|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marvel
Różowy
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 20:22, 10 Lis 2010 Temat postu: Rozdział II |
|
|
Czy Rada Tymczasowa ETAP-u będzie nadal działać?
Czy Emilly zamierza dokonać czegoś więcej?
Co zamierzają dwie tajemnicze i potężne dziewczyny z Coates Academy - Maggie i Lene?
Czy Marvel naprawdę uległ całkowitej zmianie?
Jak poradzi sobie Sirius z tak ogromną, moralną odpowiedzialnością?
Czy osoby, którym uratowano życie będą miały powód na odwdzięczenie się?
Jak Wojtek poradzi sobie z przygnębiającym uczuciem?
Dowiemy się, tworząc nową historię ETAP-u...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Marvel dnia Pon 19:05, 05 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Elizabeth Colt
Przenikacz
Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:52, 10 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Araine nie rozumiała, co się dzieje. Nie widziała Eleonory od dawna. A to właśnie ona jej zawsze pomagała. Była w szoku. Teraz gdy zaczęło się coś dziwnego, potrzebowała wyjaśnień. Nikt ich jednak nie udzielił. Rozejrzała się po Coates. W korytarzu nikogo nie spotkała. Jedyne co przychodziło jej na myśl, to poszukanie koleżanki.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Luka
Super Silny
Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:48, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[PB]
Impreza sie udała pomimo tego że było mało ludzi, ale to nawet lepiej-mniej sprzątania. Emilly wyjeła i rozłozyła na podłodze wszystkie zgromadzone natkotyki, niespodziewała sie że bedzie ich tak duzo. Co teraz z nimi zrobić. Postanowiła na razie schowac je w piwnicy w jak sie jej wydawało najodpowiedzniejszym miejscu. Poleciła Ianowi i reszcie zaczać prace. Nie wiedziec czemu słuchali jej, pomimo tego że nie dawała im nic w zamian. Ufali jej wierzyli, że ich nie zostawi, wiedzieli że bedzie kims ważnym, mieli nadzieje że to ona to wszystko uporzadkuje. Emilly sama miała taka nadzieje. Miała plan zgromadzic jak najwiecej żywniosci, do tego pozabierać alkohol i narkotyki dzieciakom. Tylko był jeden mały problem. Ona była sama, może nie sama ale miała tylko sześć osób które chca cos zrobic żeby łatwiej im sie żyło.
Postanowiła poszukac i zgromadzic wszystkich z rady tymczasowej w ratuszu. Jak na raze tylko ona robiła to co do niej nalezało. Tylko jak to zrobic, przeciez nie wiem gdzie są. Wyszła z domu. Pochodziła do róznych dzieciaków i po prostu pytała czy nie widzieli tego czy tego. Nie udało jej sie znaleść ani Soni ani Diany, Elise, Braina i Anuny ani Marvera. Marvel! Może go najpierw poszukam. Wtedy zobaczyła Elise podtrzymująca jakiegoś chłopaka. Powoli weszli do jakiegos domu, postanowiła nie wchodzic za nimi tylko poczekac na zewnątrz. Wyszła po kilku minutach.
- Cześc Elise- dziewczyna staneła i popatrzyła ze zdziwnieniem na Emilly.- Szukam Soni, Diany, Braina,Anuny i Marvera.- ostatnie imie wymówiła z usmiechem- Wiesz gdzie są? Jestesmy w radzie pamiętasz?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Luka dnia Czw 15:06, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Megumi
Niezniszczalny
Dołączył: 04 Mar 2010
Posty: 1550
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: L-wo Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 12:36, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[CA]
Maggie przycisnęła dziewczynke do ściany.
- A teraz słuchaj. - powiedziała. - Masz znaleźć bardzo szczegółowe informacje dotyczące "L". Jeżeli dowiesz się jakiś konkretnych informacji, masz mi o tym powiedzieć. Jeżeli ktoś będzie ci przeszkadzał to bezzwłocznie zabij. Zrozumiano?
Dziewczynka mechanicznie przytaknęła.
- To idź i rób co ci powiedziałam.
Bez żadnych wymówek dziewczynka odeszła.
"Zaczyna mi się to podobać." Maggie uśmiechnęła się do siebie. "Zahipnotyzowałam pięcioro dzieciaków. Powinno wystarczyć, jeszcze tylko..."
Nagle w głebi ujrzała jakiegoś chłopaka. Był w tym samym wieku co ona. Rozglądał sie bacznie, po czym podszedł do Maggie i zapytał:
- Widziałaś może gdzieś morderczynię?
- Kogo? - zapytała zdziwiona.
- Elenorę. - odpowiedział chłopak nerwowo. - Ta która zabiła Maxa
- Tą rudą? Nie. - odpowiedziała Maggie.
Chłopak skinął głową.
- To jak ją zobaczysz, to daj znać. - powiedział. - Nie ujdzie jej to na sucho. - po tych słowach odszedł od Maggie i zniknął tak szybko jak się pojawił.
Maggie stała jak wryta.
"Tak się przejęłam tym durnym "L", że nawet nie zauważyłam, że coś się dzieje w szkole"
- Pan "L" musi poczekać. - dodała na głos - Teraz muszę dowiedzieć się czegoś więcej o tym morderstwie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Czw 13:19, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Chodził po CA przez parę godzin. Kiedy wracał do swojego miejsca zamieszkania , zauważył , że jest już noc. Słaby , mały księżyc dawał nie wielkie światło. Mrok przyprawiał go o dreszcze, chłód dawał się we znaki. Przyśpieszył trochę. To były najgorsze chwile w jego życiu. Kiedy dotarł na miejsce , rzucił się z płaczem na łóżko , leżał płakał, miał po prostu dość wszystkiego. Miał doła i to nie były jakieś przejściowe humorki, tym razem to coś dużo poważniejszego. Inaczej było by gdyby mógł z kimś porozmawiać. Nigdy nie potrzebował przyjaciół tak bardzo jak teraz. Drugie czego potrzebował , to przeprosić i przytulić mamę , za wszystkie złe rzeczy jakie zrobił w swoim życiu. Czarne myśli przytłaczały jego mózg. Był totalnie rozbity, jego zachowanie określał tylko jeden rzeczownik. Depresja. Nie wytrzymał, z płaczem pobiegł w stronę drzwi. Przestał trzeźwo myśleć. ale wiedział co zamierza zrobić, to co zamierzał uczynić miało skończyć wszystko raz na zawsze , wszystko co dotyczy jego życie. Wiedział też , że chce zrobić to właśnie teraz i miał plan jak.
|
|
Powrót do góry |
|
|
heroin(e)
Debil Roku
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 2232
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:28, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[CA]
Kiedy zniknęli dorośli Dylan była w pokoju swojego nowego dyrektora i udawała, że go słucha. Myślami była daleko od niego, zastanawiała się, czy w tej dziwnej szkole znajdzie kogoś podobnego do niej. Eee tam, pewnie to też stwierdzą że jestem nienormalna. Zabawne, prawda? Dyrektor urwał w połowie zdania. Zdziwiona Dylan podniosła wzrok. Była w gabinecie sama.
Od tamtego czasu minął już ponad tydzień. Ulubioną zabawą dziewczyny stało się śledzenie tych chorych dzieciaków. Uwielbiała patrzeć jak robią sobie nawzajem krzywdę. Ale najlepsze było to, że oni nadal nie zdawali sobie sprawy z jej istnienia.
Siedziała w jednaj z opuszczonych klas. Na uszach miała olbrzymie różowe słuchawki ukradzione jakiejś dziewczynie. That place in my mind… Is that space that you call mine…
Myślała nad swoim nowym życiem. Słyszała, że czasem dzieciaki płakały za rodzicami. Jej było dobrze. Nikt się nie czepiał, nikt nie narzucał jej swojej woli. Była wolna.
I samotna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 14:40, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[PB]
Anuna weszła na zakurzony strych w poszukiwaniu filmów i książek, które jeszcze jej się nie znudziły. Zaczęła otwierać po kolei wszystkie pudła, wcale się nie spiesząc.
-Jakieś muszą tu być...- pomyślała na głos.
-Pomóc ci?- zawołała Melissa, która wdrapywała się po stromych schodach.
-Nie! Wracaj do pokoju. Jeszcze zrobisz tu bałagan.
-Spoko, spoko.
An otworzyła starą szafę i omal się nie wzruszyła. Wszystkie jej stare ubrania, z dzieciństwa, które dawno przeminęło zabierając rodziców na tamten świat. A teraz zabrakło także babci. Gdzie ona jest? An niejednokrotnie zastanawiała się, co się stało ze wszystkimi dorosłymi. Może nie umarli? Może czekają gdzieś na zewnątrz?
An otworzyła okno. Poszarzała firanka zafalowała od wiatru. Nagle dziewczyna poczuła ogromną potrzebę wyjścia na dwór. Zostawiła otwarte pudła i szafki i przeniosła się na podwórko przed domem.
Później pogrzebię na strychu... Dziewczyna wyszła na ulicę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
MorderczyniMisiów
Gość
|
Wysłany: Czw 15:29, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[PB]
Mocna, gruba lina kołysała się miarowo. Zardzewiały hak, na którym była zawieszona skrzypiał cicho od czasu do czasu... Stary plac budowy. Maszyny i przeróżne narzędzia poniewierające się bez ładu po całym terenie, grudy asfaltu i cegły niewiadomego przeznaczenia.
I najważniejsze : rusztowania. Rzędy rusztowań, po których można było się wspinać i skakać. Wszystko opatrzone żółtą tabliczką, zabraniającą wejścia. Ale Cheryl, nigdy nie przejmowała się zakazami...
Na linie, opięte specjalnymi szelkami, kilka metrów nad ziemią, kołysały się dwie osoby. Akurat teraz całowały się gwałtownie i zapamiętale, co chwila jednak wybuchając niestosownym do sytuacji śmiechem.
Jedną z nich był przystojny, jasnowłosy chłopak. Za długie kosmyki co chwila przysłaniały mu oczy, ale niezbyt się tym przejmował. Obejmował ładną dziewczynę o jasnych, dużych oczach i mlecznobiałej cerze. Jej plecy wygięły się w nienaturalną linię, a długie, ciemne włosy co chwila chłostały jego ramiona. Po dłuższej chwili oderwali się od siebie. Ona błądziła niewidzącym wzrokiem po zarysach rusztowań, On patrzył na nią obojętnie. Jakby nic ich nie łączyło...
Właściwie, była to prawda, bo dziewczyną zwisającą na linie w narkotycznym odrętwieniu była Cheryl Lesies. A Cheryl rzadko myślała o innych, jeśli akurat nie byli jej potrzebni. Tyle że Spencer był jej potrzebny. Bardzo. Odgarnęła mu włosy z oczu i powiedziała cicho:
- Ciekawe co powiedziałaby na to policja... Właściwie chciałabym usłyszeć radiowóz...
- Ja też. Mam nadzieję, że daliby nam wspólną celę - powiedział cicho chłopak, i delikatnie pocałował ją w usta.
Ale radiowozów nie było. Nie było policji, nauczycieli, rodziców. Nie było dorosłych. Cheryl niezbyt to przeszkadzało. Nie interesowały jej przyczyny ich zniknięcia, nie zastanawiała się nad dalszym życiem. Żyła teraz, a zresztą przyszłość zawsze była jej obojętna. Spojrzała na chłopaka, i nagle uderzyło ją, jak dojrzale wygląda. Co najmniej na szesnaście lat, mimo że miał tylko czternaście... Cheryl nagle otrząsnęła się z odrętwienia i szerzej otworzyła przymrużone oczy. Nie obchodziło jej, co stanie się z chłopakiem, gładzącym ją właśnie po włosach. Martwiła się jednak, że niedługo zostanie sama.
- Spence, kiedy masz piętnaste urodziny ? – spytała szybko.
- Za trzy dni. – powiedział obojętnie.
A Cheryl Lesies nie znosiła samotności...
(Scena z liną, perfidnie ściągnięta ze ‘Skinsów’, z odcinka o Effy xd. Ale bardzo mi pasowała, poza tym moja Cheryl w zasadzie była nieco wzorowana na Effy, więc...)
Ostatnio zmieniony przez MorderczyniMisiów dnia Czw 15:33, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Candace
Niezniszczalny
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 16:34, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[PB]
Sonia wbiegła do jednego z domów, gdzie na podłodze pod stertą rupieci zobaczyła szlochającego Briana. Odgarnęła przykrywające go meble, książki i inne przedmioty. Kucnęła obok i przytuliła go.
Kiedy chłopiec się uspokoił opowiedział o całym zajściu. Szok, niedowierzanie, bezsilność.
-Młody... To nie twoja wina. Gdybyś jej nie powstrzymał tamten chłopak pewnie by zginął. Zrobiłeś co uważałeś za słuszne.
-Ale ja nad tym nie panuję! - chłopak wykonał gest przy którym obrazy wiszące na ścianie wyleciały przez otwarte okno.
-Pomogę Ci. Wstawaj.
Chłopak podniósł się z ziemi.
-Skup się na jednym punkcie...
W opuszczonym domu spędzili ponad dwie godziny. Brianowi szło coraz lepiej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fire-mup
Biczoręki
Dołączył: 08 Maj 2010
Posty: 2051
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:19, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
-Cześc Elise- dziewczyna stanęła i popatrzyła ze zdziwieniem na Emilly.- Szukam Soni, Diany, Braina,Anuny i Marvera.- ostatnie imię wymówiła z uśmiechem- Wiesz gdzie są? Jesteśmy w radzie pamiętasz?
-O, cześć. Taaaa, nie da się zapomnieć. Nie mam pojęcia gdzie są. Wydawało mi się, że kilkoro z nich było przy incydencie z Brianem. Potem wszyscy się rozeszli. A co? Chcesz zwołać Radę?
-Tak, i jak na razie na ‘chce’ się kończy.
-Rozumiem. Przynajmniej ty jedna nie myślisz tylko o sobie. Ale teraz nie mogę ci pomóc. Ten chłopak.... Jak on miała na imię? No, ten pobity, ledwo żyje, a Sirius nadal jest nieprzytomny. Muszę się nimi zająć. Ale wiesz, co? Szybko się uwinę i przyjdę na naradę. A jeśli do tej pory nie odnajdziesz wszystkich, pomogę ci w tym, ok.?
-Ok. – westchnęła. – Tylko się pospiesz, mogę nie dać rady.
-Oczywiście.
Elise pobiegła do najbliższego sklepu, wrzuciła do plecaka kilka najpotrzebniejszych rzeczy takich jak bandaże i leki przeciwbólowe, poczym udała się z powrotem do domu. Pobity chłopak odzyskał już przytomność, w odróżnieniu od Siriusa, o którego zaczynała się już martwić. Napełniła szklankę wodą i wyciągnęła z plecaka dwie tabletki, poczym podała je chłopakowi na kanapie.
-Nie uleczy obrażeń, ale przynajmniej uśmierzy ból na jakiś czas. – na chwilę umilkła, widząc na jego ciele coraz większe, fioletowe plamy – Mogę? - Zapytała, po czym delikatnie uniosła jego koszulkę, żeby określić stan obrażeń. Syknęła cicho
-Puchnie. – stwierdziła. - Nie dobrze. Pewnie złamała ci jakieś żebro, albo dwa. No cóż, miejmy nadzieję, że Siriusa niedługo się obudzi.
-Kto?
-Sirius. Potrafi leczyć dotykiem. Ma moc, jak Brian. Leży w pokoju obok, dla tego właśnie cię tu przyprowadziłam.
-Acha.
Poszła po więcej lodu, zrobiła mu nowe okłady, poczym zajrzała do uzdrowiciela. Nadal nic. Westchnęła. Leżał tak już dość długo, a ona nie miała sprzętu, który mógłby utrzymać go przy życiu. Może mogła by kazać mu wstać za pomocą swojej mocy... Nie lubiła tego robić. Naprawdę, Czuła się wtedy tak, jakby naruszała czyjąś prywatność. Ale nie miała wyjścia. Wytężyła umysł i.... nic. Zapewne ktoś musiał być świadomy, by mogła użyć na nim swoich umiejętności. Albo po prostu, jeszcze tego nie potrafiła. Teraz, jedynym co mogła zrobić, było przetarcie mu czoła szmatką i zostawienie w spokoju.
Wychodząc z domu, powiedziała jeszcze do rannego chłopaka:
-Wrócę za jakiś czas. Na stoliku obok zostawiłam ci wodę, ale chyba nie powinieneś jeszcze nic jeść. Jeśli Siriusa obudzi się przez ten czas, to poproś go, aby cię uzdrowił. – przeszła już przez drzwi, kiedy wróciła na chwilę i zapytała.- A w ogóle, to jak masz na imię?
-Arthur.
-Ok., dobrze jest wiedzieć takie rzeczy. – uśmiechnęła się i wyszła na plac.
Nie wiedziała, gdzie szukać członków rady. Przechodziła przez jedną z ulic, gdy usłyszała jakiś trzask, jakby spadających przedmiotów. Uśmiechnęła się do siebie – Brian. Niepewnie weszła do starego domu, gdzie rzeczywiście zastała chłopaka razem z Sonią.
-Zwołujemy Radę.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Fire-mup dnia Czw 19:22, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth Colt
Przenikacz
Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 209
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 19:22, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[CA]
Araine idąc powoli przez korytarz, czuła dziwny chłód ogarniający jej ciało. Coś się w niej zmieniło i ona o tym dobrze wiedziała. Kiedyś ledwo utrzymywała kontrolę nad swoją agresją. Teraz już tego wcale nie umiała. Była wściekła na wszystkich dookoła. Mimowolnie zamknęła na chwilę oczy. Nagle zobaczyła Eleonorę. Nie wiedziała gdzie jest. Nie rozumiała też co widzi. Może to była jej wyobrażnia? Jakąś sekundę potem obraz znikł i pojawił się inny. Ciemna wąska droga. Identyczna jak ta, którą właśnie szła. Na jej końcu stała postać nie wychodząca z cienia. Dziewczyna zlękła się i na powrót otworzyła szeroko oczy. Miała nadnaturalnie rozszerzone źrenice i bolała ją głowa. Serce galopowało jej jak nigdy. Rzadko kiedy odczuwała strach. Wydawała się być osłupiała. Na końcu korytarza coś błysnęło. Araine przysięłaby, że widziała kształt osoby, taki jak w ,,wizji''. o ile mogła tak to nazwać. Wstrzymała oddech i podeszła bliżej, jednak nic tam nie było. Usiadła na zimnej podłodze.
-Jesteś już zmęczona. To tylko przywidzenia.-wmawiała sobie w myślach.
-Muszę znaleźć Eleonorę-wydukała cicho. Włócząc się, czuła, że wcale nie zna miejsca, w którym się znajduje, mimo, iż spędziła w nim wiele lat. Spojrzała przez okno. Niebo było jak zwykle ponure. Araine jako dziecko często patrzyła w gwiazdy i myślała różne życzenia. Teraz wydawało się to absurdalne, a szczególnie po tym jak postąpili z nią rodzice. Zabrali wolność, tak bardzo jej drogą, umieszczając ją w tej szkole.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Czw 19:57, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
Stał jak słup wpatrując się w gwiazdy. Chłód otaczał go z każdej strony. Musiał poszukać samochód, który był częścią jego ostatecznego planu. Po 10 minutach znalazł jakiś starszy model, kluczyki były w stacyjce. Wsiadł do środka. Zapalił samochód , który zgasł , ponowił próbę znów to samo. Dopiero za trzecim razem udało mu się zapalić. Wojtek umiał prowadzić już wcześnie nauczył go Max. Ruszył przed siebie, jechał bardzo szybko. Zahamował z piskiem opon. Znalazł to. Duże , grube drzewo. Wysiadł z samochodu. Miał przy sobie kartkę , na której napisał. Przepraszam za wszystkie złe rzeczy jakie zrobiłem. Stał opierając się o maskę pojazdu, wsunął kartkę do kieszeni zrobił głęboki wdech i wsiadł do samochodu. Oddalił się od drzewa i ustawił się pojazdem tak by było na wprost niego. Samochód zgasł tak jakby był to jakiś znak , by tego nie robił. Ale po próbie znowu zapalił. Wojtek wcisnął pedał gazu tak mocno jak tylko mógł i powiedział; - To już koniec . Ruszył z wielką szybkością wprost na drzewo. Usłyszał huk , poczuł ból , widział jak samochód rozwalił się , widział że pojazd wbił się w drzewo. Nie tak sobie to wyobrażał. Chciał od razu zginąć. Próbował uwolnić się , ale nic to nie dało walił w szybę przewróconego samochodu , lecz nie miał siły. Zobaczył krew na rękach , znów poczuł ból. Chciał jak najszybciej uwolnić się z pojazdu , ale nie miał jak. Coś go blokowało. Myślał , że umrze od razu , ale teraz uświadomił sobie , że musi cierpieć. Ból nasilał się. Po chwili nic nie czuł , zamknął oczy i leżał bez ruchu. Czując jak wszystko znika.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Luka
Super Silny
Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 20:15, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
-Rozumiem. Przynajmniej ty jedna nie myślisz tylko o sobie. Ale teraz nie mogę ci pomóc. Ten chłopak.... Jak on miała na imię? No, ten pobity, ledwo żyje, a Sirius nadal jest nieprzytomny. Muszę się nimi zająć. Ale wiesz, co? Szybko się uwinę i przyjdę na naradę. A jeśli do tej pory nie odnajdziesz wszystkich, pomogę ci w tym, ok.?
-Ok. – westchnęła. – Tylko się pospiesz, mogę nie dać rady.
-Oczywiście.
Szła powoli i myslała gdzie moga byc pozostali. Spotkała jakiegos chłopaka, wydawał sie jej znajomu ale nie kojarzyła imienia.
- Ej, mam pytanie. Kojarzysz takiego chłopaka Marvera wysoki, chudy, strasznie blady? I taka dziewczynę Diane proste, cieniowane rude, długie włosy, szczupła, niezbyt wysoka?
- Ten taki dziwny, co mu skóra odpadał?
- Tak ten, tylko radze tak więcej o nim nie mówić- powiedziała z wrednym usmiechem.- Wiesz gdzie mieszka czy coś?
- Tak się składa że wiem, a co dostane za to że ci powiem?
Emilly znowu się usmiechneła. Wykonała dziwny ruch rękami i chłopaka otoczył ogień. Dla poprawienia efektu Emilly zapaliła sobie rękę. Wyglądało to na prawde niesamowicie.
- Powiesz?
- Idziesz do końca tej uliczki skrecasz w prawo i to jest ten koło tego dużego niebieskiego domu z dziwnym dachem-wybełkotał ze strachem.
- Dziekuje.-Odwróciła się zaczeła powoli isć.
- Ej a co ze mna?- krzykną.
Usmiechneła sie, tego iśmiechu ten chłopak nie zobaczy, Wtedy ogień zgasł. Przyśpieszyła kroku. Po 15 minutach dotarła na miejsce. Stała przed domem. Zobaczyła postac w oknie która na nia patrzy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Luka dnia Czw 20:15, 11 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marvel
Różowy
Dołączył: 21 Mar 2010
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:42, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[PB]
Marvel bez problemu doszedł do swojego domu. Trochę mu to zajęło, gdyż mieszkał na obrzeżach miasteczka, blisko hotelu Clifftop, ale w końcu dotarł i mógł ze spokojem położyć się spać.
Teraz siedział po turecku na schodach prowadzących do drzwi wejściowych jego domu i spoglądał na ulicę. Musiał myśleć. Wszystko sobie poukładać. Nie umiał żyć, bez racjonalnej analizy... wszystkiego. Wczorajszy dzień z pewnością stanie się częścią historii, ciężkiej historii, ETAP-u. Działo się na prawdę sporo. Pożar. Niebezpieczeństwo. Ciągłe bójki. Ciągłe ofiary. Dobro kontra zło - odwieczni przeciwnicy. Jak nazywała się ta dziewczyna, którą uratował? Chyba Diana... Właśnie uratował i odkrył moc, jak inne dzieciaki. Może nie była zbyt potężna jak uleczanie czy telekineza, ale z pewnością miała bardzo szeroki zakres działania. Marvel już wiedział, że potrafi przybierać cechy wszystkich zwierząt, o których ma choćby najmniejsze pojęcie. Poznał ją i zjednoczył się. Nie miał innego wyjścia. Duchy jakich zwierząt wczoraj w nim były? Gepard gdy biegł ponad 90 km/h, potem żaba bo potrzebował wilgotnej skóry w płonącym budynku i na końcu wąż - do odnalezienia Diany przez wrażliwość na podczerwień. Tak, to ostatnie zwierzę było jego klątwą. Marvel nie umiał zatrzymać swojej mocy i cały czas posiadał cechy węża. Musiał zrzucić z siebie skórę, co było dla niego czymś ohydnym. Ale kiedy to zrobił moc w końcu się wyłączyła, w znacznym stopni pomogła w tym dziewczyna, której imienia nawet nie pamiętał.
Coś mu się przypomniało... Wtenczas, w ratuszu ogarnęło go takie dziwne uczucie. Jakby panika. Wiedział, że gdzieś się pali. Wiedział, że wybuchł pożar. I teraz zrozumiał dlaczego. Przecież niektóre z gatunków chrząszczy, potrafią wyczuć ogień nawet w odległości kilkuset metrów...
Kładąc się wczoraj spać, spostrzegł, że zostawił w ratuszu swój cenny notatnik z wszystkimi rysunkami. Jego świętą rzecz. Ciekaw był czy ktoś go zabrał i domyślił się, że to jego... Omberd oparł się łokciami na jednym ze schodków. Musi spotkać się jeszcze z tą dziewczyną. Choćby poznać jej imię. Chciał się dowiedzieć co z tym chłopakiem, Uzdrowicielem, który stracił w pożarze przyjaciela... Choć pewnie jest cały czas zajęty. Zastanawiał się nad pójściem do centrum miasta. Gdy to zrobi pewnie znów wkroczy w kulminacyjny punkt jakieś akcji... Wrażenia z wczoraj znacznie mu wystarczą. Jak dotąd nie używał jeszcze swojej mocy. Chciał tego, ale nie robił. Bał się, że znów nad nią nie zapanuje. Jeżeli ma ćwiczyć moc to na pewno nie sam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
leszczowata
Super Silny
Dołączył: 11 Kwi 2010
Posty: 305
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: Krk <3 Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 21:38, 11 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[PB]
Amy nie wiedziała co zrobić. Musiała coś wymślić. Tylko co? Tego nie była pewna. Była świadkiem pożaru budynku. Chciała pomóc, ale nie potrafiła... Czuła w sobie jakąś barierę... NIE MOGŁA tego zrobić. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuła. Jakby nie była w swoim ciele.
To było dziwne, ale co teraz jest normalne...-pomyślała.
Dziewczyna miała ochote odpocząć od miasta pełnego przerażonych dzieciaków, więc udała się do Clifftop'a. Miała ochotę posiedzieć trochę w samotności. Wiedziała, że ten hotel to jedyne miejsce, gdzie będzie miała nieco spokoju. W dodatku czuła, że coś ją tam ciągnie... Że chce, żeby tam poszła...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
zimowykalafior
Super Admin
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 2241
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Australijskie Skierniewice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:19, 12 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[PB]
To prawda, An umiała się teleportować, ale to nie znaczy, że ma całkowicie zrezygnować z normalnego chodzenia. Zaczęła spacer po okolicy. Tak wygląda obraz nędzy i rozpaczy...
Nie wiedzieć czemu, poszła w kierunku szkoły. Nie było jej tam jakiś tydzień. I chyba w ogóle nikogo tam nie było- nic się nie zmieniło.
Potem zaczęła chodzić ulicami, aż zobaczyła Elise, wchodzącą do jakiegoś domu, skąd An usłyszała jakieś trzaski.
-Zwołujemy Radę- powiedziała tamta.
Mogłam się tego spodziewać. Anuna nie wiedziała, kto jest w domu, ani kto za chwilę z niego wyjdzie, po prostu przeteleportowała się do ratusza. Tu na nich poczekam... -pomyślała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bisqit
Pirokinetyk
Dołączył: 19 Lip 2010
Posty: 746
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Perido Beach Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 10:32, 12 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[PB]
Sonia odgarnęła przykrywające Brian'a meble, książki i inne przedmioty. Kucnęła obok i przytuliła go.
Kiedy chłopiec się uspokoił opowiedział o całym zajściu.
-Młody... To nie twoja wina. Gdybyś jej nie powstrzymał tamten chłopak pewnie by zginął. Zrobiłeś co uważałeś za słuszne.
-Ale ja nad tym nie panuję! -Brian wykonał gest przy którym obrazy wiszące na ścianie wyleciały przez otwarte okno.
-Pomogę Ci. Wstawaj.
Chłopak podniósł się z ziemi.
-Skup się na jednym punkcie...
W opuszczonym domu spędzili ponad dwie godziny. Brianowi szło coraz lepiej. Chłopak już naprawdę zaczął panować nad mocą. Wszystko dzięki Sonii... Nigdy nie zastanawiał się, jak to jest mieć rodzeństwo. Teraz wiedział, że gdyby mógł wybierać, jego siostrą byłaby Sonia. Nagle, z dołu usłyszał głos Elise.
-Zwołujemy Radę-zawołała. Brian i Sonia zeszli na dół.
-Cześć-powiedziała Sonia. Chłopak stał w milczeniu. Obawiał się, że dzieciaki mogą go odrzucić.
-Hej Sonia, hej Brian. Idziecie?-zaproponowała miło, co zdziwiło Brian'a.
-Pewnie-odparł, podniesiony na duchu. Poszli razem do ratusza. Gdy tam dotarli, ujrzeli Anunę
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Bisqit dnia Pią 10:33, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Luka
Super Silny
Dołączył: 13 Mar 2010
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 12:44, 12 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
- Marver! Wyłaź idziemy do ratusza! Zwołujemy rade!
Emilly czekała na odpowiedź. Po chwili na ganek wyszedł Marver, podszedł do niej i sie usmiechną.
- Eee głupio mi tak spytać ale jak ty właściwie masz na imie?
- Emilly, czasem mówia na mnie Ems.
- Wiesz nie mam siły ani ochoty nigdzie iść.
- No to mamsz poblem bo musisz iść.- Popatrzył na nia tym swoim groźnym wzrokiem, ale to jej nie ruszyło. Marver ruszył, a Emilly wraz z nim. Szli nie mówiąc nic. Doszli do ratusza byly tam Diana i An.
- Hej dziewczyny.- Emilly razem z Marverem usiedli na konapie i juz nic wiecej nie powiedzieli. Po kilku minutach do ratusza weszli pozostali.
Emilly wstała. Usmiechneła się drwiąco. Izaczeła mówic.
- Witam szanowna rade. Co u was?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Luka dnia Pią 12:48, 12 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ladriska
Gość
|
Wysłany: Pią 13:08, 12 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[CA]
Przebudzenie.
Drina Osgood otworzyła powoli oczy i rozejrzała się po pokoju. Pamięć wróciła szybko. Spojrzała na kalendarz wiszący nad łóżkiem, by zrozumieć, że w śpiączce przebywała aż dwa tygodnie.
Zaklęła cicho. Aż tyle życia jej uciekło przez tego kretyna. Skąd miała wiedzieć, że jest aż taki agresywny i zrzuci ją ze schodów? No skąd? Oczywiście, sama panna Osgood nie była bez winy. Ale... Skąd miała wiedzieć, że zrzuci ją ze schodów.
I tak dobrze, że nie umarła.
Usiadła na łóżku i wzrokiem poszukała kapci. Wstała i otworzyła szafę z ubraniami. Narzuciła na siebie byle co i wyszła na korytarz.
Panowała tam pustka, która Drinie wydawała się dość dziwnym widokiem. W końcu w Coates zawsze było głośno. Jednakże na ostatnim piętrzę w izolatce, gdzie przebywała Drina były tylko dwie sale lekcyjne i pomieszczenia nauczycieli.
Drina spojrzała na zegarek. 10.23. - przerwa. Gdzie oni wszyscy są? Zapukała do pierwszych drzwi z brzegu, a gdy nikt nie odpowiedział weszła do gabinetu.
I znów pustka.
W każdym pomieszczeniu pustka.
Czy gdy była w śpiączce nastąpił Armagedon? Czy może kosmici ich porwali?
W końcu zeszła schodami piętro niżej. W oddali zobaczyła dziewczynę i podeszła do niej.
[to był mój pierwszy rpg, więc nie bijcie mocno !]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Blindness
Gyrokinetyk
Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 696
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Stolica Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:18, 12 Lis 2010 Temat postu: |
|
|
[CA]
Fart? Nie, to trzeba być wyłącznie Eleonorą, by z pralni jakimś cudem trafić do gabinetu dyrektora. Dlaczego? Hmm... pomijając pancerne drzwi, których żaden wściekły dzieciak nie przebije i ukryty za tajemniczymi drzwiami (a dokładniej drzwiami za szafką z dokumentami) pokoik, w którym znajdowało się łóże małżeńskie, toaleta itp. oraz wielką skórzaną kanapę w gabinecie, było to nie tylko świetne miejsce na lokum dla jakiś trzech osób, ale także obserwacji uczniów! Na biurku dyrektora znajdował się bowiem komputer, do którego był podłączony cały podgląd kamer. Facet najwyraźniej chciał mieć wszystkich osobiście na oku. Kryjówka wprost idealna! Nie no, lepszej Eleonora nie mogła sobie wymarzyć. Wreszcie mogła rozpocząć swoje plany. Wreszcie mogła wprowadzić do akcji „L”.
--------------------------------------------------------------
(Czas rzeczywisty, czyli trwa już śledztwo Maggie, Wojtek ma depresje, a Araine poszukuje Eleonory)
Minęło kilka dni odkąd Eleonora na dobre zagnieździła się w Gabinecie dyrektora. Wychodziła wyłącznie w nocy, aby odetchnąć świeżym powietrzem lub zdobyć jakieś jedzenie ze szkolnej stołówki. Dzieciak znacznie się uspokoiły, wyraźnie stwierdziły, że morderczyni uciekła z Coates, bojąc się ich srogiej zemsty. Phi. Śmieszne. Z Eleonorą nie ma tak łatwo. W przyszłości zamierzała oczyścić się z zarzutów, ale póki to nie było możliwe, musiała znaleźć inny sposób, by pozostać w Coates.
Nadszedł kolejny wieczór, a zapasy żywności zupełnie się wyczerpały, przez cały dzień Lene musiała chodzić z pustym żołądkiem. Brakowało jej nie tylko jedzenia. Z braku towarzystwa zaczynała mówić do siebie, co raczej rzadko się jej zdarzało. Kiedy nadeszła upragniona pora, Eleonora wymknęła się ze swej kryjówki i na palcach ruszyła w stronę kuchni. Przemknęła się obok korytarza i usłyszała cichy, znajomy głos:
- Muszę znaleźć Eleonorę – cofnęła się o kilka kroków do tyłu i o mało nie rzuciła się na swoją starą przyjaciółkę, która również była nieco zaskoczona.
- Ele...! – chciała krzyknąć Araine, ale Lene w ostatniej chwili zasłoniła jej usta ręką.
- Chcesz, żeby inni cię usłyszeli i po mnie przyszli? Nie wiesz, że jestem obecnie najbardziej poszukiwanym człowiekiem w Coates? – szepnęła Eleonora karcąco.
Dziewczyna nie miała jak odpowiedzieć, więc pokręciła jedynie głową.
- Nie? Chodź, pokażę ci moją kryjówkę i wszystko opowiem. – uśmiechnęła się Lene.
Wstały z podłogi i po cichu udały się w kierunku gabinetu dyrektora. Eleonora co chwilę rozglądała się nerwowo we wszystkie strony, zapewne musiało to Araine nieco zaniepokoić. Kiedy weszły już do środka Lene zamknęła drzwi na klucz, po czym spoczęła na miękim skórzanym fotelu.
- Witaj w moich stromnych progach - powiedziała kładąc nogi na biórku, jak na tych gangsterskich filmach. Brakowało tylko kota, którego Eleonora mogłaby głaskać z kamienną twarzą (jak na Ojcu Chrzestnym ). Od niechcenia spojrzała na obraz kamer w monitorze i... o mało nie spadła z fotela.
- Dobra Ara, później ci wszystko wyjaśnię! Teraz musimy lecieć na dół! - krzyknęła do przyjaciółki i odwróciła w jej stronę monitor.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|