|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gusia
Uzdrowiciel
Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 861
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:06, 04 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
- Giselle, jeżeli dalej mnie lubisz, to mam do ciebie małą prośbę. Znajdziesz miejsce pobytu Toma i Charliego. Resztą zajmę się ja.
Że co ja jestem, dziewczyna na posyłki?!
- Gdzie jest haczyk?
- Zawsze byłaś podejrzliwa. Nie ma żadnego haczyka. Proszę jedynie o przysługę - wpatrywała się oczekująco na Giselle.
- Oj Maggie… Za dobrze Cię znam. Ale dobra, zaufam Ci ze względu na naszą przeszłość. Tylko jeden warunek.
- Zamieniam się w słuch.
- Przedstawisz nam obecną sytuację, czyli kto, co, jak i dlaczego. I będziesz naszą informatorką. Współpraca jak za starych dobrych czasów.
Giselle obserwowała reakcję Maggie. Dziewczyna ożywiła się i zaczęła opowiadać.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Gusia dnia Śro 22:07, 04 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:14, 05 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Anu ratowała kogo popadnie - teleportowała się w ogień, jak tylko słyszała nawoływania z tamtej strony albo widziała, że ktoś stoi uwięziony wśród płomieni.
Kilkaset metrów dalej biegała Diana - Struś Pędziwiatr. I reszta. Rada uwijała się jak w ukropie (rzeczywiście było gorąco), ale wszystkich nie dało rady uratować.
Ale większość tak.
Anu nie wytrzeźwiała jeszcze do końca, w pewnym sensie jeszcze wcale nie wytrzeźwiała, obraz rozmazywał jej się przed oczami, a czasami widziała podwójnie. Ten zimny prysznic był takim orzeźwiającym kopem - właśnie, orzeźwiającym, nie otrzeźwiającym... Nieważne. Radziła sobie jak mogła, chwytała za ręce, nogi, włosy, koszulki, wszystko jedno za co, dzieciaki, czy tego chciały, czy nie. Te, które znała bardzo dobrze i te, których nie znała wcale. Teleportowała je do 'bezpiecznej strefy', z dala od ognia.
Gdzieś w oddali pożar powoli dogasał. Albo przestawał się rozprzestrzeniać. Był jakiś cień szansy, że całe miasto jednak nie spłonie.
W pewnym momencie powiedziała sobie - stop. Wystarczy. Bez tchu upadła gdzieś pod płotem, jak się później okazało - jej własnym płotem. Przeczołgała się do środka, do łazienki, sięgnęła ręką do kranu i puściła wodę. Zimną. Nadal była w ubraniu, w potarganych i przysmażonych w niektórych miejscach spodniach i koszulce, zlana potem, a może krwią?
Lodowaty strumień łagodził ból. Przynajmniej chwilowo. Anu zamknęła oczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:17, 05 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
[PBNP]
Było ich zbyt wiele. Zabili kilka. Drake mieczem, a Charlie włócznią. Ale bestii było zbyt wiele. Zaczęli się wycofywać. I wtedy, gdy byli już przy furgonetce pojawili się Marvel i Tom.
- Do auta! - wrzasnął. I wparowali do samochodu. Drake za kierownicą a reszta na tylnym siedzeniu.
- Dzięki Bogu...Tfu! Wróć, tzn. dzięki Endorayal! - powiedział Tom gdy jechali w stronę miasta. Ale Marvel trzymał broń wymierzoną w stronę Angela.
- Jesteś tworem Ciemności. - wycedził przez zaciśnięte zęby. Charlie z radością znalazł sznur i podał mu go.
- Nie bardziej niż ty. a teraz mnie zwiąż. - widząc spojrzenie tamtego dodał - No musicie mnie związać jeśli chcecie ze mnie wyjąć to Coś
- Coś? - zapytał Tom - Mieliśmy ci odciąć głowę, bo Ciemność cie wskrzesiła.
- No, do kręgosłupa przylgnęła mi mała część Ciemności. Musicie mnie rozciąć i to... zaraz, zaraz. Ożywiła?
- Podczas bitwy pod stocznią. Dostałeś w łeb i zniknąłeś. - powiedział Marvel z niepewnością. Charlie wiedział o co chodzi tamtemu. Niestety wiedział jak tamten się myli:
- Jakby to powiedzieć, miałem niezłego fuksa. Kula przeszła dokładnie między półkulami mózgu. A tamten piekielny stwór aby mną zmanipulować wysłał mnie do CA i wykasował pamięć.
- Wykasował ci pamięć? - zapytał coraz bardziej zagubiony Marvel.
- Yhm. Ale wtedy także odzyskałem wolną wolę. A teraz zwiąż mnie.
I zrobili to. Leżał teraz na brzuchu gdzie znajdowały się jego skrępowane nadgarstki. Na związanych nogach siedział Tom. Który był zresztą dziwnie nieobecny. Tak jakby go tu nie było.
- Co teraz? - zapytał Marvel.
- Weź moją włócznię i rozetnij mi plecy tuż przy kręgosłupie. A potem wyjmij tamte ohydne robale! Próbuje wyłączyć regeneracje i zastąpić ją znieczuleniem
- Wyłączyć? Brzmi to jakby wysyłał komendy do swojego organizmu - cisza - Nie mów że tak jest?
Kiwnął jedynie głową. Był gotowy. Poczuł jak Marvel przeciąga ostrzę włóczni przez plecy. Wiedział że to będzie Piekło.
Jakże barwny opis wyjmowania elementów Gaiaphage z ciała Charliego zostawiam Marvelowi. Wiem że spisze się na medal.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Czw 14:18, 05 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nefeid
Kurczak
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:49, 05 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Nerissa była nieprzytomna. Susanne i Brian złapali ją tak, żeby nie dotykać jej poparzonej ręki. Dziewczyna wyglądała na lekką, ale była cholernie ciężka, mimo to Hayes spokojnie dałaby radę nieść ją sama. Zwróciła na to uwagę Brianowi.
- Idź do nich, twoja moc się przyda. Ja sobie dam radę.
Chłopak nie wahał się. Puścił Nerissę i zostawił ją z Suss, która wzięła ją na na ręce i zaniosła do "kryjówki" Siriusa. Niezbyt delikatnie położyła ją na stole i wyszła. Skręciła w Sheridan Avenue i krzyknęła. Dom, w którym tymczasowo przebywały dzieci właśnie zajmował się ogniem. Większość dzieciaków wybiegła na ulicę, ale z domu nadal dochodziły wrzaski. Susan, próbując opędzić się od Rockiego, który na jej widok zaczął skakać z radości, podeszła do dzieci.
- Hej, posłuchajcie! Nie rozbiegajcie się za bardzo, zabiorę was w bezpieczne miejsce, powiedzcie mi tylko, czy ktoś został jeszcze w środku?
W odpowiedzi usłyszała parę wykrzyczanych imion. W tym dwóch dziewczyn, które zajmowały się maluchami. Zamknęła oczy, ale zaraz otworzyła je z powrotem.
- Zostańcie tutaj, nigdzie się nie ruszajcie, zaraz będę z powrotem.
Wbiegła do sąsiedniego domu. Oderwała kawałek koszulki, zmoczyła go i przyłożyła do twarzy. Z taką mizerną ochroną weszła do palącego się budynku. Kaszląc, szła dalej, aż doszła do czwórki dzieci kulących się w kącie.
- Chodźcie za mną, idziemy do wyjścia!
- Ale jest jeszcze Tommy na górze! Musimy iść po Tommy'ego! - zawołało któreś z nich.
- Potem po niego pójdę, teraz musicie iść za mną! - Susan chwyciła dzieciaka za rękę i poprowadziła z stronę drzwi.Po paru metrach natrafiła na ogień - niezbyt duży, mogłaby go nawet przeskoczyć, ale dzieci płakały ze strachu. Hayes cofnęła się i chwyciła jakiś koc, który jeszcze nie spłonął. W przypływie desperacji rzuciła go na płomienie. Na chwilę zgasły, ale materiał już zaczynał się palić. Suss przeszła przez niego, ciągnąc za sobą dzieci. Kaszląc, wybiegła z budynku. Ale tylko z trójką maluchów. Jasna cholera!
- Pójdziesz teraz po Tommy'ego? - zapytało tamto dziecko, ciągnąc ją za bluzkę.
- Nie - odparła Susanne obojętnie - Tommy nie żyje.
Podeszła do niej trzecia "przedszkolanka". Była roztrzęsiona.
- Gdzie mam wziąć dzieci? - zapytała.
Czemu pyta się akurat mnie? Skąd ja mam to wiedzieć?
- Daleko - odparła Hayes krótko i zawołała Rockiego. Właśnie zauważyła, że jej lewa stopa jest cała zwęglona, prawie że pozbawiona małego palca. Całe ciało było pełne mniejszych czy większych oparzeń. Ale nic nie czuła. Na razie, oczywiście. Poszła do Siriusa, gdzie przy stole siedziała zdrowa już Nerissa, w jakichś za dużych na nią ubraniach. Na widok psa Susanne Ner zerwała się na równe nogi. Zaraz jednak oklapła.
- Gdzie jest Jack? Nie widziałaś Jacka? Przyprowadź go tu, proszę...
Suss ominęła ją i podeszła do Siriusa. Tamta jednak dopadła ją, złapała za ramiona i powtórzyła z naciskiem:
- Jack.
- Słuchaj, nie mam zielonego pojęcia, gdzie jest Jack. Szczerze mówiąc, to pewnie zginął. Kiedy cię ratowaliśmy, to go tam nie było.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 6:42, 06 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Giselle jest strasznie nieufna... Ech, nic dziwnego. Dobrze, że nie powiedziałam jej wszystkiego...Ale przynajmniej wiem gdzie jest Tom i Charlie
Maggie weszła przez okno do środka budynku, który nie był jeszcze strawiony przez ogień. Usłyszała dziwny szum dochodzący z piętra.
Czyżby ktoś tu był?
Blondwłosa powoli weszła po schodach i stanęła przy drzwiach, zza których dochodził dziwny dźwięk.
Woda... Ktoś się myje, a obok jest pożar
Maggie cierpliwie czekała pod drzwiami. Parę chwil później otworzyły się i na korytarz weszła Anuna.
To jest szansa!
Nim tamta się zorientował, że nie jest tu sama, Maggie stanęła na przeciw niej i urzyła swojej mocy. Czuła jak umysł Anu poddaje się bez żadnego oporu.
- Ok, wiem, że masz moc teleportacji. Chcę tylko, żebyś zabrała mnie do Charliego i Toma. Musze ich zlikwidować. Robią tu za dużo zamieszania. Po tym jak mnie tam przeteleportujesz, wrócisz sobie tutaj i zapomnisz o tym, że w ogóle to zrobiłaś.
Anuna pokiwała głową na znak zgody.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:29, 06 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
-An?!
Dziewczyna gwałtownie podniosła głowę, spróbowała usiąść, poślizgnęła się i uderzyła głową o dno brodziku. Zaklęła, wstała, zakręciła kran. Trzęsąc się z zimna, sięgnęła po ręcznik i wyszła w łazienki. Rozejrzała się nieprzytomnym wzrokiem.
-Kto mnie wołał?
-Tu jesteś - po schodach wchodziła ciemnowłosa postać.
-Cześć, Nathalie.
-Wyglądasz okropnie... - stwierdziła stara znajoma, jeszcze z przedszkola - Ale gdyby nie ty, pewnie dalej smażyłabym się tam. - machnęła ręką w bliżej niesprecyzowanym kierunku - Jak ty to zrobiłaś?
-Długa historia. Chodź - zaprowadziła koleżankę do kuchni, postawiła przed nią to, co miała do jedzenia, czyli puszkę kukurydzy, a sama skierowała się z powrotem do łazienki. - Masz rację, muszę doprowadzić się do porządku. I znaleźć resztę Rady. Ale to później. Poczekaj chwilę.
Ciekawe, kiedy zabraknie nam bieżącej wody...
Ciekawe, kiedy pożar dotrze tutaj...
Ciekawe...
Takie i inne rozmyślania snuła pod prysznicem. Powstrzymała się jednak przed śpiewaniem. To by było... Tym bardziej nieadekwatne do obecnej sytuacji.
Włożyła na siebie czyste ubrania, założyła nowy opatrunek i wyszła z łazienki.
Meg?!
Tylko tyle zdążyła pomyśleć, zanim poczuła się niewiarygodnie błogo, zdawało jej się, że skacze na łące pełnej kwiatów, i motyli, świeciło słońce, ptaki śpiewały, po prostu sielanka. Zero ETAP-u...
-Kim jesteś? - Maggie odwróciła wzrok.
W drzwiach kuchni stała Nathalie z otwieraczem do konserw. Anu potrząsnęła głową.
-Eee... Co? - kiedy zrozumiała, co się stało, albo co właśnie miało się stać, rzuciła w stronę Maggie szczotką, którą akurat trzymała w ręku, żeby zyskać ten ułamek sekundy potrzebny do przeteleportowania się na zewnątrz, po drodze zgarniając Nathalie.
-Czego ode mnie chciała? - spytała, gdy były już daleko.
-Nie wiem, nie słyszałam wszystkiego. Tylko "...i zapomnisz o tym, że w ogóle to zrobiłaś." Chyba wymieniła dwa imiona. Charlie i Tom.
Anuna roześmiała się głośno, chociaż dalej nie wiedziała, o co chodzi.
-Jak nawet nie wiem, gdzie są. Masz może coś do picia?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rexus Maximus
Gość
|
Wysłany: Nie 6:32, 08 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Tom mruknął do Marvela:
- Nie ma co, ładna ręka.
Ciekawe, ile trzeba manicurować złoto...
Uwierz mi, długo.
Ej, to ja spowodowałem zabicie Jungingena?
Tak jakby.
Do szyby samochodu podszedł jakiś czwartoklasista, wkurzający typek, niby-wszystkowiedzący. Ferry wrzasnął na niego:
- WON!
Typek odpowiedział:
- Von Jungingen był...
Pan Zegarek wycelował w niego ze spluwy. Ten zwiał.
Marvel tymczasem, rozciął skórę, tuż przy kręgosłupie. Krew ciekła czerwono-zielonym strumyczkiem. Jakaś plazma wyciekła, Tom czym prędzej trzasnął ją ciupagą.
- Jak my je wyciągniemy? Przyssały się do kręgosłupa!
No bo taka była prawda.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:12, 08 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
[PB, już-nie-kryjówka]
Przewijamy długą, długą scenę w której Sońka wlecze przeklinającą na potęgę Elizabeth do Sirusa, przewijamy, przewijamy cały proces leczenia, przewijamy, przewijamy... stop.
Uzdrowiciel padł na kanapę i niemal od razu zasnął jak martwy. Naprawienie rozkwaszonego nosa, złamanej ręki, nogi, paru żeber i poskładanie do kupy połamanego kręgosłupa wyssało wszystkie jego siły, ale El nie była już sparaliżowana, a pomniejsze ranki pokryły się złotem.
Ale było warto. Kurczę, chyba się zakochałam - to przepełnione zwierzęcą furią spojrzenie, ta wściekłość, ta... bezradność.
El wyciągnęła się, prostując kości, wypróbowując ich sprawność. Spojrzała na Nerissę - siedziała w fotelu naprzeciw. Sirus pozbył się paskudnych bąbli z jej rąk, ale jej noga nadal była szkarłatna, a twarz usiana czerwonym plamkami, w miejscach gdzie dotknął ją rozżarzony popiół. Mimo to, w niezrozumiały dla Elizabeth sposób, nadal była piękna jak zwykle. Tylko łypała na nią ze złością. Elizabeth pomachała do niej radośnie z uśmiechem na twarzy.
-Fajne ognicho, co?
-Bardzo fajne - powiedziała to Sonia, która właśnie zjawiła się w pokoju. Jej głos, jak zresztą zwykle, był naładowany ironią.
Tuż za nią podążał Syriusz. Niósł dwie szklanki w wodą, tak pełne, że musiał stąpać bardzo ostrożnie, żeby jej nie rozlać.
Ale w połowie drogi zatrzymał się i wrzasnął nieludzko, a naczynia wypadły mu z rąk odbijając się od wykładziny. Sonia złapała brata, zanim ten zdążył upaść na ziemię. Na jego piersi wyrosła... paszcza. Tak to wyglądało. Jak paszcza, czerwone szczęki, które wygryzły się z ciała chłopca, rozdzierając jego koszulkę, skórę. El usiadła gwałtownie - widziała mięśnie, żyłki pulsujące coraz szybciej i szybciej.
-Sirus!!! - wrzeszczała Sonia. Mały też wrzeszczał. Nerissa chyba też. Ogólnie dużo było wrzeszczenia. Aż dziw, że Uzdrowiciel jeszcze się nie obudził. Elizabeth wstała i potrząsnęła nim gwałtownie. Z trudem otworzył oczy, ale zaraz zorientował się o co chodzi. Jakby to było czymś trudnym. Potykając się o własne nogi dopadł do Syriusza, który...O Boże! Dziura powiększyła się, ukazując płuca za ścianą żeber, a gdzieś tam w głębi, pewnie i serce. Sirus przykładał ręce do rany, ale to nic nie dawało.
To trwało jakieś dziesięć minut.
I wszystko zniknęło.
Ciało chłopaka wróciło do poprzedniego stanu i tylko zakrwawiona, porozrywana koszulka nieprzytomnego Syriusza zdradzało, że to wszystko było prawdą, nie wymysłem, wizją, kłamstwem.
Sonia delikatnie ułożyła brata na dywanie, po czym sama padła obok niego, oddychając ciężko. Nikt nic nie mówił. Sirus poczłapał z powrotem na kanapę i usiadł z ciężkim westchnieniem. Elizabeth zamknęła oczy i skupiła się przez chwilę. Kontakt się urwał. Otworzyła oczy i spojrzała ostro na Nerissę.
-Charlie. Możecie być dumni.
Po czym wzięła ze stolika jakiś wazon i przywalił nim Nerissę w skroń, tak że tamta stracił przytomność. W kuchni znalazła szeroką i mocną taśmę klejącą. Zaczęła od skrępowania rąk dziewczyny za plecami.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose
Wykrywacz Kłamstw
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wyspa Crabclaw Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:14, 08 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Rose szła przed siebie. Krok za krokiem. Nic się nie liczyło, oprócz kolejnego kroku, kolejnego i jeszcze jednego. Zbliżała się do domu, w którym zanajdowało się kilka osób. Między innymi niejaka El, która postrzeliła Rose w nogę. Kiedy to było.... wiedziała gdzie jej szukać. To była ostatnie rzecz jaką wykrzyczała jej siostra, nim pożarły ją płomienie. Ostatnia podpowiedź. Ostatnie słowa. Krok za krokiem..
Ta dziwna istota- Gaiaphage- mówiła do niej. Szeptała.
Prorokini....Prorokini......
Pokaż im...Powiedz im, co wam zrobię.....Pokaż, jakie męki będą cierpieć...No już. JUŻ!
Ból był oszałamiający. Ale nie miał nic wspólnego z pożarem, który płonał w jej wnetrzu.
Kiedy weszła do domu, zobaczyła El kleczącą na ziemi. Zaklejała taśma usta pięknej blondynce, którą rRse zobaczyła wcześniej z Prue.
Prue....
Dziewczyna spojrzała na nią.
- Co ty tu robisz?- fukneła, bardziej chyba zdziwiona niż wściekła.
- On kazał mi cię znaleść.- ruda odpowiedziała beznamiętnie.
- Kto?!
Pomyślała, że potwór żąda od niej niemożliwego. Jak miała jej przekazać wszystko co wciąż widziała? Trzęsącą się ziemię? Tornada? Grad wielkości bombek na choinkę? Jej moc nie działała w ten sposób.
Ale jakimś cudem, udało jej się. El padła na ziemie i spojrzała na Rose, trzęsąc się.
- Jak....Jak....
- Jestem Prorokini.- wyszeptała Rose.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rose dnia Nie 18:15, 08 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 16:46, 09 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
I jak ja się teraz dostanę do Charliego i Toma?
Maggie szła przed siebie, bez celu. Po paru chwilach ku swojemu zdziweniu, weszła do miejsca, w którym znajdowała się Sonia.
Teraz rozumiem, co to znaczy iść tam, gdzie nogi poniosą.
Blondwłosa weszła do środka. Zastała tam Elizabeth, zaklejącą usta Nerissie. Obok Sonia klęczała nad Siriusem a nieopodal nich stała dziewczyna, której wcześniej nie widziała.
- Jestem Prorokini. - powiedziała patrząc na El. Maggie zebrało się na śmiech. Usiłowała zakryć usta, by nie okazać jej rozbawienia, jednak na nic się to zdało. Zaczęła się śmiać. Wszyscy obecni, popatrzyli na nią ze zdziwionymi twarzami.
Kiedy Maggie się trochę uspokoiła, zwróciła się do Prorokini.
- Słuchaj, każdy tutaj może powiedzieć, że jest prorokiem. Nie tylko w ETAP-ie. Wszędzie. Jak wiesz, znaczna większość kłamie. To, że ich "przepowiednie" się spełniają, to tylko zasługa ludzi, którzy podświadomie wierzą w to i zmierzają ku temu. Skąd mamy wiedzieć, że nie jesteś kłamczuchą?
Elizabeth spojrzała na blondwłosą spode łba.
- A ty, co możesz wiedzieć o mocy Gaiaphage? - zapytała. Maggie zbiło to trochę z tropu. Od kiedy to Elizabeth wie jak jest?
- Widziałam. - odparła Maggie - Jak wiesz mam moc hipnozy. Od niektórych wyciągnęłam co nieco, a nawet za dużo. Wystarczy? - po tych słowach, zwróciła się do rudej. - Jeżeli jesteś Prorokinią, powiedz, co się ze mną stanie w ciągu dwóch dni. Jeżeli bedzie to prawda, już nigdy nie bedę taka nieufna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rexus Maximus
Gość
|
Wysłany: Pon 19:15, 09 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Marvel modził coś z kręgosłupem Charlie'go, który zamknął oczy. Tom, trzęsącymi się rękami wyrwał papierosy i zapałki z kieszeni Drake'a i wyszedł z auta. Rozmyślał.
Rozluźnij ich jakoś.
E..ee...oo...aaa....uu...ii...OK.
Wsadził głowę do samochodu przez okno:
- Był sobie szewc, co buty robił. Był też krawiec, co robił T-shirty. Szewc palił fajkę. Były zawody, na głośniejsze kaszlnięcie. Wygrał oczywiście szewc. Ale w tej bajce chodzi o morał.
Tom zaciągnął się papierosem.
Patrz, kółko zrobiłem!
Brawo!
- Morał tej bajki jest krótki, i wszystkim dobrze znany...
Zrobił jeszcze parę kółek. Kilka z nich dostało się w okolice rany.
- Nie wygramy tej wojny, póki nie zajaramy.
Wszystkie PlazmoG wyszły spod skóry, przymuszone dymem.
- Cholera!
Ferry pogładził się po włosach, wszedł do auta i zlikwidował Ciemności.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marvel
Różowy
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 16:00, 10 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
[Elektrownia]
Marvel chwycił włócznię Charlie'ego i ukląkł przy nim. Od początku miał zamiar po prostu go zabić, jednak skoro był inny sposób... Ścisnął mocniej broń i przejechał jej ostrzem po środku pleców chłopaka. Musiał zrobić większą ranę, w końcu skąd miał wiedzieć w którym miejscu dokładnie znajduje się Mały G. Nie trudno było dotrzeć do kręgosłupa, ale już po kilku sekundach jego dłonie były czerwone od krwi Zero.
Kiedy wyczuł złotą ręką twardą, nierówną powierzchnię kości, rozchylił mocniej ranę. Charlie zaciskał zęby, lecz nawet nie krzyczał. Jego moc faktycznie działała. Marvel, choć z trudem, dostrzegł kilka małych, świecących się kryształków. Ku zaskoczeniu zobaczył również, że zielone kamyki połączone są żyłami i tętnicami z organizmem Charlie'ego.
Zaczął wyciągać powoli pierwszy kryształ, kiedy pojawił się Tom i, jak zwykle z resztą, zaczął wygadywać głupoty. Wtem, reszta ciała Gaiaphage sama oderwała się od chłopaka.
- Cholera! - usłyszał, jednak był już w innym świecie. Świecie rozumowania, kalkulacji.
Dym z papierosa odstraszył części Ciemności. Nawet ludzie krztuszą się i tracą oddech, wdychając dym. Kryształki G. były połączone żyłami i tętnicami. Całkiem jak serce. A co ważnego, oprócz pokarmu, transportuje krew przez żyły? Tlen. Zielone kamyki dusiły się dymem. Czyli Gaiaphage jako organizm potrzebuje tlenu do wymiany gazowej. W takim razie można go udusić.
- Wiem, jak można ją zabić. Ciemność, tę główną, najsilniejszą, leżącą w kopalni! - jego oczy zatrzymały się na znikającej ranie na plecach Charlie'ego. - Musimy wzniecić pożar w sztolni, bo ogień zasysa tlen.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rose
Wykrywacz Kłamstw
Dołączył: 27 Lis 2010
Posty: 1256
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Wyspa Crabclaw Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:35, 10 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Rose wzruszyła ramionami. Nie dziwiła się tej dziewczynie.
Jeszcze niedawno- ba! Parę godzin temu- zaśmiałaby się w twarz każdemu, kto powiedziałby , że jest prorokiem. Ale wiedziała, naprawdę wiedziała. To było tam, w jej głowie. Te wszystkie śmierci. Ta cała ciemność.
- Na tym polega moja moc. - powiedziała powoli .- A jeśli w ciągu dziesięciu sekund nie schylisz glowy, coś ci ją ogrąbie.
Dziewczyna spojrzała na rudą i przewróciła oczami, ale się schyliła. Chwilę póżniej przez okno wleciała płonąca belka i spadła u jej stóp. Cofnęła się z szeroko otwartymi oczami, ale natychmiast sie opamiętała.
- Zwykły fart. To nie znaczy, że.....
Rose popatrzyła jej w oczy.
- Chcesz wiedzieć, co się stanie, jeśli będziecie dalej przeszkadzać Gaiaphage? Co się stanie w ciągu najbliższych dwu dni? To proszę.
- I przesłała jej takie same obrazy jak Elizabeth. Krew. Śmierć. Zniszczenie. Dziewczyna z pewnością musiała znać więcej osób z wizji niż Rose, bo zbladła i kucneła na ziemi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gusia
Uzdrowiciel
Dołączył: 23 Lis 2010
Posty: 861
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:19, 10 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Giselle siedziała na swoim łóżku. W swoim domu.
Dziwnie to brzmi... Gaiaphage zabrał mi dom, odbierając mi wspomnienia.
Na szczęście płomienie nie dotarły na obrzeża miasta i budynek nie ucierpiał po kataklizmie. Oprócz tumanów kurzu wyglądał na zadbany.
Clary spała w sypialni jej rodziców, więc Gis wymknęła się po cichu.
Zaczęła krążyć bez celu po miasteczku. Pod jednym z okolicznych domów usłyszała znajome głosy. Okno było uchylone. Rozpoznała Elizabeth i Maggie. Było tam też klika innych osób, których głosy nie były jej znane. Klik-klik. Na wszelki wypadek odbezpieczyła broń, ale nie wyjęła jej zza paska od spodni. Miała nadzieję, że nie będzie jej potrzebna. W końcu były tam jej dwie wspólniczki, z którymi z czasem drogi jej się rozeszły.
Bez pukania weszła do budynku. Została ewidentnie zignorowana przez towarzystwo. Na twarzach zgromadzonych malowało się zmieszanie, niepewność…strach?
Czyżby zażarta kłótnia?
- Przyszłam nie w porę? – dopiero teraz wzrok wszystkich skierował się na nią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 15:23, 11 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Wszędzie było widać czerwień. Z pewnością była to krew. Miliony ciał znanych i nieznanych oraz totalne zniszczenie... Widok był przerażający, jednak nie to sprawiło, że Maggie pokazała wszystkim swój strach. Ta wizja obudziła w niej wspomnienia z przeszłości.
Szare pomieszczenie. Piwnica. Na podłodze zeschnięta krew... Jej krew. I ojciec, który przychodził codziennie przez miesiąc i bił ją, a ona nie miała już siły, żeby się bronić... Aż w końcu ostatniego dnia jej niewoli przyszedł i... zrobił to, czego ona by się po nim nie spodziewała. A potem wyrok - Coates Academy... Za przyłapanie na kradzieży.
- Przyszłam nie w porę? - pytanie Giselle, ledwo słyszalne przywróciło Maggie do rzeczywistości. Ośmieszyła się. Znowu.
- A kto tu przychodzi w porę? - zapytała Elizabeth, nawet na nią nie patrząc.
Maggie spojrzała na Gis. Nie była taka głupia, za jaką ją miała wcześniej. W zasadzie mogłaby się przydać...
- El masz jakiś plan? W związku z tym, co ona nam pokazała. - tu Maggie wskazała na Rose.
- A czy ja musze mieć zawsze jakiś plan? - odparła tamta. - Może wy ruszyłybyście w końcu swoimi umysłami!
Giselle patrzyła po wszystkich zdezorientowana.
- O co właściwie chodzi? - zapytała.
- Jeżeli chcesz wiedzieć, to o wytłumaczenie poproś tą rudą.
- Jestem Rose. - warknęła tamta. Maggie przewróciła oczami.
- A czy to ważne, kto jak ma na imię? Nie możemy tego wszystkiego tak zostawić. Trzeba działać. Chyba, że chcecie umrzeć... - Maggie spojrzała na wszystkich zebranych. - Gaiaphage zrobi to, co chce. Nawet jeżeli bedziemy potulni jak owieczki na polu z mleczykami
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 15:46, 11 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
[PBNP]
- Musimy wzniecić pożar w sztolni, bo ogień zasysa tlen.
Charlie nie słuchał uważnie Marvela. Był wolny! Należał jedynie do siebie. Znowu był Charliem Angelem. Nie słyszał Go. Po raz pierwszy było cicho. Mógł znowu walczyć i zabijać bez obawy że straci nad sobą kontrole. Że ktoś będzie kierował jego ruchami. Ale miasto płonęło. Nie żeby obchodziło go zbytnio ale musiał działać. Znowu to czuł. To niesamowite uczucie towarzyszące mu od kiedy zaczął się ETAP. To niesamowite podniecenie.
- Drake, kierunek Perdido! Mamy do uratowania parę tyłków.
Szybkim ruchem wskoczył na przednie siedzenie. Drake uśmiechnął się okrutnie:
- No i rozpruć kilku pajaców.
Tom i Marvel najwidoczniej nie nadążali za ich tokiem myślenia. Charlie wyjął swoje ostrze. Jechali z 125km/h.
- Zabijesz nas! - wrzasnął Tom. Drake zwolnił śmiejąc się. - To nie jest zabawne. Tak w ogóle to źle nałożyłeś makijaż.
Badwolf syknął ostrzegawczo w kierunku Zegarka. Angel odwrócił się do Marvela:
- Twoja dziewczyna to zrobiła. Przy okazji podpaliła pół miasta. - tamten tylko gwizdnął z uznaniem. Wtedy Charlie kazał zatrzymać pojazd. Byli w mieście. Powoli wyszedł z pojazdu rozglądając się uważnie. Ogień tu jeszcze nie dotarł.
- Czemu jesteś taki spięty? - zapytał Tom. Charlie lekceważąco wzruszył ramionami. Ale tak naprawdę był napięty jak struna. Im bliżej byli ratusza tym więcej dymu na nich nacierało. Starali się go omijać ale z mizernym skutkiem. Wtedy usłyszeli czyjś głos dochodzący zza winkla.
- To mówisz że udostępnisz mi część swoich ludzi? - rozpoznali głos El. - Ale po co ci to?
- Chce widzieć jak cierpi. Jak błaga mnie o litość. Jak kona przede mną. - Charliemu zmroziło krew w żyłach. Znał bardzo dobrze ten głos. Wymienił spojrzenia z Drakiem. Kurczowo chwycił za ramie Ferry'ego.
- Ilu nam dasz ludzi? - Maggie. Było coraz gorzej. Te trzy osoby razem stanowiły niemały kłopot.
- Stu powinno wystarczyć. To aż 1/3 ale... chce go mieć. - Charlie zdrętwiał. Nachylił się nad Tomem i szepnął mu do ucha
- Stop
Gdy znowu otworzył oczy wszystko stało w miejscu.
- Wybudź Drake'a i spadamy.
- A Marvel? - zapytał dotykając Badwolfa.
- Elizabeth nie pozwoli ruszyć swojego zwierzaczka - wycedził i ruszył biegiem w stronę Clifftop.
- Ale o co się rozchodzi? - zapytał Tom dalej nic nie rozumiejąc.
- To zaczęło się w pierwszym tygodniu ETAPu. Angel założył Klub. Było wiele problemów z degeneratami. W końcu Charlie ciachnął jednego w twarz swoim ostrzem. Dostał przydomek Przecinak i Klub się nie rozpadł. Co do tamtego kolesia, Dana, to jest on kompletnym psycholem. Żebyś widział co zrobił z pewną dziewczyną. - wzdrygnął się na samą myśl. Charlie zatrzymał się i wyjawił im pokrótce plan. Tom i Drake mieli się zająć swoją misją a Charlie rozwiązać swój problem. Mimo oporów Tom zgodził się i otrzymawszy włócznie Angela puścił start i razem z Badwolfem ruszyli w stronę autostrady. Ledwo Charlie się odwrócił a wpadł na Anunę.
Znowu.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Śro 15:47, 11 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:26, 11 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
Ze specjalną dedykacją dla Buu! i Kumi (a kij z tym, że nie grają )
[PB]
Nathalie poczęstowała ją nie tylko wodą, ale też w miarę smacznymi ciastkami i żelkami.
-Przyznaj się, dużo jeszcze masz takich rarytasów?
Tamta zaśmiała się w odpowiedzi.
-Niewiele. Ale korzystajmy, póki możemy.
Anu wpakowała sobie do buzi resztę gumowych misiów i spojrzała za okno. Gdzieś w oddali szalały płomienie.
Nathalie wychwyciła to spojrzenie.
-Nie wiń siebie. I tak dużo zrobiłaś.
-Nie winię. Tylko myślę, że.. To się nigdy nie skończy.
Tym razem zapatrzyła się gdzieś w pustkę. Uśmiechnęła się lekko.
-Zastanów się. Jak tak dalej pójdzie, będziemy siedzieć w gruzach naszych domów i zajadać się popiołem. Nic nie zostanie.
Popatrzyła na koleżankę z ukosa i po chwili obie się roześmiały. Niezbyt wesoło.
Anu dokończyła 'posiłek', podziękowała pięknie za gościnę i wyszła. Przedzierała się przez coraz gęstsze kłęby dymu, osłaniając twarz chustką, kaszląc i tracąc orientację. Skierowała się na obrzeża, a przynajmniej usiłowała.
Szlag by trafił to całe ognicho.
Wtedy ktoś na nią wpadł. Nawet nie musiała podnosić wzroku, żeby domyślić się, kto to.
-Co jest?! - warknęła, zachwiała się, zakaszlała i wzięła głęboki oddech, co sprawiło, że znowu zaczęła kaszleć.
-Sorry - bąknął Charlie.
-Meg was szukała.
Już miała się odwrócić na pięcie i iść przed siebie, kiedy wpadła na genialny pomysł. Chwyciła chłopaka za rękę i pociągnęła za sobą między budynkami, aż trafili na... Plac zabaw. Przynajmniej już tak nie dymiło.
Zobaczyła cień sprzeciwu na jego twarzy, ale nie przejęła się tym, tylko zajęła miejsce na jednej z huśtawek.
-Teraz możesz mówić.
-Co?
-Wszystko.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zimowykalafior dnia Śro 18:28, 11 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:55, 12 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
[PB, Plac zabaw]
- Wszystko. - łatwo powiedzieć. Trudniej zrobić. Co miał jej powiedzieć. Podrapał się po głowie i zaśmiał. Usiadł po drugiej stronie huśtawki.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy?
- Ten moment w którym rozwaliłeś mi szczękę? - to było stwierdzenie fakty. Nie pytanie. Kiwnął głową
- Mniejsza o szczegóły. Pamiętasz Klub? - zrobiła zgorszoną minę. "Czyli pamięta"-pomyślał. - W pierwszym tygodniu ETAPu, zanim założyliście tą całą Radę, przed Wojtkiem, El i Ciemnością razem z kolegami włamałem się do pięknej rezydencji. Jeszcze przed ETAPem zakradałem się w różne miejsca.
Kiwnęła głową. Przysunęli się do siebie.
- No i w tym budynku znajdowała się duża sala balowa. Szybko zaczęliśmy demolować miasto w poszukiwaniu sprzętu muzycznego. Widziałaś ten tir obrócony o 180 stopni? To nasza robota. - powiedział rozbawiony. - Następnie każdy miał przekazać reszcie o zabawie która się zacznie. Tej samej nocy przeszukałem wiele opuszczonych domów. Zebrałem jak najwięcej broni i schowałem ją. Dalej nikt nie wie o tym schowku.
- No więc zabawa była w miarę spokojna. Wtedy pojawiło się tam samo dobre towarzystwo. Wszystko przygotowane. Muzyka, oświetlenie, drinki, karty, jedzenie. Tańce i zakłady. Ja stałem w kącie z swoim Martini i obserwowałem zabawę. Graliśmy głośno. O 23:32 przybyła nowa fala gości. - przerwał na chwilę. - Może byłaś tam przez 5 minut? Aby ponarzekać że nie ma spania. Kilka razy tańczyłem, wypiłem trochę i przegrałem 20$. Wszystko git. Potem posprzątaliśmy śmieci i poszliśmy sobie. Drugi i trzeci dzień były podobne.
- Więc co się stało? - zapytała wyraźnie zainteresowana Anuna.
- Wiele osób strasznie się rozzuchwaliło. Nie pierwotna ekipa, raczej ci nowi. Potem do miasta przybyła część dzieciaków z CA. No i jeszcze on. - przerwał na chwile i otarł twarz. - Przedstawił się jako Dan. Początkowo go polubiłem. Ale w końcu musiałem się na nim poznać. Elizabeth czy Maggie są zimne i brutalne. Ale tamten koleś był zwykłym psycholem. Po tym co zrobił mojej przyjaciółce...
Zapadła długa cisza. Siedzieli już obok siebie. Spoglądał w jej oczy ale nie wiedział co tam jest.
Nachylił się lekko w jej stronę. Nie protestowała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 14:55, 13 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
An delikatnie odepchnęła się nogą od podłoża, tak że huśtawka zaskrzypiała lekko i zaczęła się bujać.
Po chwili wahania, która trwała nie więcej niż pięć sekund, zbliżyła się do niego i szybko przycisnęła usta do jego warg. Odpowiedział jej pocałunkiem.
Smakował ciepło i miło. Sięgnęła ręką po jego dłoń i ścisnęła ją mocno.
-Zawsze może być gorzej. - powiedziała cicho i szybko. Ciągle nie wypuszczała jego ręki.
Znowu zapadła cisza. Ale to nie była zła cisza. Nie przepełniona lękiem ani niepewnością.
To była dobra cisza.
Siedzieliby tak jeszcze..... (tu wpisz dowolny przedział czasowy), gdyby nie Sussanne, która jakimś trafem znalazła się na placu, klnąc siarczyście. Usiadła na ławce i wlepiła w nich zdziwione spojrzenie. Anu zdążyła w tym czasie wrócić na ziemię. Gwałtownie zerwała się na równe nogi.
-Hej, Suss. - uśmiechnęła się pogodnie.
-Ogień się rozprzestrzenia. Nie damy rady go zatrzymać...
-Yhmm, no tak. racja. Co robimy? - uniosła brew, przerzucając wzrok to na Charliego, to na Suss, z nadzieją na jakiś genialny plan z ich strony.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 15:04, 13 Maj 2011 Temat postu: |
|
|
[PB, plac zabaw]
- Yhmm, no tak. racja. Co robimy?
- Przenieś nas do Stefano Ray. - chwyciła go za ramie. Drugą dłoń wyciągnęła do przyjaciółki. Wszystko zaczęło wirować
[SR]
Pojawili się w środku lasu. Na szczęście znał ta część parku. Ruszył przed siebie. "Gdzie to jest? Gdzie to jest?" - powtarzał gorączkowo. W końcu zatrzymali się przed strażackim helikopterem.
- Lecimy? - zapytał wchodząc do kabiny. Zrobiły to samo. Nie było czasu na strach. - Który to drążek, czy co tam uruchamia takie machiny w filmach? Wiecie?
Przyjaciółka Anuny wskazała palcem na pewien przyrząd. Niewiele myśląc pociągnął go.
I tak wystartowali.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vringi dnia Pią 15:53, 13 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|