|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Candace
Niezniszczalny
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 19:01, 12 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
[PB]
-Trzymaj. Nie pozwól mu zabić Mel. - powiedziała Anuna wciskając Sonii broń do ręki. Zniknęła.
-Wracaj! Taka odważna byłaś i co?! Liczę do pięciu!
Odbezpieczyła broń.
-Raz!
Ścisnęła ją mocniej.
-Dwa!
Wychyliła się przez drzwi.
-Trzy!
Przesunęła się na odpowiednia pozycję.
-Cztery!
Wycelowała.
-Pożegnaj się z siostrzyczką!!!
Strzał.
Przez moment Sonia straciła orientację.
Dźwięczało jej w uszach.
Wojtek wpatrywał się w nią z wyższością jeszcze tylko 3 sekundy.
Upadł rozbijając szklany stolik stojący na środku pokoju.
W jego klatce piersiowej widniała czerwona plama...
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Marvel
Różowy
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 21:23, 12 Gru 2010 Temat postu: |
|
|
[PB]
Po pewnym momencie Elizabeth w końcu otworzyła oczy.
- Hej – przywitała się chrapliwym głosem i uśmiechnęła lekko.
Obserwował ją jak sięga po talerz i zaczyna jeść jeszcze bardziej zachłannie niż ona sam. Szczerze mówiąc wyglądała okropnie. Postrzelona, poturbowana i pobita... A więc to jest prawdziwe oblicze Rady ETAP-u? Właściwie to nie wiedział i nie powinno go to obchodzić, co El takiego zrobiła, że aż tak ją potraktowali.
- Widzę, że już ci lepiej – odezwał się w końcu.
- Ta, na tyle żeby Ci wyjadać obiad. – uśmiechnęła się, grając beztroską – Dzięki. Sama chemia, ale pycha.
Nastąpiła krępująca i przeciągła chwila. Wstydził się zaczynać temat, dla którego przecież ją uratował.
- Słuchaj, jest taka sprawa… na posterunku są paczki papierosów, prawda?
- Są. Jest tego całkiem sporo. Prochy, alkohol... Bezpiecznie schowane w sejfie. A co? Palisz?
Zawstydzony pokiwał głową.
- W sejfie?
Teraz ona pokiwała.
- Teraz spytasz mnie o szyfr. Mam u ciebie dług, więc zapisz sobie gdzieś. 620…
Wtedy rozległa się pukanie – ciche, jakby nieśmiało oznajmiało „przepraszam, że przeszkadzam, ale…”.
- Spodziewasz się kogoś? – szepnęła.
- Siedź tutaj – polecił jej stanowczo i zniknął za drzwiami.
Najszybciej jak potrafił zbiegł na sam dół i stanął pod drzwiami. Spojrzał przez judasza, jednak niczego nie wiedział. Musi zaryzykować.
- Czego chcesz?
- Ja... Przyszłam przeprosić. Jak nie chcecie, możecie mnie nie wpuszczać, zasłużyłam - Diana. Była sama.
Po długim zastanowieniu przekręcił klucz i otworzył drzwi. Odsunął się by dziewczyna weszła i z powrotem zakneblował drzwi. Wiedział, że Diana może przeszukać cały dom w kilka sekund, ale był również pewien, że tego nie zrobi. Nim ta zaczęła, przemówił.
- Słuchaj, na prawdę nie potrzebujemy... - przerwał. - ...nie potrzebuję więcej kłopotów. Możesz biec, powiedzieć wszystko reszcie Rady, ale pamiętaj... jesteś mi coś winna.
- Ja...
Znów jej przerwał.
- Poczekaj. Mam coś dla was. - powiedział by zyskać na czasie.
Pognał po schodach do tymczasowego pokoju Elizabeth i zaczął szukać czegoś pod łóżkiem.
- Zbieraj się. - wyszeptał, lecz stan dziewczyny nie pozwalał jej się tak po prostu ,,pozbierać". - Jeżeli nie chcesz spłonąć ze mną na stosie... To musimy się stąd wynieść.
Znalazł to, czego szukał i pognał z powrotem do Diany. Podał jej kilka zapełnionych literami kartek papieru. Było na nich wszystko. Obowiązki każdego z Rady umieszczone i uporządkowane w tabelach. Były godziny pracy i odpoczynku. Najważniejsze prawa Rady Tymczasowej ETAP-u i zwykłych mieszkańców Perdido Beach. Były również główne pomysły Marvela, takie jak to, że nie będzie przewodniczącego Rady, tylko każdy członek będzie miał po jednym głosie, jedynie Sonia, Elise i Emilly będą posiadały tych głosów po dwa.
- Proszę. To wszystko czego potrzeba by to miasto nie pogrążyło się w chaosie. Napisałem to jeszcze zanim... no wiesz... - podrapał się po głowie i w ciągu kolejnej sekundy uderzył Dianę z pięści, tym samym powalając ją na ziemię. - Przepraszam.
Odwrócił się w stronę schodów, prowadzących do pokoju El. ,,Punkt docelowy: Coates Academy..."
~ ~ ~ ~ ~
Wszystkie uczucia, pragnienia i obawy
w końcu wybuchły.
Spowodowało to lawinę
nieszczęść.
Choć jeden zły poległ...
jest ich o wiele więcej.
Mogą nimi być nawet ci,
którzy uważają się za dobrych.
Ludzką naturą jest ślepota
na własne czyny...
A przekroczyć linię jest bardzo
łatwo.
Koniec rozdziału trzeciego.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marvel dnia Czw 14:59, 15 Gru 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|