowała. Nie wiedząc co zrobić odwzajemnił pocałunek.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:03, 22 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Czy NAPRAWDĘ tak trudno przestać myśleć i zacząć mnie słuchać? Haloooo!
El wygięła ciało w łuk, jęcząc przy tym cicho i ogólnie starając się symulować wielki, potworny ból.
-Najpierw... zabić... potem... powiem wszystko... proszę... zniszczcie go! - ostatnie słowa z trudem przeszły jej przez gardło.
Ciemność najwyraźniej już wykorzystała moc, która była jej potrzebna i dała El normalnie funkcjonować. Ale też przestała wysyłać jej dodatkową moc. Przydała by się...
-Nie ma mowy - Sonia poruszyła delikatnie dłońmi i strumienie wody wzbiły się w górę, gotowe w każdej chwili opaść i zafundować jej kolejny tego dnia, zimny prysznic. A taka woda pod ciśnieniem sama w sobie nie jest przyjemna. A co dopiero, gdy bombarduje cię nią ta...
Jej wewnętrzny dialog przerwała wypowiedź Maggie:
-Ona ma rację. Potem może być za późno. Zabijmy to i po problemie.
-Chodzi o mojego brata - burknęła Sonia, wpatrując się w tamtą z uporem.
Przez chwilę mierzyły się wzrokiem.
-Zrobimy jak ja mówię. Załatwimy to coś. Teraz - powiedziała Maggie powoli, spokojnie, wyraźnie.
Elizabeth wiedziała o co chodzi.
Tymczasem Sonia automatycznie kiwnęła głową.
-Dobra.
-Co?! - nie dowierzała Anuna - A co z Twoim bratem, musimy mu pomóc, zanim dla NIEGO będzie za późno!
Maggie skrzyżowała z nią wzrok.
-A może jednak posłuchasz Sonii? - jej głos naładowany mocą hipnozy brzmiał wyjątkowo miękko. Przekonująco.
Anuna uśmiechnęła się delikatnie.
-Masz rację.
El wstała - z trudem, czując jak coś jej trzaska w kolanach, ale musiała pokazać, że ona też ma siłę.
Uśmiechnęła się, ale tylko troszkę. Nie wątpiła, że chociaż pod wpływem hipnozy, Rada nadal będzie na nią wrogo nastawiona.
-No to... kto prowadzi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nefeid
Kurczak
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 20:29, 22 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Dla Susanne wiadomość o zniknięciu dorosłych była szokiem. Ale szybko się otrząsnęła. Elise dała jej pistolet, który, nawiasem mówiąc, właśnie zniknął. Domyślała się, kto jest za to odpowiedzialny. Spojrzała niechętnie na Toma. Nie ufała mu. Wiedziała, gdzie jej ojciec trzymał broń, ale to musiało zaczekać.
Hayes od dłuższej chwili przysłuchiwała się rozmowie dziewczyn z El i była coraz bardziej zaniepokojona widząc, że Anu i Sonia nagle zaprzestają walki o Syriusza i poddają się woli Maggie. Potrzebowała Elise - w końcu ona miała moc kontrolowania umysłów. Ale nie było na to czasu, tamte już ruszyły. Zrobiła pierwszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy - podbiegła i wskoczyła Maggie na plecy. Obie upadły na ziemię. Elizabeth odwróciła się zdziwiona, i zanim zdołała cokolwiek zrobić, Susanne użyła swojej mocy. Krótki, jasny rozbłysk na kilkanaście sekund oślepił wszystkich w promieniu paru metrów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nefeid dnia Wto 20:34, 22 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:32, 23 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[Przy Grocie]
Z transu An wyrwał blask, nagły, krótki, jasny rozbłysk, jakby słońce spadło na ziemię po to, żeby ich wszystkich oślepić. Żeby przerwać to całe szaleństwo, ten absurd.
Przez chwilę jeszcze mrużyła oczy, próbując odnaleźć się w sytuacji. Elizabeth i Susanne, którą Anu kojarzyła z szkoły, właśnie podnosiły się z ziemi.
Co się stało? Dlaczego nic nie pamiętam?
Działała pod wpływem impulsu. Nie chciała dłużej tego ciągnąć, El próbowała je ogłupić, tylko to było pewne.
Anu spojrzała w kierunku Diany i wykonała ledwie dostrzegalny ruch dłonią w stronę samochodu.
Ułamek sekundy później obie siedziały - Anuna na stanowisku kierowcy, Diana obok - i odjeżdżały, zabierając ze sobą pręty paliwowe, jak najdalej od tego miejsca, jak najdalej od Gaiaphage. Ani Elizabeth, ani Maggie nie dogoniłiby pędzącego pojazdu.
Przed siebie, obojętnie dokąd, na koniec ETAP-u. Sonia, Elise i reszta powinny poradzić sobie przy sztolni, przynajmniej przez jakiś czas.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:56, 23 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Uwagę Elise przykuło bardzo jasne światło, które nagle rozbłysło wśród zebranych. Nim zdążyła dobiec na miejsce, Anuna i Diana wsiadły do wozu i odjechały razem z prętem paliwowym. Słyszała wielce wiarygodne jęki El na temat zniszczenia Gaiaphage, więc domyślała się w jakim celu to robią. Podeszła do Susane, El i Maggie.
-Co się stało? – zapytała, a Susane streściła jej przebieg ostatnich wydarzeń.
-Hipnoza, tak?
Elise zastanowiła się przez chwilę. Moc Maggie była potężna, skoro udało jej się zahipnozować tyle osób naraz. A to dla nich nie dobrze. Bardzo nie dobrze.... A może właśnie na odwrót?
Gdy mroczne zaczęły dochodzić do siebie, natychmiast zawładnęła umysłem Maggie i zmusiła ją do zahipnotyzowania El.
-Trzeba znaleźć resztę Rady.
-Kogo?
-Wytłumaczę ci po drodze. – powiedziała, poczym w sporym skrócie opowiedziała Susane losy Perdido od czasu nastania ETAPu. Dwie dziewczyny posłusznie sunęły za nimi. W końcu natknęły się na Briana i Sonię.
-Hej. Znacie może jakieś fajne miejsce, z którego te dwie nie dały by rady uciec?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Śro 18:57, 23 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 7:50, 24 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Maggie wiedziała, że Elise chce ją zmusić do zahipnotyzowania El.
Ok, skoro tak stawiasz sprawę.
Bez walki poddała się mocy Elise. Spojrzała w oczy Elizabeth.
Narazie się ich potulnie słuchaj... Potem zrobimy swoje.
Po użyciu swojej mocy obydwie ruszyły za Elise i Susanne. Maggie miała plan. Jak zawsze. Tylko czy nadal chce być tą dobrą? Ciężka sprawa. Przeszłaości nie da się tak szybko wymazać. Kiedyś obiecała sobie, że już nigdy nie będzie dobra, bo to tylko osłabia człowieka... Niestety nie dotrzymała słowa. Teraz za to płaci.
Doszły do Soni i jakiegoś chłopaka, Briana podajże.
- Hej. Znacie może jakeś fajne miejsce, z którego te dwie nie dały by rady uciec?
Maggie uniosła brwi. Czyli nikt jej nie zaufał. Chciała zabić to coś, by pokazać, że posiada też inną stronę. Nie udało się...
- Wybaczcie, ale to wasza wina - mruknęła, błyskawicznie wyjąła z kieszeni spodni myśliwski nóż i dźgnęła Elise w brzuch.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Megumi dnia Czw 8:07, 24 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marvel
Różowy
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:28, 24 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Gdy dopłynęli z powrotem do brzegu, ruszyli do najbliższego domu, stojącego blisko plaży. Marvel nie zważał już na to czy ktoś ich zobaczy lub czy to jest odpowiednie miejsce. I tu największe zaskoczenie - Gaiaphage puścił więzy, którymi chłopak był z nim połączony. To chyba samo dotyczyło reszty, bo zachowywali się inaczej. Najwidoczniej Ciemność wyczerpała większość swoich sił na tą całą akcję przy sztolni. A właściwie to skąd on wiedział, że coś tam się działo?
Smętnym spojrzeniem spojrzał po towarzyszach. Arthur, Giselle, Clary i Syriusz. Ten ostatni moczył dłonie w misce wypełnionej wodą i mnóstwem kostek lodu. Miało to zapobiec kolejnego ataku jego mocy.
Marvel nie miał już sił. Znów wylądował w cudzym domu, znów bez Elizabeth i znów bez planu. Walczył, ranił, a nawet zabijał tylko dlatego, że był pod kontrolą Gaiaphage. Nie mógł się przeciwstawić. Ciemność była silniejsza od niego. Od kogokolwiek. Nie był zły, po prostu musiał to wszystko robić.
Przez chwilę myślał o swoim pomyśle. Zabrać El i uciec z dala od tego wszystkiego na jedną z wysp, które objął teren ETAP-u. Jednak czy Gaiaphage dałby im spokój? Czy Elizabeth zgodziłaby się? Myśląc o niej, od razu nasunęła mu się kolejna myśl. Co z Giselle? Przecież nie mógłby jej zostawić. El pewnie też nie opuściłaby Arthura.
W końcu przerwał krępującą ciszę.
- Musimy coś zrobić, póki jesteśmy wolni...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bisqit
Pirokinetyk
Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Perido Beach Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:13, 25 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Do Brian'a i Sonii podeszła Elise i nieznana mu dziewczyna. Za nimi szły El i Maggie. Były pod wpływam mocy Elise. Zaraz, zaraz, to Maggie nie jest dobra? Pokręcone to wszystko...
- Hej. Znacie może jakeś fajne miejsce, z którego te dwie nie dały by rady uciec?-zapytała Elise, wskazując na mhroczne. Zanim którekolwiek z nich zdążyło odpowiedzieć, Maggie odezwała się:
- Wybaczcie, ale to wasza wina - wyciągnęła z kieszeni nóż i dźgnęła nim Elise w brzuch. Chwile po tym wisiała wraz z El 2 metry nad ziemią, a Sonia i nieznajoma pomagały Elise.
-Co teraz robimy?-zapytał Brian, właściwie do kogokolwiek.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Bisqit dnia Pią 17:13, 25 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 19:30, 26 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[Nawet najstarsi górale nie wiedzą, gdzie]
Jechały już dość długo jakąś krętą, wyboistą, pustynną drogą. Za każdym razem, jak pojazd podskakiwał Anu bała się, że pręty paliwowe zaczną promieniować i wszyscy w ETAP-ie zaświecą na zielono.
To nie byłoby takie głupie...
Gdzie my w ogóle jesteśmy...? Nie zastanawiała się, w którą stronę jechać, byle tylko jak najdalej od Gaiaphage. W głąb pustyni.
Nagle samochód zatrzymał się.
-Aha. Pusty bak - stwierdziła rzeczowo Diana.
-Co teraz robimy?
Jedyne co mogły zrobić, to przepchać pojazd bliżej skał, żeby tak bardzo nie rzucał się w oczy.
Anuna zmęczyła się niemiłosiernie i jedynym, o czym teraz marzyła, był zimny prysznic i własne łóżko.
Dziewczyny wróciły do Perdido, Anu zajrzała do Melissy, czy wszystko u niej w porządku, po czym udała się do domu.
Na chwilę... Tylko na chwilę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rexus Maximus
Gość
|
Wysłany: Sob 20:07, 26 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[Przy Grocie]
- *******************
Tak, to były przekleństwa. Na szczęście, czas był zatrzymany.
Potem puścił start i spytał:
- Co mam robić? Co robić? No, co robić?
A jakby tak rzucić się do morza? Albo zjeść hamburgera? Szatański plan.
Tom naprawdę nie wiedział co robić. Znowu dźgano, a myślał, że zabrał całą broń.
***
Tak to też były przekleństwa.
Świnto racja.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nefeid
Kurczak
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:54, 26 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Susanne razem z Sonią próbowały pomóc Elise, ale wiedziały, że trzeba zabrać ją do Uzdrowiciela. Który był prawie 15 km stąd. Brian uniósł w górę El i Maggie, pozbawił je także broni.
- Co teraz robimy? - zapytał.
Susan nie wiedziała. Znajdowała się w tym świecie dopiero od 2 godzin.
- Elise nie dojdzie do Perdido- powiedziała, patrząc na jej pokrwawioną koszulkę.
- Mogę ją unieść, ale... - Brian wskazał na mhroczne.
- My się nimi zajmiemy - zadecydowała Sonia. Wzięła spluwę Maggie, nóż podając Susan. Brian powoli postawił mhroczne na ziemię.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 10:48, 27 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Maggie zaczęła czuć sie słabo. Przez to całe nie jedzenie przez tydzień jej moc osłabła. Wystarczyło użycie tylko jeden raz hipnozy... Poza tym te jej rozterki... Mimowolnie dziewczynie poleciały łzy z oczu. Nie płakała od lat. Wszystko przez to, że przypadkowo zabiła osobę, której nie zamierzała tego robić... A potem to dotkliwe pobicie ojca...
Maggie czując, że ma mokre policzki otrząsnęła się z rozmyślań.
Jeżeli myślicie, że ze mną tak łatwo, to się naprawdę mylicie.
Użyła całej swojej energii, by ponownie użyć swojej mocy, po czym spojrzała w stronę Elizabeth.
- Rób co uważasz za słuszne i bezwzględnie zabij wszystkich, którzy staną ci na drodze. - mruknęła. Wiedziała, że dodatkowa motywacja powiększy jej morale siłowe.
Odwróciła się w stronę Briana, Elise, Sonii i Susanne.
- Przepraszam... Naprawdę nie wiem za kim mam stanąć... -po tych słowach Maggie padła na ziemię tracąc przytomność z braku jakiejkolwiek energii.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 15:52, 27 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Maggie kazała jej "robić to, co uważała za słuszne"... Zabicie Sonii, Elise, a potem Briana i tej nowej o imieniu Susanne, wydawało jej się bardzo słuszne.
Ale nie mogła. Nie żeby się bała, albo coś - hipnoza nie pozwalała jej myśleć o takich drobnostkach. Jednak zachowała wystarczającą trzeźwość umysłu, żeby poczekać... Brian szedł przodem, unosząc w powietrzu nieprzytomną Maggie i ledwo żywą Elise. Musiał się spieszyć, jak najszybciej zanieść ją do Uzdrowiciela. Czekała na swoją szansę - aż chłopak oddali się wystarczająco daleko, by nie zdążyć z pomocą.
Ej! Chwila, momencik! Przecież umysł Briana, też jest pod kontrolą Ciemności! Częściowo, ale jednak. Nie zaatakuje mnie. Tamten chłopak z dziwną mocą, pojawia się i znika, ale raczej nie zaryzykuje. Zostają Susan i Sonia... A ja mam jeszcze Asa w rękawie...
Tak wiele duszyczek poszło do Ciemności, aby As mógł powstać...Tak wiele ludzkich istnień... A ten debil nawet nie wie, kiedy atakować!
-No, dalej! Teraz! - wydarła się na całe gardło.
Nic.
-Daj sobie spokój. Świrujesz do reszty - w głosie Sonii wyraźnie pobrzmiewała kpina. Lekko popchnęła ją lufą karabinu.
I wtedy, jakaś niewidzialna siła wyrwała jej broń z rąk. Sonia pewnie mogłaby ją powstrzymać, ale nie była na to przygotowana. Elizabeth, nie tracąc czasu, wzięła zamach i przywaliła jej lewym sierpowym. Nieszczególnie mocnym, ale złote wstawki nadały dłoni większy ciężar, a co za tym idzie, większą energię.
Kątem oka zauważyła, jak lufa karabinu, z miażdżąca siłą, uderza w głowę Susan.
Wróćmy do Sonii. El wykorzystując chwilę przewagi, wprost rzuciła się nią, tak, że obie zwaliły się na ziemię. Elizabeth zaczęła przyduszać Sonię, ale tamta była silniejsza. Role się odwróciły. El próbowała się wyrwać, ale tamta niemiłosiernie ściskała jej gardło.
Klik
Zbawczy dźwięk odbezpieczanej broni. Koniec lufy przyciśnięty do skroni Sonii.
-Puść ją - z próżni rozległ się dobrze znajomy głos.
Kurtyna niewidzialności opadła. Wyglądał prawie tak samo - tylko był cały w ziemi, a niektóre części jego ciała zaczynały już lekko zielenieć i gnić.
Sonia posłusznie spełniła polecenie. Miała minę, którą młodzi zwykli opisywać jako "opad szczeny". El z trudem podniosła się z ziemi. Nie mogła się powstrzymać od wygłoszenia monologu.
-Pamiętasz naszego starego znajomego Wojtka, prawda? Zabawne, ale Ciemność uparła się, żeby go ożywić. Wymagało to sporo mocy.. można ją było przeznaczyć na coś bardziej przydatnego, ale cóż... Pocieszam się myślą, że jakaś jego część, może noga, albo gen odpowiedzialny za moc, ożywił się przy udziale twoje brata, Soniu - uśmiechnęła się widząc jej wściekłość - Żałuję, że nie widziałam jego śmierci. Nie byłoby w porządku, gdybym widziała twoją. Zresztą... myślę, że Wojtek ma ku temu przywilej. Ale nie martw się! Głowa do góry! - El uśmiechnęła się promiennie - Postaram się, żebyście bardzo szybko spotkali się razem, we trójkę, tam po drugiej stronie.
Jeszcze tylko pochyliła się nad nieprzytomną Susan, wzięła jej nóż, po czym przesłała Sonii całusa.
-Żegnaj Soniu - szepnęła, po czym skierowała się w stronę Briana. Elise unosiła się nad ziemią, w nader kuszący sposób...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candace
Niezniszczalny
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 17:39, 27 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[Przy grocie]
Chwilę wcześniej ->
Prowadząc przed sobą Elkę i trzymając ją na muszce Sonii zachciało się pić. Sięgnęła po schowaną w kieszeni ampułkę z wodą i włożyła ją do ust. Wtedy się zaczęło...
Obecnie ->
El walnęła monolog jak z taniego sensacyjno-kryminalno-horror'owatego hitu kinowego, po czym odwróciwszy się ruszyła w kierunku, w którym udał się Brian.
Brian. Brain. Brian.
W ostatnich dniach chłopiec stał się dla Sonii przyjacielem. Najlepszym zaraz po Ricku. Nie mogła pozwolić, aby coś mu się stało. Ta moc. Moc, która opanowała Elkę i jej bandę. Moc która ożywiła Wojtka. Moc, która osaczyła jej młodszego brata. To trzeba zniszczyć.
-I co su**?! Strzeliłaś mi prosto w twarz! Patrz co się ze mną stało! Ale teraz się ku*** odegram! - chłopak zamachnął się na nią pistoletem, tak aby uderzyć ja w skroń. Sonia przegryzła trzymaną w ustach ampułkę, a strużka wody wystrzeliła z jej ust wprost na Wojtka. Chłopak złapał się za twarz. Wyglądało to tak, jakby woda przenikała w jego ciało powodując straszny ból.
-AAAAAAAAAA! - darł się. Upuścił pistolet.
Black wykorzystując moment nieuwagi podkosiła chłopakowi nogi, tak, że wyłożył się on jak długi na piachu. Podniosła pistolet, wymierzyła w chłopaka i... Nie ma go. Zniknął. Kolejny szok dzisiejszego dnia.
-Suzanne! Suss! - telepała dziewczyną z nadzieją iż tamta się obudzi. Otworzyła oczy.
-Halo! Ziemia! - darła się Black machając ręką przed jej oczami.
-Dobra, dobra. Przestań - powiedziała dziewczyna siadając na piachu.
-Co się stało?
-Oberwałaś. To nie koniec. Muszę ścigać El. Nie odpuści Brianowi. Pomóż. Zajmij się dziećmi. Poprowadź je ścieżką na autostradę i zaprowadź do miasta. Weź broń i wyznacz sobie strażników. Proszę...
Dziewczyna skinęła głową, a Sońka odbiegła, licząc że dogoni El, nim ta wyrządzi krzywdę jej towarzyszom....
Pierwsza wydma, druga, trzecia, czwarta... Jest! Elka doganiała Briana. Nie pozostało nic innego....
-ELKA!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:04, 27 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[CA]
- Wiec jak mnie znaleźliście? - zapytał chłopak ubierając spodnie. Czuł na sobie jej spojrzenie. I naprawdę to go denerwowało. Nie wiedział kim jest. Gardło miał całe zdarte. I siedział w zamkniętym pokoju z jakaś psychopatką. Więc chciał wiedzieć przynajmniej to.
- Hmm. Znaleźliśmy ciebie w czasie szukania czegoś do jedzenia. Byłeś cały we krwi. Miałeś zmasakrowaną twarz. A nad tobą krążyła ta czarna puma. Na szczęście mieliśmy broń... - nie słuchał. W momencie gdy usłyszał o pumie w jego głowie pojawił się głos.
Zabij. Zero, zabij dezertera. Zabij dla mnie. Zabij pumę.
Otrząsnął się z transu. Dalej nie wiedział kim jest. Ale wiedział co musi zrobić:
- Daj mi samochód
[Autostrada]
Skończyło się paliwo. Stał z starą dubeltówką wymierzona w głowę dzikiego kota. Zwierzę było ranne w łapę. Ślad po kuli. Zero stał nad nim nosząc na twarzy zaschnięte od krwi bandaże.
- Nie strzelaj. - usłyszał. Dopiero po chwili dotarło do niego że głos należał do pumy. Ale w głowię czuł niesamowity ból. Jakby jego umysł rozrywano na kawałki. - Też to czuje. Chce byś mnie zabił.
- Skąd wiesz? - zapytał ochrypłym głosem.
- Dziwnie mówisz Zero. - powiedział kuguar podchodząc do jego boku. - Spójrz na mój brzuch.
14-latek kucnął przy zwierzęciu. Miało ono w piersi dziurę. Było widać jego serce. Serce w którym spoczywał jadowicie zielony kamień.
- Jestem częścią Niego. Teraz złap mnie. - niewiele myśląc chwycił futro zwierzęcia. I wtedy zapanowała ciemność.
[PB, dom Collinsów]
- Wstawaj. Nie mamy całego dnia. - chłopak powoli podniósł się z ziemi. Był w jakiejś dziewczęcej sypialni. Znowu. - Po co nosisz tę bandaże? Przecież samoleczenie dawno dobiegło końca.
Samoleczenie? -pomyślał zdziwiony. Nie czekając pobiegł do łazienki. zdzieranie zaschniętych opatrunków zajęło mu pięć minut. Przed lustrem ujrzał dość przystojnego bruneta. Jego włosy stały uniesione do góry, a twarz miał brudną od krwi. Wtedy z sypialni usłyszał krzyk. Wbiegł tam natychmiast. Stała tam jakaś dziewczyna. Gdy go ujrzała zrobiła jeszcze większe oczy.
- Charlie - nie wiedział dlaczego do je oczu napłynęły łzy. Obserwował jej reakcje z zaciekawieniem. Potem zniknęła. W tym samym momencie poczuł na plecach ogromny ciężar. Zachwiał się. Odwrócił się ku niej w niesamowitym tempie. Instynktownie złapał ja za nadgarstki. Wszystko wokół nich wirowało. Mimo tego że chciało mu się wymiotować nie puszczał. W końcu zrozumiała to. Stali w elektrowni. ona ciężko dyszała. Podobnie jak on. Oparła się o ścianę.
- Ty nie żyjesz. Widziałam jak jeden z naszych cię zastrzelił.
Zastrzelił? Czuł się dziwnie.
- To ty wiesz kim jestem? - zmarszczyła czoło nie rozumiejąc. - Bo jeśli tak to musisz mi powiedzieć kim
Teraz to na pewno musiała usiąść.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gusia
Uzdrowiciel
Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 861
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 10:27, 28 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
“I tried to be someone else
But nothing seemed to change
I know now, this is who I really am inside
Finally found myself
Fighting for a chance
I know now, this is who I really am”
- Musimy coś zrobić póki jesteśmy wolni… - nucenie piosenki przerwał jej Marvel.
- Hę?
- Nie możemy dłużej siedzieć tak bezczynnie.
- Bez planu będziemy ciągle tkwić w punkcie wyjścia.
- Wystarczająco czasu zmarnowaliśmy. Niech będzie nawet bezsensowny plan, ważne, żeby był.
Usiedli przy jednym stole i zaczęli dyskusję. Decyzja była prosta i krótka: trzeba wyruszyć natychmiast i znaleźć bądź uratować Elizabeth. Naładowali magazynki pistoletów, wyszli i poszli przed siebie zwartą grupą, nie zważając na przerażone dzieciaki, które rozstępowały się na widok złotej ręki Marvela.
- Tam! – krzyknął Arthur. Przed nimi właśnie rozgrywał się jakiś pościg.
Na przedzie biegł Brian, za nim El, a jeszcze dalej stała Sonia, krzycząc coś w stronę, wydawałoby się, uciekinierów.
- Co tak stoicie?! – krzyknęła Elizabeth.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gusia dnia Pon 10:30, 28 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nefeid
Kurczak
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:07, 29 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Susanne stała, nie wiedząc, co ma robić. Miała ochotę natychmiast pobiec za Sonią i jej pomóc, ale wciąż pamiętała opowieści Elise o tym, co słudzy Ciemności zrobili z dziećmi. W końcu to one przeważyły i ruszyła w kierunku wzgórz. Dzieci były bardzo spokojne, i na widok kogoś starszego wyraźnie się ucieszyły.
- Słuchajcie... Pójdziemy teraz do miasta. Tam... - urwała. W oddali zobaczyła cztery postacie, w tym chłopaka ze złotą ręką. Zamarła. To o nim mówiła Elise, on był z El. Czyli cała czwórka...
- Dzieci, chwilę mnie nie będzie, zajmie się wami tamten chłopak - Susan wskazała na Toma siedzącego nieopodal pod drzewem.
Podbiegła do niego.
- Oddaj mi broń i zaopiekuj się dziećmi.
Zaśmiał się.
- Czy ty nic nie rozumiesz?! Oni ich zabiją! Sonię, Briana, dzieci, wszystkich! Oddaj mi tą broń, do cholery, albo chociaż zabierz ją tamtym...
Chyba do niego dotarło, bo mruknął coś pod nosem, i w jego dłoni pojawiła się broń mhrocznej czwórki. Susan popatrzyła się w tamtą stronę. Jeszcze nic nie zauważyli... Wzięła parę pistoletów, a jeden podsunęła Ferry'emu.
- Dzięki. Pilnuj dzieci. Weź je daleko stąd. Jak się któremuś coś stanie...
I odbiegła w tą samą stronę, co Sonia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nefeid dnia Wto 17:50, 29 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|