|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jagoda
Przenikacz
Dołączył: 17 Cze 2011
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 22:28, 19 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Carolina obudziła się na ławce. No tak, przecież zemdlałam. Wstała i miała już postanowione- wróci do Charliego, i wprost zapyta się go czy może u niego zamieszkać. Chociaż na jakiś czas. Szła, a raczej biegła do domu Charliego. Bez pukania wpadła do domu, i zobaczyła tam nadal stojących chłopaków. Bez owijania w bawełnę, się go spytam. Zacznę niewinnie, a skończę... Nie wiem jak.
- Cześć, ja jestem Caroline. Caroline Evans. A ty? I Twój koleżka, pan jastrząb?-spytała.
-Ja jestem Nevil Jaskier-powiedział ten z poczochranymi włosami- a to jest Nevermore.-oznajmił, pokazując na kolegę.
-Acha, miło mi. Sorry, że przerywam, ale Charlie chodź na stronę. Musimy pogadać.
-Dobra - powiedział i pokazał ręką, że mam iść za nim.
-Słuchaj nie wiem co tu się dzieje-zaczęła ostro-ale nie ma śladu po mojej ranie na nodze, ani nie ma dorosłych. Pusto. Co jest grane? I jeszcze jedno. Wiem że to głupie, ale czy mogę u Ciebie zamieszkać?-wydusiła z siebie.
-Zamieszkać? No nie wiem, mam jeden pokój wolny. Dobra, zaraz Ci pokażę.
Caroline ruszyła za nim. Wskazał jej pokój, a następnie wyszedł. A tamte pytania? Wyszła z pokoju i szybko dobiegła do Charliego.
-A tamte pytania?- powtórzyła.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jagoda dnia Wto 22:40, 19 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
bewareofme
Gość
|
Wysłany: Wto 22:50, 19 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Charlie wpadł do pokoju i poprosił Adama o kilka rzeczy. Po spełnieniu prośby znowu rzucił się na łóżko rozmyślając przy ulubionym kawałku, white dove.
Zobaczył, że po korytarzu przechadzają się Charlie z Nevermorem na jego ramieniu i tą irytującą dziewczyną.
No nie pomyślał Adam ona tu zamieszka? Nie ma mowy, wynoszę się stąd.
Spakował torbę i przy okazji wrzucił do niej paczkę chesterfield'ów którą znalazł pod łóżkiem chłopaka.
Mam nadzieję, że się nie obrazi. Całkiem w porządku z niego koleś.
Zasalutował Charliemu po czym wyszedł z domu.
[NJGGJCZ]
Zobaczył Anunę z siostrą. Obżerały się słodyczami. Ujrzał też Setha.
- Cześć i czołem Secie - po czym rzucił mu jeden ze swoich drwiących uśmieszków.
- Panie - udał gest ściągania kapelusza i ukłonił się.
kolej na Ciebie, Secik.
Ostatnio zmieniony przez bewareofme dnia Wto 22:51, 19 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 0:00, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[wyspa Crabclaw]
Shelton był silnym chłopcem. Elizabeth musiała się z nim tarzać po piasku całe dziesięć sekund, zanim zdołała przyłożyć mu lufę pod nos i nacisnąć spust. Kropelki krwi pokryły jej twarz. Niespecjalnie się tym przejęła. Odgłos wystrzału sprawił, że wszyscy zwrócili ku niej wzrok. Również Marvel. Uśmiechnęła się do niego, po czym również poczęstowała pociskiem. Trafiła w biodro. Wrzasnął z bólu i osunął się na ziemię. Na szczęście El zdążyła dobiec i złapać Destiny.
-Cześć maleńka - przywitała ją głosem ociekającym słodyczą i czułością - Maggie, zabierz ją proszę do domu, połóż i przynieś bandaże. Nie damy im umrzeć za szybko. To byłoby zbyt proste. - wykrzywiła się w swoim przerażającym uśmiechu. Tamta tylko kopnęła Rose, ostrożnie odebrała Destiny i skierowała się do domu.
Elizabeth przyklękła przy sapiącym z bólu Marvelu. Spokojnie złączyła jego dłonie i nacisnęła spust, pozbawiając go mocy. Rose wrzasnęła odruchowo. El się zaśmiała.
-Mam dostęp do jego myśli - przewróciła Marvela na plecy i ogłuszyła, na wszelki wielki, ciosem lufą w kark - Lubi cię. Bardzo. Bardziej ode mnie. I zapłaci za to. Słono. A potem... - uśmiechnęła się szeroko - zajmę się tobą, Rose. To będzie baaardzo długi wieczór.
Tamta miała siły tylko na głuchy jęk. Elizabeth zaśmiała się radośnie.
Wtedy wróciła Maggie. El opatrzyła Marvela, Maggie zajęła się Rose. Nerrisa nadal tkwiła w jednym miejscu, będąc pod wpływem hipnozy. Truchło Sheltona zostawiły. Elizabeth zdołała nieść Marvela na plecach. Maggie kopniakami próbowała zmusić Rose do samodzielnego poruszania się, ale tamta nie miała dość sił. Ner ślepo podążała za nimi.
Destiny leżała owinięta w koc, pośród poduszek. Spała. Miała ciążki dzień. El nie mogła się powstrzymać od uśmiechu na widok owej kruszyny.
-Zajmij się nimi, proszę. Mam sprawę do Marvela i nie chcę, żeby ktoś nam przeszkadzał - puściła Maggie oczko i zataszczyła nieprzytomnego chłopaka na piętro.
W dużej sypialni znajdował się cel jej wycieczki. Wielkie łózko wyposażone w baldachim. Usadziła Marvela w nogach łoża. Sprawdziła opatrunki. W szafach znalazła całe mnóstwo szmat. Postanowiła wykorzystać krawaty, których właściciel miał całe sterty. Nadgarstki Marvela zostały skrupulatnie przywiązane do kolumienek łóżka. Z rozpostartymi ramionami wyglądał, jakby błogosławił wiernych. Uklękła i w podobny sposób zajęła się nogami. W szafce nocnej znalazła nożyczki. Z dziecinną wręcz radością rozcięła mu ubrania, a następnie zamieniła je w stertę strzępów. Przez chwilę przyglądała się nagiemu ciału Marvela. Bardzo uważnie przyglądała. A potem rozłożyła na materacu, za jego plecami. Powoli się rozbierała, czekając aż się obudzi.
Marvelku, niechaj Cię ponosi zboczoność! Na wszystko się zgadzam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose
Wykrywacz Kłamstw
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wyspa Crabclaw Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 10:35, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[gdziekolwiek zawlekły mnie El i Maggie]
Jeśli to jest sen, czy wizja, to stanowczo czas się obudzić
Koniec .El wygrała , miała Destiny, Narissa była zachipnotyzowana, Shelton martwy, a Marvel spacyfikowany. Jedyna osoba , któa mogłaby im pomóc- Charlie- była zbyt daleko
Może Rose czułaby sie troszeczkę lepiej, gdyby nne widziała przed oczami gamy wymyślonych tortur, jakim podda ja Elizabeth. a nawet.... pal sześć tortury! Tu nie chodzi o nią, tu nigdy nie chodziło o Rose tu chodzi o Destiny. Ruda przekręciła się delikatnie, krzywiąc się z bólu. Mała wydawała sie calkiem zadowolona Spała sobie na poduszkach.
Jak El, będzie zdolna kazać jej to zrobić? Jak ona bedzie zdolna zrobić z tego dziecka potwora?
Maggie za to wyraźnie sie nudziła, położyła nogi na stole i bawiła się strzelbą.
Uuuuu. mam nadzieje, że odszczeli sobie palce.
Rose niemal się uśmiechnęła Zaraz..... Ona sobie naprawde odszczeli palce. Tylko niestaty, to za bardzo nie może zaszkodzić komus, kto już nie żyje
Może, gdyby się skupiła....
To było trudne, To nie była jej moc, nic dla niej naturalnego. To była tylko sztuczka Sztuczka , której nauczyłą ją Prue.
Charlie. Charlie, błagam cię. Musisz nas ratować Musisz ratować Destiny. Błagam cię, chodź!
Teraz pozostało jej się tylko modlić. I zrobiła coś jeszcze. Bandarze na jej biodrze i brzuchu nasiąkały krwią. Może zdąrzy się wykrwawić, zanim El zejdzie z góry. A przynajmniej się postara.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ihuarraquax
Różowy
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:17, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Jaskier napił się kawy. Nie wiedział po co Charlie kazał mu tu przyjść. Chłopak wrócił po kilki minutach.
- Co z nią?
-Przeżyje.
- Pytałeś co stało się w mieście. Dalej chcesz wiedzieć?
-Mów.
- Definitywnie?
-Gadaj w końcu.
- Poszedłem z Sethem na wyspę Crabclaw. A raczej on poszedł, a ja przeszukałem resztki elektrowni. Znalazłem tony zielonej mazi i kilka setek tysięcy potworków. Wróciłem z Sethem do miasta, gdzie nasz znajomy potworek, rozszalał się na dobre. Seth rozpętał mała burzę. Chciałem powiedzieć mu o wylęgarni potworków ale nie było czasu więc ulotniłem się, odnalazłem dynamit, rozwaliłem już i tak marne resztki elektrowni i obudziłem się dziobany przez ptaka. Twoja koleżanka ucieka.
Spojrzeli w stronę okna, widząc uciekającą dziewczynę.
- A ty gdzie się podziewałeś? Wszedłeś do jaskini i znikłeś
- Delikatnie mówiąc, urosło mi kilka jabłek.
Usłyszeli kroki. Po chwili do pokoju wbiegła ta sama dziewczyna, która przed chwilą uciekła.
- Cześć, ja jestem Caroline. Caroline Evans. A ty? I Twój koleżka, pan jastrząb?-spytała.
- Ja jestem Nevil Jaskier, a to jest Nevermore.
Wskazał na ptaka
-Acha, miło mi. Sorry, że przerywam, ale Charlie chodź na stronę. Musimy pogadać.
- Dobra
Chłopak wraz z dziewczyną wyszli z pokoju. Jaskier usiadł na krześle i dopił swoja kawę. Charlie wrócił po kilku minutach.
- Jestem Ci jeszcze do czegoś potrzebny czy mogę już iść?
-Możesz iść.
- Więc narazie
Nevil wstał i ruszył w stronę drzwi. Po kilku minutach, zobaczył samotny namiot.
-b] Hej, Cal wyjdź na chwile! [/b]
Z namiotu niezdarne wygramolił się chłopak.
-Jaskier! Gdzie byłeś?
- Tu i tam. Dużo by tu opowiadać.Gdzie jest Magda?
-Śpi.
- Niech śpi. Powiedz, że jutro po nią przyjdę.
-Idziemy jutro na ryby z Elliott i Rebeką. Idziesz z nami?
- Zobaczy się. Gdzie i o której?
- Na przystani, w południe.
- Dobra. To narazie!
-Narazie
Skierował się w stronę "jeziorka". Usiadł na plaży. Widział wyspę Crabclaw, która przybiła koło elektrowni. Zobaczył kilka mrugnięć. Wystrzał z broni. Prze ETAP'em, był zapisany na strzelnicy. Pobiegł w stronę Wyspy.
[Wyspa Crabclaw]
Dookoła było dużo krwi. I zwłoki. Po śladach krwi, Wiedział, że ktoś jest w budynku. Wszedł do niego. Ślady krwi prowadził do oświetlonego pokoju. W pomieszczeniu były 3 dziewczyny. Jedna bawiła się bronią, druga siedziała nieruchomo, a trzecia leżała w krwi na ziemi. Spojrzał na dziewczynę z bronią. Wiedział, że broń jest naładowana. Skupił się, wykorzystując swoją moc. Spust zaczął drgać. Broń wystrzeliła trafiając dziewczynę w głowę. Padła na ziemię. Dziewczyna obok niej, Wstała.
-Co tu się dzieje? Gdzie, gdzie ja jestem
-Na Crabclaw. Pamiętasz, co tu się działo?
- Elizabeth i Maggie nas zaatakowały. Mnie, Marvela, Rose i Sheltona. Kim ty jesteś?
- Nevil Jaskier. Miło mi.
Jaskier podbiegł do dziewczyny na ziemi i podniósł ją.
- Trzeba ją jak najszybciej zabrać do miasta. Idziesz?
Dziewczyna kiwnęła głową. Zabrała dziecko i wybiegli z budynku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:50, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[Autostrada]
Usłyszał wołanie o pomoc. Tak, to było nienormalne. Usłyszał w głowie głos Rose. Niestety Nevila już nie było. Wysłał za nim ptaka i ruszył ku Jądru Ciemności.
Widział już elektrownie. Oczami Nevermore'a ujrzał całą akcje Jaskra. Mamy Destiny! Podjechał pod wyspę w momencie w którym Nerrisa zeskakiwała na ląd. Od razu rzuciła się na niego z pięściami.
- Ty! Zostawiłeś nas! A Rose... Musisz ją uleczyć! A tak właściwie to skąd się tutaj wziąłeś?
Charlie uśmiechnął się i pocałował ją. Jest wspaniała. Jednym susem wskoczył na wyspę i pomógł Nevilowi zdjąć ranną Rose.
- Co tu robisz? - zapytał zaskoczony Jaskier. Jastrząb wylądował na masce samochodu. Znieśli dziewczynę na dól i wsadzili na tylne siedzenie.
Charlie wyjął z kieszeni strzykawkę. Skupiając się na tworzeniu skrzepu krwi napełnionego adrenaliną znalazł na ciele Rose ranę. Następnie pobrał krew i wstrzyknął ją wprost w ranę. Komórki regeneracyjne natychmiast zasklepiły ranę. Rose pod wpływem adrenaliny zerwała się nagle ciężko dysząc.
- Wsiadajcie dziewczyny i jedźcie do mojego domu w Perdido. Nevil. Idziemy po Marvela.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marvel
Różowy
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:00, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[Wyspa Crabclaw]
Gdzieś tak od +14, nie wiem. xD
Marvel był przywiązany do łóżka, a Elizabeth klęcząca za jego plecami, rozbierała się. Ból sprawił, że otworzył oczy. Przez chwilę rozglądał się kompletnie nieświadomy. Dopiero potem dotarło do niego, że jest postrzelony w udo i dłonie, nagi oraz unieruchomiony. Jego ręce przywiązane były wyżej, dzięki czemu na wpół siedział.
- Obudziłeś się - wyszeptała mu do ucha, subtelnie, niemalże mrucząc.
Marvel nie odpowiedział. Nie był jeszcze w stanie. Tymczasem El zaczęła całować go po karku i szyi. Czując ziemne, delikatne wargi, na jego skórze pojawiła się gęsia skórka. Pokręcił głową.
- Ty... jesteś szalona - zamknął oczy.
Elizabeth przybliżyła się do niego i obięła go od tyłu rękami. Delikatnie muskała jego ciało koniuszkami palców. Sunęła po jego bladej skórze, ostro zarysowanych mięśniach. Znów zaczęła go całować, nosem przeczesywać jego włosy. Pojedynczymi, powolnymi pocałunkami zdobiła jego ramiona, całkowicie przyklejając swoje ciało do niego. Czuł na plecach dotyk jej jędrnych piersi.
Chciał ją powstrzymać, coś powiedzieć, ale większa siła powstrzymywała go. Doskwierał mu ból i nienawiść do El, ale mimo to napawał się jej bliskością. Mimo to podniecał się. Ona robiła to samo. Gdy mocno zacisnęła dłonie na jego torsie, raniąc go paznokciami, niekontrolowanie jęknął. To prawdopodobnie zadowoliło Elizabeth, bo wstała i podeszłą do niego z drugiej strony. Z przodu.
Ich czoła spotkały się. Dziewczyna przybliżała usta do jego ust, jednak gdy tylko zbliżały się wystarczająco blisko, odciągała swoje. Robiła tak kilka razy, aż wreszcie napojony pragnieniem, pochylił się w jej stronę i łapczywie, zachłannie pocałował ją. Całowali się szybko, jakby to się miało zaraz skończyć. Trzymała go za głowę, ciągnęła za włosy, całowała każdą część twarzy. Gdy znów ich wargi złączyły się, El zwolniła i oderwała je. Popatrzyli sobie w oczy, a potem ona zniżyła się. Zaczęła pieścić jego tors, mięśnie brzucha ukazujące się przy ciężkim oddychaniu. Szczególne pocałunki poświęciła na rany, które przed chwilą mu zadała. Marvel pozwalał sobie na głośny oddech i kolejne jęki, gdy zaciskała jego skórę w zębach.
Później Elizabeth zeszła jeszcze niżej, a Marvel zaczął jeszcze głośniej wzdychać.
W końcu mogłem się popisać. Z dedykacją dla Orzecha, który chciał dołączyć! xD
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marvel dnia Śro 12:04, 20 Lip 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 12:09, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[tam gdzie zawlekłam Rose ] przed atakiem Nevila
Maggie popatrzyła na Rose. Wygladała jakby sie modliła.
Rób to póki jeszcze możesz
- Nie martw się tak. - powiedziała na głos Maggie. - Zawsze bedzie po twojemu.
Rose spojrzała na blondynkę, jak na wariatkę. Nieważne czy ona zrozumie czy nie. Po prostu Maggie po raz pierwszy poczuła potrzebę rozmowy. Wiedziała, że ta chwilowa słabośc się nie wyda, bo przecież Rose niedługo umrze. Chyba, że El postanowi ją wskrzesić.
- Wiesz, że już niedługo umrzesz. Myślę, że zrobisz to przed przyjściem pani Elizabeth. Mogę cie o coś zapytać? - Maggie pochyliła się lekko w stronę dziewczyny. - Wiem, że dziecko jest bardzo ważne. Ja znam tylko ogólne fakty. Możesz mi powiedzieć, co konkretnie wiesz na temat Destiny?
- Nie wystarcza ci to... co wiesz?- wyszeptała Rose z trudem. Powoli jej życie gasło. Widać to było w jej oczach.
- Wyobraź sobie, że nie. - odparła Maggie z sarkazmem. - Nie mam pojęcia co planuje El, ale gdybym wiedziała konkrety, na jej temat, może bym sie domyśliła i coś z tym zrobiła.
- Cokolwiek zrobisz... - wyjąkała tamta - Na pewno będzie ... w złych zamiarach...
- Może tak, może nie. Masz prawo do własnego zdania. Ale czuje, że El zrobi pewną rzecz, która nie bedzie się podobac ani tym dobrym ani tym złym. - Maggie wymierzyła strzelba w stronę Destiny. - Jezeli nie chcesz mówić, to wkrótce wszyscy sie dowiemy, co i jak, ale wtedy bedzie za późno.
Maggie opadła na oparcie fotela, nie wypuszczając strzelby z rąk.
- Zanim umrzesz, to powiedz mi jedna rzecz. Bardziej opłaca się byc dobrym czy złym?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Megumi dnia Czw 14:02, 21 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jagoda
Przenikacz
Dołączył: 17 Cze 2011
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 13:05, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[PB, Dom Angelów]
Nie odpowiedział. Caroline zawróciła i usiadła na łóżko. Nie wiem, co to się dzieje, lub działo, ale to odkryję. Caroline myślała, bardzo intensywnie. Nie rozumiała, co tu się dzieje. Postanowiła się zdrzemnąć, chociaż na kilka minut. Obudziła się po ok. 10 minutach, nie, to nie była drzemka. Ona była zła, musiała dowiedzieć się co jest grane. Nie mogła teraz spać. Wyciągnęła się, kierując ręce na boki. Huk! Zerwała się na nogi. W ścianie była dziura. Wyjrzała przez dziurę lecz nic nie zobaczyła. Co to było? Kolejne dziwaczne tajemnice?! Usiadła na łóżku, myśląc dalej. Spojrzała się w drugą stronę, i tam również zobaczyła dziurę. Nie rozumiem tego, czy to ja? Nie wiem. To było tak, jak w filmie, którego tytułu nie znała. Każdy miał swą moc. Tak to jedyne wytłumaczenie. Chyba, że jestem walnięta. To ja strzeliłam, czymś. Nawet dziura się zgadza, gdy się wyciągałam, akurat w tym kierunku były skierowane ręce. Charlie będzie zły, bardzo zły, ale co tu zrobić? Uciec? Nie, to będzie głupie, poczekam sobie, z dziurami w ścianach. Dwie dziury, z dwóch rąk. To chyba ja. Caroline położyła się na łóżku. Myślała, że oni są niebezpieczni. Bała się ich. W sumie siebie też. Usiadła ponownie na łóżku, i zrobiła ręką ruch, chcąc spowrotem wywołać tajemniczą moc. Nic. Zupełnie nic. To nie ona, nic się nie stało. To jakiś dziwak. Tylko czemu, przyjęła to z takim spokojem? Tego też, nie rozumiała. I potem już odpłynęła, w krainę nieświadomości, zasnęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:51, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[NJGGJCZ]
Wciskam się w te wasze kolejki, bo akurat mam dostęp do kompa, o.
Anu była prawie bliska podjęcia decyzji o złowieniu kilku rybek na podwieczorek, żeby chociaż trochę odciążyć Susan. Początkowo wpadła też na genialny acz szalony pomysł pomocy jej przy polowaniu - ale szybko porzuciła go, gdy oczami wyobraźni zobaczyła siebie, zawadzającą i płoszącą zwierzynę.
Nie mam nawet wędki...
Czując coraz większe przygnębienie z powodu chwilowego nieróbstwa, a także z powodu aż nadto dokuczliwego słońca i Rocky'ego ujadającego gdzieś za plecami, Anuna postanowiła wleźć na drzewo, bez konkretnego celu.
Wiedziała, że lada chwila wszyscy z miasta się odbunkrują. Zagrożenie chwilowo minęło, Seth załatwił potworka, jakby nie patrzeć, a Nevil wybuchnął elektrownię. Pewnie nie chciała tego wiedzieć, ale wiedziała. Izolacja. Tak to się teraz nazywa.
Po kilkunastu minutach dyndania na jednej z gałęzi i myśleniu kompletnie o niczym, Collins zeskoczyła na dół i dobrała się z powrotem do paczki z jedzeniem. Gdy tak ubolewała, że nie ma żelek, dołączyła do niej mokra od stóp do głów Melissa (Anu nie chciała wiedzieć, jak to się stało), i zaczęły zgodnie napychać się jakimś paskudztwem.
Wtedy przyszedł Adam.
-Cześć - mruknęła Anuna, wstając, bo jej jej myśli właśnie zdążyły wykreować się w jakąś logiczną całość - Susan poluje, w sumie możecie jej pomóc - powiedziała jakby od niechcenia i zdeportowała się do miasta. A konkretniej, do portu. Wiedziała, że w składziku znajdzie to, czego potrzebuje, a mianowicie wędki i sieci na ryby. Wróciła nad jezioro, przysposobiła sobie jedną z niewielu sprawnych łodzi w przystani i podpłynęła nią do obozowiska.
-Jakbyście usłyszeli głośny plusk, tudzież wołanie o pomoc, to wiedzcie, że to ja. - krzyknęła w stronę lądu i odpłynęła, zapoznając się z obsługą łodzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Seth
Kameleon
Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stargard Szczeciński Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:40, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[NJGGJCZ]
-Cześć i czołem Secie- oznajmił Adam wkraczając do obozu.
Seth ostentacyjnie odwrócił się i wkroczył do namiotu. Wziął pod pachę trochę ciuchów i skrzętnie ukrytą paczkę żelek. Cicho wyślizgnął się z szałasu i ruszył w dzicz. Po kilku krokach znalazł krzaki z widokiem na jeziorko. Na środku przycupnęła Anuna w łodzi. Ledwo było ją widać.
Rzucił wszystkie manatki między gałęzie i spróbował znaleźć sobie wygodne miejsce. Bez skutku. Walnął się byle gdzie i otworzył paczkę żelek. Wziął kilka i dokładnie przeżuł.
Nie wiem o co tyle zachodu. Nie są specjalnie dobre.
Rzucił za siebie paczkę i zamknął oczy. Po kilku minutach już spał.
*odstęp kilku godzin*
Obudził się. Wszystko go bolało. Spróbował rozruszać rękę, której prawie nie czuł. Spanie na warstwie ubrań nie jest dobrym pomysłem. Podźwignął się i rozejrzał. Kilka razy podskoczył przywracając czucie w nogach.
Nawet w ETAPie trzeba dbać o higienę...
Ruszył w stronę jeziora, po drodze zdejmując koszulkę. Zatrzymał go hałas. Przykucnął w krzakach na skraju lasu.
Najpierw zobaczył kupkę ubrań na plaży. Potem kogoś kąpiącego się w jeziorze. Grzywa płomiennie rudych włosów.
Flossy... Pewnie się nudziła i przyszła pokąpać.
Jak na sygnał Flo wstała odsłaniając nagie ciało. Seth gwałtownie się cofnął.
Może jednak nie.
Cicho podniósł się na nogi i zrobił kilka kroków do tyłu.
W jednej chwili usłyszał szelest. W drugiej nacisk na plecy. A potem leżał przed krzakami, całkowicie widoczny. Spojrzał się na swój tył. Jastrząb.
Nie zostawi mnie. Akurat w tym momencie.
Seth powoli odwrócił głowę w stronę Flo.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anaid
Przenikacz
Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:41, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[PB, plaża]
Ismira ścisnęła mocno kamyk w dłoni.
- Rażenie prądem. Co za głupota. – mruknęła.
O swojej mocy dowiedziała się przypadkiem. Jeszcze przed ETAP-em. W szkole był chłopak imieniem Simon. Był starszy i silniejszy od Ismiry. Nigdy nie cieszył się dobrą sławą. Pewnego dnia, już po lekcjach, dziewczyna postanowiła zostać jeszcze w bibliotece. Gdy przeglądała półki, nieoczekiwanie pojawił się Simon. Brutalnie przyciągnął ją do siebie i zaczął obmacywać. Ismira odruchowo go odepchnęła. W normalnym stanie rzeczy nic by to nie dało. Jednak on z wrzaskiem odskoczył od niej.
- Wariatka! – krzyknął. – Jak to zrobiłaś? Masz paralizator w rękach?!
I wybiegł.
Dziewczyna jeszcze raz dokładnie przeanalizowała to zdarzenie. Od tamtej pory trzymała się jeszcze dalej od ludzi. Obecnie mieszkała w niewielkiej jaskini, tuż przy morzu. Nie miała tam wody, czy prądu. Prąd miała w dłoniach. Skrzywiła się i rzuciła kamieniem w wodę.
Rozległo się głośne „chlup!” i kamyk spoczął być może na wieczność na piaszczystym dnie.
Ismira zapatrzyła się w swoje ręce. Bardzo brakowało jej towarzystwa, jednak bała się, że może kogoś zranić, lub co gorsze – zabić. Zresztą i tak nie wiedziała, gdzie szukać kogokolwiek.
Wpatrywała się czarnymi oczami w morze. Znienacka coś połaskotało ją w nogę. Podskoczyła. Obok jej nogi siedziała mała koszatniczka wpatrując się w nią czarnymi oczkami. Wspięła się po jej nodze, kłując boleśnie swoimi pazurkami. Potem wdrapała się na ramię dziewczyny i jakby wyczuwając jej smutek, otarła się o jej policzek małym łebkiem i zapiszczała cicho.
- Cześć. – powiedziała Ismira do zwierzątka. – Też jesteś sama? To może obie się przejdziemy?
Wstała i wróciła do jaskini. Założyła ulubioną czapkę z daszkiem Nike, wzięła sucharek i podała zwierzątku. Wiewiórka zaczęła z zapałem jeść. Dziewczyna wzięła sobie jednego z pięciu pozostałych jej batonów i wyszła na zewnątrz. Jedząc ruszyła w stronę Clifftop.
Może tam kogoś znajdzie...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anaid dnia Śro 18:45, 20 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Buu!
Gość
|
Wysłany: Śro 22:51, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[NJGGJCZ]
Floss jadła jagody. Właściwie, krzaczek został wyrośnięty na potrzebę kolacji, ale jagód już na nim nie było. No, tylko troszeczkę. Właściwie, można byłoby się umyć. Flo spojrzała na fioletowe ręce i sukienkę.
Dziewczyna rozejrzała się, czy w pobliżu nikogo nie ma, rozebrała się i zaczęła wchodzić do jeziora. Najpierw tylko po kostki, woda była chłodna. Wzdrygnęła się i wyszła z powrotem na brzeg, wzięła ubrudzone jagodami ubrania w rękę i schowała w pobliskich krzakach. Cofnęła się o parę kroków, rozpędziła się i wbiegła do jeziora, płosząc ryby i stado okolicznych ptaków.
Flo rozejrzała się jeszcze raz. Nie czuła się zbyt pewnie. Zwykle chodziła pływać z Suss albo Anuną.
Patrzyły czy nie tonie. Niezbyt szło jej pływanie, jej umiejętności ograniczały się do leżenia plackiem na wodzie i wstrzymywaniu oddechu ze strachu. Siedziała teraz przy brzegu, tam gdzie woda dochodzi maksymalnie do kolan. Skuliła się i przesypywała piasek z ręki do ręki. Było jej coraz zimniej. Wstała z zamiarem wyjścia z wody. W lesie życie płynęło zupełnie innym tempem. Nie liczyło się dni, godzin, nie patrzyło się w lustro. Floss rozejrzała się ponownie. Po raz kolejny miała uczucie bycia obserwowaną. Instynktownie cofnęła się, tak, żeby woda bardziej ją zakrywała.
Krzyknęła, kiedy poczuła, że nie stoi już na ziemi, ale od jakiś kilku sekund ma metr wody pod nogami. W panice próbowała płynąć, ale było to przedsięwzięcie z góry skazane na niepowodzenie. Znów zakryła ją woda. W głowie słyszała głosy Anuny i Suss. Połóż się na plecach. Spokojnie oddychaj. Wykonała niezgrabny obrót, chyba tylko po to, żeby znów wylądować na brzuchu. Jestem jak wieloryb. Duży i niezgrabny wieloryb. Jeszcze raz spróbowała. Spokojnie, spokojnie, jest. Rozpłaszczyła się na wodzie. Zaczynała się uspokajać. Wiedziała już, że nie działo się nic strasznego. Pozwoliła, żeby woda ją unosiła. To było tylko kilka sekund. Lekko odpychała się rękami od wody, dzięki czemu miała wrażenie, że ‘płynie’ nieco szybciej. Kilka bardzo strasznych sekund. Stanęła. Miała grunt pod nogami, ale woda wciąż była dla niej zbyt głęboka. Nie czuła się pewnie. I, już nigdy nie wejdę do tego jeziorka. Kiedy dobrnęła na tyle, że pozostawała zakryta jedynie od pasa w dół usłyszała hałas. Szybko podniosła głowę i zobaczyła chłopaka.
Seth.
Zaklęła.
Czy, czy on mnie podglądał? Rozpłakała się. To wszystko było za dużo. I właściwie, było jej wszystko jedno. Całkowicie naga wyszła z wody i odnalazła stertę ubrań leżącą gdzieś w krzakach. Na lewą stronę włożyła sukienkę. Podeszła Setha cały czas płacząc. Uderzyła go w twarz. To chyba nie bolało. Nie bardzo. Popatrzyła mu w oczy. I zrobiła coś, czego chyba nigdy by się po sobie nie spodziewała. Pocałowała go. Nie zastanawiała się nad tym co robi.
-Chyba… chyba nic nie wiem. Chyba ci nie wierzę. Odwróciła się i odeszła.
Po chwili jednak obejrzała się za siebie. Od chwili kiedy go opuściła nie poruszył się ani o centymetr.
Bezszelestnie podkradła się do niego i z całej swojej siły przywaliła mu w tył głowy. A raczej w kark.
Cóż, miało być wyżej. Uciekła, nie patrząc czy się odwróci.
Ostatnio zmieniony przez Buu! dnia Śro 22:52, 20 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 23:21, 20 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[Crabclaw]
Stali nad łóżkiem na którym leżał Marvel. Chłopak ciężko dyszał.
- Co mu zrobiła? - zapytał Nevil. Charlie nir mógł się powstrzymać od obleśnego uśmiechu.
- Bierz go i spadamy.
Angel przeciął więzy i wsunęli pod Omberda metalową blachę. Jaskier uzył swojej mocy i uniósł ją nad ziemią.
- Spadaj. - powiedział witakinetyk. Tamten kiwnął jedynie głową i wyskoczył przez okno. Następnie unosząc nad sobą Marvela pobiegł w stronę zejścia.
Wtedy do pomieszczenia wparowała Elizabeth. Syknęła wściekła i natarła na Charliego. Siła dziewczyny zaskoczyła go. Mimo to zdołał się wywinąć i w locie wyjął jej broń z kieszeni. Rozładował ją i wyrzucił przez okno magazynek.
W tym samym czasie El kopnęła go centralnie w twarz. Następnie, zanim się podniósł wycelowała w niego dłońmi.
- Potrzebuje Maggie.
Charlie spojrzał na nią zaskoczony:
- To ona jeszcze dycha?
Tamta kopnęła go w twarz.
- Miała tyle samo szczęścia co ty wtedy.
Kiwnął głową. Co miał niby zrobić? Pomoże jej a potem pewnie zostanie zabity.
No trudno. Jak grać to o wszystko.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose
Wykrywacz Kłamstw
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wyspa Crabclaw Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:54, 21 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Rose siedział na przednim siedzeniu obok Nerissy i kołysała Destiny. Wciąż nie mogła się otrząsnąć. Była blisko śmierci..... tak blisko, że zastanawiała się, czy czasem nie umarła, a Charlie ją wskrzesił. W tym pokręconym świecie wszystko było możliwe.
,, Bardziej opłaca sie być dobrym, czy złym?''
Dobre pytanie Maggie.
Oprócz tego martwiła się o Marvela. Co El jest w stanie mu zrobić? Przynajmniej go nie zabije, tego Rose była raczej pewna. Elizabeth kochała tego chłopaka; chorą, nieludzką miłością , ale kochała
,,A ty?''odezwał sie irytujący głosik w jej głowie.
Nie. Znaczy tak. Znaczy.... o matko, nie mam na to teraz siły. Zamknij się
- Jestesmy na miejcu.- Nerissa zatrzymała samochód i wysiadły. Sama Rose nie miałs pojęcia , skąd Ner wie o tym gdzie mieszka Charlie, ale mniejsza z tym.
Weszły do budynku, kiedy Destiny sie obudziła; nie płakała , tylko rozglądała się zaciekawiona.
-Chyba powinnyście odpocząć. Obie.- stwierdziła Rose.
Nerissa skinęła głową i wzięła dziecko na ręce, zanim zniknęła w jakimś pokoju. Sama Rose postanowiła poszukać jakiegoś łóżka. Nie chciała spać tylko.. .mieć trochę czasu, żeby pouciszać te irytujące głosiki w głowie. Niestety, w łózku na którym usiadła ktoś już spał. I ten ktoś krzyknął tak głośno, że ruda upadła na podłodę i walnęła głową o nogę krzesła.
-Ja to mam szczęście.- mruknęła pod nosem, przyglądając sie nieznajomej dziewczynie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:25, 21 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[wyspa Crabclaw]
Ubrana w jedwabny szlafrok Elizabeth niecierpliwie przytupywała, odzianą w miękki, puchaty kapeć, stopą, jednocześnie nie spuszczając oka ze znajdującego się po przeciwnej stronie lufy pistoletu Maggie, Charliego. Chłopak czarował coś z Maggie, właściwie nie obchodziło ją co, byle było skuteczne, a jej się nie oberwało. Korzystając z tego, że nikt nie widział, uśmiechnęła się mimowolnie. W głowie nadal jej szumiało, czuła zmęczenie, podniecenia i... dumę. Odniosła sukces.
-Tęskniłam za tobą. Cztery miesiące tam to prawie dwa lata. Milion, pięćdziesiąt jeden tysięcy, dwieście minut. Każda była warta bólu. Żyjesz. Jesteś tu. Uprawiasz ze mną dziki seks! - tu El pisnęła radośnie - Przysięgnij. Nie opuścisz mnie. Możesz udawać, że masz sumienie. Bądź sobei dobrym Marvelkiem. Proszę bardzo. Ale nie zawiedź mnie już nigdy więcej!
Biorąc pod uwagę zaistniałą sytuację Marvel miał siłę tylko na entuzjastyczne pokiwanie głową.
Uniosła dłoń i wbiła mu paznokcie w brodę. Zmuszała go, by patrzał jej w oczy.
-Powiedz to - warknęła, szeroko się uśmiechając - Chcę usłyszeć z twoich ust. Przysięgam!
-Przysięgam - sapnął ciężko.
Uśmiechnęła się z zadowoleniem i mrucząc z zadowolenia, przycisnęła do swoich piersi (jędrnych ). Mocniej zacisnęła uda w jego tali. A potem...
Maggie gwałtownie podniosła się w fotela. Wzięła głęboki oddech. Wybudziło to Elizabeth z odrętwienia. Otrząsnęła się.
-Dobra, starczy tego dobrego - susem znalazła się za Charliem. Szarpnęła za włosy i przystawiła lufę do jego skroni - Maggie?
Dziewczyna od razu zrozumiała o co chodzi. Tamten nie zdążył choćby mrugnąć - już był zahipnotyzowany.
-Będziesz nam posłuszny - instruowała Maggie - Zrobisz wszystko co rozkażemy, a jeśli się ockniesz, nie będziesz nic pamiętać.
El puściła głowę Charliego. A potem ją poczochrała.
-Zawsze chciałam mieć zwierzątko - zaśmiała się.
I wtedy ręce Maggie zwróciła się w kierunku El.
-Jaką moc ma mała? - spytała ostro.
Elizabeth, ze zdziwienia, odebrało mowę na jakieś pięć sekund.
-To skomplikowane. Nie zrozumiesz - burknęła w końcu.
Tamta nie odpuszczała. Wgapiała się w nią z uporem i... El szybko zasłoniła oczy.
-Dobra! Powiem. Sama - warknęła ze złością.
Złapała Charliego za czuprynę i popchnęła na kanapę. Rozłożyła się na nim wygodnie. Sięgnęła dłonią do tyłu, by głaskać go po głowie i drapać za uszami, niczym małego kotka.
-Eh, widzisz, wszystko na tym świecie składa z małych, malutkich kuleczek, zwanych atomami. Są takie małe, że nie widać ich gołym okiem. Tyci-tyci... - Maggie miała kamienną twarz - No, i te atomy mają jeszcze w środku protony, elektrony, neutrony, takie tam. Nieważne. Ta mała ma moc kontroli nad atomami - El zrobiła przerwę dla lepszego efektu.
Maggie uniosła brew.
-A to znaczy...?
El aż wstała.
-Wiesz jakie to daje możliwości?! Można rozbić przedmiot na pojedyncze cząstki, po prostu go usunąć, zniszczyć. Albo zmieniać kształt starych. Albo stworzyć zupełnie nowe. Zamienić wodę na złoto, albo powietrze w promieniotwórczy uran! Wystarczy poprzestawiać ładunki. Możliwości są nieograniczone! Można też... - El uśmiechnęła się z zadowoleniem, znowu opadając na Charliego, głuchego na wszystko to, co się działo - Można też wytworzyć energię. Słyszałaś kiedykolwiek o bombie wodorowej?
Maggie mrugnęła.
-Chcesz wysadzić... ETAP?
Elizabeth zaśmiała się głośno. Założyła ręce do tyłu, splatając je na karku Charliego. Zamknęła oczy.
-Energia nie jest po to by niszczyć, Maggie. Jest po to by tworzyć - wymruczała sennie. Zasnęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:01, 21 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[Crablaw]
Ostatnią rzeczą jaką ujrzał były oczy Maggie. Kurde! Ładne oczy. Potem na jego umysł opadła kurtyna. Odcięty od wszystkich pięciu zmysłów.
Odseparowany.
Mimo to nadal pracował.
Mimo tego że nie mógł połączyć się z ciałem.
Czerń.
Wszędzie jest ciemno. Charlie stoi(?) w całkowitej ciemności. Nie boi się mroku. Ani martwej ciszy. Przeraża go pustka. Całkowity brak czegokolwiek.
Nic, tylko pustka.
Światło!
Nie ma wyboru. Musi iść w stronę światła.
Biel.
Światło widocznie ucieka. Kpi z niego. A on biegnie za nim. Jak dzieciak. Tak jak wtedy z Kansas goniąc osę. Miał chyba 5 lat.
Ogólnie moje zabawy były ekstremalne. Straszenie skunksów. Drażnienie szopów i lisów. Walenie kijem w ule.
Piękne dzieciństwo.
Nagle usłyszał czyjś szept. Niezwłocznie skierował się w jego stronę.
Błękit.
Charlie staje przed lustrem. Promienieje ono niebieskim blaskiem. W odbiciu widzi siebie. Tyle że to co widzi nie jest normalne.
Tamten siedzi skulony na ziemi rozebrany do naga. Ma obie dłonie. Nie wyrastają mu cieniutkie gałązki. Włosy opadają mi na twarz i zakrywają zamknięte oczy.
- Gdzie jesteśmy?
Tamten nie otwierając oczu podnosi się i dotyka swojej strony lustra.
- W twojej świadomości. Gdzieżby indziej mogli być? Ja jestem tobą a ty mną.
Charlie próbuje się cofnąć. Teraz dopiero zauważa że stąpał po kolcach. Które go przyszpiliły. On także był nagi.
- Jak się tu znalazłeś?
Fiolet.
- Jak? Znalazłem się tu poprzez ingerencje. Nasz umysł przetrawiono tyle razy że się rozdzieliliśmy. Jestem błędem, że się tak wyrażę. Brakującym puzzlem do którego powstała nowa układanka. Jak mam na imię?
Zaczął chodzić tam i s powrotem drapiąc się po brodzie.
- Chyba Samael. Imię diabła. Zaczęło się od sztolni. Tam nastąpiła pierwsza ingerencja. System Piętnastu i kod DNA Destiny. Krwawy wzrok. Wpływ na świadomość i podświadomość. "Nadaktywność" układu nerwowego
Potem postrzał. Byliśmy tak blisko śmierci. Modyfikacja pamięci. Potem regeneracja zwojów mózgowych. Potem zakażenie szczepem Gaiaphage. Łączenie szczepu z kręgosłupem. Rozcięcie. Wtedy uwolniłeś się od tego.
Zauważyłeś że powiedziałem: uwolniłeś? Nie: uwolniliśmy. Bo na tą małą część twojego umysłu spadały te wszystkie skutki.
- Wtedy się narodziłeś? - zapytał Charlie. Tamten spojrzał w dal.
- Niee. To nie były moje narodziny. Ledwie poczęcie. Zakończone poczęciem twojego dziecka. Naszego dziecka.
Potem biegałeś przez 4 miesiące z bronią Endorayala w ręku. Używając wzroku ptaka. Aż zachciało ci się powrotu. I znowu się zaczęło. Eter, w którym jakże nierozważnie się poruszałeś. Nawiązanie więzi z Jaśniejącym. Spotkanie Cosia w drodze do Stawu. Które przyczyniło się do obudzenia Systemu Piętnastu.
Potem odnowienie w stawie. Wpływ Puenmortena. Nadanie imienia. Samael. Byłem już gotowy. Prawie gotowy, że tak powiem.
Szkarłat.
- Więc kim jesteś?
- Kim? - zapytał tamten. - Jestem tobą Charlie. Wszelką padliną jaką pozostawiono w twoim umyśle. Od tak niedawna gotową aby wyjść na światło dzienne. Wiesz od kiedy? Oczywiście że wiesz.
Charlie mimowolnie poruszał wargami. Ale czy na pewno? A może tego chciał? Może Samael miał rację?
Nathan
- Dokładnie. Gdy ten wpływ zniknie, wyjdę. A ty tu sobie pośpisz. Mam całą wiedzę na temat naszej mocy. Obudzę się gdy otworzę oczy.
[Crabclaw]
Elizabeth spała na nim. Nie sprzeciwiał się. Nie mógł. Bo i jak?
Jednak robal drążył sobie tunel na powierzchnie.
Był ogniem i lodem. Furią i nienawiścią. Namiętnością i obojętnością.
I czekaj na zbudzenie.
W końcu kto by hipnotyzował alter-ego Angela?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jagoda
Przenikacz
Dołączył: 17 Cze 2011
Posty: 243
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 18:40, 21 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[Dom Angelów]
-Ał! Mój brzuch! Złaź ze mnie!-krzyczała Caroline-Kim jesteś?
-Rose, a ty? - odpowiedziała tamta.
-Caroline. Ładne imię, Rose.-powiedziała Evans-Jak już tu jesteś, to czy możesz mi powiedzieć, dlaczego nie ma dorosłych, w ogóle ludzi po wyżej 15 lat? I czemu, gdy siedziałam, z moich rąk coś wystrzeliło, i zrobiło te dziury w ścianach?
-Dzięki. Dorosłych? To ty nie wiesz? Zniknęli, powyżej 4 miesiące temu. Wszyscy, powyżej 15 lat. Twoja moc, to też się dopiero dowiedziałaś?-spytała Rose.
-Niestety, ale tak. Czyli jak mam, tą moc... Nie no, jak mam tą moc używać?
Tamta, chwilę się zastanawiała, po czym powiedziała:
-Z rąk. Widocznie, strzelasz kulami z rąk. Takie małe bomby. Z czasem się nauczysz, ich używać. - skończyła i wyszła z pokoju.
Wow, czyli strzelam bombami. Małymi bombami. A Charlie? Co on ma za moc? A Rose? Jaką ona ma moc?- zastanawiała się, po czym wstała i wyszła na dwór.
[PB]
Chodziła tak, może z kilka godzin, gdy dostrzegła w dali, jakieś zwierzę. Pies. Podeszła bliżej, i zobaczyła że to jej ulubiona rasa. Husky. Pies spojrzał na nią przyjaźnie, po czym zaczął się do niej łasić. Pewnie jest głodny, Charlie chyba nie będzie zły, jak będę miała pieska. Raczej psa. Dużego psa. Będę go karmić. Tak, a jak co to się wyprowadzę.
Zawołała psa. Potem zastanowiła się, jak by go nazwać. Dire-po angielsku straszny. Taki będzie. Tak go wytresuję. Psu, od razu spodobało się to imię. Teraz, dotarły do niej słowa Rose. Że wszyscy, powyżej 15 lat zniknęli. Dziwne, że dopiero do niej to dotarło. Nie ma nikogo. Ruszyła biegiem w stronę domu Charliego. Gdy tam dotarła, poszła na górę z Direm.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jagoda dnia Czw 18:55, 21 Lip 2011, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anaid
Przenikacz
Dołączył: 07 Maj 2011
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:27, 21 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[PB,plaża]
Piasek chrzęścił pod czarnymi Nike’ami Ismiry. Nie czuła się dobrze. Wiedziała, że ktoś ją obserwuje. Rozglądając się niespokojnie, chwyciła mocno rękojeść noża schowanego w kieszeni przepastnej bluzy z kapturem. Mała Luce, bo takie imię nadała wiewiórce, popiskiwała cicho przez sen, ukryta w kapturze.
Dziewczyna przyśpieszyła. Była już niedaleko lasu. Ostatnie 15 metrów pokonała niemal truchtem.
Z ulgą zagłębiła się w zielony labirynt. Wolała cienie lasu, niż otwartą przestrzeń plaży, gdzie każdy mógł ją widzieć.
Przemykała pomiędzy drzewami jak cień. Dotarła po 20 min do hotelu. Przebiegła wzrokiem okolicę. Niby nikogo widać nie było, ale czuła, że ktoś jest w pobliżu.
Wyjęła Luce z kaptura, a mała, obudziwszy się, przeciągnęła się na jej dłoni i ziewnęła.
Wgramoliła się pod bluzę i ułożyła w małej kieszonce bluzki dziewczyny.
Ismira wciągnęła kaptur na głowę, zasłaniając ogniste włosy.
Zgarbiła się nieco i szybkim krokiem przemierzyła odległość od lasu do drzwi Clifftop.
Weszła do środka. Było nienaturalnie cicho. Obejrzała się. Na skraju lasu zamajaczył jakiś kształt. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem.
- Poczekaj sobie… - powiedziała.
Ruszyła do windy.
Wjechała na 3 piętro.
Podchodząc do drzwi jednego z pokoi, jęknęła.
- Kurde, zapomniałam o karcie…
Usłyszała szum windy. Zaklęła.
Przywołała całe to dziwaczne elektryczne ciepło do prawej dłoni.
Modląc się w duchu o litość, przyłożyła rękę do szpary. Przelała całe ciepło do mechanizmu.
Coś strzeliło w środku i zrobiło się spięcie. Drzwi zaczęły na zmianę otwierać się i zamykać.
Cały ten proces trwał kilka sekund, aż wkońcu zacięły się i stanęły pół otwarte.
Zabrzmiał dzwonek windy. Ismira, spanikowana, wcisnęła się do pokoju i rozejrzała za kryjówką. Nie było balkonu. Poszła do sypialni. Nic. Wszystko by diabli wzięli.
Po chwili żałowała, że pomyślała o diabłach. Ktoś wszedł do środka.
Dziewczyna wyjęła ostrożnie zwierzątko i ukryła wiewiórkę wśród poduszek. Wyciągnęła nóż. Zużyła całą energię elektryczną i była zmęczona. Teraz może liczyć tylko na to, że owa osoba jej nie szuka.
Rozległ się brzdęk tłuczonego szkła, a potem cała salwa odgłosów niszczenia mebli i innych przedmiotów. Głośne kroki rozbrzmiały przed drzwiami i ucichły. Ktoś nasłuchiwał. Ismira wstrzymała oddech.
I wtedy mała Luce pisnęła. Drzwi otworzyły się z hukiem.
A w nich stał nikt inny, tylko Simon.
- Co?! – wykrzyknęła dziewczyna – Przecież ty masz 16 lat! Ciebie nie powinno tu być!
Uśmiechnął się drapieżnie.
- Jakbym mógł zniknąć? Przecież musimy dokończyć to, co zaczęliśmy w bibliotece, prawda, moja droga?
Ismirze zrobiło się słabo.
- Tylko nie to… - wyszeptała, jednak tak cicho, że chłopak nie usłyszał.
Podszedł do niej i objął ją mocno ramionami. Zaczęła się szarpać.
- Nie! – krzyknęła – Nie ośmielisz się!
Wiedziała jednak, że to kłamstwo. On był zdolny do wszystkiego.
Zaśmiał się.
- Tak myślisz? Chyba nie masz racji, kochanie.
Pocałował ją mocno.
- I co teraz? Czemu nie porazisz mnie prądem? – spytał.
Nie odpowiedziała.
W jego zimnych, szarych oczach pojawił się błysk.
- Wygląda na to, że nie masz nic przeciwko, bym kontynuował.
Wytrącił jej nóż z dłoni i wsunął rękę pod bluzkę gładząc powoli jej plecy, i schodząc dłonią niżej, jednocześnie całując jej szyję.
- Zostaw mnie! – wrzasnęła.
Rozległ się dziki pisk.
Luce błyskawicznie wspięła się na twarz chłopaka i zaczęła go drapać.
Warknął i puścił dziewczynę. Ismira szybko schyliła się po nóż.
Simon oderwał od swojej twarzy wiewiórkę i odrzucił na łóżko. Jego twarz była cała podrapana.
Widząc broń w dłoni dziewczyny, sięgnął do kieszeni i wyciągnął scyzoryk.
Zaatakował. Ismira uchyliła się i wbiła nóż w nadgarstek chłopaka.
Zawył. Z furią zaczął wymachiwać scyzorykiem.
Ismira poczuła ostry ból w szczęce. Luce pisnęła znowu.
Ostrze świsnęło dziewczynie tuż obok ucha…
A potem wbiło się w jej ramię, po samą rękojeść. Wciągnęła głośno powietrze.
Trysnęła krew. Z gardła dziewczyny wydostał się nieludzki krzyk bólu.
Otworzyła szeroko oczy. Simon patrzył osłupiały na gorącą krew, wylewającą się z rany, pokrywającą ubranie Ismiry, jego ubranie, podłogę i ścianę.
- Ty… – syknęła.
Chłopak odwrócił się i wybiegł. Trzasnęły drzwi. Dziewczyna osunęła się na podłogę. Po jej twarzy spływały łzy bólu i wściekłości, mieszając się z krwią wypływającą z rany na szczęce. Ismira wyciągnęła szybkim ruchem scyzoryk z ręki i odrzuciła go od siebie. Ściągnęła z komody stojącej obok, gruby, płócienny obrusik i zawiązała mocno na ramieniu, usiłując zatamować choć nieco upływ krwi. Mała Luce wspięła się na kolano swojej pani. Jej małe oczka były pełne strachu i prawie wyskakiwały jej z orbit. Popiskiwała cicho.
- Spokojnie, malutka. Nic mi nie będzie, zobaczysz. – wyszeptała. – Dziękuję za pomoc, Luce.
Robiła się śpiąca. Ale przecież nie mogła usnąć, nie mogła…
I wtedy wszystko pochłonęła ciemność.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anaid dnia Czw 19:29, 21 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ihuarraquax
Różowy
Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 262
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:21, 21 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
[Wyspa Crabclaw]
Jaskier wyskoczył przez okno prowadząc lewitującą płytę z chłopakiem. Zszedł z wyspy i skierował się w stronę miasta. Mijając elektrownię, uśmiechnął się. Wskoczył na metalową blachę, przesuwając chłopaka.
- Suń się.
[PB]
Dolecenie do miasta zajęło mu kilka minut. Bez problemu odnalazł dom Charliego. Zeskoczył z płyty zrzucając ją na ziemię.
- Poczta polska!
Zrzucił chłopaka z płyty, po czym sam na nią wskoczył. Ruszył przed siebie, mijając zdziwione dzieciaki. Mijając hotel Clifftop, zobaczył dziewczynę wbiegającą do budynku. Tuż za nią, widział chłopaka z scyzorykiem w ręce. Jest broń, będzie się coś działo . Zeskoczył z blachy i ruszył do hotelu. Po kilku minutach zobaczył chłopaka wybiegającego chłopaka, ubryzgane krwią. Wszedł do hotelu, szukając znaków jakiejkolwiek obecności. Na 3 piętrze, w pokoiku numer 666 ( Odwala mi dzisiaj ) ujrzał nieprzytomną dziewczynę z prowizorycznym bandażem i wiewiórką w kapturze. Ostatni raz bawisz się w bohatera. Jaskier wziął dziewczynę na ręce, wyszedł z hotelu i ruszył w stronę domu.
***
Rzucił dziewczynę na łóżko i skierował się do kuchni. Wyjął dwie szklankę, nalał picie i postawił obok łóżka dziewczyny. Zszedł do piwniczki. Spojrzał na zakurzone półki pełne baków z paliwem. Cud, że się nie spaliło. Paliwa i tak starczy gdzieś na tydzień . Wszedł po schodach, znalazł nieużywany śpiwór i rozłożył go na ziemi. Po chwili spał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|