|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:28, 29 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Anu szła powoli przez miasteczko. Tak, tak, SZŁA. W kierunku swojego domu, ale rozglądała się szeroko. Może jakiś następny dom wyleciał w powietrze? Może Marvel gdzieś się tu kręcił?
Ta, jasne. Nawet jeśli był teraz w Perdido, pewnie dobrze się ukrywał.
Nie mniej jednak An szła spacerkiem, nucąc cichutko.
Weszła od razu do kuchni. Zdychała z głodu. Zdążyła nalać mleka do miski i wyciągnąć z szafki płatki śniadaniowe, kiedy usłyszała kroki na górze.
Przeniosła wzrok na sufit, po czym sięgnęła po spluwę.
Przeteleportowała się do swojego pokoju i krzyknęła mimowolnie, upuszczając broń.
Ktoś tu był... - zauważyła to od razu, chociaż w jej pokoju zawsze panował bałagan i chaos, zwłaszcza pod nastaniu ETAP-u. Ale to był jej bałagan i chaos, taki... swojski.
Zamarła, kiedy zobaczyła Charliego, który wyszedł z łazienki.
Po pierwsze- to była jej łazienka, jakby nie patrzeć.
Po drugie- on powinien nie żyć. Albo co najmniej być ciężko ranny. Przecież widziała, na własne oczy (co z tego, że były mokre od łez), tam, pod sztolnią, jak dostał kulę w głowę.
-Charlie... - nie była w stanie powiedzieć więcej. Za dużo pytań, za mało wyjaśnień. Kiedy martwi powstają z martwych... No, to już jest co najmniej dziwne.
Zniknęła, bo tak było najłatwiej. Najpierw miała zamiar wrócić do kuchni, złapać płatki z mlekiem i uciec na koniec świata, ale znalazła się w elektrowni. Nie sama. Chłopak w ostatniej chwili złapał ją za nadgarstki.
Dlaczego akurat tutaj? Czy to mój umysł, powodowany zmęczeniem, czy co innego?
Oparła się o ścianę, dysząc ciężko.
-Ty nie żyjesz. Widziałam, jak jeden z naszych cię zastrzelił.
Twarz Charliego przybrała dziwny wyraz.
-To ty wiesz kim jestem? Bo jeśli tak to musisz mi powiedzieć kim.
Anuna wzięła głęboki oddech.
-Tak, wydaje mi się, że wiem, kim jesteś. Za to ty widocznie zapomniałeś. Charlie Jacob Angel. Przynajmniej tak mi się przedstawiłeś. Po tym, jak rozpędzonym samochodem wjechałeś do elektrowni, a potem rozwaliłeś mi szczękę, i przed tym... - Przewijamy, przewijamy. Nie mówimy nic o Gaiaphage, chociaż to pewnie ono przywróciło go do życia. Przemilczamy gadające kuguary... I tego dziwnego gościa od przewidywania przyszłości... - ...I przed tym, jak powyciągałeś pręty paliwowe.
Patrzył na nią pustym wzrokiem. Anu pokręciła głową.
-Nie mów mi, że nie pamiętasz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:21, 29 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[PBNP]
- Nie mów mi, że nie pamiętasz.
Charlie słuchał uważnie wszystkiego co mówiła dziewczyna. Głos w jego głowie mówił mu aby jej nie ufać, ale... nauczył się go tłumić. Mógł go lekceważyć. Nie wiedział czemu ale widok tej dziewczyny wypełniał go dziwnym uczuciem. Zaufaniem.
- Charlie...Jacob...Angel - wypowiedzenie tego imienia dodało mu mocy. Wtedy w nastawni pojawił się Pierwszy.
Anuna drgnęła zaniepokojona. Kuguar trzymał w pysku dużą strzykawkę do pobierania krwi.
- Po co ci ta strzykawka kocie? - zapytał Angel. Ten posłał mu pogardliwe spojrzenie i zwrócił się do dziewczyny.
- Długo musiałem was szukać. - podał jej strzykawkę. - Twoja przyjaciółka, Elise jest ranna. Uleczymy ją.
Stali jak sparaliżowani. Charlie nie wiedział o co chodzi. Wtedy puma skoczyła mu na pierś. W tym momencie w jego głowie pojawiło się milion szczegółów. Gdy wstawał wiedział juz że ma moc. I jak jej użyć.
- Pomóż mi. Nie dotrę do niej na czas. - Anuna chwyciła go za ramie.
[okolice stoczni]
Pojawili się przed Brianem. Mało nie upuścił dziewczyn.
- Anuna? Co? Gdzie? - pytał lekko rozkojarzony. Do momentu gdy jego wzrok natrafił na Charliego. - Co on tu robi.
Charlie nie czekając wydarł z dłoni dziewczyny strzykawkę.
- Chcecie ją uratować? Jeśli tak to słuchajcie. Mam moc całkowitej kontroli nad każdym procesem i funkcją mojego organizmu. Mogę się leczyć i.tp. Połóż ja delikatnie na ziemi. - powiedział do chłopaka wskazując ranną. Tamten spojrzał na niego podejrzliwie. - Słuchaj, nie mamy czasu. Daj mi jakiś nóż. Oddam jej trochę mojej krwi. Zrobię to w momencie leczenia swojego organizmu z takiej samej rany. Jeśli przekaże jej taka krew rana szybko się zabliźni. To jak?
Brian przekonany podał Angelowi nóż którym zadano ranę oraz opuścił Elise na ziemię. Charlie szybkim ruchem wbił sobie nóż w brzuch tłumiąc ból i produkując ogromny skrzep krwi. W ranę wbił strzykawkę pobierając drogocenną krew. Natychmiast wstrzyknął ją w żyłę dziewczyny. Wstrzyknął jej jeszcze jedną strzykawkę z dużą domieszka adrenaliny.
Wstał. Na ich oczach rana zamieniała się w dużą bliznę. W oddali było słychać czyjeś kroki. Wtedy Elise zaczęła otwierać oczy. Spojrzał na Anune.
- Tu nie jest bezpiecznie. Przenieś nas do elektrowni. - zniknęła z przyjaciółką. Potem przybyła po Briana. Charlie stał sam. Tamci byli coraz bliżej. W głowie słyszał tamten głos. Wtedy pojawiła się obok niego:
- Myślałeś że cię zostawię? - usłyszał. wszystko zaczęło wirować.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bisqit
Pirokinetyk
Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Perido Beach Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 17:35, 29 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Nie biegł zbyt szybko. Zawsze nienawidził biegać, lecz teraz był zdeterminowany. Musiał uratować Elise. Używanie mocy podwajało jego wysiłek, dlatego unosił ją tylko kilkanaście centymetrów nad ziemią, co nie męczyło go tak bardzo. Nie rozglądał się za bardzo, był pewien, że Sonia i Susanne zajęły się mhrocznymi. Dlatego jego zdziwienie było większe niż mogło by być, gdy poczuł mocne uderzenie w plecy. Upadł na ziemię, Elise, nie podtrzymywana przez Briana, również. El rzuciła się w stronę nieprzytomnej Elise, lecz zanim zdążyła cokolwiek zrobić, poleciała kilka metrów do tyłu. Gdy Brian zauważył biegnącą w ich stronę Sonię, z powrotem "podniósł" Elise i zaczął biec w kierunku Perido Beach. Podczas gdy Mhroczna zajęta była walką z Sonią, Brian oddalał się. Zdążył odbiec zaledwie kilka metrów, gdy za jego drodze pojawili się kolejni. Co znowu?!-pomyślał wściekły. Po chwili zorientował się, że to Anuna...
-Anuna? Co? Gdzie?- nie wiedział, co ona może tu robić. Tracili tylko cenny czas na uleczenie Elise. ... i Charlie.
-Co on tu robi?- spytał wściekły.
Charlie trzymał w dłoni strzykawkę.
- Chcecie ją uratować? Jeśli tak to słuchajcie. Mam moc całkowitej kontroli nad każdym procesem i funkcją mojego organizmu. Mogę się leczyć i.tp. Połóż ja delikatnie na ziemi. - powiedział do chłopaka wskazując Elise.
Brian wykonał polecenie, choć był trochę podejrzliwy co do Charlie'ego..
- Słuchaj, nie mamy czasu. Daj mi jakiś nóż. Oddam jej trochę mojej krwi. Zrobię to w momencie leczenia swojego organizmu z takiej samej rany. Jeśli przekaże jej taka krew rana szybko się zabliźni. To jak?
Brian przekonany podał Angelowi nóż. Charlie szybkim ruchem wbił sobie nóż w brzuch, produkując ogromny skrzep krwi. W ranę wbił strzykawkę pobierając drogocenną krew. Natychmiast wstrzyknął ją w żyłę dziewczyny. Następnie zrobił to wszystko jeszcze raz.
Nagle, rana zamieniała się w dużą bliznę. W oddali było słychać czyjeś kroki. Wtedy Elise zaczęła otwierać oczy.
- Tu nie jest bezpiecznie. Przenieś nas do elektrowni. - powiedział Charlie do An. Ona zniknęła z przyjaciółką. Potem przybyła po Briana. Chłopak przypomniał sobie o Sonii i Elizabeth.
-Ale...- zaczął, lecz nie był już na zewnątrz. Znajdował się w elektrowni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nefeid
Kurczak
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 17:35, 29 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Susanne ze wzgórza obserwowała akcję uzdrawiania Elise. Odetchnęła. Okrężną drogą ominęła Marvela i resztę i dotarła do dzieci. Tom ledwie sobie z nimi radził.
- Chodźcie wszyscy, idziemy.
Musiała je wyprowadzić jak najdalej. Najlepiej do miasta.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 18:12, 29 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Ciemność teleportowała Wojtka. Czuła to.
Frajer. Dać się pokonać dziew... Wróć. Dać się pokonać Sonii! No błagam! No, ale... jeśli jest się pupilkiem Gaiaphage to co innego. Przypominam, że to ON dał się zabić. I to komu... To dalej - publika nie podpowiada! Eh...Co z tą Ameryką...
El delikatnie spięła mięśnie dłoni. Brian nie usłyszy Sonii, nawet jeśli tamta będzie krzyczeć. Nie chciała go skrzywdzić. On też, chociaż tylko częściowo, stanowił cząstkę G. Za to Elise to inna historia...
Elizabeth nie była sportsmenką i gdyby nie Gaiaphage dałaby spokój po pokonaniu pięciu metrów.
Była już blisko, gdy zauważyła swoją ekipę wyłaniającą się zza najbliższego wzgórza. Po prostu stali i się gapili. Jakby byli w kinie. Nie mogła się powstrzymać.
-Co tak stoicie?! - wrzasnęła głosem przepełnionym furią.
Zanim Brian zdążył zareagować...
Wiele godzin poświęciła studiowaniu anatomii człowieka, więc wiedziała gdzie uderzyć by zabolało najmocniej. Użyła rękojeści noża. Brian zwalił się jak kłoda. Ten widok tylko zwiększył jej żądzę mordu.
Elise!
Z maniakalnym uśmiechem zamachnęła się na półprzytomną Elise, gdy...
Już leciała.
Motylem jestem... U-u...
Upadek był bardziej bolesny niż mogła przypuszczać. Odwróciła się.
Sonia była tuż, tuż.
Brian... Zobaczyła Charliego. Tak! On go złapał! I Anunę też! W dodatku Zero pochylał się nad Elise, a reszta Jeźdźców była tuż obok...
Elizabeth mogła spokojnie zająć się swoimi sprawami.
Sonia była tuż obok.
-Elka! - parsknęła z trudem łapiąc oddech. Przystanęła i podniosła karabin, ale fala ogłuszających dźwięków była szybsza. El podbiegła i z pomocą noża wyrwała jej broń z rąk.
-Nie lubię, gdy się mnie tak nazywa - skomentowała krótko i kopnęła broń dalej. Zamachnęła się nożem...
[liczę na dramatyczny opis sceny walki Fretko ]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candace
Niezniszczalny
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 19:15, 29 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[Pustynia]
-Nie lubię, gdy się mnie tak nazywa - skomentowała krótko Elka i kopnęła broń dalej. Zamachnęła się nożem, chcąc ugodzić prosto w brzuch. Sonia przeturlała się na bok i cios chybił zaledwie o milimetry. Drugi cios był jednak szybki i rozerwał skórę Sonii na przedramieniu.
-Ty su**! - warknęła i przepełniona bólem podkosiła El tak, że tamta runęła na piach. Black poderwała się, Elka natychmiast zrobiła to samo. Stały oko w oko.
-Wkurzasz mnie, wiesz?
-Naprawdę? - w uśmiechem na twarzy odpowiedziała El.
-Nie, na niby - sarkazm w głosie S. można było wyczuć od razu.
Sonia spojrzała na leżącą kilka metrów dalej broń. El zrobiła to samo. Po nożu nie było śladu.
-Wyścigi, która pierwsza zdobędzie broń? - zawołała Elka i rzuciła się w kierunku pistoletu. Chwila opóźnienia, ale Sonia już ruszyła za El. Złapała ją w pasie i przydusiła do ziemi na metr od pistoletu. Elka szarpnęła się i obie zmieniły swoje położenie. Tym razem to El górowała nad Black.
-Nie nauczyli Cię, ze nie atakuje się od tyłu?
-A Ciebie nie nauczyli, że nie zabija się bezbronnych dzieci? - sapnęła Sonia szarpiąc się na bok. Role się odwróciły.
-Nic nie rozumiesz.
-To mi wytłumacz.
Kolejna zamiana ról.
-To ON. To Gaiaphage.
-I Ty się tak po prostu poddałaś jego woli? Zabiłaś niewinne dzieci.
Kolejna zamiana ról.
-Jak taka mądra jesteś to sama spróbuj!
-Ani mi się śni. - krzyknęła, wyrwała się Elce, doskoczyła do broni i wycelowała w przeciwniczkę.
Banda "nienormalnych" była jak na wyciągnięcie ręki.
-Opuść broń - powiedział Marvel.
Sonia zrobiła to. Nikt do nikogo nie celował.
-Moja propozycja jest prosta. Odwalcie się od Perdido. Zostawcie w spokoju Elektrownię, dzieciaki i jedzenie. Wynieście się jak najdalej.
-Najdalej? Pff! Niby gdzie? - spytała Giselle.
-Na wyspę Crabclaw. Idźcie do portu i ustawcie wschodni kurs. Będziecie daleko od tego swojego PANA. - czekała na reakcję panny Frey
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rexus Maximus
Gość
|
Wysłany: Wto 19:22, 29 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Do miasta? Może od razu do elektrowni co? Albo do bazy wojskowej? Albo do lasu. ****.
Nie lubił takich małych, rozwydrzonych szczeniaków. Nie chcieli się go słuchać. No bo to dzieciaki, szczeniaki.
Kurde, co ja gadam?
- Mam dosyć. Wracam do chatki. Dosyć się naoglądałem. Jestem wolny. Adieu. - rzekł Tom i bezceremonialnie zatrzymał czas.
------
Szedł.
Maszerował.
Trzymał pauzę tak długo jak tylko mógł.
Nie jestem bohaterem.
Nawet połówką.
Nie mówiąc już o ćwiartce.
Tom mruknął do siebie:
- Stek. Wielki, dobrze wysmażony stek.
A potem dopowiedział:
- I kawior. Nie jadłem nigdy, ale podobno smaaaczne.
I wtedy poraziła go myśl, że uciekł.
No, ale zostawił broń.
Ale uciekł.
Ale przynajmniej się starał.
ALE UCIEKŁ.
No to co?
No to to, że uciekłeś.
Nie uciekłem.
A co to miało być?
To był tylko taktyczny odwrót.
Tak?! Więc kiedy masz zamiar przejść do ofensywy?
Jutro.
Jutro będzie futro.
Sumienie, odwal się, nie pytałem ciebie o zdanie.
- Ale wtopa, gadam sam do siebie. Nie jest ze mną dobrze.
No ale uciekłeś. Uświadom to sobie, debilu!
Ej, bez wyzwisk.
Spoko.
No.
Uciekłeś.
Powtarzam, że to tylko odwrót taktyczny.
Wcale że nie. Uciekłeś.
Sumienie, masz niepodważalne argumenty. I do tego jaki ich szeroki wachlarz.
Uciekłeś...
------------
Nieświadomie, jako że Tom nie był zbyt obcackany z geografią i topografią terenu, nagle wyrosła przed nim elektrownia.
Moc zaczęła słabnąć. I tak długo się trzymała.
Po chwili szperania, znalazł znajomych, w pięknej, batalistycznej pozie.
Tom, pamiętaj, teraz możesz przejść do ofensywy.
Och, zamknij się. Wiem.
Wiesz? Wiesz, ale nie chcesz tego zrobić.
Niby tak. Skąd wiesz?
Jestem twoim sumieniem.
Silny ból złapał za kiszki Toma. Moc zaczęła pobierać jego siły życiowe, więc jak najszybciej znalazł jakiś kij, gdy przypomniał sobie o katanie, którą nadal miał.
Jakoś zawsze lubiłem bardziej broń białą.
I puścił start.
|
|
Powrót do góry |
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 17:48, 30 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[Elektrownia]
Tylko ich zostawić na chwilę, zaczynają się dźgać nożem w brzuch...
Anuna przeteleportowała wszystkich do elektrowni, bo w chwili obecnej chyba tam było najbezpieczniej. Usiadła przy biurku i zaczęła stukać palcami w blat. Rozejrzała się po obecnych.
Wszystkich. Oprócz... Oprócz Sonii, Susanne, dzieci i tego...
-Tom! Dobrze, że jesteś. - powiedziała na widok chłopaka, który wbiegł do pomieszczenia z kataną w ręku. Widać było po nim, że sumienie go gryzło (xD). - Lepiej to odłóż, bo komuś krzywdę zrobisz. Co z resztą?
An zastanawiała się, jakim sposobem tak szybko dotarł do elektrowni, ale nie to było teraz najważniejsze.
-Susanne odprowadza dzieci do miasta.
-A Sonia?
Tamten wzruszył ramionami.
Anu zakręciła się w fotelu dookoła własnej osi, po czym oparła łokieć o blat, a głowę o dłoń.
Co robić? Co robić? Było jej trochę niedobrze od ciągłej teleportacji, trochę jak choroba lokomocyjna, ale nie do końca to. Ostatnimi czasy dość często zmieniała swoje położenie. Do tego dochodziło okropne zmęczenie, które ledwo pozwalało utrzymać się na nogach.
Elise czuła się lepiej. Kto ją uratował? Gadający kuguar, który w ostatnim momencie przybiegł ze strzykawką w pysku? Charlie, który wbił sobie nóż w brzuch? Sprawy przybrały dziwny obrót...
-Musimy jej pomóc. Sonia została sama. - przypomniał Brian.
-W sumie... - wstała w połowie zdania i ostatkiem sił przeteleportowała się na pole bitwy, ale w bezpiecznej odległości, tak, że nie była widoczna.
-Idźcie do portu i ustawcie wschodni kurs - An ledwie słyszała, co Sonia mówiła - Będziecie daleko od tego swojego pana.
Nastała chwila ciszy. Nikt do nikogo nie celował, wokół stali Marvel, Giselle, Arthur i El. I jeszcze jedna dziewczyna. Nie jest źle...Lepiej nie będę im przeszkadzać, bo jeszcze coś poknocę.
Posiedziała jeszcze trochę w cieniu skał i wróciła do elektrowni. Spotkały ją pytające spojrzenia, ale ona opadła tylko na ten sam fotel biurowy, głowa sama osunęła się na blat.
-Luuz... - wymamrotała, ale chyba nikt jej nie zrozumiał.
Zasnęła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 18:16, 30 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
-Nie.
-Co?
-Nie.
Sonia była w lekkim szoku. Lekkim?
-Chcesz do końca życia być niewolnikiem tego... tego czegoś?!
-El... - zaczął Marvel, nieco speszony - Może to nie jest taki zły pomysł. Moglibyśmy...
-Powiedziałam nie. Chcesz podcierać się liśćmi? Jeść bulwy? A może bawi cię łowienie ryb tym takim kijem, z zaostrzonym końcem?
Uśmiechnęła się.
-Zrobimy inaczej...
Całkowicie ignorując Sonię, która zdążyła pozbyć się karabinu, oczywiście w sposób wymuszony, zwróciła się do towarzyszy.
-Ty... Chyba się jeszcze nie znamy... Ty jesteś?
-Clary. Miałam zjednoczyć Jeźdźców.
-Więc ci się to udało. - parsknęła krótkim, pojedynczym wybuchem śmiechu - Giselle - sprowadź nasze konie i jeszcze jednego dla Clary. Poszukacie Wojtka. Nie możemy pozwolić by błąkał się gdzieś samotnie. - ostatnie zdanie naładowała sarkazmem. Wskazała na Syriusza - Weźcie chłopca ze sobą. Pilnujcie go dobrze. - przestrzegła.
Znowu zwróciła się w stronę Sonii, uśmiechając się szyderczo.
-A skoro uroki wyspy Crabclaw są tak wspaniałe jak mówisz, na pewno spodoba ci się mój pomysł, aby się tam wybrać. Dla ciebie to bilet tylko w jedną stronę Soniu - Elizabeth pochyliła się nad nią i beztrosko poklepała po policzku.
-El? - przerwał jej Arthur - Skoro chcesz ją transportować przez ocean, przez WODĘ to...
Wzruszyła ramionami
-Ogłuszy się ją.
Tym razem rozmowę przerwał długi, głuchy chrobot. Dochodził prosto z brzucha Elizabeth.
-Hmmm... Myślę, że po drodze zahaczymy o czyjąś lodówkę... Soniu, myślę że będziesz na tyle dobra, że ugościsz nas czymś smacznym. Jak na grzeczną dziewczynkę przystało. - zaśmiała się złośliwie.
Do grupki podeszły konie przywołane przez Gis. Pięć - ten nowy miał barwę kasztanów.
El podeszła do swojego konia i pogłaskała go po pysku.
-I jeszcze jedna dobra wiadomość, moja najdroższa Soniu. Dziś pojedziesz ze mną. Cieszysz się?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candace
Niezniszczalny
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:12, 30 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[Pustynia]
Do grupki podeszły konie przywołane przez Gis. Pięć - ten nowy miał barwę kasztanów.
El podeszła do swojego konia i pogłaskała go po pysku.
-I jeszcze jedna dobra wiadomość, moja najdroższa Soniu. Dziś pojedziesz ze mną. Cieszysz się?
Sonia była pełna podziwu dla głupoty El.
-Oczywiście. To dla mnie zaszczyt. - odparła i tylko z trudem powstrzymała uśmiech. Wsiadała na rumaka Elki, to samo uczyniła reszta.
Nagle 4 konie, te które dosiadała banda, poderwały się do tyłu jak oparzone. Cała czwórka jeźdźców wyleciała z siodeł. Stojąca jeszcze na piachu Elka wywęszyła podstęp i posłała serię wysokich dźwięków. Wszyscy zatkali uszy, jednak dźwięki zaledwie po 10 sekundach ustały. Teraz to Elka wiła się po piachu z bólu.
-Parzy! Co to ma BYĆ?!
Widok wkurzonej Elizabeth. Bezcenny.
Sonia patrzyła na całą sytuację z góry, siedząc na koniu.
-Boli Elu? Podmuchać? – tak, to co usłyszeliście to był rechot. Rechot jak u takiej małej Fretki ;>
Zza wydmy podniosła głowę jakaś osoba. Tak. Wszyscy o niej zapomnieli, ale ona nie zapomniała. Emilly.
-Myślałam, że się nie doczekam – krzyknęła Sonia.
-Nie rozpaczaj tylko zbieraj się i wracamy! – odkrzyknęła dziewczyna i na powrót skupiła uwagę na pozostałych.
Sonia zeskoczyła z konia i podeszła do brata.
-Młody, jedziemy do domu – złapała go pod ramię, posadziła na koniu i wskoczyła za niego. Złapała wodze drugiego konia.
-Może innym razem Frey – powiedziała na odchodnym i odjechała w kierunku Emilly.
[Nie, Elu. Ona nadal działa na Was mocą.]
Shepard wsiadła na konia nie spuszczając wzroku z bandy.
-Co z nimi zrobimy? – spytała.
-Patrz – odpowiedziała Black, po czym sięgnęła po przywiązany do siodła bukłak z wodą. Wypuściła parę kropel, uformowała z tego węże i wypuściła na lezących na ziemi. Wiecie, kontakt ciała poparzonego z zimną wodą to nie najlepsze połączenie. Oni się o tym przekonali. Konie wystraszone wirem, uciekły.
Trójka „wyzwoleńców” odjechała w kierunku miasta….
Kiedy dojechali na placu przed ratuszem siedziały dzieciaki z grupy prowadzonej przez dziewczynę spod sztolni. Posiniaczone, odwodnione, głodne. Nie to jednak zaprzątało umysł Sonii. Otóż sala gimnastyczna i połowa szkoły leżała w ruinie…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 17:00, 31 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
[PB]
Urwał jej się film. Bo chyba nie dało by się lepiej określić stanu, w jakim się znajdowała. Powoli, z ogromnym bólem głowy uniosła się do pozycji siedzącej. Jak przez mgłę pamiętała ostatnie wydarzenia.
-Luzzzz. - powiedziała Anuna, która właśnie pojawiła się w pomieszczeniu. Usiadła na fotelu i zasnęła. No cóż, chyba więc nie było się o co martwić. Spojrzała podejrzliwie na Charciego i jego kuguara. Podświadomie odszukała ręka miejsce, w które trafił nóż Maggie. Nie pozostał po nim ślad. Zdradził ich ale... Nie specjalnie wierzyła w takie cudowne metamorfozy, lecz chcąc nie chcąc uratował jej życie. Była mu coś winna.
-Dzięki. Za wszystko. – powiedziała. Uśmiechnął się tylko. Przyjrzała mu się. Coś było nie tak, widziała to. Lecz nie potrafiła określić, o co to dokładnie było...
-Co robimy- spytał stojący niedaleko chłopak. Elise kojarzyła go z bitwy pod elektrownią, lecz nie znała jego imienia.
-Chyba powinniśmy iść do Perdido, zobaczyć co się stało dzieciakami. A tak przy okazji – jestem Elise.
-Tom.
Zerknęła w stronę śpiącej Anuny, poczym skierowała wzrok na Charciego.
-A ty? Jesteś z nami?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nefeid
Kurczak
Dołączył: 17 Maj 2010
Posty: 1500
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 10:28, 02 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Ku uldze Susanne znalazły się trzy dziewczyny, które z radością podjęły się opieki nad dziećmi. Susan poinformowała o wszystkim Sonię, która poszła zobaczyć zawalone budynki. Sama Hayes udała się do swojego domu, który ze względu na doskonałe zabezpieczenia nie został jeszcze okradziony. Usiadła w kuchni i wypiła całą butelkę schłodzonego napoju gazowanego, nawet nie zauważyła jakiego. Odetchnęła i zamknęła oczy.
Nie mogło to trwać długo.
Przez otwarte drzwi wbiegła kilkuletnia dziewczynka.
- Był wybuch w elektrowni! - krzyknęła, po czym podbiegła do Susan i przytuliła się do niej.
- Co?!
Dziewczyna wybiegła na zewnątrz i skierowała się w stronę sporej grupy przed ratuszem.
- Co się dzieje? Jaki wybuch? Czemu nic nie słychać?
- Był mały - wyjaśnił jakiś chłopak.
- Skąd to niby wiecie?
- Jakiś chłopak przyszedł i to powiedział...
Boże. Wybuch? Mam nadzieję, że to jakaś pomyłka.
Chłopak nagle krzyknął.
- Co jest?
- Coś mi się przyssało do nogi - jęknął ().
Susanne popatrzyła się w tamtą stronę i przełknęła ślinę. To coś przypominało baardzo dużego, niebieskiego ślimaka. Z zieloną poświatą.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 13:50, 02 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Maggie ocknęła się. Leżała na piasku. W około była głucha cisza, jakby nic tutaj się nie stało. Blondwłosa na początku nie wiedziała co się stało, ale kiedy wstała przypomniała sobie wszystko.
- I mnie tak zostawiliście? I tu wasz błąd. - mruknęła złowieszczo. - Czas wykorzystać plan Elenory
Po tych słowach ruszyła na północ.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candace
Niezniszczalny
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 14:03, 02 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
W ramach zmuszenia Was do pisania postów robię pewną prowokację!
Miłego czytania posta!
Stali na pustyni. Wszyscy. Anu, Su, Gis, Marv, Tom, Elise, Charlie itd. Ustawieni w rzędzie spoglądali wyczekująco na Elkę i Sonię. Obie, uzbrojone w karabiny maszynowe, stały przed nimi, między zębami żując źdźbła trawy.
-Ene dułe rike fake - wyliczała ze śmiechem Elka, co raz zmieniając kierunek lufy na kogoś innego.
-Kogo bierzemy na pierwszy ogień? - zawtórowała jej Black.
-Po co się rozdrabniać? Niech każdy liczy tylko na siebie!
-Gotowa? - spytała Sońka puszczając oko do El.
Ta jedynie uśmiechnęła się. Obie pociągnęły za spusty przedzierając powietrze prawie setką kul...
Piszcie posty ustosunkowane do wcześniejszych postów, na początku dodając alternatywną możliwość ucieczki przed kulą. Ratujecie wyłącznie siebie. Dziękuję.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Rexus Maximus
Gość
|
Wysłany: Sob 15:54, 02 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
- BANZAI! - wrzasnął Tom i zatrzymał czas.
No a co miał innego zrobić? Przecież to jest właśnie jego moc.
Chłopak zacisnął dłoń na katanie.
W ręce debilu, bij w ręce!
Pozwalam - rzekło sumienie.
Ferry uśmiechnął się i szepnął:
- Banzai.
Bez zbędnego zastanowienia przebiegł pod szereg przeciwnika. Cios, cięcie, pchnięcie. Po chwili z każdej wrogiej ręki sączyły się strumienie krwi. Wytarł katanę o spodnie, wrócił do szeregu.
A raczej, trochę dalej, do jakiegoś wykopu, by zebrać siły i w stosownym czasie znów zatrzymać upływ czasu.
Taka trochę ze mnie tajna broń.
*******************
A teraz czas na retrospekcję!
Wybuch zakłócił jego egzystencjalny spokój.
Gdy fala płomieni uderzyła go w twarz, zatrzymał czas i wyszedł z elektrowni.
To najlepsze wyjście.
I zaczął czekać na innych, klikając na swojej wyimaginowanej klawiaturze start.
Ostatnio zmieniony przez Rexus Maximus dnia Sob 16:15, 02 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bisqit
Pirokinetyk
Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Perido Beach Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 16:17, 02 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Wszyscy stali na pustyni. Ustawieni w rzędzie spoglądali wyczekująco na Elizabeth i Sonię. Obie, trzymając karabiny maszynowe, stały przed nimi.
-Ene dułe rike fake - wyliczała ze śmiechem El, co raz zmieniając kierunek lufy na kogoś innego.
-Kogo bierzemy na pierwszy ogień? - zawtórowała jej Black.
-Po co się rozdrabniać? Niech każdy liczy tylko na siebie!
-Gotowa? - spytała Sonia puszczając oko do El.
Ta jedynie uśmiechnęła się. Obie pociągnęły za spusty przedzierając powietrze pociskami. Brian nie wiedział o co chodzi.(xD) Sonia była zła?! Trzymała z Elką?! Skąd się tam wziął? Miał tak wiele pytań...
Lecz teraz nie było czasu na gadanie. Używał mocy. Żaden pocisk nawet go nie drasnął. Teraz zaczął atakować. Zmienił tor lotu jednego z pocisków w stronę El. Niestety "strzał" był niecelny. Kula tylko drasnęła Elkę w ramię. Jednak dla niej to nie było "tylko draśnięcie". Teraz skupiła się jedynie na nim. Niektóre pociski nie leciały nawet w jego stronę, a te, które były celne, odpychał mocą. Po kilku minutach nudnej walki, w końcu dał za wygraną i jak najszybciej się oddalił.
***
-Chyba powinniśmy iść do Perdido, zobaczyć co się stało dzieciakami. A tak przy okazji – jestem Elise.-powiedziała dziewczyna.
-Tom.-przedstawił się chłopak o mocy chronokinezy.
Dalej Brian nie przysłuchiwał się ich rozmowie. Anuna spała. Podszedł do niej, już miał ją obudzić kiedy całą elektrownią zatrzęsło i rozległ się głośny huk. Wszyscy wybiegli z elektrowni.
-Co się stało?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Loki
Super Moderator
Dołączył: 26 Maj 2010
Posty: 2006
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdańsk Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 17:36, 02 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
[Pustynia, za trzecią wydmą w prawo]
[Nieco wcześniej]
-Au. Au. Au. Au. Au. Au - Elizabeth mówiła te słowa zgodnie z rytmem kroków. Jej skóra raziła czerwienią, która powoli zaczęła zanikać. W zamian skóra poczęła mienić się złotym blaskiem, jakby ktoś obsypał ją brokatem. Kręciło jej się w głowie, przed oczyma wirowały czarne kółka, ale szła. Musiała się upewnić. Istniała jeszcze szansa...
-El, gdzie my w ogóle idziemy? - spytał Marvel. Dzięki swoim zdolnościom regeneracyjnym doszedł do siebie szybciej niż pozostali, więc teraz człapał za nią i zawracał jej głowę. El go zignorowała.
Maggie - zniknęła.
Zero - zniknął. W dodatku wziął ze sobą Briana i Elise, cholera wie na co. Nawet nie mogę wyczuć gdzie jest.
Wojtek - ten przynajmniej odpowiada. Ale spróbuj takiemu wytłumaczyć, że plan jest ważniejszy od jakiejś tam dziewuchy. PLAN!
Sztolnia. W końcu. W powietrzu nadal czuć było specyficzny zapach - ale po broni, która go wydzielała, ani śladu.
Natomiast toboły pozostały na miejscu.
El poczuła przypływ nadziei. Nieco kuśtykając podbiegła do plecaka należącego do Giselle. Ktoś zabrał z niego broń, oraz paczuszki z materiałami wybuchowymi, natomiast krótkofalówką jakoś nikt się nie przejął. El sprawdziła, czy baterie działają, po czym zaśmiała się triumfalnie.
-Niech zgadnę. Teraz zrobisz coś genialnego i znowu będziemy górą? - Marvel zdążył zarzucić sobie na ramię drugi plecak, oraz podpalić nowego papierosa.
I moja nadzieja, że G zadziała jak terapia odwykowa, legła w gruzach.
Mimo to El uśmiechnęła się szeroko.
-Coś w tym guście. Chciałam być miła, ale wygląda na to, że jednak nie obędzie się bez ofiar.
-W systemie sterowania elektrownią założyłam zdalnie sterowany... zasłaniacie mi światło.
Pozostała czwórka Jeźdźców machinalnie postąpiła krok do tyłu, nadal gapiąc się na, dzióbiącą śrubokrętem w krótkofalówce, Elizabeth.
-Podzielimy się na trzy zespoły - El zatrzasnęła pokrywę i wstała - R2, ty podjedziesz pod elektrownię. Krótkofalówka ma zasięg ledwie kilkunastu metrów, ale to nie będzie duży wybuch. Tyle żeby przerwać pracę elektrowni. Ewentualny pożar załatwią zraszacze, które działają na zasilaniu awaryjnym. Ogólnie mówiąc będziesz bezpieczny.
Dziewczyny, znajdziecie ciężarówkę z prętami. Nie zbliżajcie się do niej - uran nadal jest radioaktywny. Tylko dowiedzcie się gdzie jest.
Marvel, pojedziesz ze mną. Mogę się mylić, ale Sonia zaprosiła nas na obiad. Mam zamiar skorzystać z zaproszenia - uśmiechnęła się drapieżnie - Wszyscy mają oczy szeroko otwarte. Szukajcie Wojtka i Charliego. I Maggie też. Będziemy w kontakcie.
Ledwie skończyła, koło nich pojawiły się trzy konie.
-Więcej się nie dało? - spytała El poirytowana.
-Musiałabym je ściągać ze Stefano Ray i trochę by trwało, zanim by dobiegły - odparła Gis.
El westchnęła.
-Dobra. Są trzy zespoły, są trzy konie. Teraz liczy się czas - powiedziała, po czym wdrapała się na swojego zwierzaka. Należał do Marvela - jej własnego wierzchowca zabrała Sonia. A właściwie ona sama jej go dała...
Marv usiadł tuż za nią. Miała dziwne wrażenie, że się do niej przytula. Spojrzała na niego z ukosa - w świetle powoli zachodzącego słońca, jego twarz stawała się lekko czerwonawa.
-Powodzenia! - rzuciła na odchodnym.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:06, 02 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Anu sprawnie uchyliła się przed pierwszą kulą, chociaż stała na chwiejnych nogach. Słońce świeciło jej prosto w twarz.
Do momentu, gdy przeteleportowała się do Perdido. Uciekła. Cokolwiek to miało znaczyć, nie chciała oberwać kulą w łeb.
***
[Elektrownia]
Nie, oczywiście nie mogło być tak pięknie, żeby dali jej się wyspać. A jeśli już, mogliby obudzić ją jakoś delikatniej, a nie wybuchem od razu straszyć... W sumie i tak miała szczęście, że przeżyła. Huk zerwał ją na równe nogi, po czym Anuna, klnąc, przeteleportowała się na zewnątrz. Wszyscy na nią czekali. Dziewczyna musiała oprzeć się o drzewo, żeby nie zaliczyć gleby. Potarła śpiące oczy.
-O, a jednak wszyscy żyjemy. - ziewnęła szeroko, zasłaniając usta dłonią.
-Co robimy? - spytał Brian.
Jeśli myślicie, że teraz was wszystkich z powrotem przeteleportuję...
-Poszukajmy jakiegoś pojazdu. Kto prowadzi?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez zimowykalafior dnia Sob 18:35, 02 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Vringi
Game Master
Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:22, 02 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Nie wiedział kim jest. Tamte dwie dziewczyny kierowały broń w jego kierunku. Jego i reszty osób stojących w jednym rzędzie. Większość z nich zdążył poznać. Jak Anuna, Brian czy Elise. Zaczął się ostrzał.
Dzięki swoim rozwiniętym zmysłom natychmiast skoczył na ziemię i przeturlał się w stronę wolną od ostrzału. Mimo tego dostał kilka razy. Natychmiast stłumił ból i regenerując rany pobiegł w stronę pobliskiego głazu. Widział jak gdzieś z tyłu pojawia się tamten chłopak z kataną. Zazdrościł mu. On miał tylko nóż. Wtedy pojawił się Pierwszy. Wokół niego jak na zawołanie pojawiło się stado kuguarów. Na oko 300 dzikich, rządnych krwi bestii. Żywych tarcz. Charlie kierował się w nieznanym sobie kierunku. Tam gdzie kule nie dolatywały.
***
[PBNP]
- A ty? Jesteś z nami? - pytanie zadała Elise. Nie wiedział kim jest a oni nie chcieli mu zaufać. Zdołaliby ale nie chcieli. Bawił się strzykawką. Wtedy usłyszeli huk. Wszystko zaczęło się walić. Nie myśląc długo uderzeniem zbudził Anune. Ta odruchowo się teleportowała. Działał instynkt. Reszta już wybiegła. Skoczył w kierunku bocznych drzwi. Budowla zawaliła się wybuchając ogniem. Siedział w niewielkim kącie. Czuł dochodzące do niego powietrze. Jednak dobrze wiedział że jego kryjówka leży pod tonami gruzu.
- Beznadzieja co? - usłyszał głos. Obok niego pojawił się chłopak. - Jestem Wojtek i odkryłem że nie posiadam zmysłu orientacji.
- Char... - zaczął ale mu przerwano.
- Słuchaj, wiem że nie chcesz słuchać tego głosu w swojej głowie Zero ale musisz sobie przypomnieć kim jesteś.
- Ale jak? - zapytał. Tamten spojrzał na niego jak na idiotę. Postukał go po głowie.
- Znajduje się tu rana która nie została uleczona jak należy. Napraw to.
Posłuchał tamtego. Zamknął się na chwile w sobie. Napłynęły wspomnienia.
- Pierwszy! - wrzasnął. Kuguar pojawił sie przy nim. -Zabierz nas pod stocznie.. -złapali go za futro. Zapanował mrok.
[Stocznia]
Stali w mroku stoczni. Wojtek i Charlie. Pojemnik i sługa Zero. Był potrzebny tej bestii aby mogła posiąść ciało. Teraz pamiętał cały jej plan. Podchodzili do zielonej masy.
Jesteś. Daj mi to czego chcę.
- Oczywiście. - powiedział. Ciemność mogła skorzystać w pewnym stopniu z mocy osób które opanowała.
Uniósł ramię nad masą. Nożem nadciął jedną z żył. Ta opadła na zielony rój. Ciecz zaczęła parować. Teraz zostało tylko jedno. Bez ociągania wepchnął Wojtka w samo serce Gaiaphage.
[przed Stocznią]
Charlie wychodząc z jaskini czuł się jak osaczony. obok niego kroczyła Ciemność pod powłoka powstałą z ciała człowieka-kameleona. Czuł że jego pan po raz pierwszy w życiu opuścił jaskinię. Charlie przyczynił się do tego. I wtedy natrafili na Marvela i Elizabeth. Nadchodził czas Mrokhu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dynka
Odczytywacz
Dołączył: 11 Sty 2011
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: BP Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 18:19, 03 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Wszyscy stali w rzędzie na pustyni.
- Ene dułe rike fake - wyliczała ze śmiechem Elka, co raz zmieniając kierunek lufy na kogoś innego.
-Kogo bierzemy na pierwszy ogień? - zawtórowała jej Black.
-Po co się rozdrabniać? Niech każdy liczy tylko na siebie!
-Gotowa? - spytała Sońka puszczając oko do El.
Ta jedynie uśmiechnęła się. Obie pociągnęły za spusty. Clary tylko na to czekała. W jednej chwili znalazła się na ziemi. Szybko przeturlała się za wielki kamień, który okazał się całkiem niezłą tarczą. Kule nie były już w stanie jej dosięgnąć. Powoli, nie podnosząc się z ziemi, dziewczyna wycofała się z pola bitwy.
******************************************
[Pustynia]
- Dziewczyny, znajdziecie ciężarówkę z prętami. Nie zbliżajcie się do niej - uran nadal jest radioaktywny. Tylko dowiedzcie się gdzie jest. – powiedziała Elka.
No pięknie. Kolejna „misja”. To gorsze niż obóz wojskowy.– pomyślała Clary. Jednak po chwili obie dziewczyny siedziały już na koniu i ruszyły w kierunku, w którym, jaki im się wydawało, powinny pójść.
- Wiesz gdzie to jest? – spytała Gis.
- Nie. - rzuciła krótko Clary. To prawda, nie miała pojęcia, gdzie znajduje się samochód. Jej towarzyszka nie była zadowolona z odpowiedzi, ale nie zadawała więcej pytań. Po kilku godzinach koń wkroczył na kręta i wyboistą pustynną drogę. Obie dziewczyny miały już dość długiej podróży. Końskie grzbiety nie należały do najwygodniejszych środków transportu.
- Zatrzymajmy się.– zaproponowała Clary i nie czekając na reakcję towarzyski zeskoczyła na ziemię.
- I co teraz? – po chwili milczenia zwróciła się do Gis – Nie wiemy gdzie jest ten cholerny samochód i te cholerne pręty. To jak szukanie igły w stogu siana!
Clarissa, aby dać upust swojej złości, kopnęła leżący u jej stóp kamyk. Poleciał wysoko nad ziemię w kierunku skał i … z cichym brzękiem odbił się od czegoś, co było tam ukryte.
- Co do diabła… - powiedziała Bane i obie podeszły bliżej. Wtedy zobaczyły samochód - cel ich poszukiwań. Ja to mam jednak szczęście - pomyślała.
- Bak jest pusty. Pewnie dlatego tu go zostawili. Dobra nic tu po nas. Spadamy, Elka mówiła, że uran może być jeszcze radioaktywny. Chyba, że chcesz świecić w ciemności. – powiedziała Clary i szybkim krokiem ruszyła w kierunku konia, pozostawiając oniemiałą Gis obok samochodu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|