|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ihuarraquax
Różowy
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:30, 15 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Po kilku minutach doszedł do miasta. Bez problemu odnalazł pole namiotowe. Dopiero teraz uświadomił sobie jak duże muszą być szkody. Jak dużo dzieci musiało tu zginąć. Wraz z innymi zabrał się za przeszukiwanie zgliszcz namiotów.
Pierwszy namiot-nic
Drugi namiot-nic
Trzeci namiot-para skarpetek
- O, całkiem fajne
Zaśmiał się pod nosem. Gdy miał zabrać się za przeszukiwanie kolejnego namiotu, usłyszał pojazd. Odwrócił się. Zobaczył dzieci stłoczone wokół Jeepa i nieznaną mu osobę przemawiająca do tłumu. Podszedł bliżej aby lepiej słyszeć.
- Towarzysze niedoli! Spójrzmy sobie w twarz! Perdido Beach to ruina! I co? I nic! Macie zamiar do końca życia przesiadywać w namiotach?
Nie wiedział co ma o tym sądzić. Słuchał dalej. Po kilku minutach auto odjechało. Jaskier nie wiedział co ma o tym sądzić. Wrócił do przeszukiwania namiotów.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ihuarraquax dnia Śro 20:30, 15 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:59, 15 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Wyszedł z Nerrisą na plac. Do tłumów przemawiał Tom. Niczym Mojżesz chciał wyprowadzić mieszkańców Perdido do Ziemi Obiecanej.
Angela otoczyła jego ekipa. Hannibal objęta przez Mike'a i Grymas z Wąsem na głowie. Wtedy postanowił wyjść przed szereg. Stanął naprzeciw Ferry'ego.
- O w Endo... Co ci się z twarzą stało? - wyszeptał chronokinetyk. Na szczęście nikt tego nie usłyszał.
Potem powoli odjechał.
Ekipa Charliego zgromadziła się wokół niego.
- To jeden z Czterech? - zapytał podekscytowany Mike. Dowódca kiwnął tylko głową. - Serio? Jak ty i Drake?
- Nerrisa też należy do Czwórki. - Mike posłał ciężarnej pełne szacunku spojrzenie. Tamta uniosła jedynie brwi w oczekiwaniu na odpowiedź Angela. - Wtedy pod Ralph...
Rozjaśniło jej się spojrzenie. Ciągle miała te dwa sztylety.
- Co teraz, Fallen? - zapytał Grymas. Nie no. Ten to ma dopiero talent do ksywek.
- To zależy od ciebie - zwrócił się do Nerrisy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Śro 21:01, 15 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Kameleon
Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stargard Szczeciński Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 21:42, 15 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Wszyscy stali jak zaczarowani wpatrując się w chłopaka wygłaszającego przemowę. Zaproponował przeprowadzkę, znalezienie bezpieczniejszego miejsca, ale po wielu twarzach widać było, że są nieprzekonani. Po przemowie wsiadł do samochodu, ruszył, ale wystarczająco wolno, żeby można go było dogonić.
-Flo, idziemy razem z nim- powiedział Seth do dziewczyny stojącej obok niego, pociągając ją.
Widział ludzi idących za jeepem. Rozpoznał wśród nich Anunę, ale mimo wszystko ludzi było mało. Reszta się nie zdecydowała. Chyba nie ufali człowiekowi, który wywołał pożar, a teraz temu zaprzeczał. Jednak pokusa pożywienia była zbyt wielka. Flo w podskokach ruszyła za chłopakiem. Nagle się zatrzymała.
-Zapomnieliśmy o Sus- wykrzyknęła.
Szybko wmieszała się w tłum w poszukiwaniu przyjaciółki. Wreszcie ją dostrzegła.
-Sus, idziesz z nami?-zapytała
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candace
Niezniszczalny
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:15, 15 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Nie wierzyła w ani jedno słowo Toma.
On i pokój? Miłość? Szacunek?
Ktoś opętany przez pozaziemskie istoty nie wzbudzał w niej pozytywnych emocji. Widząc mały, ale jednak, tłum ludzi podążający za jeapem wdrapała się na wyższy murek i krzyknęła:
-Ej, ludzie! Co z Wami? Zanim opuścicie miasto zastanówcie się. Być może jest tam jakieś jedzenie, tego nie wiem, więc nie zaprzeczę. Być może są bunkry, widziałam, więc wierzę. Ale jeżeli chcecie iść musicie wiedzieć kilka rzeczy. Powrót do miasta będzie zawsze możliwy, jednak nie oczekujcie, że przyjdziecie na gotowe. Od jutra rozpoczynamy odbudowę nadmorskiej części miasta. Dodatkowo, produkcja warzyw, zarówno ta naturalna, jak i wspomagana przez osoby z "Ekipy" rozrosła się na tyle, żeby zacząć aktywne zbiory. Widzieliście co dzisiaj się działo. Pożar, spalone namioty. To prawda, że przez pewien czas będzie nam trudno. Przypuszczam, że tak będzie zawsze. Ale nie możemy się wykruszać. Obiecuję z ręką na sercu, że jeżeli zostaniecie w mieście i przyłożycie się do pracy to zaczniemy godnie żyć. Ale nie tylko Rada, mutanci i silni fizycznie muszą pracować. Każdy się przyda. - zeskoczyła z murku i ruszyła w stronę namiotów.
Po 4 sekundach odwróciła się jednak i krzyknęła:
-Jeszcze jedno! Uzdrowiciel zostaje w mieście!
Widać było, że to ostatnie zdanie poruszyło sporą część zebranych.
-Ja się zgadzam w Sonią - powiedział Brian i ruszył za dziewczyną. To samo zrobiła grupka straży pożarnej, policji oraz część "poddanych" jej mutantów. Reszty nie widziała, zajęta sprzątaniem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nefeid
Kurczak
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 6:08, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
- Sus, idziesz z nami?
Susanne spojrzała na nich jak na wariatów.
- Nie ma mowy.
Flossy uniosła brwi.
- Wystarczająco dużo straciłam przez ostatnie 4 miesiące. Chcę pomóc odbudować miasto... Poza tym, skąd wiesz, że on ma to wszystko, co obiecuje?
W tym momencie usłyszały głos Sonii. Mówiła krótko i treściwie - zwłaszcza ostatnie zdanie wywołało poruszenie. Susanne spojrzała się pytająco na Floss.
- Ja zostaję, a wy?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ihuarraquax
Różowy
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 7:20, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Widział dzieci idące za jeepem. Usłyszał przemowę jakiejś dziewczyna. Nie zrozumiał jej ale zauważył, że jej wypowiedź trafiła do większej ilości osób. A szczególnie "Uzdrowiciel zostaje w mieście! ". Jaki znowu uzdrowiciel? Widzę muszę się jeszcze wiele dowiedzieć Nie zastanawiając się co robi, ruszył za dziewczyną.
Może mi ktoś wytłumaczyć, co tu się dzieje?!
Czekał na odpowiedź.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 8:37, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Słuchaj nas. Zaufaj nam.
- Nie
My jedyni cię rozumiemy, my cię kochamy. Słuchaj się nas.
- Nie!
Będziesz mogła znów zacząć wszystko od nowa. Będziesz mogła zacząć nowe życie. Będziesz mogła wszystko, tylko...
- Zamknijcie się do cholery!!!
Głosy w głowie Maggie nie ucichły. Dziewczyna była wobec nich bezradna.
Nie miała pojęcia co się wydarzyło. Wiedziała tylko, że otworzyła tą przeklętą szkatułeczkę. Co ją napadło? Teraz nie wie gdzie jest. Nie wie co się dzieje...
Ale my wiemy. My ci powiemy. My ci pomożemy.
Maggie zatknęła sobie uszy dłońmi. Czy one nigdy nie przestaną?
Zaufaj nam. My ci prawdę powiemy.
Maggie starała się racjonalnie pomyśleć. Mogłaby zaufać tym dziwnym głosom i dowiedzieć się wszystkiego o swoim położeniu. Potem...
Jak nas zdradzisz, pożałujesz...
- Odwalcie się od moich myśli!! - krzyknęła Maggie. - Kim do jasnej cholery jesteście? I co robicie w mojej głowie?!
Jesteśmy duszami ze szkatułki. Nathan na nas eksperymentował. Możemy ci powiedzieć to, co wiemy. Możliwe, że jest to powiązane ze światem, w którym teraz żyjesz. Kiedy otworzyłaś szkatułkę, wypuściłaś Zło. Na razie nie jest ono widoczne, ale nie trzeba będzie długo czekać na jego uaktywnienie. Znaleźliśmy się w twojej głowie, bo ty otworzyłaś pudełko. Będziemy ci teraz towarzyszyć tak długo, jak to bedzie potrzebne
Czyli ile?
Do końca ETAP-u
- No to się ładnie zaplątałam. Raczej końca Etap-u nie bedzie. A nawet jeśli, to wcześniej się zabiję. Poza tym nie bedziecie mi do niczego przydatni, więc siedźcie cicho.
I tu się mylisz...
- Czyżby?
Po prostu nam zaufaj...
Głosy ucichły, wywołując przyjemną ciszę. Maggie odetchnęła z ulgą. Rozejrzała się po okolicy. Nigdzie nie było widać szkatułki.
Czyli naprawdę coś zrobiła.
I to nie było dobre.
Ale czy ona była dobra?
- Mam wam zaufać? - mruknęła ruszając w stronę podniosłych krzyków - Ok, to zobaczymy co potraficie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rexus Maximus
Gość
|
Wysłany: Czw 12:18, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Tom na chwilę zgasił jeepa.
- Tak, Uzdrowiciel. Widzicie.
Odchrząknął:
- Czy to twój jedyny argument? Uzdrowiciel? I do tego jeszcze praca? Jeśli ty byś na to wpadła, z chęcią sama byś tam poszła.
Zastanowił się chwilę i dodał:
- Zresztą...Chodźcie wszyscy! Tak wszyscy! Zobaczcie, jak tam jest, i wtedy zdecydujecie. Ktoś może nie wierzyć. Trudno. Więc przekonajcie się na własne oczy.
Zapalił jeepa i ruszył.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candace
Niezniszczalny
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:47, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
(Drodzy GM, jeśli ktoś nie napisał tego znaczku to proszę kliknąć "edycja" i dopisać samemu! )
Podszedł do niej jakiś chłopak.
-Może mi ktoś wytłumaczyć, co tu się dzieje?!
Spojrzała na niego z lekkim politowaniem. Od jakiegoś czasu nie było w mieście żadnego przybysza, który przywędrował spoza miasta. A teraz się trafił. Musiała mu wytłumaczyć wszystko jak najbardziej treściwie. Nachyliła się w jego stronę, tak, aby jej głos nie dochodził do wszystkich.
-Młody, jestem Sonia Lily Black i tymczasowo pełnię rolę jednego z burmistrzów miasta. Jesteśmy odgrodzeni od świata barierą o średnicy 30 km. Nazywamy to ETAP-em - Ekstremalne Terytorium Alei Promieniotwórczej. Wszyscy dorośli zniknęli. W dniu 15 urodzin robisz "puff" lub zostajesz z nami. Niektórzy dostali nietypowe moce. Mogą panować nad grawitacją, tworzyć chmury, a nawet leczyć. Naszym światem rządzą dwie przeciwności: Gaiaphage i Endroyal. Trzymaj się od nich z dala to przeżyjesz.
Odchyliła głowę do tyłu i patrzyła na chłopaka, którego prawie dosłownie zamurowało. Patrzył na nią tępym wzrokiem. Wtedy usłyszała Toma.
- Tak, Uzdrowiciel. Widzicie.
Odchrząknął:
- Czy to twój jedyny argument? Uzdrowiciel? I do tego jeszcze praca? Jeśli ty byś na to wpadła, z chęcią sama byś tam poszła.
Zastanowił się chwilę i dodał:
- Zresztą...Chodźcie wszyscy! Tak wszyscy! Zobaczcie, jak tam jest, i wtedy zdecydujecie. Ktoś może nie wierzyć. Trudno. Więc przekonajcie się na własne oczy - chłopak zapalił jeepa i ruszył.
-Sirius nie jest moim argumentem! To człowiek z krwi i kości, więc się hamuj. Czepiasz się pracy? A myślisz, że jeśli wszyscy sobie ją oleją to doczekają dnia następnego? Chcesz żyć w smrodzie, głodzie i pod gołym niebem? Proszę bardzo! Prowadź dzieciaki do miejsca składowania broni! Masz rację ! Daj im się pozabijać! Odkąd się pojawiłeś w mieście to nie ma dnia spokoju!
Odsapnęła.
-A Wy! Jeśli chcecie isć... prosze bardzo! Ja trzymać Was nie będe! Tylko przemyślcie moje wcześniejsze słowa. Jak z nim pójdziecie to nie liczcie na wiele. Zmartwień w Perdido nie brakuje. Droga wolna! - krzyknęła, złapała stojącego przed nią chłopaka i pociągnęła do jednego z ocalałych namiotow.
-Wiem, ze to szokujące. Niedługo się przyzwyczaisz. Jak masz na imię i skąd przybywasz? - ostatnie zdanie wypowiedziała podając mu kubek gorącej herbaty.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Buu!
Gość
|
Wysłany: Czw 14:20, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
-Sirius nie jest moim argumentem! To człowiek z krwi i kości, więc się hamuj. Czepiasz się pracy? A myślisz, że jeśli wszyscy sobie ją oleją to doczekają dnia następnego? Chcesz żyć w smrodzie, głodzie i pod gołym niebem? Proszę bardzo! Prowadź dzieciaki do miejsca składowania broni! Masz rację ! Daj im się pozabijać! Odkąd się pojawiłeś w mieście to nie ma dnia spokoju!- Z daleka dobiegł do niej głos dziewczyny. Floss rozejrzała się niespokojnie. To brzmiało zbyt groźnie jak dla niej.
-Seth?- spojrzała na chłopaka pytającym wzrokiem.- Ja się boję.
-Czego?- wzruszył ramionami.
-Po prostu się boję. Ta dziewczyna… ona może mieć rację. A jeśli… a jeśli coś się stanie? Seth, coś bardzo, bardzo złego? Seth!?
-Co może się stać?
Floss zamilkła. Miała zdecydowanie za dużo pomysłów na to, co mogłoby się stać. Ale żadnym nie chciała się dzielić z Sethem.
-Nie chcę! Boję się, rozumiesz?- warknęła.
Susanne nadal czekała na odpowiedź.
-Wychodzi na to, że nie idziemy- mruknął chłopak. Floss ograniczyła się do kiwnięcia głową.
Ostatnio zmieniony przez Buu! dnia Czw 14:49, 16 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:43, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Nerrisa nie odpowiedziała. Westchnął. Jak zwykle wszystko sam.
Dzieciaki spierały się ze sobą. W końcu podzieliły się na trzy równe grupy. Pierwsza poszła za Tomem. Druga ruszyła ku namiotom, a wśród nich Swann. A trzecia w dalszym ciągu zastanawiała się co dalej. Charlie poprawił kaptur na głowie i z resztą towarzyszy skierował się ku samotnej ścianie.
- Wracamy? - zapytał Mike. - Nie znajdziemy tu nic do żarcia, a w Gwieździe możemy liczyć na mięso łosia!
Angel zacisnął zęby. Co za kretyn. Teraz wszyscy na nas patrzą. Wśród pozostałych mogli znajdować się szpiedzy Rady.
- Cicho kretynie. - wycedził szeptem. - Chcesz aby się nas uczepili? Spadamy.
I spokojnym krokiem Outsiderzy ruszyli do domu. Do Gwiazdy Endorayala.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:52, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
Totalny brak weny.
[PB]
Anuna sprawnie wmieszała się w tłum - tłum? W to, co szło za jeepem w żółwim tempie.
Nikt nie zwracał na nią uwagi. A może to było tylko jej złudne uczucie, spowodowane tym, że nikt do niej nic nie mówił, nikt nie zadręczał jej problemami czy innymi pretensjami.
Chciała tam iść. Chciał zobaczyć, czy to, o czym mówił Tom, to prawda. Chciała zobaczyć, jak zareagują na to dzieciaki - oczywiście te, które zdecydują się iść.
Nie zatrzymywała nikogo, bo nie było sensu. Każdy miał, albo przynajmniej powinien mieć swój rozum.
Anu wycofała się do tyłu. Prawie wpadła na Flo, Susan i Setha.
-Co o tym myślisz? - spytała Suss.
Collins zrobiła tajemniczą minę. Reszta patrzyła na nią w napięciu.
-Myślę, że... - chwila efektownej pauzy - Nie wiem. Róbcie, co chcecie, ja i tak pewnie tam wpadnę. Ale jeszcze nie teraz. Mam dużo czasu. - uśmiechnęła się porozumiewawczo.
Tak, teleportacja to najlepszy sposób na zaoszczędzenie czasu, który inni tracili, żeby... No, iść. Albo whatever.
-...liczyć na mięso łosia!
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie. Jeden z Ekipy Charliego krzyczał coś, a sam Angel powiedział coś w odpowiedzi, tyle że o wiele ciszej.
Później pomyślę, co zrobić z tym fantem...
-Napijmy się. - An weszła do namiotu, w którym siedziała Sonia i chłopak, którego już gdzieś wcześniej widziała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ihuarraquax
Różowy
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 15:27, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Wszedł za Sonią do namiotu przyjmując kubek herbaty.
-Wiem, ze to szokujące. Niedługo się przyzwyczaisz. Jak masz na imię i skąd przybywasz?
Zastanowił się przez chwilę. Nie wiedział czy powinien jej ufać, ale tez nie miał innego wyboru.
- Jestem Jaskier. Mieszkam na obrzeżach hmmmmm tego miasta? Zresztą nie ważne. Przybyłem tu kilka godzin wcześniej z mojej kryjówki gdzie spędziłem większość czasu. Gdy przybyłem do miasta, zobaczyłem dym unoszący się z tego miejsca, więc przybyłem jak najszybciej się dało. Uratowałem dziewczynkę, Magdę. Ma 8 może 9 lat. Zaprowadziłem ją do domu i wróciłem pomóc w sprzątaniu. Zobaczyłem jeepa i tego chłopaka mówiącego do tłumu, a dalej wiesz, co się działo.
Pociągnął łyk herbaty. Była gorąca. Do namiotu weszła dziewczyna. Miał wrażenie jakby ją już gdzieś widział.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ihuarraquax dnia Czw 15:29, 16 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rexus Maximus
Gość
|
Wysłany: Czw 19:45, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
- Heh, naprawdę myślicie, że będzie tam tak różowo?
Uśmiechnął się.
- Praca jest tu i tu. Żeby przeżyć dłużej, racja, trzeba będzie uprawiać pola. Wokół Bazy jest wiele urodzajnej ziemi. A zapasy na pewno pomogą.
Potem dodał:
- Broń? Myślisz, że na powitanie dam każdemu granata, czołg i karabin? Zastanów się, zanim coś powiesz! Warty będą się zmieniały i to one będą nosić broń i tylko one. Skład będzie pod ścisłym nadzorem. Sama przecież też nosisz broń. Czyli co, jesteś lepsza od nich? Rozdanie broni będzie ograniczone do minimum! Ale jeśli nie idziecie, no to wasza strata.
Chwila... Czterdzieści osób idzie. Około stu pięćdziesięciu zostaje. Cztery piętnaste są ze mną. Jak na razie, nieźle.
Ostatnio zmieniony przez Rexus Maximus dnia Czw 19:46, 16 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Buu!
Gość
|
Wysłany: Czw 20:36, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Oczy wszystkich zwróciły się na przemawiającego chłopaka. Kolejnych kilka osób wyraziło chęć dołączenia do jego ‘szeregów’. Floss, która dotąd stała jak kamienny posąg odwrócona tyłem do Ferry’ego, lekko przechyliła głowę.
-Zmieniamy zdanie?- kpiącym głosem zapytał Seth.
-Ja? Nie- odparła, torując sobie drogę przez tłum, jak najdalej od zręcznie odpierającego argumenty Sonii Toma.
-Dokąd?
-Gdybyś chociaż raz zwiększył liczbę wyrazów w zdaniu do pięciu, byłabym ci wdzięczna- warknęła, zręcznie unikając odpowiedzi na pytanie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:52, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Elizabeth dopięła spodnie, które znalazła, wzięła ręczniki w garść i wyszła z łazienki - a raczej tego, co niegdyś musiało być łazienką. Arthur i Marvel siedzieli na kanapie ze skwaszonymi minami. Nie mogła się nie roześmiać na ich widok. Oboje byli udekorowani licznymi siniakami, zadrapaniami tudzież innymi pomniejszymi rankami, a ich ubrania były rozdarte w niektórych miejscach. Tak... Walka dwójki Jeźdźców ogarniętych narkotycznym szałem opętania przez Gaiaphage była czymś co ogląda się bez mrugnięcia okiem. I tylko żal, że nie miało się kamery... Podała swoim chłopcom po mokrym ręczniku, westchnęła swoim zwyczajem i przysiadła naprzeciw.
-Zaczęło się w chwili umarłam. Sprecyzujmy - kiedy się zabiłam. Gaiaphage chciała, żebym obmyśliła plan, dzięki któremu zdobyłaby nowych ludzi. Taki, który nie byłby rzezią niewiniątek, bo tu nie o to chodzi. No i parę innych spraw... Ważne, że po dwóch ludzkich miesiącach plan był gotowy. G zdążyła zgromadzić na tyle mocy by sprawić, iż dusza każdego człowieka z ETAP-u trafiała tam. A to oznacza, że aby tą przewagę wykorzystać... Cóż...
-Nadal trzeba było zabijać? - Marvel najwidoczniej wciągnął się w całą historię.
El pokiwała głową.
-Szerszenie nadawały się idealnie, ale to takie głupie stworzenia. Dostały jeden rozkaz i wykonywały go sumiennie. Trzeba by wydzielić tą jedną myśl, ostrożnie, żeby nie uszkodzić tych małych umysłów, zniszczyć ją i zastąpić nową... A ten rój składał się z miliardów! Dużo łatwiej było zająć się umysłem człowieka.
-Mówiłaś, że to ty sprowadzasz ataki.
Elizabeth uśmiechnęła się do Marvela.
-Słuchaj dalej. Wpłynęłam na ciebie. W sumie to było całkiem zabawne. I takie proste. Umarli nie mają wiele rozrywek. A potem pomyślałam, że warto by was połączyć. Jeźdźcy. Jak za dawnych czasów. Stąd ataki na całej waszej trójce... A właśnie - co z Giselle?
Oboje wzruszyli ramionami.
-Potem jej poszukamy - powiedział Arthur - dokończ. Szerszenie nadleciały...
-Tak. Ale potem pojawił się Tom. I zniszczył cały plan. Odwdzięczę mu się... Potem... Co prawda kilka osób zginęło, ale to było ciągle za mało. Byłam wściekła... Nadal jestem... - dłonie El zacisnęły się w piąstki. Ona sama drżała przepełniona tłumioną złością - Byłam tak zła, że się kontrolowałam. Na ziemi ogranicza cię ciało - tam byłam po prostu czystą furią. Obawiam się... że przestałam nad tym panować... - zamilkła na dłuższą chwilę. Dyskretnie włączyła moc. Wsłuchiwała się w bicie dwóch serc. Te serca... Tych ludzi... Ludzi, którzy siedzieli tuż przed nią, na kanapie... Ona... Ich obydwóch....
-Dobra. Przyznaję się - nie panuję już nad tym. To ja spowodowałam ataki. Bawiły mnie. Ale teraz już nad nimi nie panuję. Gorzej - nikt nie może nad nimi zapanować. Aby to przerwać musielibyście umrzeć, a wtedy bylibyście bezwolnymi duszyczkami uwięzionymi tam. Ja... - usta jej zadrżały - -Przepraszam.
Teraz cisza, miażdżąca, przygnębiająca, trwała baaardzo długo.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Czw 21:44, 16 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Green
Biczopędzel
Dołączył: 02 Kwi 2011
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:15, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Kate zdezorientowana krążyła wśród tłumu. Większość dzieciaków została poważnie poszkodowana przez pożar - stracili większość swoich rzeczy.
Parę osób przemawiało. Część chciała odejść. Część zostać.
Ona sama podjęła już decyzję.
Po tym jak wyszła od Uzdrowiciela, udała się prosto do domu. Nie "udała" - "znalazła się". Nie pamiętała, żeby tam szła. Kolejna luka w pamięci.
Stało się jednak coś innego. Coś, co dodało jej sił. Pomogło.
Musiała jednak to sprawdzić.
Nad głowami innych Kate dostrzegła parę znajomych osób. To oni zaprowadzili ją do Siriusa. A ona potrzebowała kogoś. Nie mogła ciągle odgradzać się od reszty świata.
Zaczęła więc przeciskać się między zebranymi, zmierzając w stronę namiotu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Kameleon
Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stargard Szczeciński Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:21, 16 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
-Gdybyś chociaż raz zwiększył liczbę wyrazów w zdaniu do pięciu, byłabym ci wdzięczna- warknęła Flo.
Dobra, czyli nie wie gdzie iść,ale... w gruncie rzeczy ja też nie wiem. Jego spojrzenie padło, na widoczne na horyzoncie zbiorowisko.
-Co tam jest?- spytał się przypadkowej osoby.
-Tam? Arena, na której walczy się o jedzenie- odpowiedział znudzony.
Kurcze, głodny jestem. Spojrzał na Flo, siedzącą na ziemi i wpatrzoną w przestrzeń.
-Jesteś głodna?- spytał ją.
Ona nieobecna spojrzała na niego, potem złapała się za brzuch, jakby tam czegoś szukała.
-Tak, tak, tak. Zjadłabym konia z kopytami!- odpowiada rozochocona.
-Idziemy- powiedział Seth, kierując się w stronę areny.
Po drodze nie spotkali nikogo znajomego. Kilka osób opatrywało rany, próbowało znaleźć swoich przyjaciół lub uratować swój skromny dobytek. Przy arenie panowała wrzawa. Ludzie przekrzykiwali się nawzajem, doppingując osoby obecne na arenie. Seth z Flo przecisnęli się bliżej areny. Na środku płaskiej połaci terenu stały dwie osoby. Dziewczyna miotająca ogniem i chłopak próbujący przed nim uciec.
-Chodź, nie chcę na to patrzeć- wyszeptała Flo, ciągnąc Seth'a za rękę.
Po wydostaniu się z tłumu oblegającego arenę Seth się zatrzymał. Flo szła dalej dopóki nie zauważyła jego nieobecności. Rzuciła mu pytające spojrzenie.
-Musimy tam wrócić. Musimy zdobyć jedzenie.-powiedział
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rexus Maximus
Gość
|
Wysłany: Pią 5:37, 17 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[Baza]
- No, dojechaliśmy!
Parę osób westchnęło, widząc baraki, niczym niezniszczone.
Ferry spojrzał na słońce. Wisiało dokładnie nad nim.
- Dobra, może najpierw coś zjemy? Potem się was porozdziela do wszelkich obowiązków. Ustawić się w kolejce!
Zaczęły się przepychanki. Trwały jakieś piętnaście minut, w końcu powstała równa kolejka.
- Do pierwszych zbiorów oszczędzamy zapasy. Nawet one muszą się kiedyś skończyć.
Każdej piątce osób wydzielił bochenek chleba i konserwę. Wszyscy usiedli na pasie startowym.
Tom uśmiechnął się, zjadł pustą kromkę chleba, po czym zaczął znowu mówić. Gardło zaczynało go lekko pobolewać.
- Więc tak! Jest na ile? Jakaś pięćdziesiątka? Więc... dwadzieścia osób może stać się strażnikami, wartownikami. Reszta będzie oczywiście farmerami, od wszelkich prac. Więc, kto ma jakiekolwiek doświadczenie w strzelaniu?
Zgłosiła się odpowiednia dwudziestka.
Tom odkaszlnął.
- Dziesiątka będzie chronić farmerów podczas pracy. Dniówki są pięciogodzinne. Pola praktycznie za siatką, więc będziemy się widzieć. Jednak na wypadek, jedno poletko, żelazny zapas, jest w Bazie. W razie zagrożenia, uciekacie do środka. Nie możemy sobie pozwolić na śmierci. Potem, jak już się zadomowimy, można odrywać płaty metalu od myśliwców, i tak ich nie będziemy używać, i montować na siatce.
Zakaszlał.
Ciekawe czy w apteczce mają Cholinex? Albo Cholisept? Albo Chlorohinaldin.
- Dobra, ludzie! Farmerzy jeszcze dzisiaj idą do domów, wybierzcie sobie baraki, w jednym są trzy łóżka! Strażnicy do mnie, rozdzielimy po pistolecie. Na początek trochę potrenujecie. - ściszył głos - Ale jeden... tylko jeden wygłup... i wolicie nie myśleć co się z wami stanie. Sterta tysiącletnich kości na przykład. Ale póki co, nie ma się czego bać.
Strażnicy pokiwali głowami.
- Teraz, muszę wiedzieć, jakie macie moce?
Teo Seneotti, Włoch z pochodzenia, powiedział:
- Jest paru elektrokinetyków, pirokinetyków a Timm'y umie nawet robić takie malutkie bomby. Razem jakichś dziesięciu. Jeden z Farmerów umie chyba też sprawić, żeby ziemia stała się dwa razy bardziej urodzajna!
Ferry pokiwał głową.
- Świetnie. Strzelajcie za hangarem. Tam są już ustawione puszki. Sam obejmę na początek wartę. Trzy godziny. Treningu. Potem, dzisiaj wyjątkowo, wszyscy stajecie na warcie. Podzielcie się na dwie grupy. Jedna jutro będzie chroniła Farmerów, druga zostanie. I tak na przemian.
Pokiwali głowami. Tom przyśpieszył czas o trzy godziny. Nic się nie stało.
Wrócili.
- A kto obejmie wartę w nocy?
Tom uderzył się w czoło.
- Też dziesięciu, po pięciu z każdej grupy. Nazajutrz, przed wyjściem Farmerów będzie można jeszcze trochę pospać, a przez ten czas reszta Strażników obejmie wartę. Dobra... No, to podzielić się, ale raz dwa.
Ferry poszedł do składu. Wziął stamtąd parę latarek i dwa termosy kawy.
- To dla was. I niech dwóch pójdzie na wartę pod składem. Dobra, reszta może iść się przespać.
I poszedł. Pierwszą noc postanowił przespać w namiocie, niedaleko bramy.
Ostatnio zmieniony przez Rexus Maximus dnia Pią 5:39, 17 Cze 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candace
Niezniszczalny
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:37, 17 Cze 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Nevil i Anu usiedli koło siebie pociągając łyki ciepłej herbaty. Sonia stała przy wejściu z kubkiem mocnej kawy i przyglądała się sytuacji na zewnątrz.
-Wygląda na to, że jakaś czterdziestka zdecydowała się na migrację - powiedziała upijając łyk.
- Została nam ponad setka dzieciaków - zauważyła Anu.
-To ja już moze pójdę, bo chyba nie powinienem słuchać obrad.
-Nie młody, zaczekaj - powiedziała i wyszła na plac.
Oczy stojących dzieciaków zwróciły się ku niej.
-Za godzinę w porcie. Zawiadomcie resztę.
Weszła do namiotu, a za nią Diana, Emilly, Brian, Rick, Will i Sirius.
-Pójdę pozawiadamiać innych. Za niedługo wrócę. - powiedziała Diana i zniknęła.
-Z Tomem poszło 41 osób. Liczyliśmy razem z Willem - dodał Rick.
-Straciliśmy 10 mutantów, plus Tom oczywiście - wtrącił Brian.
-Damy radę.
-Co planujecie? - Emilly zwróciła się zarówno do Anu, jak i Sonii.
-No więc tak...
Kiedy doszli do portu zastali prawie wszystkie dzieciaki. Niektóre zostały albo w namiotach, albo na pojedynku przy arenie.
-Słuchajcie. Tom zabrał 40 ludzi. Tak... Jeśli chcecie do niego dołączyć to z pewnoscią się zgodzi. - odczekała. - jeśli jednak chcecie zostać, musicie współpracować. Jutro zaczynamy budowę i zbiory.
Lekki zamęt wśród zgromadzonych przerwał głos Siriusa.
-Wysłuchajcie jej.
Cisza.
-Brian z kilkoma osobami uprzątnęli częsć miasta od strony oceanu, jak zresztą widzieliście idąc tu. To tam wybudujemy, a przynajmniej spróbujemy wybudować prowizoryczne domy. Budowie przewodniczyć będę ja oraz Ian, którego ojciec był budowlańcem. Potrzebujemy do tego celu 70 osób. Ci, którzy się zdecydują dostaną zwiększoną dawkę jedzenia, dla wzmocnienia organizmu. Dodatkowo potrzebujemy 30 lub 40 osób do zbiorów. Najpierw zajmiemy się zbiorami z bliższej strefy. 10 do 15 osób przyda się do łowienia ryb. Reszta pomoże w uprzątnięciu hangarów na łodzie, oraz budynków należących do portu. Trzeba wynieść rzeczy, pomalować ściany i takie tam.
Dyskusja wśród dzieciaków rozgorzała na nowo.
-Ostatnie co chcę wtrącić! Jak pewnie wiecie, więźniowie uciekli. Jeśli ktoś posiada informacje o miejscu ich pobytu, niech zgłosi się do mnie.
Setka głosów przekrzykujących się odbijała się echem w jej uszach.
-Zapisujcie się u osób z listami. Każdy moze się znaleźć na jednej liscie. W razie pytań... dzwońcie - dodała z ironicznym uśmiechem, zeszła z podestu i cierpliwie zaczęła odpowiadać na pytania zaaferowanych dzieciaków....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|